Выбрать главу

Boniczka umilkł. Szacki z Nawrockim wstrzymali oddech. Szmer silniczka magnetofonu stał się nagle doskonale słyszalny.

- Zastanawiające, jak bardzo dzieci potrafią być niepodobne do swoich rodziców - powiedział Boniczka, a Szacki mimowolnie drgnął. Miał wrażenie, że ktoś mu to ostatnio mówił. Kto? Nie pamiętał.

- Wszyscy zawsze mówili, jaka Sylwia jest do mnie podobna. Te same brwi, te same oczy, te same włosy. Wykapany tata. A ona nie była moją córką. W jej żyłach nie płynęła ani kropla mojej krwi.

- Jak to? - zapytał Nawrocki.

- Iza, moja żona, została zgwałcona miesiąc po ślubie. Wracała wieczorem ze stacji do domu moich rodziców, w którym wtedy mieszkaliśmy. Sylwia była córką gwałciciela. Jak Iza wróciła do domu, cały czas opowiadała tylko o bzie. To był koniec maja, faktycznie wszędzie pachniało bzem, a przy stacji było go najwięcej. Aż mdliło, gdy człowiek przechodził. I ona tak cały czas o tym bzie. A potem przestała. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Ani o gwałcie, ani o bzie, udawaliśmy, że Sylwia jest naszą córką. To małe miasteczko, do głowy nam nawet nie przyszło, żeby pójść z tym na policję. Tylko, że Iza nigdy już nie stała się na powrót kobietą, z którą się ożeniłem. Była pusta. Chodziła do pracy, opiekowała się dzieckiem, gotowała, sprzątała, w sobotę piekła ciasto, Przestała chodzić do kościoła, z trudem ją namówiłem, żebyśmy ochrzcili Sylwię. Nie przyszła na jej pierwszą komunię, ponieważ cały kościół był ozdobiony bzem. Zobaczyła to z daleka i wróciła do domu. Sylwia płakała. Ale wtedy też nie rozmawialiśmy.

Boniczka znowu zamilkł. Na długo. Nic nie wskazywało na to, aby miał wrócić do wątku, który najbardziej ich interesował.

- I wtedy w szkole pomyślał pan... - naprowadził go łagodnie Nawrocki.

- Pomyślałem, że nie chcę, aby moja córka była taka jak moja żona. Pusta. Pomyślałem, że czasami śmierć może być rozwiązaniem. Że ja, gdybym był nią, też bym tutaj nie chciał zostać. - Boniczka spojrzał na wnętrze swoich dłoni. - Ale nie mógłbym jej zabić. Umocowałem sznur i wyszedłem. Postanowiłem, że wrócę za dziesięć minut i jeśli do tej pory się nie zdecyduje, to razem z nią będę udawał, że nic się nie stało. Że nie wiem, dlaczego nie chce nosić butów na obcasie, chociaż wcale nie jest wysoka.

Kaseta dobiegła końca i magnetofon zatrzymał się z głośnym trzaskiem. Nawrocki przewrócił kasetę na drugą stronę i wdusił czerwony przycisk nagrywania.

- Jak wróciłem, to nie żyła. Przedtem zdjęła buty i ustawiła równo pod ścianą, obok moich. Jeden stał prosto, ten bez obcasa przewrócił się na bok. Zostawiłem sobie na pamiątkę.

- A Sylwia?

- Wiedziałem, że na przedszkolu kończą remont magistrali wodociągowej, że następnego dnia będą zasypywać. Wrzuciłem ją, nagarnąłem trochę piasku. Nikt się nie zorientował. Często przychodziłem i zapalałem tam świeczkę.

Szackiemu nie mieściło to się w głowie.

- Dlaczego nie pochował jej pan na cmentarzu? – zadał pierwsze tego wieczoru pytanie.

- Ze względu na żonę - odpowiedział Boniczka. - Gdyby ją znaleźli powieszoną u mnie, zaczęłoby się śledztwo, przesłuchiwania, roztrząsanie, opowieści o gwałcie w gazetach. Mnie by pewnie zamknęli. Moja żona by tego nie przeżyła.

- Ale jej dziecko by żyło. Czy to nie lepiej?

- Śmierć to czyste rozwiązanie. Często o wiele lepsze niż życie. Tak przynajmniej mnie się zdaje - Boniczka wzruszył ramionami.

- Zamkniecie mnie? - zapytał po chwili.

Nawrocki spojrzał na Szackiego. Mężczyźni wyszli i naradzili się na korytarzu. Byli zgodni, że należy spisać opowieść jasnowidza jako szczegółową relację Boniczki i dać mu do podpisania. Na tej podstawie wszcząć sprawę o gwałt i zamknąć winnych. I wszystko możliwie najbardziej utajnić, aby o sprawie nie napisały gazety.

- A co z Boniczka? - zapytał policjant prokuratora.

- Dam mu dozór i oskarżę o bezczeszczenie zwłok.

W korytarzu musiało być wyjątkowo dużo kurzu, ponieważ Nawrocki zaczął kichać jak szalony. Kiedy już się uspokoił i wytarł nos, spojrzał na Szackiego załzawionymi oczami.

- Proszę mu odpuścić, panie prokuratorze - powiedział. - On nie jest niczemu winien. To ofiara, tak samo jak jego żona i córka. Tylko pogorszy pan sprawę.

Teodor Szacki poprawił węzeł krawata. Wstydził się tego, co zamierzał powiedzieć, ale nie miał innego wyjścia. Taka praca.

- Pan dobrze wie, panie komisarzu, że w każdej sprawie są same ludzkie tragedie, krzywdy, niezliczona ilość niuansów, odcieni i wątpliwości. I właśnie, dlatego państwo płaci pensje takim draniom jak ja. Wiem, że pan ma rację, ale interesuje mnie tylko to, że został naruszony jeden z paragrafów kodeksu karnego. Przykro mi.

4

Na szczęście, kiedy wrócił do domu, Helcia już spała. Pocałował ją w czoło i odsunął od krawędzi łóżka. Niby nie było wysokie, ale zawsze bał się, że spadnie. Mruknęła przez sen i przytuliła mocniej pluszowego mrówkojada. Długa gęba zwierzaka wykrzywiła się od niespodziewanej czułości. Uklęknął przy łóżku i patrzył na córkę. Oddychała przez otwarte usta, czoło miała lekko spocone, od małego ciałka biło pachnące przyjemnie świeżym chlebem ciepło.

Człowiek przestaje być dzieckiem, kiedy zaczyna śmierdzieć, pomyślał Szacki. Kiedy zaczyna jechać mu z gęby, jego pościel czuć kwaśno, a skarpetki słodko. Kiedy trzeba codziennie zmieniać koszulę, a co drugi dzień piżamę. Weronika miała zwyczaj spania w jednej koszulce przez tydzień. Nie cierpiał tego, ale wstydził się jej powiedzieć. Tak samo, jak starał się nie zauważać bluzek pożółkłych pod pachami. Co jej powie? Że powinna sobie kupić nowe? To ona mu odpowie, żeby jej dał pieniądze. Zresztą sam miał pożółkłe gacie pod swoimi zaprasowanymi w kant spodniami w prążki. Czy jej się to może podobać? Czy to się może spodobać Monice? Jakiejkolwiek kochance? Bez sensu. Wiedział, że takie rozumowanie to pułapka, ale coraz częściej myślał, że głupie dwieście tysięcy rozwiązałoby wszystkie jego problemy. Popłaciłby długi, wziął rok urlopu, odpoczął, zobaczył z dziewczynami trochę świata. No i stać by go było na fundowanie Monice kawy bez poczucia winy, że właśnie wydaje pieniądze na najpilniejsze domowe wydatki.

Cieszył się, że Helcia spała. Mogłaby zobaczyć w jego oczach cień historii, której musiał wysłuchać wcześniej. Czy wszystko, czego doświadcza w pracy, w nim zostaje? Czy wszystkie te mordy i gwałty unoszą się wokół niego na podobieństwo roju pszczół, kąsając każdego, do kogo się zbliży? Bał się tego. Bał się, że jest nosicielem tej nienawiści, że prątkuje agresją, infekuje swoją żonę i córkę tym, co w świecie najgorsze. Teraz tego nie widać, ale choroba w końcu się ujawni.

Ta myśl była dla niego tak przykra, że czym prędzej odszedł od łóżka córki. Brał prysznic, kiedy Weronika weszła do łazienki. Była w samych majtkach, ale jemu kleiły się oczy mimo lejącej się na niego chłodnej wody. Nie miał siły nawet myśleć o seksie.

- A ty, co się tak prysznicujesz? Widziałeś się z kimś? - zapytała, szczotkując zęby. Robiła to bardzo energicznie, piersi śmiesznie jej podskakiwały. To też go nie ruszało.

- Miałem spotkanie na mieście z biegłą od seksuologii. Nie sądziłem, że człowiek może być tak rozciągnięty. Od dziś hasło: „zmieńmy pozycję” będzie mi się kojarzyło z gimnastyką artystyczną. Chciałabyś skoczyć przez konia?