Выбрать главу

– Więc…?

– Więc jeśli wyjadę z Bostonu i będę trzymał język za zębami, jego bank będzie przekazywał co roku na moje konto pięćdziesiąt tysięcy dolarów.

– Jezus, Maria!

– Dokładnie to samo sobie pomyślałem, kiedy się zgodził. Poszedłem nawet na mszę, po raz pierwszy od trzydziestu paru lat.

– Ale nie będzie pan mógł wrócić do domu.

– Do domu? – Prefontaine roześmiał się cicho. – A czy ja miałem kiedykolwiek dom? Nieważne, teraz na pewno będę mógł sobie znaleźć inny. Niejaki Peter Holland z Centralnej Agencji Wywiadowczej zarekomendował mnie sir Henry'emu Sykesowi z Montserrat, który z kolei zapoznał mnie z emerytowanym londyńskim prawnikiem Jonathanem Lemuelem, urodzonym tutaj, na wyspach. Niewykluczone, że otworzymy we dwóch małą firmę konsultingową, specjalizującą się w amerykańskich i brytyjskich przepisach eksportowo- importowych. Oczywiście, początki będą trudne, ale mam wrażenie, że damy sobie radę. Zostanę tu prawdopodobnie na wiele lat.

St. Jacques spojrzał niepewnie na starego prawnika i wstał, by uzupełnić zawartość swojej szklanki.

Morris Panov powoli przeszedł ze swojej sypialni do salonu na piętrze willi numer osiemnaście, gdzie Aleks Conklin siedział już nieruchomo przy telefonie w fotelu inwalidzkim. Psychiatra miał na sobie cienką koszulę, pod którą widać było wyraźnie bandaże spowijające jego pierś i lewe ramię.

– Męczyłem się chyba dwadzieścia minut, zanim udało mi się założyć koszulę! – poskarżył się gniewnie.

– Powinieneś był mnie zawołać – odparł Aleks, odwracając fotel w je go stronę. – Potrafię się tym dość szybko poruszać. Może dlatego że zanim dali mi protezę, miałem trochę czasu, żeby się nauczyć.

– Dziękuję, ale wolę sam się ubierać. Ty też chyba próbowałeś wstać natychmiast, jak dorobili ci zapasową stopę.

– To pierwsza lekcja, doktorku. Powinno coś być na ten temat w twoich uczonych książkach.

– Jest. Nazywa to się głupotą albo, jeśli wolisz, oślim uporem.

– Ale to nieprawda – powiedział spokojnie emerytowany oficer wywiadu, spoglądając lekarzowi prosto w oczy.

– Rzeczywiście, nieprawda – zgodził się Mo, nie odwracając wzroku i siadając ostrożnie na krześle. – Pierwsza lekcja nazywa się odzyskiwaniem niezależności. Chwytasz tyle, ile możesz, i sięgasz po jeszcze więcej.

Aleks z uśmiechem poprawił bandaż spowijający szyję.

– Ale ma to także swoje dobre strony – zauważył. – Z każdym dniem wszystko staje się łatwiejsze, bo uczysz się coraz to nowych sztuczek… Niesamowite, ile pomysłów mieści się w naszych szarych komórkach…

– Naprawdę? Pewnego dnia będę musiał się tym zająć. Słyszałem, jak rozmawiałeś przez telefon. Kto dzwonił?

– Holland. Gorąca linia między Waszyngtonem i Moskwą podobno aż rozgrzała się do czerwoności. I ci, i tamci stosowali podwójne szyfrowanie, bo na samą myśl o tym, że ktoś mógłby ich podsłuchać, natychmiast robią w portki.

– Chodzi o "Meduzę"?

– Ani ty, ani ja nigdy nie słyszeliśmy tej nazwy i nie znamy nikogo, kto by ją słyszał. Międzynarodowy rynek finansowy zareagował tak gwałtownym krwotokiem, nie wspominając już o kilku prawdziwych trupach, że tylko krok dzieli nas od zakwestionowania wiarygodności rządowych instytucji, które miały za zadanie go kontrolować.

– Dlaczego nie nazwać tego wprost współodpowiedzialnością? – zapytał Panov.

– Bo w gruncie rzeczy nic by to nie dało, do takiego wniosku doszły wspólnie CIA i KGB, a szychy z Departamentu Stanu i Kremla skwapliwie się z nimi zgodziły. Ujawnienie skali i zasięgu nadużyć nie przyniosłoby żadnych konkretnych rezultatów… Nadużyć, rozumiesz? Morderstwa, zamachy, porwania i niesłychana korupcja po obu stronach Atlantyku, nie mówiąc już o współpracy z przestępczymi organizacjami, są określane jako nadużycia! Nasi Wielcy i Nieomylni doszli do wniosku, że lepiej będzie załatwić po cichu, ile się da, a potem ukręcić łeb sprawie.

– To wstrętne.

– Tak wygląda rzeczywistość, panie doktorze. Będziesz świadkiem największego fałszerstwa w najnowszej historii, w każdym razie na pewno na obszarze cywilizowanego świata. A najbardziej wstrętne w tym wszystkim jest to, że prawdopodobnie oni mają rację. Gdyby "Meduza" została całkowicie zdemaskowana – a byłaby, bo powiedziawszy A trzeba wyrecytować cały alfabet – ludzie by się wściekli i pozrzucaliby ze świeczników wszystkich łobuzów, którzy mieli z aferą jakikolwiek związek. Przy okazji poleciałaby też ze stołków cała masa innych łobuzów. Na wielu wysokich i ważnych stanowiskach powstałaby wtedy próżnia, a to nie są odpowiednie czasy. Lepszy diabeł, którego się zna, niż nowy, który przyjdzie na jego miejsce.

– W takim razie, co się stanie?

– Nastąpi wielka wyprzedaż – oznajmił melancholijnie Conklin. – Operacje "Meduzy" miały tak ogromny zasięg geograficzny, że po prostu nie sposób się do nich wszystkich dogrzebać. Moskwa wkrótce przyśle nam Ogilviego, a wraz z nim kilku swoich najlepszych specjalistów od ekonomii, którzy razem z naszymi ludźmi zabiorą się ostro do roboty. Holland przewiduje, że po pewnym czasie odbędzie się miniszczyt ekonomiczny z udziałem ministrów finansów krajów NATO i bloku wschodniego. Wszędzie tam, gdzie będzie to możliwe, aktywa "Meduzy" zostaną przejęte przez gospodarkę po szczególnych państw, ma się rozumieć na zasadach ustalonych w szczegółowych, wielostronnych układach. Chodzi przede wszystkim o to, żeby uniknąć paniki na rynku, spowodowanej masowymi zwolnieniami z pracy i upadkiem wielu przemysłowych kolosów.

– A więc tak będzie wyglądał pogrzeb "Meduzy"… – mruknął Panov. – Spuści się na nią zasłonę milczenia, tak jak wtedy, w Azji.

Aleks skinął głową.

– Dzięki temu straty zostaną ograniczone do minimum, a prawdopodobnie uda się nawet uszczknąć trochę zysków.

– Co z osobnikami takimi jak Burton w Kolegium Szefów Sztabów i Atkinson w Londynie?

– Przejdą na wcześniejsze emerytury z powodu złego stanu zdrowia. Możesz mi wierzyć, że będą siedzieć cicho. Mają swoje powody.

Panov poprawił się na krześle i skrzywił się boleśnie.

– To raczej niewielka zapłata za przestępstwa, jakich się dopuścili, nie uważasz? Okazało się, że Szakal jednak na coś się przydał. Gdybyście go nie ścigali, nigdy nie natrafilibyście na trop "Meduzy".

– To zbieg okoliczności, Mo – odparł Conklin. – Możesz być pewien, że nie wystąpię z wnioskiem o medal dla niego.

Panov potrząsnął głową.

– Wydaje mi się, że to coś więcej niż zwykły zbieg okoliczności. W ostatecznym rozrachunku okazało się, że David miał rację, bo związek jednak istniał. Ktoś zajmujący wysokie stanowisko w "Meduzie" zakontraktował zgładzenie na obszarze działania Szakala ważnej osobistości i zrobił wszystko, żeby odpowiedzialność za zamach spadła na Jasona Bourne'a.

– Domyślam się, że mówisz o Teagartenie?

– Tak. Ponieważ Bourne znajdował się na czarnej liście "Meduzy", nasz żałosny zdrajca DeSole musiał wtajemniczyć ją w szczegóły operacji Treadstone – nawet jeżeli nie we wszystkie, to przynajmniej w znaczną ich część. Kiedy dowiedzieli się, że Jason, to znaczy David, jest w Paryżu, wykorzystali pierwotny scenariusz: Bourne przeciwko Szakalowi. Słusznie przypuszczali, że zabijając Teagartena właśnie w taki, a nie inny sposób, zyskują współpracę jedynego człowieka zdolnego wytropić i zabić Bourne'a.

– Co z tego wynika?

– Nie rozumiesz, Aleks? Jeżeli się nad tym dobrze zastanowić, to Bruksela stanowiła początek końca. David posłużył się fałszywym oskarżeniem, żeby dzięki znalezionej rzekomo przy ciele Jasona mapie z zakreślonym rejonem Anderlechtu przesłać żonie informację o tym, że żyje.

– Dał nam nadzieję, to wszystko. Staram się nigdy zbytnio nie ufać nadziei, Mo.

– Zrobił dużo więcej. Dzięki tej wiadomości Holland postawił w stan pogotowia wszystkich waszych ludzi w Europie i wydał rozkazy, żeby w razie pojawienia się Jasona Bourne'a umożliwić mu za wszelką cenę przedostanie się do Stanów.

– Tym razem udało się, ale często nic z tego nie wychodzi.

– Udało się, bo już kilka tygodni temu niejaki Jason Bourne wiedział, że po to, by dotrzeć do Szakala, musi stworzyć między sobą a nim coś w rodzaju więzi, jakiś związek, który ułatwi mu działanie. Osiągnął to, ty to osiągnąłeś!