– Co jeszcze panu powiedział? Muszę wiedzieć!
– Tylko to, że Carlos ma obsesję na punkcie Moskwy i cały czas tworzy tam swoją siatkę. Gdyby udało się panu zidentyfikować tego człowieka z placu Dzierżyńskiego, zrobilibyśmy wielki krok naprzód, bo na razie mamy tylko Dominique Lavier…
– Niech to szlag trafi! – ryknął Krupkin, przerywając Bourne'owi w pół zdania. – Szaleństwo, ale całkowicie logiczne szaleństwo! Odpowiedział pan za jednym zamachem na kilka pytań, które od dawna nie dawały mi spokoju. Tyle razy byłem już tak blisko, a jednak nigdy nic z tego nie wychodziło… Muszę wam powiedzieć, panowie, że diabelskie sztuczki potrafią wyczyniać nie tylko ci, co mieszkają na stałe w piekle. Boże, robili ze mną, co chcieli, a ja nie wiedziałem, że jestem tylko zwykłą marionetką… Ani słowa więcej przez ten telefon!
W Moskwie zegary wskazywały wpół do czwartej po południu. Niemłody już mężczyzna w mundurze oficera Armii Czerwonej szedł tak szybko, jak tylko pozwalał mu jego wiek, szerokim korytarzem na czwartym piętrze kwatery głównej KGB przy placu Dzierżyńskiego. Ponieważ dzień był gorący, a klimatyzacja, jak zwykle, prawie nie działała, generał Grigorij Rodczenko pozwolił sobie na pewien luksus związany z jego rangą: rozpiął kołnierzyk munduru. Choć strużki potu w dalszym ciągu spływały po jego pooranej głębokimi bruzdami twarzy, to i tak odczuł sporą ulgę.
Dotarłszy do wind, nacisnął guzik i czekał na przyjazd kabiny, ściskając w ręku klucz. Kiedy otworzyły się drzwi po prawej stronie, stwierdził z zadowoleniem, że winda jest pusta, dzięki czemu nie będzie musiał nikogo z niej wypraszać. Wszedł do środka i wsadził klucz w jeden z otworów umieszczonych obok rzędu przycisków. Winda natychmiast ruszyła w dół, by zatrzymać się dopiero na najniższym poziomie mieszczących się pod gmachem podziemi.
Kiedy drzwi rozsunęły się i generał wyszedł z kabiny, natychmiast uderzyła go niezwykła cisza panująca w długim korytarzu. Za chwilę to się zmieni, pomyślał. Skierował się w lewo, do dużych stalowych drzwi z napisem: WSTĘP TYLKO DLA UPOWAŻNIONYCH
Co za głupota, pomyślał, wyjmując z kieszeni plastikową kartę, którą następnie wsunął ostrożnie do szczeliny w ścianie. Przecież i tak bez tego elektronicznego klucza nikt nie wszedłby do środka. Mogło to się także przydarzyć tym, którzy zbyt szybko wkładali klucz do czytnika. Kiedy rozległy się dwa głośne trzaśnięcia, Rodczenko wyjął kartę, a grube drzwi otworzyły się bezszelestnie na dobrze naoliwionych zawiasach. Umieszczona nad nimi kamera zarejestrowała wejście generała.
Pomieszczenie było niskie, wielkością dorównywało co najmniej carskiej sali balowej, ale nikomu nie przyszło na myśl, żeby je czymś ozdobić. Całą przestrzeń podzielono białymi przepierzeniami na wiele rzęsiście oświetlonych komórek zastawionych najróżniejszym elektronicznym sprzętem; wśród czarnych i szarych urządzeń uwijało się kilkaset osób ubranych w nienagannie białe kombinezony. Powietrze było tu chłodne, a nawet zimne, gdyż wymagały tego urządzenia; znajdowało się tu centrum łączności KGB. Przez dwadzieścia cztery godziny na dobę napływały tutaj informacje z całego świata.
Stary żołnierz ruszył doskonale znaną sobie drogą do końca sali, po czym skręcił w lewo i wszedł do ostatniej komórki przy samej ścianie. Była to długa wędrówka, a generał odczuwał już spore zmęczenie. Znalazłszy się w maleńkim pokoiku, skinął głową operatorowi, który na widok gościa zdjął grubo wyściełane słuchawki. Siedział przy obszernej, elektronicznej konsolecie wyposażonej w niezliczone przyciski i wskaźniki, a także w komputerową klawiaturę. Rodczenko usiadł na metalowym krześle stojącym obok stanowiska operatora, odetchnął kilka razy, żeby pozbyć się nieznośnego łomotania w skroniach, po czym zapytał:
– Są jakieś wiadomości od pułkownika Krupkina z Paryża?
– Są wiadomości o pułkowniku Krupkinie, towarzyszu generale. Zgodnie z waszym poleceniem prowadzimy podsłuch wszystkich jego rozmów telefonicznych, w tym także międzynarodowych, na które osobiście udzielił zezwolenia. Kilka minut temu dostałem z Paryża nagranie. Wydaje mi się, że powinniście je przesłuchać.
– Jak zwykle spisaliście się znakomicie, towarzyszu. Jestem wam bardzo zobowiązany. Jestem pewien, że pułkownik Krupkin poinformuje nas o wszystkim, ale sami wiecie, jak bardzo jest zajęty…
– Nie musicie mi niczego wyjaśniać, towarzyszu generale. Rozmowy, które usłyszycie, zostały nagrane w ciągu ostatniej półgodziny. Mogę zaczynać?
Rodczenko założył słuchawki i skinął głową. Operator podsunął mu notatnik i pudełko z zatemperowanymi ołówkami, po czym wcisnął jeden z guzików na konsolecie; generał Rodczenko, trzecia figura w Komitecie, pochylił się nieco do przodu, wsłuchując się w zarejestrowane głosy. Po chwili zaczął robić notatki, a w kilka minut później pisał właściwie już bez przerwy. Kiedy nagranie dobiegło końca, zdjął słuchawki i utkwił w operatorze nieruchome spojrzenie swoich wąskich słowiańskich oczu. Bruzdy na jego twarzy wydawały się jeszcze głębsze niż zwykle.
– Skasujcie to, a potem zniszczcie taśmę – polecił, wstając z krzesła. – Jak zwykle o niczym nie wiecie ani nic nie słyszeliście.
– Jak zwykle, towarzyszu generale.
– Jak zwykle zostaniecie za to wynagrodzeni.
Było siedemnaście po czwartej, kiedy Rodczenko wrócił do swojego gabinetu, usiadł za biurkiem i zagłębił się w notatki. Nieprawdopodobne! Niemożliwe, a jednak prawdziwe, bo przecież słyszał wszystko na własne uszy. Nie chodziło o monseigneura w Paryżu; miał teraz drugorzędne znaczenie, a poza tym, w każdej chwili można było się z nim skontaktować. Ta sprawa może poczekać, w przeciwieństwie do innej, nie cierpiącej zwłoki. Generał podniósł słuchawkę i połączył się ze swoją sekretarką.
– Muszę natychmiast rozmawiać przez satelitę z naszym konsulatem w Nowym Jorku. Maksymalny stopień tajności, najwyższa komplikacja szyfru.
Jak mogło do tego dojść?
"Meduza"!
Rozdział 32
Marie słuchała ze zmarszczonymi brwiami dobiegającego ze słuchawki głosu męża.
– Gdzie teraz jesteś? – zapytała.
– W budce telefonicznej przy Plaza- Athenee – odpowiedział Bourne. – Wrócę za kilka godzin.
– Co się dzieje?
– Mieliśmy trochę kłopotów, ale i posunęliśmy się naprzód.
– Niewiele mi to mówi.
– Bo właściwie nie ma o czym mówić.
– Jaki jest ten Krupkin?
– To prawdziwy oryginał. Zawiózł nas do radzieckiej ambasady. Zadzwoniłem stamtąd do twojego brata.
– Co takiego…? Jak się czują dzieci?
– Znakomicie. Wszystko jest w porządku. Jamie świetnie się bawi, a pani Cooper nie pozwala Johnny'emu dotknąć Alison.
– Co oznacza, że on po prostu nie chce jej dotknąć.
– Niech i tak będzie.
– Podaj mi numer. Zadzwonię do nich.
– Holland przygotowuje specjalną linię. Powinna być gotowa za godzinę.
– Kłamiesz, Davidzie.
– Być może. Powinnaś do nich polecieć. Zadzwonię do ciebie, gdybym miał się spóźnić.
– Zaczekaj chwilę! Mo chce z tobą porozmawiać…
Połączenie zostało przerwane. Siedzący po drugiej stronie pokoju Panov potrząsnął głową, widząc reakcję Marie.
– Nie przejmuj się – powiedział. – Jestem ostatnią osobą, z którą miałby teraz ochotę rozmawiać.
– On wrócił, Mo. To nie był David.
– Ma teraz co innego do roboty – odparł łagodnie psychiatra. – David na pewno by sobie z tym nie poradził.
– To chyba najstraszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek od ciebie usłyszałam.
Panov skinął głową.
– Ja też tak uważam.
Szary citroen stał po drugiej stronie Avenue Montaigne, kilkadziesiąt metrów od ocienionego markizą wejścia do eleganckiego budynku, w którym mieszkała Dominique Lavier. Krupkin, Aleks i Bourne siedzieli z tyłu, Aleks na dodatkowym rozkładanym miejscu. Trzej mężczyźni rozmawiali przyciszonymi głosami, nie spuszczając ani na chwilę wzroku z przeszklonych drzwi.
– Jest pan pewien, że się uda? – zapytał Jason.
– Jestem pewien tylko tego, że Siergiej jest najwyższej klasy profesjonalistą – odparł Krupkin. – Przeszedł szkolenie w Nowogrodzie, a jego francuski jest bez zarzutu. Poza tym ma przy sobie tyle różnych papierów, że udałoby mu się oszukać nawet Wydział Dokumentów Deuxieme.
– A tamci dwaj? – nie ustępował Bourne.
– Szeregowi pracownicy, ale także dobrzy fachowcy, a przede wszystkim całkowicie lojalni wobec swoich zwierzchników… Idzie!