Выбрать главу

– Prawda? Może minęłam się z powołaniem.

– Ashley upiła kolejny łyk i odstawiła piwo na blat. – Opowiedz mi, co się dzisiaj działo.

Melanie opłukała sałatę, osuszyła i zaczęła rwać liście na drobne kawałki.

– Co chcesz wiedzieć?

– To, co najważniejsze. Straszna historia. Powiedz, upaprałaś sobie buty? Puściłaś pawia? – Zaczęła się śmiać, ale widząc minę Melanie, natychmiast podniosła dłoń do ust i spoważniała. – Mel, przepraszam. Wygłupiałam się. Chyba nie…

– Owszem. Zupełnie się skompromitowałam. Wyrzygałam się na oczach facetów z FBI.

– Współczuję serdecznie, siostrzyczko. Nie gniewaj się.

– W porządku. – Melanie poczuła bolesny ucisk w gardle. – To był najgorszy widok, jaki widziałam w życiu, Ash. Reszta zachowywała się… jak gdyby nigdy nic. Normalna rzecz. Rutyna. – Zaczęła obierać ogórek. Straciła co prawda ochotę na jedzenie, ale musiała czymś zająć ręce.

– Bez emocji rozmawiali o tym, co się mogło zdarzyć, jak doszło do śmierci. Zupełnie ich to nie ruszało. W końcu nie wytrzymałam.

Ashley uścisnęła serdecznie Melanie.

– To nic, że puściłaś pawia. Wiem, że i tak byłaś wspaniała. Moja siostrzyczka superglina.

Melanie uśmiechnęła się i pokręciła głową. To Ashley przede wszystkim popierała jej decyzję o wyborze zawodu. Ona jedna naprawdę rozumiała, co Melanie powinna robić w życiu i jakie to dla niej ważne, żeby zostać policjantką. Tylko tak mogła się zrealizować.

– Powiem ci, że było strasznie, ale to fascynująca robota. Przyjechał facet z FBI, specjalista od sporządzania profilu przestępcy. Patrzyłam, jak pracuje, i byłam zaczaro…

– Mamo, co to jest FBI?

Melanie spojrzała na syna, który słuchał jej słów jak bajki.

– To taka bardzo ważna policja, skarbie.

– Tak myślałem. – Casey włożył do buzi kolejną frytkę. – Opowiadasz o tej pani? Melanie zmarszczyła brwi. – O jakiej pani?

– O tej, co ją zamordowali.

Zamordowali.

– Słyszałeś o tym?

– Słyszałem, jak ciocia Mia rozmawiała z moją wychowawczynią.

Ashley skrzywiła się, wyraźnie oburzona lekkomyślnością Mii. Melanie spojrzała na talerz syna. Był wymieciony do czysta, zostały tylko ogórki, które wyjął z cheeseburgera, i kawałeczek bułki.

– Skończyłeś, kochanie?

Casey pokiwał głową i ziewnął szeroko.

– Mogę pooglądać telewizję?

Melanie nachyliła się i wytarła synkowi buzię serwetką. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia, że jeszcze nie położyła małego.

– Nie, skarbie. Pora do łóżka. Już pół godziny temu powinieneś iść spać.

– Ale ja wcale nie jestem zmęczony, mamusiu. – W głosie Caseya zabrzmiała płaczliwa prośba.

– Być może, ale i tak pora się kłaść. – Melanie pomogła mu zejść ze stołka i popchnęła lekko w stronę drzwi. – Powiedz dobranoc cioci Ashley.

Casey pożegnał się serdecznie z ciotką i ruszył do sypialni, targując się jeszcze po drodze o liczbę bajek do poduszki.

Melanie posłała Ashley przepraszający uśmiech.

– Poczekaj chwilę.

Kiedy wróciła do kuchni, Ashley stała przy oknie i wpatrywała się w wieczorne niebo ze smutnym, nieobecnym wyrazem twarzy.

– Co ci jest, Ash? – zapytała z troską.

Ashley odwróciła się gwałtownie i otrząsnęła z zamyślenia.

– Nic. Nasz mały tygrys usnął?

– Jeszcze nie. Jest okropnie podniecony. – Zasępiła się. – Jestem zupełnie bezmyślna. Nie powinnam była opowiadać przy nim o dzisiejszym dniu. Łykał każde słowo. Muszę uważać, on coraz więcej rozumie.

– Nasza siostrzyczka i pani wychowawczyni też powinny być ostrożniejsze. – Ashley wyciągnęła z sałatki kawałek ogórka i włożyła do ust. – Powiedz mi coś więcej o tym facecie z FBI.

– Jest niesamowity w swoim fachu, to wszystko. Obejrzał miejsce zbrodni, zanalizował to, co zobaczył, a potem wyciągnął wnioski i starał się zrekonstruować wydarzenia. Jego metoda zrobiła na mnie ogromne wrażenie.

Ashley uśmiechnęła się.

– Koniec z psimi patrolami. Witamy w wydziale zabójstw – podsumowała.

Melanie pomyślała o ciągłych telefonach od poirytowanych mieszkańców Whistlestop, uskarżających się na psy sąsiadów, które robiły kupy na ich trawnikach, deptały kwiaty i przeganiały ukochane koty. Dzwonili na policję i domagali się interwencji. Pomyślała o wszystkich wystawionych mandatach i o swojej tęsknocie za prawdziwą policyjną robotą. Wreszcie miała szansę prowadzić poważne dochodzenie.

Ale za jaką cenę?

Spojrzała na siostrę i ogarnęły ją wyrzuty sumienia.

– Jestem chyba potworem, ale cieszę się z tego morderstwa. Rozumiesz, co mam na myśli?

– Nie bądź idiotką. – Ashley wyłowiła z misy małą marchewkę. – Nie miałaś nic wspólnego ze śmiercią Joli Andersen.

– Wiem, ale… – Melanie z westchnieniem sięgnęła po pieprz. – Wiem jedno. Kiedy dochodzenie się skończy i sprawa trafi do sądu, nie będzie mi łatwo wrócić do poprzednich zajęć. No cóż, śmierć tej dziewczyny jest dla mnie wielką szansą.

Ashley wydęła usta.

– Nie trafiłabyś do tego cholernego, zapomnianego od Boga Whistlestop, gdyby nie twój drogi mąż. Ktoś powinien dać gadowi nauczkę.

– Ashley! – Melanie zerknęła w stronę sypialni. – Po pierwsze hamuj się, bo Casey może usłyszeć. Po drugie Stan jest ojcem Caseya.

– I tylko dlatego ten łobuz jeszcze chodzi po tym świecie.

– Bardzo śmieszne. – Melanie posypała sałatkę tartym serem i podała torebkę siostrze.

Ashley zaczęła wyjadać resztki cheddaru.

– Nic na to nie poradzę, Mel. Nienawidzę go za to, że uniemożliwił ci studia na akademii policyjnej przy FBI. Marzyłaś o tym, od kiedy pamiętam, a ten drań zrobił wszystko, żebyś się tam nie dostała.

– Posterunek w Whistlestop to nie FBI, ale jednak pracuję w policji. – Melanie wyjęła z lodówki dressing do sałatki. Uśmiech igrał w kącikach jej ust. – Stan nie może się z tym pogodzić. Była żona wielkiego pana Maya jest gliną. Co za wstyd. Dostaje szału na myśl, że chodzę w mundurze. Mam niezłą zabawę, kiedy na służbie spotykam którąś z żon jego kolegów. – Zaśmiała się. – Te ich zgorszone miny.

Prawdę mówiąc, nie znosiła munduru prawie tak samo jak Stan. Nie dlatego, że był mało kobiecy, ale dlatego, że był świadectwem jej statusu małomiasteczkowej, prowincjonalnej, nic nieznaczącej policjantki. W policji miejskiej, inaczej niż w FBI, żaden gliniarz nie chodził po cywilnemu. Szef chciał, żeby jego ludzie byli łatwo rozpoznawalni dla mieszkańców miasteczka i stale widoczni na ulicach. Polała sałatkę dressingiem.

– Kto wie, jak się potoczy moja kariera? Jeśli będę naprawdę dobra, może przejdę do FBI, do Charlotte. Wpływy Stana nie sięgają chyba aż tak daleko, żeby mógł mi w tym przeszkodzić. Dlatego dochodzenie w sprawie morderstwa Andersen jest dla mnie takie ważne. Może zupełne odmienić moje zawodowe losy.

– Wygląda na to, że wszystko sobie przemyślałaś – mruknęła Ashley. – Zawsze byłaś twarda i stanowcza.

Melanie zmarszczyła brwi, słysząc lekkie drżenie w głosie siostry.

– Podobnie jak ty, Ash. Też zawsze wiedziałaś, czego chcesz, i konsekwentnie dążyłaś do celu. Jeśli wierzyłaś w coś sercem i duszą, osiągałaś to. Tylko Mia… – Melanie zamilkła na myśl o kłopotach bliźniaczki. – Nie widziałaś się z nią ostatnio, prawda?

– Przynajmniej od tygodnia – przyznała Ashley. – Stało się coś? – spytała zaniepokojona.

Sałatka, która jeszcze przed chwilą wyglądała tak apetycznie, przestała nagle kusić. Melanie odłożyła łyżkę i odsunęła misę.

– Boyd ją uderzył – powiedziała z dramatyczną emfazą, po czym zrelacjonowała słowo po słowie rozmowę z Mią.