Выбрать главу

Jest bardzo znana.

Występowała w dzienniku.

Dużo ludzi może ją rozpoznać.

Marszcząc brwi, zatrzymał się gwałtownie i został potrącony przez jakąś kobietę, szybko idącą za nim. Spojrzał gniewnie, więc powiedziała: „Och, przepraszam”, i minęła go pośpiesznie. Odprężył się. Nie miała zamiaru być nieuprzejma, właściwie to nawet uśmiechnęła się do niego, naprawdę się uśmiechnęła. Mnóstwo kobiet będzie się do niego uśmiechać, gdy się dowiedzą, jaki jest bogaty.

Szedł wolno wzdłuż alei Lexington. Autobusy roztarty świeży śnieg na brudną chlapę.

Szkoda, że nie mógł pójść do hotelu Biltmore. Tamten pokój był taki wygodny. Nigdy wcześniej nie mieszkał w takim miejscu.

Zostanie z Sharon i dzieciakiem do popołudnia. Potem wsiądzie w pociąg do Carley. Pójdzie do domu i sprawdzi, czy nie ma żadnych wiadomości.

Zastanawiał się też, gdzie zostawić kasetę. Peterson może nie zapłacić, jeśli jej nie dostanie.

Musi mieć pieniądze. To zbyt niebezpiecznie zostawać teraz w okręgu Fairfield.

Czy ostatnio ktoś nieoczekiwanie stąd wyjechał? – mogą wypytywać gliny.

On nie. Narzekał, że traci to miejsce, błagał starego o przedłużenie dzierżawy…

Ale to było przed dwiema ostatnimi dziewczynami. „Morderca CB” – tak nazywały go gazety. Gdyby tylko wiedzieli…

Poszedł nawet na pogrzeb tej Callahan. Na pogrzeb!

Nagle przyszło mu do głowy, gdzie powinien zostawić kasetę, aby mieć pewność, że zostanie odnaleziona i dostarczona jeszcze tego wieczoru.

Zadowolony wszedł raźno do baru Nedicksa, zamówił kawę, mleko i bułki. Zostanie z Sharon i Neilem jakiś czas, będą mogli zjeść trochę od razu, a resztę później, kiedy już wyjdzie. Nie chciał, aby Sharon myślała, że jest niemiły.

Opuszczając rejon torów do Mount Vernon, odniósł wrażenie, że ktoś go obserwuje. Zatrzymał się i nasłuchiwał. Wydawało mu się, że coś usłyszał, więc wycofał się na palcach. Ale była to tylko jedna z tych wałęsających się kobiet – wlokła się rampą do poczekalni. Prawdopodobnie spała na peronie.

Z największą ostrożnością zdjął kawałek drutu przyklejony taśmą do drzwi. Delikatnie wyjął klucz i włożył w zamek. Otwierając drzwi po milimetrze, aby nie szarpnąć kablem, wśliznął się do pokoju i zamknął je za sobą.

Zapalił jarzeniówki i chrząknął z zadowoleniem. Sharon i chłopiec leżeli tak, jak ich zostawił. Dzieciak nie mógł go zobaczyć, bo miał opaskę na oczach, ale Sharon uniosła głowę. Położywszy pakunek, zbliżył się do niej i szybko wyrwał jej knebel z ust.

– Tym razem nie włożyłem go zbyt ciasno – powiedział. Zdawało mu się, że widział w jej oczach coś w rodzaju wyrzutu. Była bardzo zdenerwowana. Dostrzegł jej strach. Nie chciał, aby się go bała.

– Boisz się, Sharon? – Jego głos był przerażająco łagodny.

– Nie… Wcale nie…

– Przyniosłem wam jedzenie…

– Och, cieszę się, ale proszę, czy nie mógłby pan wyjąć knebla Neilowi… I proszę, czy nie mógłby pan nas rozwiązać, chociaż ręce… Tak jak przedtem?

Zmrużył oczy. Wyczuł jakąś zmianę.

– Oczywiście, Sharon. – Potarł nosem jej twarz.

Mając już swobodne ręce, wyciągnęła dłonie w stronę chłopca. Dzieciak skulił się przy niej.

– W porządku, Neil – powiedziała. – Pamiętaj, o czym rozmawialiśmy.

– O czym rozmawialiście, Sharon? – zapytał mężczyzna zaciekawiony.

– O tym, że tatuś Neila da panu pieniądze, których pan żąda, a pan jutro wyjaśni Steve’owi Petersonowi, gdzie może znaleźć syna. Powiedziałam, że ja jadę z panem, a jego tatuś będzie tu zaraz po naszym wyjściu, czyż nie tak?

– Jesteś pewna, że chcesz jechać, Sharon? – Z błyszczącymi, pełnymi wahania oczami zapytał zamyślonym głosem.

– O tak, bardzo. Ja… cię lubię, Foxy.

– Przyniosłem kilka bułek, kawę i mleko dla chłopca.

– To bardzo miło z twojej strony.

Poruszała zdrętwiałymi palcami. Patrzył, jak zaczyna masować nadgarstki Neila i odgarnia mu z czoła włosy. Sposób, w jaki ściskała ręce chłopca, przypominał sygnał lub tajemne porozumienie.

Odwrócił skrzynkę po pomarańczach i postawił na niej torbę.

– Gdzie jest mleko dla Neila? – zapytała.

Podał jej mleko. Obserwował, jak wkłada kartonik do ręki chłopca.

– Trzymaj, Neil. Tutaj. Pij wolno.

Chrapliwy oddech dzieciaka irytował go, niepokoił, budził wspomnienia. Mężczyzna wyjął bułki, posmarował je grubo masłem, tak jak lubił, i podał Sharon. Odłamała kawałek jednej z nich i dała chłopcu.

– Proszę, Neil, to bułka – powiedziała łagodnie.

Przyglądał się spode łba, jak jedzą. Miał wrażenie, jakby ona i chłopiec spiskowali przeciwko niemu. Przełknął kawę, prawie nie czując jej smaku. Nie zdejmował płaszcza. Było zimno, a poza tym nie chciał ubrudzić nowego garnituru. Zdjął torbę i postawił na podłodze, a sam usiadł na skrzynce.

Gdy skończyli jeść, Sharon wzięła Neila na kolana. Oddech chłopca był głośny i ciężki. Ten dźwięk szarpał mu nerwy. W dodatku Sharon wcale na niego nie patrzyła. Cały czas masowała chłopcu plecy, mówiła do niego czule i namawiała, aby próbował zasnąć. Foxy patrzył, jak pocałowała go w czoło, a potem przytuliła jego głowę do swojego ramienia.

Jest bardzo wrażliwa i serdeczna, pomyślał. Pewnie dlatego stara się być miła dla chłopca. Może powinien pozbyć się go już teraz i pozwolić, aby stała się taka miła dla niego? Na jego ustach zaigrał uśmieszek, kiedy zaczął sobie wyobrażać, w jaki sposób Sharon mogłaby być miła dla niego. Te myśli napełniły mu ciepłem całe ciało. W pewnej chwili zdał sobie sprawę z tego, że Sharon mu się przygląda i mocniej obejmuje chłopca ramionami. Chciał, aby te ramiona oplotły się wokół niego. Wstał, aby podejść do łóżka.

Stopą zawadził o magnetofon. Magnetofon! Kaseta, którą chciał Peterson! Jeszcze za wcześnie, aby pozbyć się chłopca. Rozczarowany i zły usiadł z powrotem.

Teraz zrobię nagranie dla Petersona – powiedział.

– Nagranie? – zapytała zdenerwowana.

Sekundę temu przysięgłaby, że zamierzał im zrobić coś złego. Miał taki dziwny wyraz twarzy. Próbowała się zastanowić. Czy była jakaś szansa, jakieś wyjście? Od momentu, gdy Neil jej powiedział, że to ten człowiek zamordował jego matkę, jeszcze bardziej starała się znaleźć sposób, aby ich stąd wydostać. Jutro może być za późno zarówno dla Ronalda Thompsona, jak i dla Neila. Nie wiedziała, o której godzinie Foxy miał zamiar po nią wrócić. Jeżeli w ogóle po nią przyjdzie! Jest sprytny. Z pewnością zdaje sobie sprawę, że wcześniej czy później ktoś ją rozpozna. Wspomnienie akcji ratowania Thompsona było dla niej jak tortura i drwina. Jego matka miała rację. Upierając się przy winie tamtego chłopaka, pomogła go wysłać na krzesło elektryczne. Ale teraz nie liczyło się nic poza tym, aby uratować życie Neila i życie Ronalda. Cokolwiek jej się stanie, zasłużyła na to. I to ona zarzuciła Steve’owi, że próbuje odgrywać Boga!

Foxy miał rewolwer. Trzymał go w kieszeni płaszcza. Gdyby skłoniła go, aby ją objął, mogłaby sięgnąć po broń. Gdyby miała taką możliwość, czy potrafiłaby go zabić?

Spojrzała na Neila i pomyślała o skazanym chłopaku w więziennej celi. Tak, mogłaby zabić tego człowieka.

Przypatrywała się, jak wprawnie uruchamia magnetofon i wkłada kasetę. Był to kasetowy TWX, najpopularniejszy model. Nigdy nie zdołają go odnaleźć.

– Tutaj, Sharon, przeczytaj to. – Podał jej kartkę.

– „Steve, zapłać okup, jeśli chcesz nas mieć z powrotem. Pieniądze muszą być w dziesiątkach, dwudziestkach i pięćdziesiątkach. Osiemdziesiąt dwa tysiące dolarów. Zdobądź je i nie pozwól, aby były znaczone. Jedź własnym samochodem do budki na rogu Pięćdziesiątej Dziewiątej i Lexington o drugiej nad ranem. Bądź sam. Nie wzywaj policji”. – Skończyła czytać i spojrzała na Foxy’ego. – Czy mogę coś dodać? Chodzi o to, że się pokłóciliśmy. Zerwaliśmy ze sobą… Chyba… Może nie będzie chciał za mnie zapłacić, jeśli go nie przeproszę. Wiesz, jest bardzo uparty. Może Steve zapłaci za Neila… połowę sumy, bo wie, że ja go nie kocham. Ale przecież będziemy potrzebowali wszystkich tych pieniędzy, prawda?