Выбрать главу

Wiedział, że w tej sprawie nie ma wyboru. Zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył, nie było już w nich wahania. Spojrzał na porucznika Chaveza i polecił:

— Proszę nadać sygnał do wszystkich, poruczniku Chavez. Konwój wraca w nadprzestrzeń za dwie minuty. Adrian, wyznacz kurs na Clairmont i przekaż go porucznikowi do przesłania na wszystkie jednostki. Aha, i proszę przekazać kapitanowi Santandera, że leci jako czujka.

* * *

— Poszedł! — oznajmił z żalem Luchner.

Zachary pokiwała głową, doskonale go rozumiejąc. Ich gorycz była tym większa, że jako jedyni odgadli cel przeciwnika, zanim konwój wyszedł z nadprzestrzeni. Równocześnie czuli niechętny podziw dla kapitana tego krążownika. Nuadę odciągnął z pozycji w sposób doskonały. Co naturalnie nie miało żadnego wpływu na postanowienie Zachary zamierzającej zniszczyć go przy pierwszej okazji.

Gdy sygnatura napędu ostatniego okrętu eskorty zniknęła z ekranu taktycznego, Zachary spytała:

— Fred, jak długo konwój był w normalnej przestrzeni?

— Około dziewięciu minut, ale trzy minuty trwało wyjście z nadprzestrzeni, towarzyszko kapitan.

— Nieźle jak na tak duży konwój, prawda, Fred?

Luchner pokiwał głową.

— No cóż, im się udał ten numer, zobaczymy, czy nam się uda inny — Zachary uśmiechnęła się lekko. — Przekaż do maszynowni, że za cztery minuty chcę dać całą naprzód.

ROZDZIAŁ XVII

Honor zdołała nie okazać radości, ale czuła się, jakby zdjęto jej z ramion ogromny ciężar. Nie potrzebowała więzi z Nimitzem, by wiedzieć, że cała obsada mostka doznała ogromnej ulgi i podziela jej radość. Kiedy ostatnia jednostka konwoju zniknęła w nadprzestrzeni, spojrzała z satysfakcją na McKeona. Odpowiedział takim samym spojrzeniem. Teraz pozostała im tylko walka z jednym przeciwnikiem zagradzającym drogę do nadprzestrzeni i choć w czasie bitwy wszystko mogło się zdarzyć, Honor raczej spokojnie podchodziła do perspektywy jedenastominutowej wymiany ognia na dużą odległość. Przewaga Królewskiej Marynarki tak w rakietach, jak i w obronie antyrakietowej pozostała nadal duża i nawet jeśli przechwytujący ich okręt to krążownik liniowy, nie będzie miał dość czasu, by…

Sygnał alarmu przerwał jej rozmyślania — odwróciła głowę ku stanowisku taktycznemu i dostrzegła czerwony symbol na głównym ekranie taktycznym. Znajdował się trzydzieści stopni od lewej burty, praktycznie prosto przed lewoburtową ćwiartką dziobową i przyspieszał, by przeciąć kurs Prince Adriana.

— Nowy nie zidentyfikowany kontakt! — rozległ się zaskoczony głos Metcalf. — Kryptonim Bandyta Dziesięć. Musiał lecieć bardzo wolno i zdołał ukryć się przed naszymi sensorami… mamy sygnaturę jego napędu… to ciężki krążownik klasy Sword, ale coś jest nie w porządku z jego napędem…

Ostatnie słowa powiedziała nieco niepewnie i McKeon natychmiast zareagował.

— Co to znaczy „nie w porządku”? — spytał ostro.

— Nie przyspiesza tak jak powinien, biorąc pod uwagę ilość emitowanej energii — wyjaśniła Metcalf. — Powinien lecieć przynajmniej pięć kilometrów na sekundę kwadrat, a robi ledwie cztery koma dwadzieścia pięć kilometra.

McKeon zmarszczył brwi, ale miał poważniejsze problemy wynikające z niespodziewanego pojawienia się drugiego przeciwnika niż analiza anomalii jego napędu, toteż potrząsnął głową i skoncentrował się na nich.

— Gerry, oblicz, proszę, ile nam zostało do wejścia w zasięg rakiet i do granicy wejścia w nadprzestrzeń przy założeniu, że i my, i oni utrzymamy stałe przyspieszenie i kursy — polecił.

— Aye, aye, sir — odpowiedziała Metcalf i pochyliła się nad klawiaturą.

McKeon i Honor przyglądali się zaś z namysłem ekranowi taktycznemu. Honor przygryzła wargę — znała bowiem co najmniej jeden sensowny powód zbyt niskiego przyspieszenia osiąganego przez nowego przeciwnika.

— Przy tych założeniach, skipper, do granicy wejścia w nadprzestrzeń pozostało nam trzydzieści jeden minut — oznajmiła Metcalf. — Bandyta Dziesięć będzie w odległości nieco poniżej ośmiu milionów kilometrów, czyli w maksymalnym zasięgu rakiet, a my wejdziemy w ten zasięg za siedemnaście i pół minuty. Jeżeli utrzyma przyspieszenie i zmieni kurs na tyle, by maksymalnie przedłużyć możliwy czas ostrzału, będzie nam towarzyszyć do samej granicy, czyli przez około trzynaście i pół minuty od chwili oddania pierwszej salwy.

— Możemy go wymanewrować i uniknąć starcia?

— Nie, sir. Możemy skrócić czas jego trwania, ale nie zdołamy wyjść poza zasięg jego rakiet. Ustawił się prawie idealnie i nadlatuje z góry i z lewej, a Bandyta Jeden zbliża się z dołu i z prawej burty. Im dalej odbijemy od któregoś z nich, tym bliżej znajdziemy się drugiego. W zasięgu obu będziemy przynajmniej przez jedenaście minut.

— Rozumiem… — McKeon pomasował podbródek i sprawdził parę kombinacji na klawiaturze fotela.

Przyjrzał się wynikom wyświetlonym na ekranie taktycznym fotela i spojrzał na Honor.

— Gerry ma rację, ma’am — przyznał cicho. — Jesteśmy między młotem a kowadłem. Możemy skrócić czas starcia z Bandytą Dziesięć do dziesięciu minut, ale tylko przedłużając czas ostrzału przez Bandytę Jeden do kwadransa. Albo zostawić wszystko bez zmian i wtedy Bandyta Dziesięć będzie miał nas w zasięgu przez ponad trzynaście minut, a Bandyta Jeden przez jedenaście.

Honor skinęła głową, potwierdzając jego obliczenia, i zacisnęła dłonie w pięści. Ponieważ trzymała je za plecami, nikt tego nie zauważył. Westchnęła i spytała:

— Wiesz, jaki jest najbardziej prawdopodobny powód, dla którego ten nowy leci tak wolno?

— Zasobniki holowane — odpowiedział zwięźle.

— Właśnie…

Honor przyglądała się McKeonowi przez kilka sekund, ale nie odezwała się słowem. Mogła być komodorem i dowódcą eskadry, ale to McKeon był kapitanem HMS Prince Adrian i to on odpowiadał za losy swego okrętu. I on również decydował, jak go użyć w walce. Podobnie jak on zdawała sobie sprawę, że wielu oficerów, znajdując się na jej miejscu, przejęłoby dowodzenie, i to nie dlatego, by uważali, że pokierują walką lepiej, ale dlatego by móc coś zrobić, a nie tylko bezczynnie obserwować przebieg wydarzeń. Honor nie zamierzała tego uczynić, gdyż raz, że miała pełne zaufanie do McKeona, dwa — uważała, że nie ma do czegoś podobnego prawa. Ona była dowódcą eskadry, a tu był jeden okręt, więc kierowanie nim należało do jego kapitana. I nie miała też najmniejszej ochoty obrażać Alistaira, mieszając się w jego sposób dowodzenia czy inaczej podważając jego autorytet. Sądząc po spojrzeniu, jakie jej posłał, nim odwrócił się ku ekranowi taktycznemu, zdawał sobie z tego sprawę. I był jej wdzięczny.

— Macie Harris, proszę wykonać obrót o sto stopni na prawą burtę, zachowując obecny kurs i przyspieszenie — polecił sternikowi i odwrócił się ku Metcalf: — Gerry, sądząc po różnicy mocy i przyspieszenia, Bandyta Dziesięć holuje zasobniki, ale Bandyta Jeden nie. Możemy skrócić walkę z Dziesiątym, zbaczając na prawą burtę, ale nie sądzę, by to było sensowne. Dziesięć minut czy trzynaście to nie aż tak wielka różnica, zresztą najgorsza będzie jego pierwsza salwa, a tę zdąży oddać w każdej sytuacji i nic na to nie poradzimy. Natomiast Bandyta Jeden ma więcej wyrzutni, toteż każda jego salwa będzie dla nas groźniejsza. Dlatego zostajemy na kursie i będziemy trzymać się z dala od groźniejszego przeciwnika tak długo, jak będziemy mogli.