Podeszła do schodów i popędziła na dół. Tyle poświęciła tej choler¬nej stacji, kawał życia oddała Nocnym wyznaniom. Oczywiście nikt nie wiedział, jaka była kreatywna. Była nie tylko posłusznym pracownikiem, z wiecznym uśmiechem na twarzy, gotowa nadstawiać karku za wszyst¬kich, ale zrobiła coś ponad plan, uczyniła krok w kierunku odebrania stanowiska Sam, a przynajmniej takjej się wydawało.
Otworzyła ramieniem drzwi, minęła ociężałego ochroniarza i tym razem mu nie pomachała. Knuła i spiskowała za plecami Sam, a teraz wszystko na nic.
Wyszła na ulicę i uderzyła ją fala gorącego powietrza. Sięgnęła do torebki po okulary. Było potwornie gorąco. Może powinna przeprowa¬dzić się do innego miasta, chłodniejszego, mniej parnęgo… ale nie mo¬gła. Jeszcze nie. Była znana w Nowym Orleanie.
Teraz mogła to wszystko wsadzić gdzieś, jeśli nie złoży wymówienia. Ostre słońce odbijało się od chodnika, kiedy szła na parking, gdzie zostawiła swój mały samochód. Pomyślała, że to, co ją spotkało, było bardzo niesprawiedliwe.
Nikt w WSLJ nie wiedział, ile poświęciła, ile dała z siebie i jak planowała ścieżkę kariery.
Skrzywiła się trochę, kiedy pomyślała, jak daleko się posunęła. Oka¬zja nadarzyła się sama, kiedy Sam poprosiła Melanie o opiekę nad do¬mem i kotem.
Melanie z radościąz niej skorzystała. Kiedy Sam wyjechała do Mek¬syku, Melanie wprowadziła się do przytulnego domu nad jeziorem Pont¬chartrain. Przeszukała rzeczy Sam i znalazła notatki o Annie Seger na wstrętnym, pełnym robaków strychu. Kiedy była sama, przymierzała nawet ubrania Sam.
Czuła się zepsuta i szalona, kiedy zaprosiła nowego chłopaka do za¬bawy w łóżku Sam. Ubrała się w jedną z jej nocnych koszul, białą, ko¬ronkową, na cienkich ramiączkach i zapaliła świece. Potem nastąpiła orgia, w jakiej nigdy przedtem nie brała udziału. Po wszystkim nie mo¬gła usiedzieć z bólu w samochodzie. Jej faceta podnieciło samo to, że kochali się w łóżku Samanty. Melanie wyszeptała mu do ucha, że w tym domu zazdrosny kochanek zabił swoją dziewczynę – to rozochociło go jeszcze bardziej.
Potem, kiedy Melanie opowiedziała mu o Annie Seger, wymyślił intrygę – śmiałą i ponurą – takąjak on sam. Zachęcił Melanie do po¬straszenia Sam, do podrzucenia jej listu w samochodzie i ustawieniu manekina w Centrum Boucher. Zmieniła głos i nagrała taśmę, na któ¬rej podała się za Annie – nagrali rozmowę na magnetofonie Sam i na jej kasecie. Potem puścił tę taśmę, kiedy zadzwonił do radia. Efekt był przerażający.
Był świetny. Dodawał Melanie otuchy, mówił, że osiągnie coś w ży¬ciu tylko przez ofiarę i wykorzystanie wszelkich środków, żeby dotrzeć do celu. Trochę nie podobały jej się jego telefony i podawanie się za Johna, ale wiedziała, że zrobił to z miłości do niej, po to, by Sam odeszła i Melanie została gospodynią Nocnych wyznań.
Tylko że nic z tego nie wyszło. Sam została w rozgłośni, a program, miał więcej słuchaczy właściwie dzięki wysiłkom Melanie. Doszło do tego, że w WSLJ chcieli rozszerzyć audycję, a ją zupełnie pominąć.
Cholera.
To było nie tylko niesprawiedliwe, ale i głupie. Melanie mogła pra¬cować zamiast Sam z zamkniętymi oczami. Była młodsza, inteligent¬niejsza i gotowa zrobić wszystko, żeby wypromować siebie i program.
Pocąc się, maszerowała rozgrzanym chodnikiem. Weszła na parking.
Samochód był rozgrzany jak piec, ale Melanie nie zwracała uwagi. Opu¬ściła szybę po stronie kierowcy i odetchnęła gorącym powietrzem. Była zła i potrzebowała rady, poważnej rady od kogoś, kogo obchodził jej los, jej kariera i potrzeby.
Była tylko jedna taka osoba.
Chwyciła za telefon i wcisnęła automatyczne wybieranie numeru swojego chłopaka. Porozmawia z nim, opowie mu co się dzieje. Może on ją uspokoi. Spotkają się i uczcząjej wolność.
A jak będzie miała szczęście, to będą się kochać. Ostatnio rzadko to robili i myślała, że to z powodu kokainy, ale dziś w nocy może będzie miała szczęście.
Czekała na połączenie i bawiła się kluczami i breloczkiem w kształ¬cie tablicy rejestracyjnej z jej imieniem. Chłopak dał jej to po tym, jak pożyczyła mu kiedyś samochód. Dotknęła palcem wypukłych liter, a wte¬dy odebrał telefon.
– Halo? – Jego głos zabrzmiał jak balsam.
– Boże, dobrze, że cię złapałam. – Walczyła ze łzami. – Miałam niezły dzień w pracy. Właśnie odeszłam.
– Dlaczego?
– Stacja rozszerza program Nocne wyznania. Będą teraz codziennie, ale nie chcą, żebym prowadziła nawet jedną noc. To sprawka doktor Sam albo kogoś innego. – Oparła się o siedzenie. – Coś mi tu śmierdzi.
– Więc dobrze zrobiłaś.
– Mam nadzieję. Zadzwonię do WNAB.
– Poczekaj z tym. Podjadę po ciebie i gdzieś pójdziemy? Co ty na to?
– Mogę być kiepskim towarzystwem.
– Niemożliwe – roześmiał się. – Mam coś, co ci poprawi humor.
– Co?
– Niespodzianka – mówił niskim, seksownym głosem.
Poczuła dreszcz emocji. Lubiła tę jego tajemniczość.
– Spodoba mi się?
Powiedzmy tak: to będzie noc, którą zapamiętasz do końca życia. Obiecuję•
Ojciec John stał przed pomnikiem Andrew Jacksona, wyłączył telefon.
Uśmiechnął się do siebie. Wszystko szło doskonale… jak z bożą pomocą.
Przez ciemne okulary obserwował mima, który zabawiał przechod¬niów tuż przy bramie do parku. Widział, jak Melanie opuszcza budynek WSLJ i spodziewał się, że zadzwoni do niego i będzie chciała się z nim zobaczyć. Zawsze chciała się spotykać. Mimo że na zewnątrz robiła wra¬żenie energicznej i niezależnej, miała słabości i potrzeby, jak każda sa¬motna dziewczyna odrzucona przez rodzinę. Była łatwym celem.
Zamyślony patrzył na katedrę świętego Łukasza. Jej białe ściany ośle¬piały w słońcu, a wysokie iglice zakończone krzyżami odbijały się na tle nieba. W środku byli wierni i ciekawi.
Ruszył ścieżką do metalowej bramy małego parku. Melanie Davis była bardzo pomocna, ale spełniła już swojo zadanie. Pomogła mu osią¬gnąć cel i nie miała pojęcia, kim on jest. Była taka chętna, tak łatwo dała sobą manipulować. Szukał znajomości z nią, kiedy dowiedział się, że pracuje w radiu jako asystentka doktor Sam. Poderwał ją w barze na Bourbon. Po kilku dniach poznał jej słabości, odkrył jej wielkie ambicje i wykorzystał je na swoją korzyść i na zgubę Samanty Leeds.
To było takie proste.
Zawsze wszystko szło mu tak łatwo, pomyślał, kiedy mijał otwartą waliz¬kę mima z kilkoma dolarami w środku. Spod nóg uciekło mu stado gołębi.
Tak łatwo, jak poznał słabości Melanie, odkrył również potrzeby swo¬jego więźnia. Wzbudził w nim głód substancji chemicznych, które dawał mu do połknięcia, wdychania lub wstrzykiwał. Ojciec John chętnie zaspo¬kajał ten głód. Podawał mu środki, które osłabiały ciało. To była jego ta¬jemnica, klucz do sukcesu – szukanie słabości wroga, odkrywanie jego potrzeb i podtrzymywanie uzależnień – wszystko dla własnych korzyści.