Выбрать главу

Szacki opowiedział o głosie „córki” nagranym na dyktafonie Telaka.

- I jest pan pewien, że to była reprezentantka jego córki?

- Na dziewięćdziesiąt procent. Robimy fonografię, żeby mieć pewność.

- Ciekawe. Czy Rudzki o tym wie?

- Nie wie. I nie chciałbym, aby się dowiedział od pana.

- Tak, oczywiście. Widzi pan, znaczenie może mieć fakt, że ustawienie zostało dość brutalnie przerwane. Najczęściej próbujemy doprowadzić ustawienie do końca, rzadko zdarzają się przerwy, czasami nawet kilkudniowe, żeby pacjent mógł dozbierać informacje o swojej rodzinie. Ale zawsze dzieje się to raczej łagodnie. Tymczasem tutaj, w momencie, kiedy pole działało najsilniej, uczestnicy nagle się rozeszli. Czy to możliwe, aby wrócili do swoich pokoi „opętani” przez osoby, które reprezentowali? Nie wiem. Nie zetknąłem się nigdy z takim przypadkiem, ale, no cóż...

- To brzmi logicznie? - podsunął Szacki.

- Tak. Porównałbym to do sytuacji pacjenta w hipnozie. Mogę go z niej wyprowadzić, ale mogę go też w tym stanie zostawić. W końcu stan hipnozy przejdzie w sen, a potem pacjent obudzi się jak gdyby nigdy nic. Być może tutaj było podobnie. Ustawienie zostało brutalnie przerwane i pacjenci, zanim doszli do siebie, jeszcze przez chwilę byli nie tylko sobą, ale także reprezentantami. Być może.

Wróbel zapatrzył się w przestrzeń, zupełnie jak Telak zatrzymany w kadrze na ekranie telewizora.

- Czy jest pan w stanie stwierdzić, jak długo może się utrzymywać stan takiej „hipnozy”? - zapytał prokurator.

- Nie. Nie mam pojęcia. Ale czuję, do czego pan zmierza, i myślę, że to ślepa uliczka. Jak narządy płciowe transwestyty. Z wierzchu może to wyglądać obiecująco, ale głębiej nic nie ma.

- Dlaczego?

- Ograniczenia medyczne, które pewnie wcześniej czy później zostaną pokonane. Nie jest łatwo wymodelować pochwę i wszczepić w głąb ciała. Dlatego transwestyci ograniczają się do...

Szacki nie słuchał. Zamknął oczy i odetchnął kilka razy głęboko. Chciał się uspokoić.

- Dlaczego moje rozumowanie jest ślepą uliczką?

- Ach, przepraszam. - Wróbel wcale nie wyglądał na zawstydzonego. Przysunął swój fotel bliżej telewizora.

- Proszę spojrzeć na sposób, w jaki oni stoją - powiedział, wskazując na „rodzinę Telaków”. Naprzeciwko siebie. A to zawsze oznacza nieporządek. Konflikt, tęsknotę, niezałatwione sprawy. Efektem ustawienia jest zawsze półokrąg: ludzie stoją obok siebie, zauważają się, ale przed sobą mają przestrzeń, nie muszą z nikim walczyć o swoje miejsce. Proszę zwrócić uwagę, że dzieci pacjenta stoją obok siebie, co oznacza, że są w zgodzie. Podobnie rodzice pacjenta, reprezentowani tutaj przez krzesła. Ale poza tym wszyscy są rozrzuceni w przestrzeni, w ustawieniu panuje chaos. Gdyby sesja trwała dalej, zobaczylibyśmy na nagraniu, jak kolejne osoby godzą się ze sobą, a następnie ustawiają obok siebie w półkolu. Cała ta terapia działa, ponieważ każdy chce, aby mu było lepiej. Nie gorzej. A popełnienie zbrodni w potworny sposób obciąża system. Najpotworniejszy, najgorszy z możliwych. Dlatego wątpię, żeby reprezentowanie członka rodziny pacjenta było motywem zabójstwa.

- Jest pan pewien?

- Mówimy o ludzkiej psychice, panie prokuratorze. Niczego nie jestem pewien.

- A ta historia, że córka Telaka popełniła samobójstwo, a syn zachorował, aby mu ulżyć?

- To dla mnie brzmi nieprawdopodobnie.

Wróbel wstał i zaczął się przechadzać po pomieszczeniu. Ręce wsadził w kieszenie lekarskiego fartucha. Ruchy też miał kocie. Była w nim gotowość do zrobienia czegoś zupełnie nieoczekiwanego - na przykład zamiauczenia - która sprawiała, że Szacki czuł się spięty. Pokręcił głową, aby rozluźnić mięśnie karku. Jak zwykle nic to nie dało, powinien w końcu zafundować sobie jakiś masaż. To chyba nie może być drogie.

- W ustawieniach zadajemy sobie dwa podstawowe pytania. Po pierwsze: kogo brakuje i kto musi dołączyć do ustawienia? Często przypomina to śledztwo, grzebanie w brudach rodzinnej historii. Po drugie: kto musi odejść?

Komu trzeba na to pozwolić? Mechanizm zawsze jest ten sam. Jeśli nie pozwolimy komuś odejść - zarówno w sensie „umrzeć”, jak i w sensie „oddalić się” - to zamiast tej osoby odchodzą dzieci. To dorośli zazwyczaj są winni, a dzieci chcą im pomóc, wziąć winę na siebie, odejść zamiast tego, kto odejść powinien. Taki jest porządek miłości. Dlatego terapeuta sprzymierza się raczej z dziećmi niż z dorosłymi.

- Ale od razu samobójstwo? - Szackiemu towarzyszyło takie samo uczucie jak w czasie rozmowy z Rudzkim.

Rozumiał, ale nie chciał uwierzyć.

- Często powodem samobójstwa jest chęć ulżenia w bólu rodzicowi, który stracił poprzedniego partnera w tragicznych okolicznościach. Myślę, że teoria Rudzkiego o nieodpokutowanej winie za opuszczenie domu przez... Jak on się nazywał?

- Telak.

- ...przez Telaka trzyma się kupy. Ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby jego kochanka lub stara miłość zginęła w wypadku samochodowym, a on nigdy się z tym nie pogodził, być może w jakiś sposób czuł się winny. Do tego stopnia, że jego córka postanowiła odpokutować winę za niego. Musi pan wiedzieć, że wcześniejsi partnerzy, jeśli nie pozwoli im się odejść, zazwyczaj są reprezentowani przez dzieci.

Jeremiasz Wróbel skończył mówić, a Szacki nie był w stanie wymyślić żadnego rozsądnego pytania. Miał pustkę w głowie. Codziennie zdobywał nowe informacje o tej sprawie i codziennie nie posuwał się do przodu. Bez sensu.

- A teraz już może mi pan powiedzieć, dlaczego zatrzymał nagranie w tym miejscu? - zapytał w końcu.

- Jak najbardziej - odparł psychiatra i uśmiechnął się w sposób, który Szackiemu wydał się lubieżny. – Jak pan sądzi, dlaczego Telak ani razu w czasie ustawienia nie spojrzał na żonę ani dzieci, choć przecież tyle się działo między nimi?

Szacki poczuł się jak przy tablicy.

- Nie wiem, nie myślałem o tym. Boi się? Czuje się winny wobec nich? Wstydzi się?

- Nic z tych rzeczy - pokręcił głową Wróbel - On po prostu nie jest w stanie spuścić wzroku z osoby, która stoi dokładnie naprzeciwko niego i która jest zapewne w tym ustawieniu najważniejsza. Nie wiem, kto to jest, ale ten związek jest potwornie silny. Proszę zwrócić uwagę, że on nawet nie mruga, cały czas patrzy na tę osobę.

- Ale przecież tam nikogo nie ma! - Szacki nagle poczuł wściekłość. Tyle godzin zmarnotrawił u tego psychopaty. Wstał. Wróbel też się podniósł.

- Oczywiście, że jest - odpowiedział spokojnie, ruszając nosem w koci sposób. - Tam stoi osoba, której w ustawieniu brakuje. Chce pan postępów w śledztwie? Proszę znaleźć brakującą osobę. Niech pan się dowie, na kogo Telak patrzy z taką paniką i strachem w oczach.

Prokurator Teodor Szacki pokiwał w milczeniu głową, patrząc na nieostrą, lekko drgającą na ekranie telewizora zbolałą twarz Telaka. To spojrzenie niepokoiło go już wcześniej, ale zignorował swoją intuicję, uznając, że Telak jest wydrenowany przez terapię. Teraz zrozumiał, że jego twarz nie była zbolała. Zaniepokoiła go, ponieważ widział takie spojrzenie w oczach niektórych przesłuchiwanych - mieszankę strachu i nienawiści.

Wyłączył DVD i wyjął płytę z odtwarzacza.

- A pan by nie chciał wziąć udziału w ustawieniu? - zapytał terapeuta Szackiego, kiedy razem szli w stronę wyjścia z instytutu. - Zobaczyć od środka, jak to wygląda?

Szacki otworzył usta, żeby odpowiedzieć, że bardzo chętnie, ale przez krótką chwilę, jaką potrzebuje powietrze, aby z płuc dojść do strun głosowych, przed oczami pojawił mu się obraz siebie ustawiającego rodziców, Weronikę i Helę, oraz terapeuty pytającego, co teraz czują.