Выбрать главу

Avery złożyła dłonie.

– Dlaczego mój ojciec? Dlaczego ja? Dlaczego upatrzyła sobie akurat nas?

– A jak można zrozumieć motywy postępowania kogoś takiego jak Trudy Pruitt? Śmierć twojego ojca musiała obudzić w niej jakieś wspomnienia. Wszyscy w miasteczku ci współczuli, co musiało być dla niej gorzką pigułką. Jej synów potępiono, stali się synonimem zła, nikt nie litował się nad nią. Chciano o niej zapomnieć, znalazła się na marginesie. Matka morderców… Z tym żyła przez lata, a teraz poczuła się jeszcze bardziej porzucona, zapomniana. Nie wiem, to tylko domysły. Nigdy już się nie dowiemy, co nią powodowało.

Bo Trudy nie żyje.

Została zamordowana.

Świadomość tego faktu dopiero teraz dotarła do Avery z całą siłą.

Elaine St. Claire. Luke McDougal. Tom Lancaster. Teraz Trudy Pruitt.

– Kto to zrobił, Matt?

– Nie wiem. Jeszcze nie wiem. Będzie mi potrzebna twoja pomoc, Avery.

– Jak ci mogę pomóc?

– Musisz mi dokładnie opowiedzieć, co się wydarzyło dzisiejszego wieczoru. Co widziałaś, co słyszałaś. Każdy szczegół, choćby wydał ci się zupełnie pozbawiony znaczenia.

– Dobrze. – Avery próbowała skupić się, zebrać myśli. – Przyjechałam tu o dziesiątej. Pierwsze, co mnie uderzyło, to egipskie ciemności na parkingu. Wszystkie reflektory wygaszone.

Matt zapisał to sobie.

– Zauważyłaś może jakiś wyjeżdżający samochód?

Pokręciła głową.

– Znalazłam przyczepę, w której mieszkała pani Pruitt, wysiadłam. Słyszałam głośną muzykę dochodzącą z różnych stron. W sąsiedniej przyczepie ktoś się awanturował, płakało dziecko.

– W sąsiedniej przyczepie? Jesteś tego pewna? Avery spojrzała na parę stojącą tuż za żółtą taśmą.

– Prawie pewna.

Matt znowu zanotował kilka słów.

– Co dalej?

– Zapukałam. Drzwi były uchylone. Zawołałam, ale nie doczekałam się odpowiedzi, więc zajrzałam do środka. Znowu zawołałam. – Avery zamknęła oczy, usiłując wszystko dokładnie sobie przypomnieć. – W pokoju był potworny bałagan. W pierwszej chwili pomyślałam, że Trudy Pruitt sama doprowadziła przyczepę do takiego stanu. A potem… zobaczyłam krew na ścianie… w głębi. Nie wiedziałam jeszcze, że to krew. Dotknęłam, spojrzałam. Dopiero dotarło do mnie, że coś jest nie tak. – Avery wzięła głęboki oddech. – Przeszłam do kuchni. I wtedy… zobaczyłam ją.

– Dotykałaś czegoś? Zastanawiała się przez chwilę.

– Krwi na ścianie. Dotknęłam i zobaczyłam, że to krew.

– Mów dalej.

– Podeszłam do niej, dotknęłam jej ramienia. Przewróciła się na plecy.

– Przedtem leżała na boku?

– Tak. Próbowała coś powiedzieć. Matt wyprostował się.

– Zrozumiałaś, co mówiła? Avery łzy napłynęły do oczu.

– Ona… Ja… Nic… Usłyszałam kroki i wystraszyłam się. Pomyślałam, że może morderca jest jeszcze w przyczepie i… – Avery wszelkimi siłami próbowała zapanować nad sobą. – Jej ręka… ona… – Spojrzała na swoje ubrudzone krwią palce. – Dotknęła mnie. Jakby chciała, żebym jej wysłuchała. Jakby miała mi coś ważnego do powiedzenia.

– Ona umierała, Avery – powiedział cicho Matt. – Może po prostu potrzebowała czyjejś bliskości.

– Nigdy się tego nie dowiemy.

– Poza krokami Jonesa, słyszałaś coś jeszcze?

– Muzykę z radia.

– To wszystko?

Wpatrywała się jak zahipnotyzowana w swoje zakrwawione palce, nie mogła oderwać od nich wzroku.

– Tak.

– Jeśli coś sobie przypomnisz, daj mi znać. Cokolwiek, nawet nieistotne z pozoru drobiazgi mogą okazać się ważne. – Zamknął notes. – Obiecujesz?

– Obiecuję.

– Avery?

– Tak? – Podniosła głowę.

– Dzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebowała albo będziesz miała ochotę po prostu chwilę porozmawiać.

– Dziękuję, Matt.

– Poproszę, żeby jeden z moich ludzi pojechał za tobą do domu. Jesteś w stanie prowadzić?

Gdy Avery skinęła głową, Matt zawołał jednego z funkcjonariuszy, dał mu odpowiednie instrukcje, po czym odprowadził Avery do samochodu.

– Przejeżdżałem wieczorem koło twojego domu. Zostawiłem coś.

– Dla mnie?

– Tak. Chociaż w obecnej sytuacji… Cholera. Fatalny moment sobie wybrałem. – Otworzył przed nią drzwiczki. – Zadzwonię do ciebie jutro.

Na progu domu znalazła bukiet wiosennych kwiatów z bilecikiem:

Myślę o nas. Tańczę z tobą pod rozgwieżdżonym niebem. Matt.

Z gardła wyrwał się jej niepohamowany, histeryczny śmiech.

Śmiała się jeszcze długo, aż wreszcie śmiech przeszedł w płacz.

Rozdział 34

Tej nocy prawie nie spała. Za każdym razem, kiedy zamykała powieki, widziała Trudy Pruitt leżącą w kałuży krwi, jej szeroko rozwarte oczy, bezgłośnie poruszające się usta. W końcu wstała z łóżka, wyciągnęła pudełko z wycinkami i zaczęła je ponownie przeglądać. Szukała jakiejś niekonsekwencji, czegoś, czegokolwiek, co mogłoby wskazywać na starannie ukartowaną zbrodnię z wyroku Siedmiu.

W starych artykułach nie znalazła nic, co zwróciłoby jej uwagę.

Co takiego próbowała jej powiedzieć Trudy Pruitt? Jakim dowodem uwikłania ojca w morderstwo Sallie Waguespack dysponowała? Czy była zrezygnowaną, zgorzkniałą alkoholiczką, za jaką uważał… czy raczej w jaki sposób przedstawiał ją Matt? Czy upatrzyła sobie Avery, żeby na niej dać upust swojemu rozgoryczeniu i nienawiści do świata?

Spojrzała ponownie na wycinki. Niech to diabli. Gdyby nie one, skłonna byłaby uwierzyć Mattowi.

Dlaczego, tato?

Dlaczego je gromadziłeś?

Tylko jedna osoba mogła odpowiedzieć na to pytanie. Buddy.

Pół godziny później podjechała pod Ranczerówkę. Nacisnęła dzwonek, pełna nadziei, że Buddy nie wyszedł jeszcze do kościoła. Jeśli dobrze pamiętała, Stevensowie chodzili zazwyczaj na późniejsze nabożeństwo.

Dobrze pamiętała, bo drzwi otworzyła Lila.

– Avery! – wykrzyknęła. – Słyszałam już, co się stało. Dobrze się czujesz?

Avery skinęła głową.

– Jakoś się trzymam, chociaż nie doszłam jeszcze całkiem do siebie. Buddy w domu?

– Jest i Buddy, i Matt. Usiedliśmy właśnie do śniadania.

– Przepraszam. Powinnam była przedtem zadzwonić, uprzedzić…

– Bzdura. – Lila chwyciła ją za ręce i wciągnęła do środka. W całym domu pachniało bekonem i biszkoptami. – Chodź, siadaj z nami. Zaraz nakryjemy i dla ciebie.

Avery nie zdążyła powiedzieć, że naprawdę nie chce sprawiać kłopotu, niepotrzebna fatyga, ona tylko na chwilę, a już Lila wołała do Cherry, żeby ta przygotowała dodatkowe nakrycie.

Panowie wstali na powitanie, kiedy weszła do kuchni, Matt chwycił ją za ręce.

– Dobrze się czujesz? Uśmiechnęła się blado.

– Powiedzmy.

Posadził ją na krześle obok siebie. Cherry postawiła przed nią talerz, sztućce, położyła serwetkę.

– Kawy?

– Poproszę.

Cherry podała jej parujący kubek.

– Matt mówił nam, co się stało. To straszne. Lila podsunęła w stronę Avery talerz z biszkoptami.

– Ja chyba bym zemdlała. Wprost nie mogę sobie tego wyobrazić.

Avery wzięła biszkopt, choć na myśl o jedzeniu robiło się jej niedobrze.

– Jak postępuje dochodzenie? – zwróciła się do Matta.