Выбрать главу

– Ona odzyskuje zakichane ośmioletnie auto, a my nie mamy śladu po dwóch porwanych osobach. Panie Perry, jakie wrażenie robi na panu Sharon Martin? Czy sądzi pan, że byłaby zdolna to zaplanować?

Roger zastanowił się chwilę.

– Wszystko przemawia za tym, że nie – odpowiedział.

– Jak pan ocenia jej związek z panem Petersonem?

Roger przypomniał sobie, jak kiedyś Sharon i Steve ich odwiedzili. Sprawiała wtedy wrażenie przygnębionej, więc Glenda spytała, czy coś jest nie w porządku. Gdy Steve wyszedł do kuchni po lód, Sharon powiedziała: „Och, to tylko dlatego, że Neil tak mnie odpycha od siebie”.

Wracając, Steve pieszczotliwie zwichrzył jej włosy. Roger pamiętał wyraz twarzy ich obojga.

– Myślę, że oni… byli… są… bardzo w sobie zakochani, bardziej niż każdemu z nich się wydaje – odrzekł. – Myślę, że Sharon martwiła się, że Neil jej nie akceptuje, oczywiście Steve też się tym przejmował. Był również w kiepskiej sytuacji finansowej. Utopił wszystkie oszczędności w „Wydarzeniach”. Jestem pewien, że to się opłaciło, ale wtedy się tym przejmował. Sam mi to powiedział.

– Była też ta sprawa Thompsona.

– Tak. Moja żona i ja mieliśmy nadzieję, że Sharon uda się go uratować. Glenda rozchorowała się na serce z powodu swego udziału w tym procesie.

– Czy Sharon chciała, aby Steve wstawił się u pani gubernator? – dopytywał się Hugh.

– Myślę, że zdawała sobie sprawę, iż on tego nie zrobi, a pani gubernator nie potraktowałaby przychylnie petycji opartej jedynie na emocjach. Proszę nie zapominać, że ostro ją krytykowano za dwa odroczenia egzekucji Thompsona.

– Panie Perry, co pan myśli o Luftsach? Czy możliwe, aby oni byli w to zamieszani? Próbują zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy. Znają pański numer telefonu. Mogli wiedzieć o koncie bankowym.

Roger potrząsnął głową.

– Nie ma mowy. Jeśli Dora kupuje czasem coś dla Glendy, przez dwadzieścia minut upewnia się, czy dobrze oddała resztę pieniędzy. On też taki jest. Czasem odwozi mój samochód do naprawy i zawsze się chwali, ile dzięki niemu zaoszczędziłem. Obydwoje są chorobliwie uczciwi.

– Okay. Wiem, że zadzwoni pan do nas natychmiast, jak tylko pani Perry będzie miała coś do powiedzenia – zakończył rozmowę Hugh. Pożegnał się z Rogerem i wyszedł.

Na zewnątrz czekał na niego Hank Lamont. Coś w jego zachowaniu zdradzało, że ma nowe wiadomości. Hugh nie tracił czasu na wstępy.

– Co masz? – spytał.

– Pani Thompson…

– Co z nią?

– Wczoraj wieczorem rozmawiała z Sharon Martin!

– Co?! – Hugh był zaskoczony.

– Ronald nam powiedział. Don i Stan przesłuchali go dzisiaj w celi. Poinformowaliśmy go, że były pewne pogróżki pod adresem syna Petersona i ostrzegliśmy, że jeśli jego koledzy coś kombinują, lepiej abyśmy mieli ich nazwiska, zanim wpadną w poważne tarapaty.

– Nie wyjawiliście mu, że Neil i Sharon zostali porwani?

– Oczywiście, że nie.

– Co powiedział?

– On jest czysty. Jedynymi odwiedzającymi go w ostatnim roku byli matka, prawnik i ksiądz z parafii. Jego najbliżsi koledzy ze szkoły są teraz na studiach. Podał nam ich nazwiska. Wszyscy znajdują się daleko stąd. Ale wspomniał, że Sharon dzwoniła do jego matki.

– Czy ktoś rozmawiał już z panią Thompson?

– Tak. Mieszka w motelu niedaleko więzienia. Odnaleźli ją.

– W motelu?

– Nie, w kościele. Niech Bóg jej pomoże, Hugh. Ta kobieta tam klęczy i modli się cały czas. Nie chce uwierzyć, że jej syn będzie jutro stracony. Nie wierzy w to. Powiedziała, że pani Martin zadzwoniła do niej parę minut przed szóstą. Chciała wiedzieć, czy może w czymś pomóc. Pani Thompson przyznała, że naskoczyła na Sharon i obwiniła ją o to, że jeździ po kraju, mówiąc, iż chłopiec jest winien. Zagroziła też, że nie odpowiada za siebie, jeśli chłopiec umrze. Co o tym sądzisz?

– Zastanówmy się nad tym – powiedział Hugh. – Sharon Martin zdenerwowała się rozmową… Może nawet pomyślała, że jest pewna prawda w tym, co mówi matka Thompsona. Jest zdesperowana i dzwoni po kogoś, aby przyjechał zabrać ją i chłopca. Planuje pokazową sztuczkę. Aranżuje wszystko tak, aby wyglądało na prawdziwe porwanie i robi z Neila zakładnika za życie Thompsona.

– Jest taka możliwość – przyznał Hank.

Twarz Hugh przybrała surowy wyraz.

– Myślę, że to więcej niż możliwość – odparł. – Myślę, że Peterson cierpi, a pani Perry jest na granicy ataku serca, bo Sharon Martin uważa, że może manipulować wymiarem sprawiedliwości.

– Co robimy?

– Traktujcie to nadal jako poważną poszlakę. Dokopcie się do wszystkiego, co dotyczy znajomych Sharon Martin, szczególnie do każdego, kogo zna w tej okolicy. Gdyby tak pani Perry przypomniała sobie, gdzie słyszała ten głos, ruszylibyśmy z kopyta.

Siedząc w swoim pokoju, Glenda w kółko przesłuchiwała nagranie. „Peterson… za dziesięć minut zadzwonię do ciebie do budki na stacji obsługi…”. Bezradnie potrząsnęła głową i wyłączyła magnetofon. Trzeba się do tego zabrać inaczej, pomyślała. Zacznij sobie przypominać kilka ostatnich tygodni.

Wczoraj w ogóle nie wychodziła z domu. Zadzwoniła do apteki, rozmawiała też przez telefon z Agnes, a potem z Julie o zwrocie kosztów za szpital. Chip i Maria odezwali się z Kalifornii i pozwolili dziecku gaworzyć do słuchawki. To była jej ostatnia rozmowa przez telefon, zanim zadzwonił Foxy.

W niedzielę, tuż po kościele, pojechała z Rogerem do Nowego Jorku. Zjedli drugie śniadanie u Pierre’a i poszli do Carnegie Hall. Tego dnia z nikim nie rozmawiała przez telefon.

Sobota. Wybrała się do dekoratora w sprawie obić na meble. Poszła do fryzjera. A może to był piątek? Niecierpliwie potrząsnęła głową. To nie jest najlepszy sposób przypominania sobie, co robiła w ciągu ostatnich dni. Wstała z łóżka, wolno podeszła do biurka i sięgnęła po notes. I jeszcze odcinki rachunków. Wszystkie mają wypisaną datę. Pomogą jej przypomnieć sobie, gdzie była. I, oczywiście, książeczka czekowa. Wyjęła ją ze schowka, a rachunki z szuflady. Trzymając wszystko w ręku, wróciła do łóżka. Poprosi też Rogera, aby przyniósł jej ścienny kalendarz z kuchni. Czasem przypina do niego różne zapiski.

Skurcz w piersi urósł nagle do ostrego bólu. Sięgając po pastylkę nitrogliceryny, Glenda wcisnęła guzik magnetofonu i ponownie zaczęła przesłuchiwać kasetę. Raz jeszcze zduszony, gardłowy szept zabrzmiał jej w uszach: „Peterson… za dziesięć minut zadzwonię do ciebie do budki na stacji obsługi…”.

28

Wracając z budki telefonicznej, myślał o kasecie. Czy, kiedy nagra już Sharon i chłopca, powinien to zrobić? Dlaczego nie?

Poszedł wprost na Grand Central. Lepiej wrócić do nich teraz, gdy jest jeszcze spory ruch. Strażnicy mają szósty zmysł, jeśli chodzi o ludzi przypadkowo znajdujących się na stacji.

Sharon i dzieciak pewnie nie jedli wczoraj kolacji. Będą głodni. Nie chciał, aby ona była głodna. Ale na pewno nie będzie jadła, jeśli nie nakarmi też chłopca. Myślenie o Neilu zawsze go denerwowało. Kilka tygodni temu o mało nie wpadł w panikę, gdy wyjrzał z warsztatu i zobaczył tego dzieciaka, gapiącego się na niego z samochodu. W taki sam sposób jak we śnie: duże brązowe oczy z rozszerzonymi źrenicami, patrzące w oskarżycielski sposób. Zawsze oskarżające.

Jutro będzie po wszystkim. Musi kupić bilet lotniczy dla Sharon. Nie miał w tej chwili dość pieniędzy, lecz niedługo je zdobędzie. Mógłby zrobić rezerwację. Jakiego użyć nazwiska? Musi wymyślić dla niej nazwisko.

Wczoraj w dzienniku została przedstawiona jako pisarka i felietonistka. Jest bardzo znana i popularna. To cudowne, że tak bardzo go kocha.