Zniszczyły dziewiętnaście. Jedynie szesnaście rakiet, czyli mniej niż dwadzieścia procent wystrzelonych, dotarło w zasięg ataku, ale wszystkie dysponowały paliwem i mogły manewrować, toteż desperackie uniki krążownika nie na wiele się zdały — jedynie cztery trafiły w denny ekran, nie czyniąc żadnych szkód. Trzy inne przestrzeliły i detonowały po drugiej stronie Prince Adriana, trafiając w górny ekran z takim samym skutkiem.
Dziewięć pozostałych dotarło do celu. Pięć eksplodowało z lewej i powyżej okrętu i Prince Adrian zatoczył się trafiony serią potężnych promieni laserowych, których nie zdołały odbić lub ugiąć osłony burtowe. Osłabiły ich siłę, ale nie były w stanie ich powstrzymać i pancerz pod ich uderzeniem wyparował, a wewnątrz okrętu rozszalało się piekło. Dwie wyrzutnie rakiet, graser, trzy sprzężone działka laserowe i zapasowe stanowisko radarowe zniknęły wraz z trzydziestoma trzema ludźmi. Jednak dzięki osłonom burtowym i elektromagnetycznemu polu siłowemu nie były to krytyczne zniszczenia.
Natomiast tam, gdzie trafiły promienie czterech ostatnich głowic, nie było ani pola siłowego, ani przede wszystkim osłon burtowych, gdyż eksplodowały one bezpośrednio przed dziobem. Goły pancerz nie stanowił dla nich żadnej przeszkody i tego, co rozpętało się na dziobie, nie sposób było nazwać nawet piekłem. Było to zniszczenie w czystej postaci. Całe przedziały bojowe wyparowywały lub znikały w potężnych eksplozjach, przepięcia elektryczne wywalały bezpieczniki albo gnały dalej zbyt szybko, by te zdążyły zadziałać, a w ślad za nimi następowały wtórne eksplozje i fluktuacje zasilania. Ludzie ginęli, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, a całym okrętem rzucało jak zabawką.
W pewnym momencie Honor upadła na kolana; wydawało się, że jakaś gigantyczna dłoń potrząsnęła okrętem niczym terier szczurem. Ekrany i oświetlenie zgasły, by po sekundzie znów rozbłysnąć.
— Meldować o uszkodzeniach! — warknął McKeon.
Odpowiedziała mu cisza.
Wybrał na oparciu fotela kombinację łączącą go bezpośrednio z kontrolą uszkodzeń i zażądał:
— Kontrola uszkodzeń, tu kapitan. Meldować o uszkodzeniach!
Nadal jedynie cisza była odpowiedzią.
Wybrał inną kombinację łączącą z zapasowym stanowiskiem dowodzenia i powiedział:
— Taylor, potrzebuję informacji o uszkodzeniach!
— Pierwszy nie żyje, skipper — rozległ się w głośniku słaby głos. — Kontrola uszkodzeń zniszczona… tu już… wszyscy nie żyją…
Głos zamarł, a McKeon na moment zamknął oczy.
— Jest! — rozległ się pełen mściwej satysfakcji głos Metcalf. — I jeszcze raz! Bandyta Dziesięć trafiony co najmniej cztery razy, sir!
— Cała dziobowa obrona antyrakietowa zniszczona! — oznajmił ktoś. — Straciliśmy lidar jeden i dwa, i radar główny, i zapasowe sensory grawitacyjne.
— Przełączyć na lidar pięć! — poleciła Metcalf. — Uaktywnić zapasowy radar!
Ktoś potwierdził, ale to bynajmniej nie był koniec. Bez kontroli uszkodzeń informacje o zniszczeniach napływały powoli, ale równie nieprzerwanie.
— Graser numer jeden zniszczony… Grasery numer trzy i pięć uszkodzone. Duże straty wśród obsług… Wyrzutnia numer pięć zniszczona… Brak kontaktu z wyrzutnią numer siedem… Magazyn numer jeden zdehermetyzowany, niesprawne podajniki rakiet…
— Co z dziobowym pierścieniem napędu? — spytał McKeon sternika, nie mogąc połączyć się z maszynownią.
— Dziobowa maszynownia nie odpowiada, sir! — zameldował mat Harris. — Przyspieszenie spadło do dwieście g i nadal maleje!
— Generatory osłon burtowych numer jeden, trzy, pięć i siedem nie działają! Tracimy lewoburtową osłonę, sir!
— Bandyta Jeden otworzył ogień, sir! Dwadzieścia cztery rakiety dotrą do nas za sto siedemdziesiąt trzy sekundy!
— Bandyta Dziesięć zmienia kurs i przyspiesza. Zbliża się, mając pięć koma trzy kilometra na sekundę kwadrat!
Prince Adrianem wstrząsnęły kolejne trafienia.
— Bezpośrednie trafienie w zapasowe stanowisko dowodzenia… Dehermetyzacja głównego komputera, tracimy… — głos umilkł, a z głównego szybu wentylacyjnego zaczął wydobywać się dym.
Na szczęście zadziałały śluzy, odcinając dopływ powietrza. Coraz to nowe alarmy wyły w różnych tonacjach.
— Mostek, tu Juno z drugiej siłowni! — w głośniku rozległ się głos porucznika Juno, jednego z młodszych oficerów maszynowych. — Próbuję zorganizować tu kontrolę uszkodzeń… sir, to nie wygląda dobrze…
— Co z dziobową maszynownią? — spytał McKeon.
— Zniszczona, sir. Dziobowy pierścień napędu też… może zostały dwa lub trzy węzły, ale nie wiem, czy uda się je spiąć i podłączyć do zasilania…
Twarz McKeona stężała. Bez dziobowego pierścienia napędu Prince Adrian nie mógł postawić żagli. A system Adler znajdował się w samym środku fali grawitacyjnej, w której poruszać się można było wyłącznie przy użyciu żagli. Co oznaczało, że nie mogą wejść w nadprzestrzeń i nie mogą uciec — ta salwa przesądziła o losach okrętu.
I McKeon był tego w pełni świadom.
— Harris, czterdzieści stopni lewo na burt! — warknął.
— Aye, aye, sir… jest czterdzieści stopni lewo na burt! — potwierdził sternik.
McKeon spojrzał na Metcalf i polecił:
— Idziemy prosto na jego dziób, Gerry! Wal w niego ze wszystkiego, co masz!
— Aye, aye, sir! — potwierdziła Metcalf i pochyliła się nad klawiaturą, walcząc w równym stopniu z brakiem danych i systemem kontroli ognia, co z przeciwnikiem.
Krążownikiem szarpnęły kolejne trafienia coraz łatwiej przenikające przez jego coraz słabszą obronę antyrakietową, wywołując kolejne zniszczenia i zabijając następnych ludzi.
Honor podniosła się, czując ściekającą po brodzie krew z przegryzionej przy upadku wargi. Nimitz jakimś cudem utrzymał się na jej ramieniu, co było dużym wyczynem ekwilibrystycznym, ale z tego, podobnie jak i ze swego stanu, zdawała sobie sprawę w mglisty, jakby odległy sposób. Tak jakby obserwowała coś, co przytrafia się komuś innemu. Wbiła wzrok w rozświetlony czerwienią zniszczeń i uszkodzeń plan krążownika i otworzyła usta. Nim zdążyła powiedzieć cokolwiek, okręt zatoczył się pod wpływem następnego trafienia i omal znów nie znalazła się na pokładzie. Zdołała utrzymać się na nogach, łapiąc za oparcie kapitańskiego fotela.
Kiedy podłoga przestała skakać, złapała McKeona za ramię i poleciła:
— Poddaj okręt, Alistair!
Nie podniosła głosu, ale właśnie jego spokój przebił się przez alarmy, meldunki o uszkodzeniach i całą resztę hałasu.