– Zna pani kogoś, kto ma czerwonego golfa?
– Nie – odpowiedziała szybko.
– Widywała pani taki samochód w Elvestad?
– Tak, ale to nie był bliski znajomy, więc…
– Czyli jednak zna pani kogoś, kto jeździ czerwonym golfem?
Linda przygryzła wargę.
– On nie ma nic wspólnego z morderstwem! Po prostu ma podobny samochód, i tyle.
– Oczywiście – odparł spokojnie Skarre. – Po prostu jestem ciekaw, w jaki sposób wpadła pani na to, że to mógł być golf. Tylko dlatego pytam. Jeśli zna pani nazwisko tego człowieka, to proszę je podać.
Linda spojrzała przez okno na ogród i drzewa. Stały proste i smukłe jak strażnicy. Serce waliło jej jak młotem. Nie przyjedzie do niej? Już nigdy go nie zobaczy? Ogarnął ją lęk. Miała wrażenie, że uruchomiła coś, nad czym nie potrafiła zapanować. Zadrżała. Ma podać nazwisko? A co ze śladami na twarzy? Wyglądały jak zadrapania.
– Lindo, jest pani tam?
Zrobiło jej się gorąco. On ją prosi!
– Gøran. Gøran Seter. Ktoś mocno podrapał go po twarzy.
W tej samej chwili niebo przecięła jaskrawa błyskawica. I znowu. Nie towarzyszył jej grzmot, tylko delikatny szelest. Letnia burza, przemknęło Lindzie przez głowę. To tylko letnia burza. Nadeszła pora żniw.
Widok tej młodej, drżącej kobiety nasunął Skarremu skojarzenie z wyjątkowo cienkim krwistym befsztykiem, czekającym tylko na to, żeby go połknąć. Poprosił w duchu Boga o wybaczenie takich głodnych myśli i uśmiechnął się najprzyjaźniej, jak potrafił. Linda bynajmniej nie była zachwycona faktem, że wszystko, co mu powiedziała, zostało spisane oraz że musiała to przeczytać i podpisać.
– Chyba możemy pominąć imię Gørana, prawda?
– Oczywiście. I drobna rada ode mnie: proszę zachować to dla siebie. Dzięki temu uniknie pani problemów w przyszłości. Nad plotką niełatwo zapanować, podobnie jak nad prasą. Właśnie. Dziennikarze już tutaj byli?
– Nie.
Nie miała pojęcia, czy zdołałaby się oprzeć, gdyby zjawili się z kamerami, aparatami i tym wszystkim… O golfie naprawdę nikomu nie powiedziała. Rozpaczliwie szukała w pamięci jeszcze czegoś, czym mogłaby zaimponować Jacobowi. Złożył na pół kartkę z jej zeznaniem i podniósł się z miejsca. Podjęła jeszcze jedną, desperacką próbę:
– Jak już go złapiecie, czy będę zeznawała też w sądzie?
Uśmiechnął się.
– Nie przypuszczam, Lindo. Pani obserwacje nie są wystarczająco szczegółowe.
Poczuła bolesne ukłucie rozczarowania. Chwilę potem wyszedł. Dotknęła dłonią ust. Wydawało jej się, że ma nienaturalnie duże wargi. Poszukała pod S w książce telefonicznej; Jacob Skarre, Nedre Storgate 45 i numer telefonu. Natychmiast go zapamiętała. Następnie wzięła teczkę z wycinkami i poszła na piętro, do swojego pokoju. Jakiś czas stała przed lustrem, po czym jeszcze raz dokładnie przeczytała wszystkie wyniki. Musiała za wszelką cenę podtrzymać to śledztwo, rozdmuchać je jak przygasający płomień. To była jej misja. Czytała kiedyś historię o pewnym policjancie, którego odsunięto od śledztwa, ponieważ nawiązał romans z kobietą świadkiem, z którą potem się ożenił. Tamta kobieta nie była nawet kluczowym świadkiem, nie była tak ważna jak ona, Linda. Podniecała ją świadomość, że jej zeznania pociągały za sobą kolejne działania i wydarzenia, zaraz jednak przypomniała sobie radę Jacoba, aby nikomu o tym nie mówiła. I nikomu nie powie. Z wyjątkiem Karen.
Rozdział 13
Od plotek aż huczało, wciskały się nawet najdrobniejszymi szczelinami. Zamordowana kobieta była żoną Gundera Jomanna, którą poślubił w Indiach! Gdyby nic jej się nie stało, z pewnością wzięliby ją pod lupę, ale przecież nie zasługiwała na śmierć, więc wszyscy współczuli Gunderowi z powodu jego ogromnej straty. Najbardziej jednak interesował ich fakt, że na miejscu zbrodni ktoś widział samochód Gørana Setera. Plotki były czymś oczywistym, nikt ani przez chwilę nie podejrzewał Gørana o popełnienie zbrodni. Był miłym młodym człowiekiem i wszyscy go znali. Znacznie bardziej intrygowała ich zagadka, kto zauważył samochód podobny do tego, jakim jeździł Gøran, i kto powiadomił policję. Siedzieli we trzech „U Einara": Frank Maruda, blady kościsty człowiek zwany Nudlem oraz Mode ze stacji benzynowej. Frank oparł na stoliku potężne przedramiona.
– Ciekawe, czemu mnie nie podejrzewają? Mam przecież czerwoną toyotę i wyglądam jak dzikus!
– Twoja toyota jest brązowa – odezwał się Einar zza baru.
– Raczej w kolorze rdzy – wtrącił się Frank. – Z daleka wygląda jak czerwona.
– Jak o tym pomyśleć, Einar, to pewnie ty to zrobiłeś. W gazecie napisali, że była tu i piła herbatę.
Einar wyjął z oleju czerpak z frytkami.
– Jasne. Weszła tu ze swoją walizką i wszystkim, a ja wrzuciłem ją do samochodu, wywiozłem do Hvitemoen, załatwiłem ją i wróciłem w samą porę, żeby odwrócić hamburgery na drugą stronę. – Pociągnął nosem. – Bułka z masłem.
– Ja myślę, że to był stary Gunwald – odezwał się Nudel. – Mieszka tuż obok tamtego miejsca i jest wdowcem od Bóg wie jak dawna. Nic dziwnego, że gdy zobaczył na szosie kobietkę w sari, wyskoczył z domu i pogonił za nią ze sterczącym fiutem!
Ogromnie to wszystkich rozbawiło. Einar pokręcił głową.
– Nie była ubrana w sari. Bardziej przypominało to kostium, granatowy albo turkusowy. To musiał zrobić ktoś obcy.
– Pewnie, bo my przecież jesteśmy lepsi od wszystkich – zauważył Frank z przekąsem. – Moim zdaniem to ktoś stąd. W okolicy mieszka jakieś dwa tysiące ludzi. Idę o zakład, że tu właśnie szukają.
– Przecież to jasne, że to Mode – powiedział Einar. – Siedział przy kasie na stacji benzynowej i zauważył ją, jak wychodziła z kawiarni, więc szybko wskoczył do swojego saaba i pogonił za nią.
– Mój samochód jest biały – odparł Mode. – A poza tym tego dnia na stacji siedziała Torill. Ja grałem w kręgle w Randskog.
Einar spojrzał na niego.
– Czy to prawda, że kupiłeś sobie własną kulę?
– Prawda! – wykrzyknął Nudel. – I to nie jakąś taką zwyczajną kulę, tylko przezroczystą, jak ze szkła. Waży dziewięć kilogramów, a w jej środku jest maleńki skorpion. Dlatego kiedy gra, występuje pod pseudonimem Skorpion!
Frank przewrócił oczami.
– Boże, co za bufon!
Mode był wściekły. Całkiem dobrze grał w kręgle. Jego życiowy wynik wynosił dwieście trzydzieści punktów.