Выбрать главу

Złączył ręce na plecach i kołysząc się na piętach, klął w duchu samego siebie. Nie pierwszy zresztą raz. Gdyby był lepszym włazidupą, nie miałby przed sobą tak krótkiej przyszłości. Wystarczyło trochę wazeliniarstwa pod adresem Komitetu i nie dostałby samobójczego przydziału. Od paru lat zdawał sobie sprawę, że czeka go podobny koniec, ale nie mógł się zmusić do zachowań, które mogły to zmienić. Nie dlatego, że był lojalny wobec starego porządku. Wcale nie był, bo ów porządek nie dał mu ku temu żadnego powodu. Nie był też nielojalny wobec Ludowej Republiki, gdyż niezależnie od swych wad była jego ojczyzną, której mundur zdecydował się przywdziać dobrowolnie i której przysiągł bronić.

Problem polegał na tym, że nie mógł ścierpieć głupoty, marnotrawstwa i bezsensownej przemocy bandy niedouczonych półgłówków opętanych rewolucyjnym szałem. Tudzież takiego samego zachowania w wydaniu ich jeszcze głupszych pomagierów robiących to w imię dyscypliny, a zbyt ograniczonych, by dostrzec, do czego musi prowadzić „dyscyplina” w tej wersji. Podobnie jak wielu młodszych rangą oficerów dzięki czystce, która objęła Legislatorów, zyskał szansę awansu na stopień flagowy, o którym inaczej nie mógłby marzyć. Tyle że jego umiejętności, zapatrywania i podejście zawodowe zostały ukształtowane przez Alfredo Yu, wówczas kapitana. I podobnie jak Yu Theisman był przekonany, że dobry oficer powinien potrafić znaleźć sposoby maksymalizacji sił przydzielonego mu materiału, tak jeśli chodzi o ludzi, jak i o sprzęt. A to wymagało, by oficer taki dowodził, przewodząc i prowadząc, a nie poganiając swych ludzi z tyłu.

Metody przyjęte przez UB odrzucały tę tradycję z prostego powodu — ubecji nie zależało, by wojsko posiadało prawdziwych przywódców zdolnych wzbudzić u podwładnych lojalność i tak ich umotywować, by poszli za nimi wszędzie i dali z siebie wszystko. Tacy bowiem dowódcy byliby automatycznie zagrożeniem dla nowego reżimu. I to był właściwy powód, dla którego on sam wylądował w tym wygodnym gabinecie stanowiącym równocześnie jego ostatni przydział. Popełnił bowiem błąd i doprowadził do tego, że jego podkomendni stali się bezwarunkowo wobec niego lojalni, a równocześnie nie obił sobie odpowiednio dupy blachą poprzez stosowne wazeliniarstwo wobec Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego. I dlatego właśnie, mimo że był jednym z najlepszych dowódców liniowych Ludowej Marynarki, w oczach UB stał się niebezpiecznie samodzielnym i ambitnym wodzem.

Ponownie potarł bliznę, przypominając sobie krwawy chaos towarzyszący jej otrzymaniu. Było to w dniu, w którym powstrzymał atak Royal Manticoran Navy mający na celu zdobycie systemu Seabring. W sumie bitwa ta nie miała większego znaczenia, ale przedłużyła obronę Trevor Star o trzy czy cztery miesiące, a może i o pół roku. I kosztowała go praktycznie cały zespół wydzielony, gdyż zmuszony został do walki z dreadnaughtami, mając tylko pancerniki i krążowniki liniowe. Miał świadomość, że walczył dobrze, a nawet doskonale, ale to nie wystarczyło, by wyrównać dysproporcje w uzbrojeniu. Miał dwa razy więcej okrętów, ale mniej niż dwie trzecie siły ognia przeciwnika. A pancerniki czy krążowniki liniowe nie są w stanie wygrać z dreadnaughtami nawet w stosunku dwa do jednego. Nawet gdyby technologicznie stały na tym samym poziomie. A nie stały.

Zdołał zniszczyć tylko jeden dreadnaught za cenę siedmiu pancerników i jedenastu krążowników liniowych oraz takie uszkodzenia trzech kolejnych pancerników (w tym swego flagowego Conqueranta), że nadawały się tylko na złom. Ale spowodował takie uszkodzenia pozostałych jednostek wroga, że musiał on się wycofać z pola walki i opuścić system, by uratować uszkodzone jednostki.

Jedenaście krążowników liniowych i dziesięć przestarzałych pancerników teoretycznie zaliczanych do okrętów liniowych, w istocie zaś zbyt słabo uzbrojonych i opancerzonych, by mieć jakieś szansę w starciu z normalnymi okrętami liniowymi, nie było specjalnie wysoką ceną za utrzymanie układu planetarnego… Zakładając naturalnie, że istniał jakikolwiek sens bronienia go w pierwszej kolejności. Pierwsza bitwa o Seabring nie powstrzymała natarcia Królewskiej Marynarki ani nie zmieniła wyniku drugiej bitwy o Seabring, w której następca Theismana stracił system i życie. Nie zmieniła też ostatecznego losu Trevor Star, ale spowolniła tempo natarcia wroga i osłabiła go choć w pewnym stopniu. Royal Manticoran Navy straciła kilka lekkich jednostek, a pół tuzina dreadnaughtów wylądowało w stoczniach remontowych, i to na dłużej. Przede wszystkim zaś bitwa ta stanowiła doskonały bodziec podnoszący morale Ludowej Marynarki, która jak dotąd w tej wojnie odniosła tyle zwycięstw, że można je było policzyć na palcach jednej ręki… Theisman próbował o tym wszystkim pamiętać, myśląc o dziewiętnastu tysiącach swoich ludzi, którzy zginęli, by osiągnąć to zwycięstwo.

W nagrodę dostał całą kupę medali i przydział do systemu Barnett z zadaniem jego obrony do końca. Nawet gdyby przeżył upadek systemu i zdołał przedrzeć się do swoich, Urząd Bezpieczeństwa miał nadal przykry zwyczaj rozstrzeliwania admirałów, którzy ponieśli klęskę. Wyglądało na to, że Komitet zdecydował w końcu, że może już obejść się bez usług niejakiego Thomasa Edwarda Theismana.

Prychnął kolejny raz i podszedł do biurka. Opadł na nieprzyzwoicie wygodny fotel i wyciągnął nogi. Istniała naturalnie możliwość, iż był zbyt pesymistycznie nastawiony do życia. W Ludowej Republice było to, ma się rozumieć, zdrowsze podejście od niepoprawnego optymizmu, zwłaszcza w ostatnich latach. Być może wyniesienie Esther McQueen na członka Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego stanowiło oznakę zmian na lepsze. Z drugiej strony, McQueen była jedynym wojskowym w Komitecie, a oprócz tego, że była doskonałym dowódcą, cechowała się także niebezpieczną ambicją, nawet pod rządami Legislatorów. Będąc samotna wśród cywilów nie mających pojęcia o problemach, z jakimi borykała się flota, i na dodatek mając takie ambicje, najprawdopodobniej przegra jakąś wewnętrzną rozgrywkę o władzę lub też tak ją ona pochłonie, że nie będzie miała czasu zająć się sprawami Ludowej Marynarki. Zresztą nawet jeżeli tak się nie stanie i zdoła wywalczyć poprawę warunków działania marynarki, dojdzie do tego raczej zbyt późno, by uratować jego skórę. Mimo to nie był w stanie całkowicie pozbyć się nadziei, że może jednak…

W końcu mimo swych wad McQueen była oficerem floty od ponad czterdziestu standardowych lat i także potrafiła wywołać u swych podkomendnych lojalność. Być może nie zapomniała, że lojalność obowiązuje w obie strony… albo zrozumiała choć, że potrzebuje silnego zaplecza, a to może zapewnić jej jedynie wzmocniona Ludowa Marynarka…

Uśmiechnął się i pokiwał głową z politowaniem nad własnymi masochistycznymi skłonnościami i niepoprawną nadzieją, że Republika jakimś cudem przetrwa, mimo iż rządzą nią szaleńcy. A potem wrócił do komputera — to, że dostał samobójcze zadanie, nie zwalniało go z obowiązków względem podkomendnych i samego siebie, a to oznaczało…