Kulski wyłączył aparat i zamyślił się. Od chwili rozstania z Półtonem, po ich ostatniej rozmowie, był pewien, że tak właśnie brzmieć będzie ten komunikat. Był pewien, a jednak…
Wyprostował się, i zaczerpnął głęboko powietrza. Wstał zamaszyście, odepchnięty gwałtownie fotel poleciał do tyłu, trącając kwadratowy barek. Zadźwięczało szkło. Paweł spojrzał mimo woli na pękate kubki i wywiniętą smakowicie wargę przysadzistego dzbanka. Za pół godziny przyjdą Corton i Sakadze. Chciałby ich zatrzymać u siebie, pomimo że ojciec Leny z tajemniczą miną zapraszał na uroczysty „kawalerski”, jak się wyraził, wieczór. Otrzymał podobno jakąś wiadomość…. Kulski spochmurniał nagle. Przed oczami stanęła mu jak żywa smagła twarz Ann Thorson. „Spotkamy się jeszcze?” — spytała, żegnając go, kilkanaście minut przed startem. Cóż za nonsens. Oczywiście, że się spotkają. Jest przecież członkiem Zespołu Programu Marsjańskiego, historykiem, opracowuje całą dokumentację… Nie raz i nie dziesięć razy będą się musieli spotykać na obradach sekcji, konsultacjach. Wzruszył ramionami i skierował się w stronę barku. Zrobił kilka kroków i zatrzymał się znowu, jakby tknięty jakimś podejrzeniem. Jego dłoń bezwiednie powędrowała do czoła…
Ann miała rację. Kulski znalazł nowy temat do rozmyślań.