Właśnie miał załomotać po raz kolejny, gdy drzwi się uchyliły. Pokazał swoją blachę.
– O co chodzi? – zapytała Mia.
– Już się spotkaliśmy. Współpracuję z pani siostrą. Szukam jej. Wiem, że jest tutaj – dodał, widząc wahanie na twarzy Mii. – Jej samochód stoi na podjeździe. Proszę jej powiedzieć, że to sprawa służbowa.
Mia zerknęła w głąb domu.
– Proszę wejść – rzuciła i poprowadziła go do salonu. – Niech pan siada. Zaraz ją poproszę. – Z tymi słowami znikła.
Connor rozejrzał się po kosztownie urządzonym wnętrzu. Jego uwagę przyciągnęły zdjęcia sióstr, robione w różnych okresach ich życia. Na każdym bez trudu potrafił rozpoznać wśród trojaczek Melanie, a szczególnie jej uśmiech.
Mia nie wracała. W domu panowała nienaturalna cisza. Spojrzał na zegarek. Minęło już pięć minut.
Coś tu było nie tak.
Położył dłoń na ukrytej pod marynarką kaburze, wyjął z niej swoją berettę i odbezpieczył.
– Witam, agencie Parks. Mia weźmie to od pana.
Connor powoli się odwrócił. W drzwiach prowadzących do kuchni stała Melanie. Weronika Ford obejmowała ją od tyłu w pasie, a w drugiej ręce trzymała pistolet, który przyłożyła swojej zakładniczce do skroni.
Mia przecisnęła się obok nich i podeszła do Connora z wyciągniętą dłonią.
– Proszę dać mi broń.
Bez wahania oddał jej berettę, a Mia wskazała w kierunku kuchni.
– Pan przodem.
– Nie wiedziałem, że trafię na party. Ubrałbym się bardziej stosownie.
Wcisnęła mu lufę pistoletu między żebra.
– Nie gadaj tyle.
Connor puścił jej uwagę mimo uszu i zwrócił się do Weroniki:
– Nie myślisz chyba, że uda ci się wyjść z tego cało?
– Wręcz przeciwnie, jesteśmy tego pewne.
– Co za zadufanie, szczególnie w sytuacji, gdy policja już…
Mia uderzyła go tak mocno lufą, że skrzywił się mimo woli.
– Powiedziałam, żebyś się zamknął – warknęła.
Kiedy weszli do kuchni, zobaczył dwa krzesła ustawione na środku przestronnego pomieszczenia, stykające się oparciami.
– Siadaj, osiłku.
Spojrzał na Melanie. Była przerażona, ale niezwykle skoncentrowana. Podobnie jak on, zastanawiała się nad sposobem uniknięcia najgorszego.
Usiadł.
– Rozumiem – zaczął, gdy Mia krępowała mu ręce i nogi taśmą klejącą – że albo chcecie w ten sposób zyskać na czasie, albo postanowiłyście nas zabić i chcecie, żebyśmy nie spadli na podłogę. Byłoby miło, gdybyście wprowadziły nas w swoje plany. W końcu to poniekąd także nasza sprawa.
Żadna z nich nie odpowiedziała. Mia skończyła krępować Connora i dała Weronice znak, że teraz pora na Melanie.
Niezrażony milczeniem Connor ciągnął:
– Przyznam szczerze, że jestem trochę zaskoczony tym, co tu zastałem. Nie miałem pojęcia, że masz tak paskudne skłonności, Mia. Wiedziałaś o tym, Mellie?
Rozmyślnie użył zdrobnienia używanego przez Mię.
– Nie, nie wiedziałam – przyznała Melanie.
– Kolejna rzecz, która wprawia mnie w niejakie pomieszanie… – Connor napiął mięśnie, by sprawdzić jak mocno trzyma taśma. – Otóż mam wrażenie, że Mia jest tutaj szefem. Czyżbyś została zdegradowana, Weroniko?
Weronika spojrzała na swoją kochankę, jakby szukała u niej potwierdzenia, ale ta pokręciła głową. Connor zachichotał.
– O tym właśnie mówię. Co jest grane? Pieprzycie się, czy jak? Chodzi o to, która na górze, a która na dole?
Mia nachyliła się i spojrzała mu prosto w oczy.
– Zamknij się, zrozumiałeś?
– Zrozumiałem.
Zdenerwowane wspólniczki wyszły z kuchni, zapewne po to, by naradzić się, co robić dalej. Pojawienie się Connora musiało zupełnie pokrzyżować im szyki.
– Po co tu przyjechałeś, Connor? – zapytała Melanie łamiącym się głosem.
Bo cię kocham. Nie powiedział tego jednak głośno.
– Policja wie już o Weronice. Mają nakaz jej aresztowania. Posłali chłopców do jej domu i do biura. Przyjechałem, żeby ci powiedzieć, że nikt cię już nie podejrzewa.
– Dzięki Bogu. Teraz Casey… nie będzie dorastał w przekonaniu, że jego matka była morderczynią.
– Cokolwiek stanie się z nami, nie uda im się uciec. Tego możesz być pewna.
Melanie skinęła głową, mimo że Connor nie mógł tego widzieć.
– To ona w tak perfidny sposób wystawiła mnie glinom, Connor. Moja własna siostra. Zawsze mnie… nienawidziła. Im więcej dla niej robiłam, tym bardziej nienawidziła. A ja wiem tylko jedno… kochałam ją.
Jak bardzo pragnął wziąć ją teraz w ramiona i pocieszyć, uspokoić. Przyrzekał sobie, że jeśli jakimś sposobem uda im się wyjść cało z opresji, nie pozwoli jej już odejść.
– Przepraszam za… wczorajszy wieczór. Chciałem ci wierzyć. Po twoim wyjściu dzwoniłem do ciebie, żeby ci to powiedzieć.
– Daj spokój. Mam wrażenie, że to było całe wieki temu.
– Nie dla mnie. Chcę, żebyś wiedziała, że cały czas wierzyłem w twoją niewinność. Dzwoniłem, aby ci powiedzieć, że razem poszukamy Anioła, a kiedy nie odpowiadałaś, zostawiłem wiadomość na sekretarce. Potem chyba jeszcze z pięć następnych.
Już ich nie odsłucha. Z gardła Melanie wyrwał się ni to śmiech, ni to szloch.
– Muszę ci powiedzieć jeszcze jedno – mówił dalej Connor. – Zanim będzie za późno. Kocham cię. Owszem, miałaś rację, kocham też Caseya. To wspaniały dzieciak, ale nie o niego mi chodzi, tylko o ciebie, o to, jak cudownie się przy tobie czuję.
Melanie westchnęła cicho.
– Ja też cię kocham.
Przytulił głowę do jej głowy. Tylko taka pieszczota mu pozostała.
– Może byśmy wreszcie pomyśleli, jak się stąd wydostać i potem żyć długo i szczęśliwie?
Melanie zaśmiała się słabo.
– Skoro nalegasz, agencie Parks.
– Nalegam, porucznik May.
Rozległy się kroki.
– Ktoś w końcu się domyśli, że Weronika i Mia są przyjaciółkami – szeptał pospiesznie Connor. Zauważą, że przepadliśmy, i przyślą tu kogoś. Musimy grać na zwłokę. Spróbujmy je skłócić. Ja zacznę, dobrze?
Zanim Melanie zdążyła odpowiedzieć, Mia i Weronika pojawiły się w kuchni.
– Właśnie mówiłem Melanie, że policja ma nakaz aresztowania wystawiony na twoje nazwisko, Weroniko.
– Tak, tak, na pewno. – Zachichotała.
– Owszem. Tak czasami bywa, kiedy zabija się męża i jego przyjaciółkę. Chyba nie sądziłaś, że nikt nigdy o niczym się nie dowie?
Weronika zbladła.
– Melanie ci to powiedziała – stwierdziła Mia, ale Connor puścił jej uwagę mimo uszu.
– Nie poprzestałaś na tym, bo potem zabiłaś ojca. Tym razem jednak uciekłaś się do subtelniejszej metody niż pistolet i pogrzebacz, bo wybrałaś wypadek na jachcie. Żeglowanie było pasją i słabością twojego ojca, więc to wykorzystałaś. Potem zawsze już tak mordowałaś, wykorzystując pasje i namiętności swoich ofiar. Aż wreszcie przestałaś być ostrożna i to cię zgubiło. – Connor spojrzał Weronice prosto w oczy. – Nie wiesz, kim jestem, prawda? Chociaż powinienem właściwie powiedzieć, kim była moja siostra? Suzi Parks. Coś ci to mówi?
Blada już twarz Weroniki poszarzała.
– C… co? – wybełkotała.
– Tak – mówił Connor z narastającą furią.
– Przyjaciółka twojego męża była moją siostrą. Zamordowałaś ją.
– Ta dziwka pieprzyła się z jej mężem! – krzyknęła Mia.
– Nie wiedziała, że jej kochanek jest żonaty – ciągnął Connor, patrząc Weronice cały czas prosto w oczy. – Kiedy poznała prawdę, próbowała z nim zerwać, a wtedy zaczął jej grozić. Twierdził, że ją zabije, jeśli od niego odejdzie. Była ofiarą. Tak samo jak ty, Weroniko. Jego ofiarą.