Выбрать главу

Pojechali starym pickupem Tillera. Usiedli w troje na przednim siedzeniu, Sara z tyłu, na skrzyni. Niebo pociemniało, w południowej stronie zbierały się ciężkie deszczowe chmury.

Kiedy dotarli na miejsce, Buddy’ego i Matta jeszcze nie było, co skądinąd nie powinno nikogo dziwić, w końcu mieli trochę dłuższą drogę do przebycia.

Sam od razu ruszył nad wodę, ciekaw dziwnego znaleziska. Stanął na samym brzegu stawu, przez chwilę uważnie się wpatrywał w taflę wodną, w końcu spojrzał na Huntera:

– No, samochód – stwierdził z właściwą sobie bystrością. – Niech mnie pokręci.

W tej samej chwili nadjechał Matt, zaraz po nim Buddy i obydwaj dołączyli do trójki nad stawem.

– Co się dzieje? – zapytał Matt.

– Samochód – oznajmił Sam, uznawszy widać, że jako gospodarz ma prawo głosu. – W moim stawie – dodał roztropnie. – Niech mnie cholera, jeśli wiem, skąd się tu wziął.

Matt spojrzał na Avery, potem na brata.

– Coś ostatnio masz wyjątkowe szczęście, Hunter – wycedził.

– Wybraniec losu, można powiedzieć. – Postanowił dopomóc bratu w wyzłośliwianiu się. W końcu ludzka inwencja jest ograniczona. Jako początkujący pisarz rozumiał to doskonale i nie mógł pozwolić, żeby Matt wytężał zbytnio umysł.

– Możesz opowiedzieć wszystko po kolei? Hunter mógł i opowiedział wszystko po kolei.

– Masz coś do dodania? – Matt zwrócił się do Avery.

Pokręciła głową.

– Chyba nic.

– Jak go chcecie wyciągnąć? – zainteresował się Sam.

– Trzeba ściągnąć lawetę – zdecydował Matt.

– Jesteś pewien, że to mercedes? – zapytał Buddy.

– Na sto procent. Srebrny A CLK 350. Matt i Buddy wymienili spojrzenia.

– Mówisz, że w środku nie ma nikogo?

– Na to wygląda.

– Ale pewności nie masz?

– Nie.

– Skontaktujemy się z tobą, jeśli zajdzie potrzeba. – powiedział Matt oficjalnym tonem, spojrzał na Avery i dodał już łagodniej: – Zaraz lunie. Okryj się.

Rozdział 22

Ledwie spadły pierwsze krople deszczu, Avery przypomniała sobie, co ją męczyło i czego wcześniej przypomnieć sobie nie mogła. Chodziło o zasłyszaną w czasie wizyty u Buddy’ego historię zaginionego chłopaka, którego mercedes nawalił w pobliżu Cypress Springs. Dziewczyna zaginionego obawiała się najgorszego, ale Buddy i Matt nie mieli nic na potwierdzenie jej obaw, przyjmowali więc, że albo cała historia została wyssana z palca, albo chłopak chciał zerwać znajomość i wybrał najgłupszy z możliwych sposobów.

Teraz mieli potwierdzenie, chociaż utopiony samochód nie stanowi jeszcze dowodu morderstwa.

Dlatego Matt dwukrotnie pytał, czy samochód jest pusty. Szukał ciała.

– Jesteśmy na miejscu. – Stary pikap Sama zatrzymał się na podjeździe Chauvinow.

– Dzięki, Sam. To miło, że mnie odwiozłeś.

– Poczekaj chwilę, aż trochę się przejaśni – zaproponował stary.

– Nie, dziękuję. Nie będę cię zatrzymywać. Już i tak jestem przemoczona do suchej nitki.

– Avery położyła dłoń na klamce. – Jeszcze raz dzię…

– To wszystko nieprawda – przerwał jej.

– Nieprawda, co o nim mówią.

Avery znieruchomiała.

– Przepraszam?

– Hunter to porządny człowiek. Solidny, że drugiego takiego ze świecą szukać. Twój ojciec go lubił. No, biegnij już – ponaglił ją.

Avery wyskoczyła z samochodu i w strugach deszczu wbiegła na osłonięty daszkiem ganek. Potem obejrzała się i pomachała staremu na do widzenia.

Co i kto mówi o Hunterze? Rodzina? Ludzie z miasteczka?

„Twój ojciec go lubił”.

Usiadła na bujaku i zapatrzyła się w deszcz. Uśmiechnęła się do siebie. Miło. Słowa starego nie powinny jej obejść, a jednak… Zawsze uważała, że ojciec zna się na ludziach. Jeszcze w szkole, potem już dorosła, często zwracała się do niego, zasięgała jego opinii.

Ona też, mimo ostatnich niesnasek, lubiła Huntera. Zawsze go lubiła. Podziwiała jego wiedzę, bystry umysł, kostyczne poczucie humoru. Przypomniała sobie teraz, jak pomagał jej w matematyce, przedmiocie, który nieodmiennie doprowadzał ją do szału. Jak potrafił ją rozbawić, nawet wtedy, kiedy wcale nie było jej do śmiechu. Jak kiedyś, po wyjątkowo przykrym starciu z matką, długo z nią rozmawiał, tłumaczył, jak powinna się odnieść do konfliktu. Pocieszał ją, ale i przekonywał, żeby spróbowała postawić się w sytuacji matki, spojrzeć na problem z jej punktu widzenia.

Gdzie był wtedy Matt? Nie miał czasu? A może wyręczył się Hunterem, bo wiedział, że ten lepiej da sobie radę?

Hunter był człowiekiem z gruntu uczciwym. Dostrzegał własne wady, surowo osądzał samego siebie. Innych także. A to czyniło go osobą trudną w kontaktach. Nikt chętnie nie słucha gorzkich prawd o sobie.

Cypress Springs nie miało zrozumienia dla odmienności. Tu życie miało płynąć gładko, bez wysiłku. Wśród WTS-ów. Wszyscy Tacy Sami. Wśród WTS-ów można czuć się bezpiecznie. Pewnie.

Podniosła się i weszła do domu. W samą porę, bo ledwie otworzyła drzwi, rozdzwonił się telefon. Chwyciła słuchawkę.

Jeszcze zanim ktoś się odezwał, Avery wiedziała, że to ona: kobieta o schrypniętym głosie.

– Kim jesteś? Czego chcesz? – zaczęła pierwsza z agresją w głosie.

– Niech cię piekło pochłonie – zaśmiała się tamta. – Twój tatuś już tam na ciebie czeka.

– Mój ojciec był dobrym człowiekiem. On…

– Był kłamcą i mordercą. Ma to, na co zasłużył.

– Jak śmiesz! – Avery trzęsła się z bezsilnej złości. – Mój ojciec był świętym człowiekiem, nie waż się…

Kobieta znowu zaniosła się upiornym śmiechem czarownicy. Avery krzyknęła i rzuciła słuchawkę na widełki, lecz podniosła ją niemal natychmiast i wystukała numer Stevensów. Telefon odebrała Cherry.

– Cześć, Cherry. Zastałam Buddy’ego?

– Avery! Co się stało?

– Ja… – Wciągnęła głęboko powietrze, żeby trochę się uspokoić. W uszach ciągle brzmiał jej przyprawiający o ciarki śmiech tamtej wiedźmy. – Jest Buddy w domu?

– Nie. Nie wrócił jeszcze z farmy Tillera. Chcesz, żebym posłała mu sygnał na pager?

– Nie, to nic aż tak pilnego. Poproś tylko, żeby zadzwonił do mnie, jak wróci. Bardzo mi na tym zależy.

Cherry zamiast Buddy’ego zawiadomiła Matta, bo ten w dwie godziny później zjawił się u Avery.

– Co się stało? – zapytał z posępną miną, kiedy otworzyła drzwi.

– Cherry powiedziała ci, że dzwoniłam?

– Powiedziała, że byłaś zdenerwowana. Avery zdążyła już trochę ochłonąć. Zrobiło się jej głupio.

– To moje przewrażliwienie – bąknęła i otworzyła szerzej drzwi. – Wejdź.

– Co się dzieje? – Matt nie dał się zbyć pierwszą odpowiedzią.

– Czy mój ojciec miał wrogów? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, wprawiając Matta w wyraźne zdumienie.

– Wrogów? Nic mi o tym nie wiadomo. Dlaczego pytasz?

– Miałam bardzo nieprzyjemne telefony. Anonimowe. Pierwszy kilka dni temu. Dzisiaj po południu znowu… Zdenerwowałam się. Chciałam porozmawiać z Buddym.

– Kto dzwonił? Kobieta czy mężczyzna?

– Kobieta.

– Co mówiła?

– Co mówiła? – Avery skrzywiła się. – To było wstrętne. Za pierwszym razem powiedziała, że ojciec ma… na co zasłużył. I że ja też otrzymam zapłatę. A dzisiaj nazwała go… mordercą. I kłamcą.

– Domyślasz się, kto to taki?

– Nie mam pojęcia.

– Próbowałaś sprawdzić numer pod 69?

– Próbowałam. Tata nie miał opłaconej usługi.

– Może powinnaś ją zamówić? Callback, a także identyfikację rozmów przychodzących. Na wypadek, gdyby ta kobieta znowu chciała do ciebie dzwonić.