Выбрать главу

Słowa Sharon brzmiały szczerze. Chciał wtedy pojechać, ale kiedy powiedział to Sandy’emu, ten orzekł, że Sharon wcale Neila nie lubi, tylko stara się zrobić przyjemność jego ojcu.

– Twój tatuś mówi, że od przyszłej jesieni będzie chodził z tobą na mecze futbolowe w Princeton. – Głos Sharon wyrwał Neila ze wspomnień. – Ja także chodziłam na mecze przez cały okres nauki w college’u. Szkoła znajdowała się zaledwie dwie godziny drogi od Dartmouth i w niektóre weekendy jeździliśmy tam całą paczką, zwłaszcza w sezonie futbolowym. Co roku grali z Princeton, ale wtedy twój tata był już po studiach. – Tata jest z ciebie dumny – kontynuowała. – Podobno jesteś bardzo dzielny, gdy dostajesz zastrzyki przeciw astmie. Powiedział, że większość dzieci użalałaby się nad sobą w takiej sytuacji, a ty nigdy nie narzekasz i nie płaczesz. To bardzo dzielne…

Mówienie sprawiało jej trudność. Próbowała przełknąć ślinę.

– Neil, myśl teraz o swoich planach. Ja zawsze tak robię, kiedy się boję albo jestem chora. Planuję coś miłego lub zabawnego. Zeszłego roku, gdy byłam w Libanie – to kraj oddalony o jakieś osiem tysięcy kilometrów stąd – pisałam reportaż o toczącej się tam wojnie… Mieszkałam w tym okropnym miejscu… Pewnej nocy fatalnie się czułam. Miałam grypę z wysoką gorączką, byłam zupełnie sama i wszystko mnie bolało… Ręce i nogi… Całkiem jak teraz. Zmuszałam się do myślenia o czymś przyjemnym, o czymś, co lubię i co zrobię, gdy wrócę do domu. Przypomniałam sobie obraz, który bardzo mi się podobał. Przedstawiał port z łodziami żaglowymi. Postanowiłam, że gdy tylko wrócę do domu, kupię go. I tak zrobiłam. – Jej głos przycichł i Neil musiał dobrze się wsłuchiwać, aby usłyszeć, co mówi. – Myślę, że powinniśmy zaplanować jakąś miłą niespodziankę dla ciebie, coś naprawdę fajnego. Wiesz, twój tatuś mówi, że Luftsowie koniecznie chcą się teraz przenieść na Florydę.

Chłopiec poczuł, że jakaś pięść zaciska mu się w piersiach.

– Spokojnie, Neil! – upomniała go Sharon. – Pamiętaj, wdech… wydech… Oddychaj powoli. Kiedy twój tata pokazał mi wasz dom i zobaczyłam pokój Luftsów, wyjrzałam stamtąd przez okno. Widok był taki jak na moim obrazie. Bo można stamtąd zobaczyć cały port: łodzie, cieśninę i wyspę. Na twoim miejscu wzięłabym sobie ten pokój, gdy Luftsowie wyprowadzą się na Florydę. Wstawiłabym do niego biblioteczkę, półki na gry i biurko. Jest tam wnęka, tak duża, że mógłbyś rozstawić w niej tory swoich pociągów. Twój tatuś mówi, że bardzo lubisz kolejki. Ja też miałam nakręcane pociągi, gdy byłam mała. Mam jeszcze kilka, które należały kiedyś do mojego taty. Są takie stare! Chciałam dać je tobie.

„Kiedy Luftsowie przeniosą się na Florydę… Kiedy Luftsowie przeniosą się na Florydę…”.

Więc Sharon nie chciała, aby Neil z nimi pojechał! Uważała, że mógłby zająć ich pokój!

– Boję się teraz i jest mi niewygodnie. Chciałabym się stąd wydostać, ale cieszę się, że ty jesteś ze mną. Powiem twojemu tatusiowi, jaki byłeś dzielny i jak się starałeś wolno, wolno oddychać i nie krztusić się.

Ciężki, czarny głaz leżący od dawna na piersi Neila lekko drgnął. To słowa Sharon tak podziałały.

Nagle Neil poczuł się bardzo senny. Miał związane ręce, ale mógł poruszać palcami i ześliznął się nimi wzdłuż ramienia Sharon, aż znalazł to, czego szukał – skraj jej rękawa. Ściskając w palcach materiał, zasnął.

Chrapliwy, świszczący oddech chłopca osiągnął wyrównany rytm. Sharon z niepokojem wsłuchiwała się w ten dźwięk. Czuła, jak pierś Neila unosi się z wysiłkiem. Leżąc blisko siebie, ogrzewali się nawzajem.

Która mogła być godzina? Dotarli do tego miejsca około siódmej trzydzieści. Ten człowiek, Foxy, został z nimi przynajmniej przez kilka godzin. Od jak dawna go nie ma? Musiała minąć już północ. Jest więc wtorek. Foxy powiedział, że zostaną tu do środy. Skąd Steve weźmie w ciągu jednego dnia osiemdziesiąt dwa tysiące dolarów na okup? I dlaczego akurat tę dziwną sumę? Czy spróbuje się skontaktować z jej rodzicami? Byłoby to teraz trudne, mieszkają w Iranie. Kiedy Neil się obudzi, opowie mu o pracy swego ojca, inżyniera… „W środę rano my dwoje odjeżdżamy i zostawię wiadomość, gdzie można znaleźć chłopca”. Zastanawiała się nad tą obietnicą. Będzie musiała zachowywać się tak, jakby chciała pojechać z Foxym. Gdy tylko Neil będzie bezpieczny, a ona zostanie sama z porywaczem w poczekalni, zacznie krzyczeć. Nieważne, co Foxy może jej zrobić, Sharon musi zaryzykować.

Dlaczego, na miłość boską, ich porwał? Było coś dziwnego w tym, jak przyglądał się Neilowi. Jakby go nienawidził i… bał się go. Ale to przecież niemożliwe.

Czy dlatego zostawił opaskę na oczach Neila, że bał się, iż chłopiec mógłby go rozpoznać? Może to ktoś z okolic Carley? Jeśli tak, jak mógłby pozostawić Neila przy życiu? Chłopiec widział porywacza, gdy ten wdarł się do domu. Wpatrywał się w niego. Rozpoznałby go, była o tym przekonana. On też musi sobie zdawać z tego sprawę. Czy zamierza zabić Neila, gdy tylko będzie miał pieniądze?

Na pewno.

Nawet jeśli Foxy zabierze ją z tego miejsca, może być za późno dla Neila.

Uczucie strachu i wściekłości kazało Sharon przylgnąć mocniej do chłopca.

Jutro. W środę!

To właśnie tak musi się teraz czuć pani Thompson. Gniew, strach i bezradność, pierwotna potrzeba chronienia potomstwa. Neil jest synem Steve’a, a Steve tyle już wycierpiał. Musi teraz odchodzić od zmysłów. On i pani Thompson przechodzili jednakowe piekło.

Sharon nie miała za złe pani Thompson, że tak na nią napadła. Nie myślała tego, co mówiła, nie mogła tak myśleć. Ron był winny, to niemożliwe, aby ktokolwiek uważał inaczej. Pani Thompson nie rozumiała, że jedynym sposobem na uratowanie jej syna, było wzbudzenie masowego protestu przeciw egzekucji. Ona, Sharon, przynajmniej starała się pomóc skazanemu w ten sposób. Steve, och, Steve, zapłakała bezgłośnie. Czy teraz rozumiesz?

Próbowała potrzeć nadgarstkiem o szorstką ścianę, ale przekonała się, że przy tak mocno zaciśniętych więzach nie zdoła ich rozluźnić i tylko otarła sobie dłonie.

Gdy wróci Foxy, powie mu, że musi skorzystać z łazienki. Może wtedy jakoś…

Te zdjęcia. On zabił te kobiety. Jedynie szaleniec mógł robić zdjęcia w chwili, gdy mordował, i powiększyć je potem do takich rozmiarów.

Jej także zrobił zdjęcie.

Ładunek wybuchowy. Przypuśćmy, że ktoś zbliży się do tego pomieszczenia. Jeśli bomba wybuchnie, ona i Neil, i ilu jeszcze? Jaką ta bomba ma moc? Sharon próbowała się modlić, ale była zdolna jedynie powtarzać w kółko: Proszę, pozwól, aby Steve odnalazł nas na czas, proszę, nie odbieraj mu syna.

Taka musi być modlitwa pani Thompson. „Oszczędź mego syna”. „Oskarżam panią, panno Martin…”.

Czas wlókł się bezlitośnie. W ramionach i nogach zamiast bólu czuła odrętwienie. Neil spał, co graniczyło z cudem. Od czasu do czasu jęczał, jego oddech tracił rytm, ale po chwili chłopiec znów zapadał w spokojny sen.

Musiało już być blisko świtu i odgłosy pociągów stawały się coraz częstsze. O której godzinie otwierają stację? O piątej? Czyli teraz musi być piąta. O ósmej w poczekalni będzie tłum ludzi. Przypuśćmy, że wtedy wybuchnie bomba.

Neil poruszył się niespokojnie, mamrocząc coś. Nie mogła nic zrozumieć. Zaczął się budzić. Próbował otworzyć oczy, ale nie mógł. Chciał pójść do łazienki. Bolały go ręce i nogi, oddychanie sprawiało trudność. Nagle przypomniał sobie, co się wydarzyło! Pamiętał, że podbiegł do drzwi i powiedział: „Wszystko w porządku”. I otworzył je. Dlaczego tak powiedział?