– Weź Ełvisa – zasugerował lekceważąco Bryn. – On odpowiada za łódź.
– Elvis to jeszcze dziecko. Jest zmęczony – powiedział Josh, spoglądając na chłopca, który siedział z głową opartą na kolanach.
– Wszyscy jesteśmy zmęczeni! – zaczął Bryn podniesionym głosem.
– Może jednak chwilę odpoczniemy? – wtrąciła Aisling, widząc, że jej ukochany wyraźnie szuka okazji do kłótni.
– Ja pójdę – zgłosiła się Bella, choć czuła, że ma nogi jak z ołowiu. Nie mogła sobie wyobrazić, że wystarczy jej sił, by holować łódź. Wstała i zatoczyła się ze zmęczenia. Josh przypomniał sobie, ile razy robił jej docinki, że zachowuje się jak księżniczka.
Jej propozycja zawstydziła dwóch mężczyzn i w końcu ruszyli we czwórkę. Zjawili się w odpowiedniej chwili, bo miotana wiatrem łódź zaczynała obijać się o skały. Woda przy brzegu nie była zbyt głęboka, ale ślizgali się na niewidocznych kamieniach, a Bella kilkakrotnie wpadła we wzburzone fale. Josh zachęcał wszystkich do wysiłku. Gdy byli już u kresu sił, wreszcie dostrzegli plażę. Pozostali pospieszyli im z pomocą i wciągnęli łódź na ląd. Bella bezwładnie osunęła się na piasek. Natychmiast poczuła, że czyjeś silne ręce unoszą ją w górę. Otworzyła oczy i spojrzała na Josha. Zdawała sobie sprawę, że też musiał być wyczerpany.
– Postaw mnie na ziemi, zanim sam się przewrócisz.
– Zamknij dziób i przestań się wyrywać! – oświadczył stanowczo.
– Jak możesz tak mówić? Nie zapominaj, że jesteśmy narzeczonymi – fuknęła żartobliwie.
– Cały czas pamiętam – zapewnił z powagą. Pozostałe kobiety powitały ją jak bohaterkę. Cassandra pierwsza zauważyła, że Bella ma zranioną stopę.
– Wygląda paskudnie - zauważyła, wskazując na cieknącą krew.
– Pośliznęłam się na kamieniach. Pewnie wtedy to się stało. Moje sandały są do chodzenia wokół basenu, a nie do wspinaczki po skałach – powiedziała Bella, oglądając delikatne paski. – No tak, zupełnie zniszczone.
– Lepiej martw się o nogę, a nie o buty – stwierdził Josh. – Cassandra ma rację. Paskudnie to wygląda. Dlaczego nic nie powiedziałaś?
– Nic nie czułam – wyjaśniła spokojnie, gdy Josh oglądał ranę. Gdyby coś takiego stało się w Londynie, natychmiast wpadłaby w histerię, żądałaby wezwania pogotowia, oczywiście najchętniej z przystojnym lekarzem. – Obejdzie się bez amputacji? – dodała poważnym tonem.
Josh uśmiechnął się ciepło i od razu poczuła się lepiej.
– Jakoś przeżyjesz. Przydałoby się kilka szwów, ale na razie zrobimy opatrunek.
Nie mieli bandaża, więc Josh oddarł szeroki pas tkaniny od swojej koszulki i sprawnie owinął ranę. Bella ze zdziwieniem stwierdziła, że czuje się szczęśliwa. Była pod opieką Josha, nawałnica zmieniła się w drobny deszcz i chwilowo nic im nie groziło.
Tymczasem rozdzielono zapasy z jednego z plastikowych pudeł. Kanapki na szczęście były suche. Wszyscy poczuli się głodni i po chwili zaczęli zerkać na następne pudła.
– Myślisz, że powinniśmy zachować resztę na później? – spytała Cassandra Josha.
– Dobry pomysł. Pusty pojemnik trzeba wystawić na deszcz, żeby nabrać trochę słodkiej wody.
Bryn wzniósł oczy do nieba.
– Brak wody na pewno nam nie grozi – stwierdził z sarkazmem.
– Wystarczy, że przestanie padać. Na wysepce nie ma żadnego źródła – wyjaśnił Josh. – Łódź jest nieźle poobijana. Jeśli jutro nie da się uruchomić silnika, będziemy musieli zostać tu dłużej.
– To by ci się podobało – zaczepnie stwierdził Bryn.
– Rozpaliłbyś ognisko, pocierając o siebie dwa patyki, potem łowienie ryb włócznią… Mógłbyś wreszcie popisać się przed dziewczynami.
– Bryn, do cholery, przestań! – Aisling ledwie panowała nad sobą. – Zachowujesz się jak rozpieszczony bachor! – Zerwała się, żeby wystawić pojemnik na deszcz.
– Jasne, bo nie skaczę tak, jak mi każe twój wspaniały Josh! Kto mu pozwolił nami rządzić?
– Rządzi, bo w odróżnieniu od ciebie wie, co mówi.
– Jeśli jest tak doskonały, dlaczego z nim nie zostałaś?
– warknął Bryn.
– Zaczynam żałować, że tak się nie stało!
– Świetnie! Znalazłaś prawdziwego macho. Cassandra odwróciła się do Belli.
– Wiesz, że on ma na imię Bryan, a nie Bryn? – szepnęła. – Musiałam sprawdzić paszporty w recepcji. Chyba mu się wydaje, że bez „a” jest bardziej męski.
Bella była zachwycona, że jej podejrzenia okazały się słuszne. Miała nadzieję, że Cassandra nie zwróciła uwagi na słowa Bryna dotyczące Josha i Aisling.
– Co on powiedział o Aisling i Joshu? – spytała Cassandra, jakby czytała w jej myślach. – Chodzili ze sobą?
– Nawet byli zaręczeni – przyznała Bella. Cassandra spojrzała ze zrozumieniem.
– Nic dziwnego, że nie byłaś zachwycona ich wspólnym nurkowaniem. Nie przejmuj się. Z daleka widać, że on cię uwielbia.
Uwielbia? Owszem, lubi mnie, bo jesteśmy najlepszymi kumplami, ale to wszystko, pomyślała Bella ze smutkiem i westchnęła.
Josh zignorował docinki Bryna, który nadal kłócił się cicho z Aisling, i poszedł sprawdzić łódź. Kiedy wrócił, położył się obok Belli i bez słowa wyciągnął rękę, żeby mogła się przytulić i trochę ogrzać.
– Jak długo te kanapki będą się do czegoś nadawały? – spytała rozespanym głosem.
– Wytrzymają tylko do śniadania. Jeśli nie naprawimy łodzi, będzie to nasz ostatni posiłek.
– Mam nadzieję, że nie zaczniemy zjadać się wzajemnie, co?
– Nie bój się. W razie czego będę cię bronił – powiedział z uśmiechem.
Bella poprawiła się na posłaniu z ręcznika kąpielowego i przysunęła się do Josha.
– Dziękuję. Wydaje mi się, że gdyby zarządzić głosowanie, pierwszy do garnka trafiłby Bryn.
Josh roześmiał się.
– Ale z ciebie jędza. A on po prostu bał się jak my wszyscy.
– Ty się nie bałeś – zaprotestowała Bella.
– Oczywiście, że się bałem. – Przypomniało mu się, jak Bella pośliznęła się na skale i na chwilę zniknęła pod wodą. Objął ją mocno i przycisnął do siebie. Było mokro, zimno i niewygodnie, ale przynajmniej miał ją w ramionach i mógł przytulić.
Ulewa minęła równie szybko, jak się pojawiła. Jeszcze przed chwilą ciemności wypełniał huk wiatru i odgłos deszczu, i nagle nastała cisza, przerywana jedynie odgłosem pojedynczych kropli wody kapiącej z palmowych liści. Bella była jedyną osobą, którą to zmartwiło, bo burza była doskonałym pretekstem, żeby przytulić się do Josha. Teraz nie było już wymówki i należało wrócić do rzeczywistości. Jednak było zbyt ciemno, żeby myśleć o naprawie łodzi i dalszym rejsie.
Bella obudziła się zesztywniała z zimna. W stopie czuła bolesne pulsowanie. Wstała i kulejąc, wyszła spod prowizorycznego schronienia. Niemal wszyscy zebrali się wokół łodzi. Josh i Elvis grzebali w silniku, bezskutecznie próbując go uruchomić.
– Na razie nic z tego – cicho powiedziała do Belli Cassandra. – Na wszelki wypadek nie ruszyliśmy zapasów. Naprawdę myślisz, że Josh potrafiłby zrobić włócznię i złowić nią rybę? – spytała z nadzieją.
– Nie wiem, ale z mechaniką zwykle sobie świetnie radzi.
Jeszcze nie skończyła mówić, gdy silnik ożył z głośnym hukiem. Rozległy się okrzyki radości. Josh z wyraźną ulgą uśmiechnął się do Belli i klepnął Elvisa w plecy.
– Dobra! Zjedzmy te kanapki i w drogę! – zawołał.
Wszyscy byli przemoczeni, zmarznięci i zmęczeni. Podróż upływała w ciszy. Aisling i Bryn demonstracyjnie nie odzywali się do siebie. Atmosfera była napięta. Gdy wreszcie ukazała się łódź ratunkowa, wszyscy z ulgą przesiedli się do niej. Josh popłynął w mniejszej z Elvisem. Chłopca czekało policyjne przesłuchanie, więc nie chciał zostawiać go samego.