– Jeśli nie zależało mu na seksie, to czego chciał? – mruknęła Melanie.
– Wiązał mnie, a potem ze mną rozmawiał, dotykał. A ja tylko leżałam, mało co mówiłam. – Sugar przez moment milczała. – Bawił się mną, jakbym była lalką. – Pokiwała głową. – Tak właśnie, jakbym była lalką.
Melanie w lusterku wstecznym wymieniła spojrzenia z Connorem.
– I nagle coś się zaczęło zmieniać, tak, Sugar? Zaczęłaś się bać?
Wstrząsnął nią dreszcz.
– Zaczął mi wkładać różne przedmioty… do środka. To bardzo bolało. Kiedy mu wreszcie powiedziałam, żeby skończył… – Sugar ledwie mogła mówić, głos odmawiał jej posłuszeństwa.
– Co zrobił? – przynaglała Melanie.
– On… wyjął taką taśmę… Zakleił mi usta… a ja… sznury… nic nie mogłam zrobić. I tylko modliłam się, żeby przeżyć i zobaczyć jeszcze mojego synka.
ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY
Sugar, co oczywiste, nie znała nazwiska swojego klienta, ale potrafiła go dość dokładnie opisać, więc Melanie namówiła ją na sesję z policyjnym rysownikiem, który miał sporządzić portret pamięciowy. Pojechali w trójkę do policji miejskiej, gdzie miał się też pojawić rysownik. Melanie zadzwoniła do Harrisona i Stemmonsa.
Dochodzeniowcy nie byli zachwyceni, a jeszcze bardziej zmarkotnieli, kiedy po przyjeździe do policji miejskiej przekonali się, że nie mają nic do roboty, bo Mel i Connor zdążyli już ich wyręczyć.
Melanie przypomniała im, że bez niej w ogóle nie mieliby świadka.
Było oczywiste, że klient Sugar i morderca Joli Andersen to ten sam człowiek, a kiedy rysownik skończył swoją pracę, stało się również jasne, że nie jest to Ted Jenkins. Pokazano jednak Sugar kilka zdjęć. Bez wahania wykluczyła Teda.
– Masz jakieś sugestie, jak odszukać mordercę? – zwrócił się Harrison do Connora.
Connor skinął głową.
– Nasz Enes jest głodny, więc wyszedł z kryjówki, żeby znowu zapolować, ale się boi, dlatego szukał kogoś, przy kim wcześniej czuł się bezpieczny.
– Sugar? – podsunęła Melanie.
– Już wie, że go zasypała, nie jest przecież durniem. Dotąd ze strachu niegdzie się nie pokazywał. Unikał panienek, omijał bary. Szum mediów wokół zbrodni podniecił go, ale i wystraszył, a teraz musi być jeszcze bardziej przerażony.
Pete zaklął.
– Ten sukinsyn gotów jeszcze zniknąć w ogóle z miasta.
– Nie przypuszczam. To wykształcony człowiek i trudno mu z dnia na dzień rzucić pracę, nie jest przecież robotnikiem. Trzeba obserwować grób Joli.
– Już próbowaliśmy i zero rezultatów.
– Próbowaliście kiedyś, a ja mówię, żebyście spróbowali właśnie teraz. Facet jest głodny, zdesperowany i przerażony. Dojrzał do tego, by złożyć Joli wizytę.
Harrison zmarszczył krzaczaste brwi.
– Myślisz, że go dostaniemy?
– Zainstalujcie mikrofony, wideo, podczerwień, postawcie kilku ludzi po cywilnemu. Na trzy dni. Pilnujcie dzień i noc. Potem będzie za późno. Nic nie ryzykujecie, a to może dać efekt.
Harrison myślał chwilę, wreszcie skinął głową.
– Zajmę się tym.
Po chwili wrócił z ponurą miną.
– Dzwoniłem do szefostwa i dostałem pozwolenie, ale stary mnie ostrzegł, że jak nic nie zdziałam, to osobiście będę pokrywał koszty operacji. – Spojrzał na Melanie. – Chcecie się przyłączyć z Taggertym? Pomoc może się przydać.
„Kiedy Harrison i Stemmons wyszli, umówiwszy się z Mel i Bobbym na nocną zasadzkę, Melanie odprowadziła Connora do samochodu.
– Powinnam być śmiertelnie zmęczona, a czuję się podniecona – powiedziała, patrząc na rozgwieżdżone, aksamitne niebo.
Connor uśmiechnął się ze zrozumieniem.
– Tak to już jest. Następuje przełom w sprawie i od razu czujesz uderzenie adrenaliny. Czasami przez kilka dni pod rząd potrafi mnie tak napędzać.
– Niemal czuję obecność tego człowieka. Już go znam i chcę tego sukinsyna osobiście zakuć w kajdanki. Nie masz pojęcia, jak tego pragnę.
Uśmiech Connora stał się lekko zbereźny.
– Ja akurat myślałem o czymś zupełnie innym – stwierdził.
– Mianowicie?
– Ty… ja… nago. Takie rzeczy mi chodzą po głowie.
Melanie zaśmiała się.
– Jesteście niereformowalny, agencie Connorze Parksie.
– Ale się staram.
Zatrzymali się obok samochodu.
– Robiłaś to kiedyś na cmentarzu?
– Nie. – Mel uniosła brwi. – A jeśli tobie się zdarzyło, to nie chcę nic o tym słyszeć.
Uśmiech znikł z twarzy Connora.
– Uważaj na siebie dziś w nocy.
– Postaram się.
Connor wyciągnął dłoń, ale rozmyślił się i szybko ją opuścił.
– Nawet na sekundę nie wolno ci zapomnieć, że ten człowiek jest mordercą. Obiecaj mi to, Melanie.
– Obiecuję – szepnęła, myśląc o stężałej twarzy Joli, zeznaniach Sugar, jej strachu oraz bólu. Przeszedł ją gwałtowny dreszcz. – Za bardzo mam dla kogo żyć, żeby zapomnieć.
Connor odjechał. Melanie odprowadziła go wzrokiem, po czym wróciła do budynku, pogrążona w myślach o wydarzeniach poprzedniego dnia. Opowieść Sugar utkwiła jej boleśnie w pamięci, szczególnie słowa: „leżałam tam i modliłam się, żeby przeżyć i zobaczyć jeszcze mojego synka”. Jak dobrze rozumiała strach tej kobiety, jak dobrze potrafiła go odczuć. I pragnienie, żeby nadszedł następny dzień.
A ona sama? jak wiele potrafiłaby znieść dla Caseya? Wszystko, po prostu wszystko. I na pewno nie dopuści, by coś się jej stało. Bo musi dla niego żyć jeszcze długie lata.
Ashley. Mroczny Anioł.
Zajęta Sugar, nie myślała o siostrze od poprzedniego wieczoru i dopiero teraz obawy powróciły z nową siłą.
Bardzo chciała, ale wiedziała, że nie może się nimi podzielić ani z Connorem, ani w ogóle z nikim, kto miał jakikolwiek związek ze sprawą.
Nie mogła zdradzić siostry. Ale musiała porozmawiać z Mią, opowiedzieć jej o zaburzeniach Ashley, zapytać, jak Mia zapamiętała wydarzenia związane ze śmiercią ojca, dowiedzieć się, co wie o podróżach siostry. A potem zadzwoni do samej Ashley. Kiedy Bobby poszedł do łazienki, wystukała numer Mii, klnąc pod nosem na odgłos uruchamiającej się automatycznej sekretarki.
– Mia, mówi Melanie. Musimy porozmawiać. Chodzi o Ashley. Boję się, że ona…
– Cześć, Mel – odezwała się zadyszana Mia. – Przepraszam, ale właśnie ćwiczyłam. Co się stało?
– Chciałam porozmawiać z tobą o Ash. Ale nie przez telefon. Mogę przyjechać?
– Teraz?
– Tak, to pilne.
Mia milczała przez chwilę.
– Teraz nie bardzo mogę, ale przyjedź za godzinę. Odpowiada ci to?
Po godzinie obie siostry siedziały już przy kuchennym stole w domu Mii.
– Co się dzieje z Ashley? – zapytała Mia, nalewając sobie soku pomarańczowego.
– Rozmawiałaś z nią po pogrzebie?
Mia pokręciła głową i upiła łyk.
– To przecież raptem kilka dni.
– A przed śmiercią Boyda często z nią rozmawiałaś?
– Bardzo rzadko. Dlaczego pytasz?
Melanie wstała. Była zbyt zdenerwowana, by usiedzieć w miejscu.
– Myślę, że dzieje się z nią coś bardzo złego.
– Skarżyła ci się? – Ton Mii brzmiał wyjątkowo ostro. – Weronika opowiadała mi o aferze, którą Ashley zrobiła w biurze prokuratora okręgowego. Podszywać się pod kogoś innego, wypytywać o prywatne sprawy? To już naprawdę poważna historia. Weronika uważa, że nasza siostra potrzebuje opieki psychiatry, i ja się z nią całkowicie zgadzam.
– Jest znacznie gorzej. Boję się, że ona…
– Melanie nie mogła wypowiedzieć tych słów. Nawet do Mii. Spróbowała więc z innej strony.