Melanie kopnęła ją w bok głowy i sytuacja się odwróciła: teraz Weronika leżała na ziemi, a Melanie na niej, gotowa do zadania ostatniego, morderczego uderzenia.
– I kto teraz jest górą? – zapytała dysząc. – Kto kogo pokonał?
Weronika uśmiechnęła się, ukazując zakrwawione zęby.
– Nie byłabym taka pewna.
– Pozwól jej wstać, Mellie. – Usłyszała trzask odbezpieczanego pistoletu. – Już.
ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY TRZECI
Helikopter leciał w kierunku Charlotte. Za dwanaście minut miał dotrzeć do miasta, według Connora zbyt późno. Powiedział to pilotowi, po czym połączył się z FBI.
Na prośbę Connora Rice skontaktował się z szefem FBI, Lyonsem. Mieli już w ręku nakaz aresztowania Weroniki Ford. Dwóch policjantów wysłano do jej domu, dwóch innych do biura prokuratora okręgowego. Liczono, że tu albo tu uda się ją zatrzymać.
– Gdzie jest porucznik May? – nerwowo dopytywał się Connor. – Od kilku godzin usiłuję bezskutecznie się z nią skontaktować.
– Miała bardzo wypełniony dzień. Nasz ogon pojechał za nią do Rosemont, gdzie odwiedziła zakład psychiatryczny.
Connor zachmurzył się.
– Czy wasz człowiek dowiedział się, co tam robiła?
– Nie. Nie chciał się demaskować.
– Gdzie jest teraz?
– W domu swojej siostry Mii. Weszła tam mniej więcej pół godziny temu. Chłopcy parkują przed domem.
Connor zaklął cicho. Powinien czuć ulgę, ale wcale tak nie było. Instynkt mówił mu, że coś tu jest nie w porządku.
Dobrze wiedział, że nie zazna spokoju, dopóki nie weźmie Melanie w ramiona. Dopiero wtedy będzie mógł mieć pewność, że jest całkowicie bezpieczna.
– Dajcie mi ten adres – warknął. – I namiary najbliższego lądowiska dla śmigłowców. Podstawcie wóz, niech tam na mnie czeka. Możecie to zrobić?
– Moment.
W chwilę później w radiu odezwał się kolejny męski głos, – Parks, tu Stemmons. Dostaniesz swój wóz. Będzie na ciebie czekał porucznik White z kluczykami.
– Dzięki, Stemmons.
– Dobre wiadomości w sprawie Andersen. Zgadzają się odciski palców i grupa krwi. Czekamy jeszcze na wyniki badań DNA i mikrośladów, ale i tak mamy już dość, by facet został skazany. Pomyślałem, że chciałbyś to usłyszeć.
Connor uśmiechnął się. Punkt dla grzecznych chłopców.
– Doceniamy twoją pomoc przy dochodzeniu – ciągnął detektyw. – Co nie znaczy, że nadal nie mam ochoty dobrać ci się do dupy.
– Cała przyjemność po mojej stronie. Przyjmuję obydwa komplementy. – Connor zerknął na zegarek. – Wyświadcz mi przysługę, Stemmons. Niech chłopcy pilnują Melanie, dopóki nie będę na miejscu. Mam złe przeczucia.
– Załatwione. Lada chwila powinni przywieźć Ford. Melanie może odetchnąć. Ma już spokój.
ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY CZWARTY
Melanie obejrzała się przez ramię. Jej siostra trzymała pistolet w obu dłoniach.
Cały problem w tym, że wycelowała go w Melanie, a nie w Weronikę.
– Mia, co ty ro…
– Powiedziałam, puść ją.
Melanie podniosła się, wodząc wzrokiem od jednej do drugiej. Weronika też już wstała i otarła krew z ust.
– Nie rozumiem. Nie słyszałaś, co powiedziałam, Mia? To morderczyni. Ona…
– Rzeczywiście nic nie rozumiesz. Chodź, skarbie, do Mii, Mia cię pocieszy.
Weronika podeszła do przyjaciółki i przytuliła się do niej, nie zasłaniając jednak linii strzału.
– Tak, May – zaśmiała się, widząc osłupienie na twarzy Melanie. – Zakochałyśmy się w sobie. Zrobię dla niej wszystko, ona dla mnie też.
– Mia, nie wiesz, co robisz. Oskarżą cię o pomaganie wielokrotnej morderczyni. Zastanów… – Melanie usiłowała przemówić siostrze do rozsądku.
– Zamknij się! – krzyknęła Mia. – Dość mam już twoich wiecznych kazań, wiecznych pouczeń. Mądra Melanie, dzielna Melanie. Melanie, która zjadła wszystkie rozumy. I głupia Mia, której trzeba wszystko tłumaczyć i prowadzić za rączkę. – Mia wprost pluła jadem. – To ja, głupia, mała Mia, obciążyłam cię, a nie Weronika. To ja zatrułam granolę Stana, to ja podłożyłam dowody w twoim domu i samochodzie. Ja, pozbawiona woli Mia. I ja skasowałam kasetę z nagraniem Ashley, kiedy przyjechałam po Caseya.
– Bingo – mruknęła Melanie. – „Mogę wziąć sobie colę light?” Wtedy to zrobiłaś. I to ty dałaś Weronice mój mundur.
Mia zrobiła kilka kroków do przodu i Melanie instynktownie się cofnęła.
– To było takie łatwe, droga siostrzyczko. Niczego się nie domyślałaś. Świetnie się bawiłam. Będzie mi tego brakowało, kiedy już wszystko się skończy. – Mia spojrzała na Weronikę rozbawionym wzrokiem. – Kto by pomyślał, że Melanie będzie próbowała zabić własną siostrę?
Weronika cmoknęła w udanym zdziwieniu.
– Właśnie, kto by pomyślał. Jak to dobrze, kochanie, że masz w domu broń.
Mia wycelowała pistolet w pierś Melanie.
– No to żebym już nigdy nie była tą gorszą siostrą.
– Zaczekaj! – zawołała Melanie. – Przecież to nie ma sensu. Jestem nieuzbrojona. Jak mogłabym chcieć cię zabić?
– Wiedziałaś, że twoja siostra ma broń – wyjaśniła jej Weronika. – Kupiła pistolet, bo bała się Boyda. Pokazała ci go. Wiedziałaś, gdzie go trzyma.
– Ale dlaczego miałabym cię zabijać, Mia? – Melanie desperacko walczyła o życie. O każdą minutę życia. – Policji wyda się to dziwne, nie sądzisz? Zaczną węszyć i zadawać niewygodne pytania.
Pistolet zadrżał w dłoni Mii, spojrzała niepewnie na Weronikę. Po raz pierwszy się zawahała.
– Nie będą zadawać żadnych pytań. Jesteś morderczynią. Masz na swoim koncie co najmniej kilkanaście zbrodni. Nie zdziwi ich, że próbowałaś jeszcze raz.
– Przyszłaś tutaj – podchwyciła Mia – prosić mnie, żebym ci pomogła wyjechać z kraju. Akurat była u mnie Weronika i próbowała przekonać cię, żebyś oddała się w ręce policji.
– Wtedy ogarnął cię szał – snuła dalej Weronika. – Zaatakowałaś mnie… Mam nawet siniaki. Wszystko układa się w sensowną całość. Wiem, jak działa system. Policja będzie aż nadto szczęśliwa, że udało im się zamknąć jeszcze jedną sprawę, oszczędzając pieniądze podatników.
Rzeczywiście, to mogło brzmieć przekonująco, zważywszy jak wiele świadczyło przeciwko niej, myślała Melanie z narastającą paniką.
– Ashley wie. Nie pozwoli, żeby wam to uszło bezkarnie.
– Biedna Ashley siedzi w wariatkowie. Kto jej uwierzy? – Mia pokręciła głową z dezaprobatą.
– Mając zeznania zastępcy prokuratora okręgowego i moje? Nikt. Poza tym obawiam się, że naszej drogiej siostrze może przytrafić się nieszczęśliwy wypadek.
– Nie! Proszę, Mia. Zostaw Ashley w spokoju.
– Zawsze ta sama, heroiczna Melanie. Daruj sobie, Mel, bo to już staje się nudne.
Nie, nie może umrzeć, myślała walcząc z obezwładniającą ciało i umysł bezradnością. Nie może zginąć jako zbrodniarka. Przede wszystkim ze względu na Caseya. Łzy napłynęły jej do oczu. Chciała być z synem, patrzeć, jak dorasta.
Chciała powiedzieć Connorowi, że go kocha.
Chciała jeszcze mieć szansę.
Mia wycelowała z lodowatym uśmiechem.
– Żegnaj, Melanie.
ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY PIĄTY
Kiedy przez dłuższy czas nikt nie odpowiadał na dzwonek, Connor zaczął dobijać się do drzwi siostry Melanie.
– Mia Donaldson! – wołał. – Jestem Connor Parks, FBI. Muszę z panią porozmawiać o pani siostrze. To bardzo pilne.