Выбрать главу

– Wiem, nigdy nie widziałam czegoś tak urokliwego.

– Angie. – Przysunął się do niej.

Czekała z bijącym sercem.

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Czar prysł.

– Do licha! – Bernardo odskoczył gwałtownie. – Któż to może być?

Okazało się, że doktor Fortuno bardzo chce porozmawiać z Angie. Wprost nie mógł wyrazić swej wdzięczności i gorączkowo tłumaczył swoją nieobecność. Jego pacjenci mieszkają na tak dużym terenie – a nie sposób być w dwóch miejscach jednocześnie…

Starszy człowiek wyglądał na zmęczonego. Angie pomyślała, że to skromny i dobry lekarz, chociaż najwyraźniej pozostawał daleko w tyle za zdobyczami nowoczesnej medycyny.

Bernardo nie okazał zniecierpliwienia, przyjął gościa uprzejmie, poczęstował kawą, winem i ciastem. Razem z Angie grzecznie słuchali historii doktora powtórzonej w trzech wersjach. Tak minęły dwie godziny.

Kiedy zamknęły się za nim drzwi, Bernardo mruknął pod nosem:

– Malediril

– To sycylijskie przekleństwo? – zapytała Angie z uśmiechem na twarzy.

– Nie inaczej. A teraz już czas, bym cię odwiózł do domu. – Spojrzał na nią.

– Chyba masz rację – powiedziała niezbyt pewnie.

– Zrobiło się późno, będą się o ciebie martwić.

– Tak.

– Gdyby nie Fortuno…

Ich spojrzenia spotkały się i obydwoje zrozumieli, że nie mogą rozstać się bez pocałunku.

– Bernardo – szepnęła, lecz on już trzymał ją w ramionach.

– Angie – zamruczał – amor mia.

– Tak, o tak… Otworzył drzwi sypialni. Spleceni uściskiem przesunęli się w głąb pokoju. Angie nie myślała już o niczym. Bernardo położył ją na posłaniu i objął jeszcze mocniej. Angie rozchyliła wargi. Krew w ich żyłach tętniła zgodnym rytmem, Angie czuła każdy kawałek ciała Bernarda. Cała należała do niego. Nie musiał niczego żądać, o nic prosić. Jej podniecenie narastało. Pragnęła, by jego dłonie poznały jej ciało.

I nagle, nie wiadomo skąd, w tej najpiękniejszej chwili zaalarmowała ją myśclass="underline" „Zbyt wiele szczęścia!".

Pragnęła go. Marzyła o tym, by leżeć obok niego, poddając się namiętności. Ale co potem? Czy chciała jakiegoś „potem"? Gdyby oddała mu się teraz, zniszczyłaby coś radosnego. Z takim mężczyzną jak Bernardo nie można po prostu flirtować. On wszystko robił z tak intensywną namiętnością, jakby wkładał w to całą duszę. Dla Angie to zbyt wiele. Z wahaniem podniosła dłoń, odpychając go.

– Bernardo, nie, proszę.

Dojrzała błysk w jego oczach. Zadrżał i wypuścił ją z objęć.

Odwrócił się, przytrzymując się ramy łóżka. Oddychał ciężko. Po chwili spojrzał na nią.

– Masz rację – powiedział łamiącym się głosem. – Nie wolno mi cię tak traktować. Znaczysz dla mnie więcej niż… więcej niż wszystko. Wybacz. – Znów był sobą. – Robi się późno, muszę odwieźć cię do domu.

W milczeniu jechali krętą górską drogą. Angie wdzięczna była za tę ciszę, która dawała wytchnienie jej rozedrganym nerwom. Miała czas zastanowić się nad słowami Bernarda. W y -cofał się, tak jak ona, lecz najwidoczniej z innej przyczyny. Odmowa miłości fizycznej przeniosła ich związek w głębszą sferę, w której bała się poruszać. Czuła jednak, że ta zmiana ją bardzo cieszy.

Odprowadził Angie aż pod drzwi i nieśmiało, jak chłopiec, pocałował w policzek.

– Dobranoc – powiedział, odwracając się.

– Nie nocujesz tutaj?

– Nie śmiałbym. – Uśmiechnął się melancholijnie. – Nie mogę zaufać sobie na tyle, by spać pod jednym dachem z tobą. Ale po ślubie Lorenza…

– Dobrze. Wtedy.

– A więc do zobaczenia. A teraz śpij dobrze, kochana.

Ostatni dzień przed weselem. Zakupy z Heather i Baptistą. Przyszła teściowa upatrzyła sukienkę, którą chciała podarować Heather przed podróżą poślubną.

– Wiem, że większość czasu spędzicie na wodzie, ale kiedy zawiniecie do portu, będziesz miała w czym iść na tańce. Jestem pewna, że będzie ci w niej ładnie. Mój Lorenzo to prawdziwy szczęściarz.

Kiedy Heather zniknęła w przymierzami, Baptista uśmiechnęła się porozumiewawczo do Angie.

– Jestem ci bardzo wdzięczna. Nigdy nie widziałam Bernarda tak szczęśliwego. Wygląda na to, że wkrótce będziemy mieli następne wesele.

– Hmm.

– Przepraszam. – Baptista zreflektowała się. – To było nietaktowne. Absolutnie nie mam zamiaru swatać cię z Bernardem. To pod wieloma względami dziwny mężczyzna. Zresztą na pewno sama zauważyłaś.

– Rzeczywiście. Wiem też, że uznałaś go za syna.

– Dla mnie on jest moim synem. Zawsze traktowałam na równi wszystkich trzech synów Vincente. Niestety, Bernardo nigdy nie uznał mnie za swą matkę. Być może w ten sposób chce pozostać wierny Marcie. Jest takie sycylijskie powiedzenie: „Duszą mężczyzny jest jego matka. Jeśli straci matkę, nigdy już nie odnajdzie swej duszy". Sycylia jest wciąż bardzo tradycyjnym krajem. Pod wieloma względami ciągle jeszcze tkwi w dziewiętnastym wieku. Nie dziw się zatem, że nasi mężczyźni traktują to powiedzenie bardzo poważnie. Mogę się tylko domyślać – ponieważ Bernardo nigdy mi się nie zwierza – że i tak uważa za zdradę to, że zamieszkał z nami po śmierci matki. Prawdopodobnie właśnie dlatego nigdy nie czuł się członkiem rodziny, choć wszyscy by sobie tego życzyli.

Dałam mu nazwisko jego ojca, ale nigdy go nie używa. Mógł dostać trzecią część majątku po nim – Lorenzo i Renato uznali, że byłoby to sprawiedliwe – jednak odmówił. Przyjął tylko posiadłość w Montedoro, ponieważ nie było wątpliwości, że mój mąż przeznaczył ją dla niego. Jednak nie przyjął winnic, sadów ani przetwórni. Nawet winnic w pobliżu Montedoro. Zarządza nimi – ale tylko za zwykłym wynagrodzeniem. Uparł się, że pozostanie skromnym człowiekiem, który ma bogatych braci.

Nie sądzę, żeby Montedoro przynosiło duży dochód. – Baptista uśmiechnęła się smutno.

– Ale dlaczego jest aż tak uparty? – Angie zmarszczyła brwi.

– Rozumiem lojalność wobec matki, ale to przecież trudno na zwać…

– Oczywiście, to tylko część prawdy – zgodziła się Baptista.

– Bernardo skrywa coś więcej, ale nie jestem z nim na tyle blisko, by móc go o to zapytać. Jest w nim coś mrocznego i groźnego, coś, co każe mu wieść życie pustelnika. Potrafi być szczodry, lecz jest także twardy i nieprzejednany. Kobieta, którą pokocha, z pewnością pozna jego skrywaną przed światem na turę, ale nie będzie jej wcale łatwo. Wiem tylko, że targają nim jakieś furie.

– Jakie?

– Nie mnie o tym mówić. – Baptista westchnęła. – Mogę się tylko domyślać jego sekretów. Poza tym, być może jestem w błędzie. Kiedy sam powierzy ci te tajemnice, będziesz miała pewność, że kocha cię naprawdę.

Heather pojawiła się w sukni, w której, zgodnie z przewidywaniem Baptisty, wyglądała doskonale. Zanim opuściły sklep, Baptista wybrała jeszcze diamentową broszkę. Wręczyła ją An-gie pomimo oporu ze strony dziewczyny. Ich rozmowa pozostała nie dokończona.

Heather obudziła się w środku nocy i ujrzała Angie siedzącą przy oknie.

– Stało się coś?

– Nie, wszystko w porządku – Angie uspokoiła przyjaciółkę. – Właśnie śmieję się sama z siebie.

Heather wstała, narzuciła szlafrok i usiadła obok.

– Chodzi o Bernarda, tak?

– Tak.

– Dlaczego więc śmiejesz się z siebie? – Heather objęła przyjaciółkę.

– Bo byłam taka pewna, że znam tę grę. Tańczyłam w takt romansów i kończyłam taniec, kiedy tylko chciałam. To była gra i wszyscy byli tego świadomi. Żadnych złamanych serc. A przynajmniej nie moje – dodała z rozbrajającą szczerością. – Myślałam, że Bernardo to kolejny wakacyjny flirt. A tu proszę, jaka pomyłka! – zaśmiała się cicho. – Tego tańca nie potrafię przerwać!