- Cześć, jak chcesz, to możemy się zrzucić na klocki dla ciebie - z drzwi wystawała głowa prokuratora Jerzego Bińczyka. Od dwóch lat, bo tyle się znali, Bińczyk stanowił dla Szackiego zagadkę. Jak można być leniem i karierowiczem jednocześnie? - zastanawiał się za każdym razem, kiedy widział Bińczyka, jego zakola, wygniecioną marynarkę i krawat z tajemniczego chińskiego materiału. Czy można wyprodukować tak cienkie PCW żeby dało się zawiązać w węzeł?
- W zimie to musiało być u was ciężko? - powiedział Szacki ze współczuciem.
- Że co? - Bińczyk zmarszczył brwi.
- Bo jak żeście drzwi snopkiem zastawiali, to pewnie wiało jak cholera.
Bińczyk spurpurowiał. Wściekły wsunął rękę do środka i z całej siły zapukał w drzwi pokoju Szackiego.
- Lepiej? Wychowałem się na Hożej, więc sobie daruj.
- Taaa? To w Nowym Dworze też jest Hoża? - Szacki miał ochotę się na kimś wyżyć.
Bińczyk przewrócił oczami.
- Słyszałem, że z nami pracujesz nad towarem z Centralnego.
- Być może od poniedziałku.
- Super, to może byś przejrzał w tym tygodniu akta, znalazł biegłego, żeby oszacował wartość rynkową narkotyków, i napisał postanowienie o zasięgnięciu opinii.
- W tym tygodniu już był poniedziałek. Mówiłem o przyszłym poniedziałku.
- Bądź człowiekiem, Teo. Jesteśmy zawaleni robotą, nie wyrabiamy się, niedługo mija termin aresztu, nadzór naciska.
A więc tu cię boli, pomyślał Szacki. Boisz się, że nie zabłyśniesz na Krakowskim, że cię nie zapamiętają jako tego zdolnego, który przydałby się w pezetach, tylko jako tego, co nie potrafi zamknąć śledztwa w terminie. No cóż, może trzeba będzie zostać ze dwa razy do siedemnastej. Przeżyjesz, chłopie. Twój kumpel tak samo. Pieprzeni leserzy, a potem najgłośniej się dziwią, że prokuratura ma złą prasę.
- Nie dam rady, wybacz. Być może nawet w przyszłym tygodniu nie dam rady - powiedział.
- Weź nie żartuj - Bińczyk miał minę zepsutego dziecka. - Wiedźma podobno cię powiadomiła.
- Wspominała, że istnieje taka ewentualność.
- Czy mówiłem ci już, że praca z tobą to koszmar?
- Nie martw się. Mają mnie przenieść. Będziesz miał spokój.
- Tak, a gdzie? - Bińczyk wyraźnie się ożywił.
- Na Krakowskie do nadzoru. Mówią, że chcą mieć kogoś, żeby pilnował śledztw w Śródmieściu. Mamy coraz gorsze wyniki.
Bińczyk wystawił tylko środkowy palec i wyszedł. Szacki odpowiedział mu tym samym gestem, ale dopiero jak drzwi się zamknęły. Spojrzał na poustawiane na biurku przedmioty, wyjął z ustawienia siebie, czyli zszywacz, i położył na parapecie.
- Czas na zmiany - powiedział głośno, przeszył zszywaczem wizytówkę Grzelki i wykręcił numer. Rozpoznała go od razu, umówili się na siedemnastą w Cavie na rogu Nowego Światu i Foksal. Szacki ciągle słyszał jej niski głos, mówiący, jak mile jest zaskoczona, gdy sięgał po akta rozboju. Nawet, kiedy zobaczył przyklejoną na pierwszej stronie karteczkę z notatką: „Zestawienie wydatków - pamiętaj!”, nie przestał się uśmiechać.
5
W teorii wszystko wygląda lepiej. Ot, umówić się z dziewczyną na kawę. Faceci tak robią, czyż nie? Tymczasem Szacki czuł się jak człowiek, którego nagle w czasie podróży po bezkresie Kazachstanu potwornie rozbolał ząb i który wie, że jedynym ratunkiem jest wizyta u lokalnego dentysty. Lekko drżał, choć nie było aż tak chłodno, w lewym uchu mu szumiało, dłonie miał zimne i wilgotne. Czuł się jak pajac w swoim garniturze i płaszczu, kiedy wszyscy wokół mieli, co najwyżej wiatrówki narzucone na tiszerty.
Coś się musiało stać na mieście, bo w Alejach stał niekończący się sznur tramwajów, a samochody jadące w stronę Pragi tkwiły w korku gigancie. Pomyślał, że Grzelka pewnie się spóźni, bo zatkała się dokładnie ta trasa, którą musiałaby przejechać, aby dotrzeć na Nowy Świat z redakcji „Rzepy”. Nawet lepiej, zawsze w bardziej komfortowej sytuacji jest czekający. Minął starą siedzibę PAP-u, zaczekał na zmianę świateł i przeszedł przez Aleje. Wziął ulotki od kilkorga studentów. Nie potrzebował ich, ale Weronika nauczyła go brać, bo w ten sposób pomaga ludziom, których praca nie należała ani do łatwych, ani popłatnych. Na empiku wisiał plakat zapowiadający premierę nowego, trzeciego już Splinter Cella. Jedna z jego ulubionych gier, chętnie wcieli się po raz kolejny w rolę zgorzkniałego twardziela Sama Fishera.
Minął legendarną Amatorską, przebiegł Nowy Świat w niedozwolonym miejscu i doszedł do Foksal. Pani redaktor Monika Grzelka już czekała w kawiarnianym ogródku. Od razu go zauważyła i zamachała ręką.
- Widzę, że chodzi pan posuwistym krokiem kawalerzysty - powiedziała, gdy podszedł do stolika.
- Ale bez płaszcza z podbiciem koloru krwawnika - podał jej rękę na powitanie.
- Okrutny piąty prokurator Śródmieścia?
- Proszę się nie bać. Myślę, że lud Warszawy będzie wolał uwolnić piękną kobietę niż Barabasza. - Nie mógł uwierzyć, że palnął taką bzdurę.
Roześmiała się szczerze, a Szacki uśmiechnął się półgębkiem, nie mogąc otrząsnąć się z szoku. A gdyby wybrała jakąś inną powieść? Taką, której nie znał? Zbłaźniłby się jak nic. Usiadł, starając się robić wrażenie pewnego siebie i lekko zblazowanego. Płaszcz przewiesił przez oparcie sąsiedniego krzesła. Patrzył na dziennikarkę i zastanawiał się, czy jego wczorajszy osąd nie był zbyt surowy. Miała w sobie świeżość i energię, która dodawała jej uroku. W koszulowej bluzce, z czarnym kamieniem ozdabiającym dekolt wyglądała uroczo. Miał ochotę ją skomplementować.
- Ładny krawat - powiedziała Grzelka.
- Dziękuję - odparł i pomyślał, że zrewanżuje się, mówiąc, jak ślicznie wygląda w tej bluzce, ale się nie odezwał. Miał wrażenie, że to by zabrzmiało jak „hej, mała, chciałbym cię zerżnąć na stojaka”.
Zamówiła latte i tort kajmakowy, on poprosił o małą czarną, zastanawiał się chwilę nad wyborem ciasta. Chętnie zjadłby tort beżowy, ale bał się, że zrobi z siebie idiotę, kiedy będzie próbował ukroić kawałek, a beza będzie pryskała na wszystkie strony, i w końcu więcej uwagi poświęci jedzeniu niż konwersacji. Wziął sernik. Ale jesteś oryginalny, Teodorze - ochrzanił się w myślach. Jeszcze poproś o kawę zalewajkę i paczkę sobieskich, a będzie z ciebie prokurator Rzeczypospolitej pełną gębą.
Nie pytała, czemu do niej zadzwonił, ale i tak wytłumaczył, że wstyd mu było za jego wczorajsze zachowanie. Pochwalił jej tekst, na co skrzywiła się tylko, musiała zdawać sobie sprawę, że to nie było mistrzostwo świata.
- Za mało wiedziałam - powiedziała i wzruszyła ramionami.