Выбрать главу

Pogoda jest dzisiaj okropna. Dobrze, że dom stoi wysoko. W piwnicy jest trochę wilgotno, lecz poza tym wszystko w porządku. Nie rozmawiałem z Karstenem, więc nie wiem, co u niego słychać, ale muszę ci powiedzieć coś znacznie ważniejszego. Wreszcie poznałem brata Poony, mojego szwagra. Nazywa się Shiraz Bai i niezły z niego typek, słowo daję. Szczupły, właściwie chudy, z kruczoczarnymi włosami. Podobny do Poony, choć oczywiście nie tak ładny. Zgodził się, żeby została w Elvestad. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się ucieszyłem. Przecież to ja namówiłem ją do przyjazdu do Norwegii, to teraz do końca życia będę się opiekował jej grobem. Mam wrażenie, że jej brat jest z tego zadowolony. Zależało mu, żebym za wszystko zapłacił, ale trudno mu się dziwić. Mieszkamy w jednym z najbogatszych krajów na świecie, a on pracuje w przędzalni bawełny. Wątpię, żeby dużo tam zarabiał. Aha, pojawiły się plotki, że policja zamierza kogoś aresztować. Chyba go nie znasz, to młody człowiek z Elvestad, Gøran, syn Torsteina i Helgi. Ma dziewiętnaście lat. Nie wiem, czego od niego chcą. To miły chłopak, a jego rodzice są porządnymi ludźmi. Ale szczerze mówiąc, przestało mnie to obchodzić. Chciałbym, żeby sprawca został ukarany, ale nie interesuje mnie, kim on jest. Nie chcę wiedzieć, jak wygląda, bo tylko śniłby mi się po nocach. Teraz chcę jedynie pochować Poonę, posadzić kwiaty. Jesień się zbliża. Martwię się, że jeśli śledztwo potrwa jeszcze dłużej, nie zdążę przed przymrozkami. Jak sądzisz, co powie pastor? Poona była hinduistką. Chyba są jakieś przepisy, które stosuje się w takich sytuacjach? Pochowam ją przy mamie. Jak tylko uwolnisz się od tej hałaśliwej maszyny, zawiozę cię tam i pokażę ci jej grób, nawet jeśli będę musiał pchać cię na wózku. Zresztą jeśli będzie trzeba, na pewno nie będę narzekał. Jeśli chodzi o Karstena, to cóż… Nie jestem pewien. Wybacz mi szczerość, ale zasługiwałaś na kogoś lepszego. Mówię to głośno, chociaż nie możesz mnie słyszeć, ale nigdy nic nie wiadomo. Może jednak coś do ciebie dociera. Może rozzłoszczę cię tak bardzo, że nagle się do mnie odezwiesz?

Kiedy Skarre prowadził, Sejer rozmyślał na głos.

– Jeśli Gøran rzeczywiście był u tej kobiety, to zeznanie Lindy na temat czerwonego samochodu na niewiele nam się przyda…

– Chyba nie mógł być w dwóch miejscach równocześnie?

– Chyba nie. A gdyby popełnił taki straszny czyn, raczej nie pojechałby od razu z kimś się zobaczyć, tylko zaszyłby się w jakimś odludnym miejscu.

– Czy czterdziestopięcioletnia kobieta przyzna się do romansu z dziewiętnastolatkiem?

– Obawiam się, że nie.

– Sam pan powiedział, żeby nikogo nie oszczędzać. Coś mi się wydaje, że w głębi duszy wcale nie jest pan takim twardzielem…

– Zawsze mogę się nauczyć.

Lillian Sunde przyjęła ich tak wystrojona, że Sejer był prawie pewien, iż zauważyła ich wcześniej przez okno i zdążyła się przygotować na powitanie. Kiedy powiedzieli, po co przychodzą, teatralnym gestem zasłoniła usta dłonią.

– Mój Boże, chodzi o to okropne morderstwo?

Skinęli głowami. Była bez wątpienia atrakcyjną, choć trochę afektowaną kobietą. Wszystkiego miała na sobie odrobinę za dużo: makijażu, biżuterii oraz perfum, których wymieszana woń sączyła się przez otwarte drzwi. Nawet Ulla ma więcej klasy, pomyślał Skarre, opuszczając z zażenowaniem wzrok. Zaprosiła ich do holu wyłożonego białymi i czarnymi płytkami, który był większy od salonu w mieszkaniu Sejera. Na piętro prowadziły szerokie schody. Gospodyni miała na stopach pantofle, które stukały, kiedy pokonywała kolejne stopnie.

– Chyba rozpaczliwie szukacie poszlak, skoro przyjechaliście nawet do mnie – powiedziała zalotnie.

Sejer odkaszlnął.

– Nie zamierzamy marnować pani czasu. Ani naszego. Chcemy tylko zapytać, gdzie spędziła pani wieczór dwudziestego sierpnia.

Weszli do ogromnego salonu. Pośrodku, w niewielkim obniżeniu, stalą gigantyczna sofa. Sejer pierwszy raz w życiu widział coś takiego i ogromnie przypadło mu to do gustu. Lillian Sunde otworzyła szerzej oczy.

– Ja? Dwudziestego sierpnia? Czy właśnie wtedy to się wydarzyło?

– Owszem.

Oderwał wzrok od sofy i spojrzał na nią. Zmarszczyła brwi.

– Muszę się zastanowić… Jaki to był dzień tygodnia?

– Piątek.

– Aha. W piątki jeżdżę do miasta na akupunkturę. Mam… Och, nieważne, co mi dolega. W każdym razie te zabiegi bardzo mi pomagają. Potem jadę na zakupy: coś do jedzenia, i różne inne rzeczy. Tamtego dnia chyba byłam też u fryzjera. Co sześć tygodni farbuję sobie włosy – wyjaśniła z uśmiechem, lecz uśmiech szybko znikł z jej twarzy, jakby sobie nagle coś przypomniała. – A potem… Potem oglądałam film w telewizji. – Opuściła głowę i oparła czoło na ręce, by uniknąć ich wzroku. – Amerykański, ale nie pamiętam dokładnie o czym. Zaczął się chyba około dziewiątej i trwał bardzo długo. Obejrzałam do samego końca.

– Kto był z panią? – zapytał Sejer.

Spiorunowała go wzrokiem.

– Ze mną? Nikt. Dzieci są już dorosłe, nie siedzą wieczorami w domu, a jeśli chodzi o męża…

– Pracuje w kawiarni.

– Właśnie. Rzadko kiedy wraca przed północą, a w soboty nawet przed drugą nad ranem.

– Muszę zadać pani bardziej konkretne pytanie – powiedział Sejer. Nie czuł się z tym dobrze. Polubił tę kobietę. Była miła i uprzejma i zapewne nie miała najmniejszego powodu, by odczuwać wyrzuty sumienia. – Czy zna pani Gørana Setera?

Ponownie otworzyła szeroko oczy.

– Gørana Setera? Wiem, kto to jest, lecz go nie znam.

– Twierdzi, że spędził ten wieczór z panią, w tym domu.

Jej oczy były już wielkie jak spodki.

– Gøran Seter? Tutaj, ze mną?

– Powiedział nam, że od mniej więcej roku łączą was zażyłe stosunki natury intymnej.

Pokręciła głową z niedowierzaniem i w dramatycznym geście uniosła ręce.

– O czym pan mówi, na litość boską?

– Czy to prawda? – ciągnął niewzruszony Sejer. – Wystarczy zwykłe „tak" albo „nie".

Miał nadzieję, że Skarre pilnie wszystko obserwuje i notuje w pamięci każdy szczegół.

– Nigdy nie był w tym domu! Chyba że zaprosiło go któreś z dzieci, ale wątpię. Po co miałby tu przychodzić?

– Przed chwilą powiedziałem. Spotyka się pani z nim?

Nerwowo poprawiła włosy. Były barwy ciemnej miedzi, zebrane na szczycie głowy, z wyjątkiem kilku niesfornych długich kosmyków. Sama fryzura była bardzo oficjalna, ale kosmyki stanowiły oznakę frywolności.

– Doprawdy! Skąd mu to przyszło do głowy? Przecież jestem mężatką!

– Z tego, co wiem, niedługo bierze pani rozwód. Czy mam rację?

Przewróciła oczami.

– Owszem, ale to jeszcze nie znaczy, że uganiam się za młodszymi mężczyznami!

– On ma dziewiętnaście lat – powiedział Sejer.