Выбрать главу

Nikt nic nie powiedział, nie całkiem wiedząc, czy właściwie zrozumiał słowa Honor, i McKeon w tym dopiero momencie pojął, że poza gwardzistami nie powiedziała nic nikomu… no i poza Venizelosem, który jako jedyny uśmiechał się szeroko. Przełknął ślinę i przekręcił dłoń tak, by wszyscy zobaczyli, co jest w pudełku. Przez sekundę jeszcze panowała cisza, potem wybuchły wiwaty.

— Gratulacje, skipper! — komandor Gillespie złapał za kielich, poczekał, aż reszta zrobi to samo, i spytał niewinnie. — Jeżeli dostaje pan awans, to znaczy, że ja dostanę Adriana?

— Jedynie jeśli dział personalny okaże się naprawdę zdesperowany! — warknął McKeon.

Gillespie ryknął śmiechem, a McKeon pokręcił z podziwem głową:

— Ja komodorem?!

Honor położyła mu delikatnie dłoń na ramieniu.

— Zasługujesz na to — powiedziała łagodnie, ale i stanowczo zarazem — i cieszę się, że tak się stało. Naturalnie dwóch komodorów w jednej eskadrze to za dużo, więc cię stracę, ale i tak cieszę się, że awansowałeś. A biorąc pod uwagę tempo rozbudowy 8. Floty, sądzę, że admirał Wbite Haven najprawdopodobniej znajdzie dla ciebie coś odpowiedniego.

— Ja… — McKeon zamilkł, najwyraźniej nie do końca pewien, jak wyrazić to, co czuje, po czym po prostu położył swoją dłoń na jej dłoni i powiedział cicho: — Dziękuję. To wielki komplement. Zwłaszcza od ciebie.

Tym razem Honor nic nie odrzekła. Jedynie uścisnęła jego dłoń i z uśmiechem usiadła. McKeon odchrząknął i oznajmił głośno:

— No dobra, wystarczy tego zamieszania! — potoczył zdecydowanym spojrzeniem po obecnych i dodał: — Tak się nie zachowują królewscy oficerowie ani ich sojusznicy! Nie dość, że okazaliście karygodną pomysłowość i poczucie humoru, to jeszcze wykazaliście się całkowitym lekceważeniem protokołu przyjęcia urodzinowego! To ofiara, czyli solenizant, ma zdmuchnąć świeczki na torcie i to jest początek imprezy. Jak się nie nauczycie właściwych priorytetów i kolejności, to z żadnym się nie podzielę moim tortem!

* * *

Wczesnym rankiem następnego dnia HMS Prince Adrian dotarł do granicy wyjścia z nadprzestrzeni systemu Adler. Honor spędziła czas na pokładzie przyjemnie, a wspomnienie udanej niespodzianki zwiększało radość. Zorganizowanie wszystkiego w tak krótkim czasie, i to bez wzbudzania podejrzeń tak zwracającego na wszystko uwagę kapitana jak McKeon, było znacznie bardziej skomplikowanym przedsięwzięciem, niż mu powiedziała, i w sumie była dumna, że jej się udało.

Przy tej okazji uświadomiła też sobie, że jest bardziej rozpuszczona, niż sądziła. Alex Maybach był dobrym stewardem, ale jej brak było zawsze gotowego, a nigdy niewidocznego MacGuinessa, a zwłaszcza kubka kakao na dobranoc — zawsze ciepłego, obojętne o której godzinie by to „dobranoc” następowało. Dlatego też nie miała nic przeciwko powrotowi do „domu”. Chciała, by znaleźli się w normalnej przestrzeni i by Scotty mógł ją odwieźć na okręt flagowy.

Chwilowo jednak znajdowała się na mostku Prince Adriana wraz z Venizelosem i LaFolletem. No i naturalnie z Nimitzem na ramieniu. I przyglądała się przygotowaniom do wyjścia z nadprzestrzeni. Andrew znalazł jakiś kąt, w który się wtulił, ale i tak wyglądał na gnębionego lekką klaustrofobią, za co trudno go było winić. Nie była to właściwie klaustrofobią, ale niechęć do zbyt dużej liczby osób na zbyt małej powierzchni. Honor wolałaby mieć obok siebie także McGinley, ale dla niej po prostu nie było już miejsca w ciasnym pomieszczeniu. Wtedy któreś z nich musiałoby przeszkadzać obsadzie mostka w wykonywaniu obowiązków i choć Honor wiedziała, że może to zrobić, było to bez sensu. Obsada musiała tu być, by okręt sprawnie funkcjonował, jej oficer operacyjny nie musiała, więc sprawa była jasna. Co prawda część starszych stopniem oficerów zrobiłaby po swojemu, ignorując logikę i niewygody innych…

Problem ciasnoty wynikał z tego, że ciężkie krążowniki klasy Prince Consort, do której należał Prince Adrian, zostały zaprojektowane ponad sześćdziesiąt standardowych lat temu, kiedy to Roger III rozpoczął poważną rozbudowę Królewskiej Marynarki. Decyzja ta spowodowana została rosnącym zagrożeniem ze strony Republiki Haven, a zasady projektowania okrętów stanowiły odbicie dążenia, by jak najszybciej i jak najtaniej zbudować jak najsilniej uzbrojony okręt. Dlatego też projektanci w ogóle nie przewidzieli czegoś takiego jak pomost flagowy z przyległościami, świadomie rezygnując z funkcji, okrętu flagowego we wszystkich krążownikach tej klasy. Uzyskane w ten sposób miejsce i masę spożytkowali na dodatkowy graser i dwie wyrzutnie rakiet na każdej burcie. Dodatkowo mostek został zaprojektowany niezwykle oszczędnie, by nie marnować miejsca. Zamiast zapasowej przestrzeni przewidzianej zwykle na modernizację i rozbudowę systemów kontrolnych, która następowała zawsze, nie wspominając już o ewentualności stworzenia nowych stanowisk, miejsca na mostku było akurat tyle, by pomieścić w miarę wygodnie wszystko, co było potrzebne w chwili budowy okrętu. Oznaczało to, że mostek stawał się w miarę upływu czasu coraz ciaśniejszy, a dodatkowy sprzęt powstający w miarę rozwoju techniki montowano wszędzie tam, gdzie znaleziono wolny jeszcze kawałek miejsca z w miarę sensownym dostępem.

Od samego początku zdawano sobie sprawę z istnienia tego problemu, ale pogodzono się z nim jako nieuniknioną konsekwencją potrzeby posiadania jak największej liczby jak najsilniej uzbrojonych ciężkich krążowników w jak najkrótszym czasie i przy jak najmniejszych kosztach. Rozwiązanie znaleziono proste i logiczne, przynajmniej w teorii. Eskadra to osiem okrętów, a więc w skład eskadry ciężkich krążowników wchodziło siedem okrętów klasy Prince Consort i jeden klasy Crusader przewidziany na okręt flagowy. Niestety to, co wydawało się dobre w teorii, okazało się nie aż tak skuteczne w praktyce. A po rozpoczęciu walk stwierdzono, że jest to całkowity niewypał. I to z paru powodów.

Pierwszym było to, że planując liczbę krążowników klasy Crusader, nie wzięto pod uwagę konieczności napraw i przeglądów okresowych — miano ich zbudować dokładnie tyle, ile było zaplanowanych eskadr ciężkich krążowników. Oznaczało to, że od samego początku będzie w linii brakowało około dwudziestu pięciu procent jednostek flagowych.

Drugim powodem był niejaki sir Edward Janacek, w pewnym momencie Pierwszy Lord Admiralicji rodem ze Zjednoczenia Konserwatywnego. Obciął on mianowicie fundusze przeznaczone na budowę krążowników klasy Crusader o siedemdziesiąt procent, ponieważ w jego mniemaniu jedyną właściwą rolą Royal Manticoran Navy była obrona systemu Manticore i patrole antypirackie. Cokolwiek bardziej zaczepnego konserwatyści uważali za „imperialistyczne awanturnictwo i agresję mogącą sprowokować Republikę Haven”. Prywatnie zaś Janacek uważał, że wysyłanie całych eskadr krążowników, zwłaszcza ciężkich, na odległe placówki było powrotem do polityki kanonierek z ziemskiej historii, którą to politykę ma się rozumieć odrzucał.

Najskuteczniejszą metodą wprowadzenia tych przekonań w życie było ograniczenie dostępnej liczby okrętów flagowych przewidzianych dla eskadr — i to właśnie zrobił. Jako oficjalny powód podał fakt, iż okręty tej klasy są zbyt drogie. W czasach jego rządów ponad połowa ciężkich krążowników RMN wykonywała samodzielne zadania, ganiając z niewielkim skutkiem piratów, a do tego żadne okręty flagowe nie były potrzebne. Większość pozostałych skoncentrowano jako osłonę okrętów liniowych Home Fleet, do czego potrzeba było znacznie mniej jednostek flagowych. W rezultacie braki pozostały w większości nie zauważone.