– W jaki sposób może tego dokonać?
– Nie zapominaj, że siedział w samym środku tego bagna i zna wszystkie sztuczki. Teraz jednak postanowił walczyć dla idei.
– Dlaczego?
– Dlatego, że odzyskał Edith.
– Jaką Edith, na litość boską?
– Swoją żonę… Szczerze mówiąc, nadal ją kocham. Poznaliśmy się bardzo dawno temu, ale w tamtych czasach poważany sędzia obarczony rodziną, choć nawet wredną, nie mógł sobie pozwolić na kontynuowanie takiego związku. Wielki Randy tak naprawdę nigdy na nią nie zasługiwał, ale może teraz uda mu się to nadrobić.
– To wszystko bardzo interesujące, ale nie rozumiem, co ma wspólnego z nami?
– Czy wspomniałem już, że szanowny Randolph Gates podczas tych bezpowrotnie straconych, niemniej bardzo pracowitych lat zarobił całą masę pieniędzy?
– Nawet kilka razy. I co z tego?
– Cóż, w ramach rewanżu za mój wkład w uwolnienie go ze śmiertelnej pułapki, obmyślonej w Paryżu, uznał za stosowne odpowiednio mnie wynagrodzić. Nie wątpię, że do podjęcia tej decyzji przyczyniły się też posiadane przeze mnie informacje. Zdaje się, że poczciwy Randy po wielu zaciętych bitwach stoczonych przed trybunałem zapragnął zostać sędzią – niewykluczone, że nawet w Sądzie Najwyższym.
– Więc…?
– Więc jeśli wyjadę z Bostonu i będę trzymał język za zębami, jego bank będzie przekazywał co roku na moje konto pięćdziesiąt tysięcy dolarów.
– Jezus, Maria!
– Dokładnie to samo sobie pomyślałem, kiedy się zgodził. Poszedłem nawet na mszę, po raz pierwszy od trzydziestu paru lat.
– Ale nie będzie pan mógł wrócić do domu.
– Do domu? – Prefontaine roześmiał się cicho. – A czy ja miałem kiedykolwiek dom? Nieważne, teraz na pewno będę mógł sobie znaleźć inny. Niejaki Peter Holland z Centralnej Agencji Wywiadowczej zarekomendował mnie sir Henry'emu Sykesowi z Montserrat, który z kolei zapoznał mnie z emerytowanym londyńskim prawnikiem Jonathanem Lemuelem, urodzonym tutaj, na wyspach. Niewykluczone, że otworzymy we dwóch małą firmę konsultingową, specjalizującą się w amerykańskich i brytyjskich przepisach eksportowo- importowych. Oczywiście, początki będą trudne, ale mam wrażenie, że damy sobie radę. Zostanę tu prawdopodobnie na wiele lat.
St. Jacques spojrzał niepewnie na starego prawnika i wstał, by uzupełnić zawartość swojej szklanki.
Morris Panov powoli przeszedł ze swojej sypialni do salonu na piętrze willi numer osiemnaście, gdzie Aleks Conklin siedział już nieruchomo przy telefonie w fotelu inwalidzkim. Psychiatra miał na sobie cienką koszulę, pod którą widać było wyraźnie bandaże spowijające jego pierś i lewe ramię.
– Męczyłem się chyba dwadzieścia minut, zanim udało mi się założyć koszulę! – poskarżył się gniewnie.
– Powinieneś był mnie zawołać – odparł Aleks, odwracając fotel w je go stronę. – Potrafię się tym dość szybko poruszać. Może dlatego że zanim dali mi protezę, miałem trochę czasu, żeby się nauczyć.
– Dziękuję, ale wolę sam się ubierać. Ty też chyba próbowałeś wstać natychmiast, jak dorobili ci zapasową stopę.
– To pierwsza lekcja, doktorku. Powinno coś być na ten temat w twoich uczonych książkach.
– Jest. Nazywa to się głupotą albo, jeśli wolisz, oślim uporem.
– Ale to nieprawda – powiedział spokojnie emerytowany oficer wywiadu, spoglądając lekarzowi prosto w oczy.
– Rzeczywiście, nieprawda – zgodził się Mo, nie odwracając wzroku i siadając ostrożnie na krześle. – Pierwsza lekcja nazywa się odzyskiwaniem niezależności. Chwytasz tyle, ile możesz, i sięgasz po jeszcze więcej.
Aleks z uśmiechem poprawił bandaż spowijający szyję.
– Ale ma to także swoje dobre strony – zauważył. – Z każdym dniem wszystko staje się łatwiejsze, bo uczysz się coraz to nowych sztuczek… Niesamowite, ile pomysłów mieści się w naszych szarych komórkach…
– Naprawdę? Pewnego dnia będę musiał się tym zająć. Słyszałem, jak rozmawiałeś przez telefon. Kto dzwonił?
– Holland. Gorąca linia między Waszyngtonem i Moskwą podobno aż rozgrzała się do czerwoności. I ci, i tamci stosowali podwójne szyfrowanie, bo na samą myśl o tym, że ktoś mógłby ich podsłuchać, natychmiast robią w portki.
– Chodzi o "Meduzę"?
– Ani ty, ani ja nigdy nie słyszeliśmy tej nazwy i nie znamy nikogo, kto by ją słyszał. Międzynarodowy rynek finansowy zareagował tak gwałtownym krwotokiem, nie wspominając już o kilku prawdziwych trupach, że tylko krok dzieli nas od zakwestionowania wiarygodności rządowych instytucji, które miały za zadanie go kontrolować.
– Dlaczego nie nazwać tego wprost współodpowiedzialnością? – zapytał Panov.
– Bo w gruncie rzeczy nic by to nie dało, do takiego wniosku doszły wspólnie CIA i KGB, a szychy z Departamentu Stanu i Kremla skwapliwie się z nimi zgodziły. Ujawnienie skali i zasięgu nadużyć nie przyniosłoby żadnych konkretnych rezultatów… Nadużyć, rozumiesz? Morderstwa, zamachy, porwania i niesłychana korupcja po obu stronach Atlantyku, nie mówiąc już o współpracy z przestępczymi organizacjami, są określane jako nadużycia! Nasi Wielcy i Nieomylni doszli do wniosku, że lepiej będzie załatwić po cichu, ile się da, a potem ukręcić łeb sprawie.
– To wstrętne.
– Tak wygląda rzeczywistość, panie doktorze. Będziesz świadkiem największego fałszerstwa w najnowszej historii, w każdym razie na pewno na obszarze cywilizowanego świata. A najbardziej wstrętne w tym wszystkim jest to, że prawdopodobnie oni mają rację. Gdyby "Meduza" została całkowicie zdemaskowana – a byłaby, bo powiedziawszy A trzeba wyrecytować cały alfabet – ludzie by się wściekli i pozrzucaliby ze świeczników wszystkich łobuzów, którzy mieli z aferą jakikolwiek związek. Przy okazji poleciałaby też ze stołków cała masa innych łobuzów. Na wielu wysokich i ważnych stanowiskach powstałaby wtedy próżnia, a to nie są odpowiednie czasy. Lepszy diabeł, którego się zna, niż nowy, który przyjdzie na jego miejsce.
– W takim razie, co się stanie?
– Nastąpi wielka wyprzedaż – oznajmił melancholijnie Conklin. – Operacje "Meduzy" miały tak ogromny zasięg geograficzny, że po prostu nie sposób się do nich wszystkich dogrzebać. Moskwa wkrótce przyśle nam Ogilviego, a wraz z nim kilku swoich najlepszych specjalistów od ekonomii, którzy razem z naszymi ludźmi zabiorą się ostro do roboty. Holland przewiduje, że po pewnym czasie odbędzie się miniszczyt ekonomiczny z udziałem ministrów finansów krajów NATO i bloku wschodniego. Wszędzie tam, gdzie będzie to możliwe, aktywa "Meduzy" zostaną przejęte przez gospodarkę po szczególnych państw, ma się rozumieć na zasadach ustalonych w szczegółowych, wielostronnych układach. Chodzi przede wszystkim o to, żeby uniknąć paniki na rynku, spowodowanej masowymi zwolnieniami z pracy i upadkiem wielu przemysłowych kolosów.
– A więc tak będzie wyglądał pogrzeb "Meduzy"… – mruknął Panov. – Spuści się na nią zasłonę milczenia, tak jak wtedy, w Azji.
Aleks skinął głową.
– Dzięki temu straty zostaną ograniczone do minimum, a prawdopodobnie uda się nawet uszczknąć trochę zysków.
– Co z osobnikami takimi jak Burton w Kolegium Szefów Sztabów i Atkinson w Londynie?
– Przejdą na wcześniejsze emerytury z powodu złego stanu zdrowia. Możesz mi wierzyć, że będą siedzieć cicho. Mają swoje powody.