Выбрать главу

– Uderzył cię? – W głosie Melanie zabrzmiało absolutne niedowierzanie. Wzbraniała się przyjąć do wiadomości to, co właśnie usłyszała.

– Owszem.

– Sukinsyn! – Melanie zerwała się ze stołka. – Zabiję drania. Przysięgam… Ja…

Z trudem powściągnęła gniew. Zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech, policzyła do dziesięciu. Jako nastolatka była szaloną dziewczyną i nieustannie z tego powodu wpadała w tarapaty. W końcu omal nie wylądowała w poprawczaku i gdyby nie mądra kuratorka, która się nią zajęła, zapewne tam właśnie by skończyła.

Z latami, już jako dorosła kobieta, nauczyła się panować nad swoim wybuchowym temperamentem. Najpierw pomyśleć, potem działać. Przewidywać konsekwencje swojego postępowania.

Ale stare nawyki nie dawały się łatwo wykorzenić. Wobec swoich sióstr, szczególnie wobec Mii, była zawsze ślepo i bezrozumnie nadopiekuńcza.

– Co zamierzasz zrobić? – syknęła przez zaciśnięte zęby.

Mia westchnęła smutno. Mimo swoich trzydziestu dwóch lat wydawała się bezradna i bezbronna jak małe dziecko.

– Co mogę zrobić?

– Co możesz zrobić… – Melanie spojrzała zdumiona na siostrę. – Zawiadomić policję. Niech go wezmą za dupę i zamkną w areszcie. Wnieś sprawę. Odejdź od niego, na litość boską!

–  Myślisz, że to takie proste?

– Owszem. Zostaw go.

– Jak ty zostawiłaś Stana?

– Tak, – Melanie podeszła do siostry, wzięła ją za ręce i spojrzała w oczy. – To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, ale zarazem najlepsza. Wiedziałam, że muszę tak postąpić. Nadal uważam, że inaczej nie mogłam się zachować.

Mia rozpłakała się.

– Ja jestem inna, Melanie. Nie mam twojej odwagi. Zawsze byłam tchórzem.

Ścisnęła dłonie Mii.

– Potrafisz być odważna. Spróbuj. Ja ci pomogę. Możesz na mnie liczyć.

Mia pokręciła głową.

– Nie jesteś w stanie. Jestem tylko głupią, mażącą się…

– Przestań! Nasz ojciec ci to wmówił. I ten cholerny Boyd. Ale to nieprawda. Myślisz, że nie bałam się, kiedy odchodziłam od Stana? Bałam się jak wszyscy diabli. Nigdy wcześniej nie musiałam sama troszczyć się o siebie, o dziecku nie wspomniawszy. Nie wiedziałam, czy damy sobie radę, czy potrafię utrzymać dom. Bałam się, że Stan będzie chciał odebrać mi Caseya.

Melanie wzdrygnęła się na wspomnienie tamtych chwil, pełnych strachu i niepewności. Jej mąż był znanym prawnikiem, partnerem w jednej w, najbardziej szanowanych kancelarii w Charlotte. Z łatwością mógł uzyskać w sądzie opiekę nad synem, zresztą nadal mógł to uczynić. Nie zrobił tego, ale dzięki swoim wpływom uniemożliwił Melanie dalsze studia na akademii policyjnej przy FBI. Jej podanie zostało odrzucone.

Mimo wszystko, przez wzgląd na siebie i Caseya, odeszła od niego.

Nie była kobietą dla Stana, chociaż długo usiłowała dostosować się do jego oczekiwań. Stan potrzebował żony, która szukałaby w nim oparcia, siedziała w domu i czekała na jego powrót z pracy. Melanie nie potrafiła odnaleźć się w tej roli, coraz mniej lubiła samą siebie, coraz bardziej była niezadowolona.

Małżeństwo zamieniło się w wieczny spór, a w takiej atmosferze trudno było wychowywać dziecko.

– Wiem, że potrafisz – przekonywała siostrę zażarcie. – Wiem, że dasz sobie radę, Mia – powtórzyła z mocą.

Mia po raz kolejny pokręciła bezradnie głową.

– Bardzo chciałabym być taka jak ty, ale mam inną naturę.

Melanie objęła siostrę i mocno przytuliła do siebie.

– Wszystko będzie dobrze. Znajdziemy jakieś wyjście. Ja znajdę wyjście. Obiecuję ci.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Kiedy półtorej godziny później Melanie i Casey dotarli do domu, zatrzymując się po drodze w restauracji fast food, czekała już na nich Ashley. Jej widok nie zdziwił Melanie. Ashley była przedstawicielką dużej firmy farmaceutycznej, podróżowała po całej Karolinie i wracając do miasta, zazwyczaj zaglądała do siostry.

– Popatrz, Casey, kto do nas przyjechał – powiedziała Melanie, zatrzymując samochód na podjeździe. – Ciocia Ashley.

Casey natychmiast zapomniał o specjalnym zestawie z McDonald’sa i wyskoczył z samochodu, ledwie matka zgasiła silnik.

– Ciociu Ashley, zobacz, co dostałem od cioci Mii! Megamana!

Melanie z uśmiechem patrzyła, jak jej syn rzuca się w objęcia Ashley. Siostry były najważniejszymi osobami w jej życiu i kiedy widziała, jak bardzo kochają Caseya, robiło się jej ciepło na sercu.

Wzięła swoją torebkę, torbę od McDonald’sa i podeszła do Ashley.

– Miałaś udaną podróż?

Ashley uniosła Caseya, oparła go o biodro i uśmiechnęła się do siostry.

– Czysta rutyna, modne lekarstwa idą jak woda. Zawsze wracam ze stertą zamówień.

Melanie parsknęła śmiechem. Jej siostra była chodzącym paradoksem. Z powodzeniem handlowała lekami, ale sama wierzyła w medycynę naturalną i terapię holistyczną* [Medycyna holistyczna – dział medycyny alternatywnej, zakładający, że ponieważ człowiek stanowi jedność ciała, umysłu i duszy, podczas każdej kuracji należy oddziaływać również na sferę psychiczną chorego (przyp. red.)] Gdy ktoś w rodzinie chorował, natychmiast proponowała zioła, wywary korzenne i herbatki owocowe zamiast cudownych pigułek, z których sprzedaży żyła.

Cała trójka weszła na ganek.

– Mogłaś poczekać na nas w domu.

– Wiem, ale wieczór taki piękny, że wolałam zostać na zewnątrz.

Melanie otworzyła drzwi, zapaliła światło w holu i ruszyła w stronę kuchni. Dom był niewielki, tak naprawdę był to domek: dwie sypialnie, pokój dzienny, kuchnia i łazienka. Liczył mniej metrów kwadratowych niż wielka sypialnia w rezydencji Stana, ale Melanie go uwielbiała. Był ciasny, ale za to przytulny i pełen swoistego czaru. Położony w jednej z najstarszych dzielnic Whistlestop, miał mnóstwo okien, piękne drewniane podłogi i wysokie sklepienia.

Co najważniejsze, spłaciła go sama, bez pomocy Stana. Bez czyjejkolwiek pomocy.

– Jadłaś coś? – zapytała siostrę, usadziwszy Caseya przy blacie śniadaniowym. – Zamierzałam zrobić sałatkę. Starczy dla nas obu.

– Dzięki, nie jestem głodna. – Ashley zdjęła żakiet i powiesiła go na oparciu krzesła. – Jadłam późny lunch z lekarzem, od którego brałam zamówienie.

Melanie spojrzała z troską na siostrę. Ashley ostatnio bardzo zeszczuplała. Trochę wyższa od Melanie i Mii, zawsze była bardziej krągła niż one. Dzisiaj doskonale skrojone spodnie zdawały się na niej dosłownie wisieć.

– Chorowałaś ostatnio?

– Nie. Dlaczego pytasz?

– Jesteś chuda.

Ashley uniosła brwi.

– Chuda? W porównaniu z moją normalną wagą?

– Nie, głuptasie. W ogóle za chuda.

– To niemożliwe. – Ashley podeszła do lodówki. – Masz zimne piwo?

– Chyba tak. Poszukaj. – Melanie rozpakowała cheeseburgera, położyła go na talerzu obok frytek i podsunęła jedzenie synkowi.

– Poproszę o sok, mamo.

– Mleko – oznajmiła stanowczo. – Potem możesz napić się soku.

Casey mruknął coś pod nosem i zaczął jeść swojego cheeseburgera. Doskonale wiedział, że z matką nie ma dyskusji. Melanie podała mu mleko i zaczęła wyjmować z lodówki składniki potrzebne do przyrządzenia lekkiej sałatki.

– Słyszałaś o Joli Andersen?

– Tak, w radiu. – Ashley nalała sobie piwa do kufla, upiła solidny łyk i przymknęła oczy, rozkoszując się smakiem pełnego jasnego. – Nie ma to jak szklanica dobrze schłodzonego piwa po długim, pracowicie spędzonym dniu.

Melanie uśmiechnęła się.

– Jakbym słuchała reklamy.