Выбрать главу

McKeon spojrzał na nią nierozumiejącym wzrokiem.

— Ależ… — zaczął i urwał, widząc, że Honor energicznie potrząsa głową.

— Poddaj okręt! — powtórzyła. — To rozkaz! Osłupiał, nadal spoglądając na nią, i w jego oczach pojawiło się pełne bólu wahanie. Nie dziwiła mu się, rozumiała też to, co zaraz potem w nich zobaczyła — wstyd. W całej bowiem liczącej ponad pięćset lat standardowych historii Royal Manticoran Navy jedynie trzydziestu dwóch kapitanów zmuszonych było podjąć taką decyzję.

— Poleciłam, by poddał pan okręt, kapitanie McKeon! — Powtórzyła formalnie. — Konwój jest bezpieczny, a cały dziobowy napęd pańskiego okrętu nie istnieje. Proszę poddać okręt, nim zginą bez sensu następni członkowie pańskiej załogi!

— Ja… — McKeon zamknął oczy, otrząsnął się i kiwnął głową. — Sternik, proszę wziąć kurs oddalający nas od przeciwnika i rozpocząć wytracanie prędkości!

Następnie rozejrzał się, odszukał wzrokiem Metcalf i polecił tonem nie znoszącym sprzeciwu:

— Komandor Metcalf, będzie pani uprzejma wystrzelić wszystkie sondy i boje z nadajnikami szybszymi od światła i dopilnować ich samozniszczenia. Potem proszę skasować pamięć wszystkich komputerów pokładowych oraz zawartość banku danych i fizycznie zniszczyć nośniki. Zechce pani także wydać załodze rozkaz, by zniszczyła wyposażenie i instrukcje oznaczone jako tajne lub wyżej. Poruczniku Sanko, proszę nawiązać łączność z wrogiem i poinformować kapitana okrętu o kryptonimie Bandyta Dziesięć, że się poddajemy.

ROZDZIAŁ XVIII

— Kto?! — Lester Tourville wytrzeszczył oczy, wbijając wzrok w twarz widoczną na ekranie, pewien, że się przesłyszał.

Kapitan Bogdanovich pokiwał energicznie głową i potwierdził:

— To nie jest pomyłka, towarzyszu admirale. Mogę panu odtworzyć wiadomość od towarzyszki kapitan Zachary, jeśli pan chce.

Tourville skinął głową i na ekranie pojawił się nagłówek meldunku adresowanego do jego szefa sztabu wraz z datą i godziną. Zniknął po paru sekundach zastąpiony przez raczej chudą niewiastę w skafandrze próżniowym. Naszywka na jej lewej piersi głosiła „Zachary, Helen G.”, a w jej ciemnych oczach widać było jeszcze ślady zaskoczenia podobnego do tego, którego on właśnie doświadczył. Odchrząknęła i oświadczyła formalnie:

— Towarzyszu kapitanie Bogdanovich, melduję, że ciężki krążownik Katana pod moim dowództwem wraz z ciężkim krążownikiem Nuada dowodzonym przez towarzysza kapitana Wallace’a Turnera nawiązały kontakt ogniowy z ciężkim krążownikiem Królewskiej Marynarki HMS Prince Adrian. Po wymianie salw rakietowych na dużą odległość, w trakcie której wykorzystałam przewagę, jaką dały mi zasobniki holowane, Prince Adrian został zmuszony do poddania się. Mój okręt odniósł spore uszkodzenia, ale zachował zdolność bojową. Mam też siedmiu zabitych i czternastu ciężko rannych. Nuada nie zgłasza żadnych uszkodzeń. Natomiast ze wstępnej inspekcji pryzu dokonanej przez mojego pierwszego oficera wynika, że liczba zabitych i rannych wśród jego załogi to prawie sto pięćdziesiąt osób. Zdążyli jednak zniszczyć wszystkie tajne urządzenia i wyczyścić pamięci komputerów pokładowych, spowodowane zaś przez nasz ostrzał zniszczenia okazały się znacznie poważniejsze, niż sądziłam. Przede wszystkim zniszczony został dziobowy pierścień napędu i z tego, co mi w tej chwili wiadomo, niemożliwa będzie jego rekonstrukcja przy użyciu dostępnych środków. Obawiam się, że w związku z tym będziemy zmuszeni go zniszczyć, wycofując się z systemu, ponieważ nie będzie możliwości zabrania go w nadprzestrzeń. — Zachary zrobiła krótką przerwę, jakby porządkując myśli, i dodała rzeczowym, mechanicznym tonem: — Wśród jeńców jak dotąd zdołaliśmy zidentyfikować dowódcę HMS Prince Adrian, komandora Alistaira McKeona, oraz dowódcę eskadry eskortującej konwój, komodor Honor Harrington. W naszych rękach znalazła się także część jej sztabu.

Zachary urwała, jakby dopiero teraz dotarło do niej, kogo wzięła do niewoli, i nadal uważała to za rzecz niemożliwą. Potem leciutko wzruszyła ramionami i kontynuowała:

— Jeżeli nie otrzymam innych rozkazów, zamierzam pozostawić towarzyszowi kapitanowi Turnerowi zadanie zabezpieczenia pryzu, a sama dostarczę wziętych do niewoli oficerów na pokład okrętu flagowego najszybciej, jak to będzie możliwe. Po drodze dokończę też sprawdzanie uszkodzeń mojego okrętu i mam nadzieję przedstawić kompletny wykaz zaraz po przybyciu. Towarzysz komisarz Kuttner został poinformowany o moich zamiarach i zgadza się z tym planem. Bez odbioru.

Ekran zamigotał i pojawiła się na nim ponownie twarz Bogdanovicha. W oczach szefa sztabu widać było radosne błyski, a Tourville poczuł na własnej twarzy szeroki, szczęśliwy wręcz uśmiech. Zdawał sobie sprawę, że zdobycie ciężkiego krążownika, w sumie jedenastego pryzu, od chwili odbicia systemu Adler nie uzasadniało takiej radości i samozadowolenia. Nawet jeśli rzeczony ciężki krążownik należał do floty, która od sześciu lat standardowych regularnie łoiła skórę Ludowej Marynarce gdzie i jak chciała. W tej chwili jednak nie miało to najmniejszego znaczenia.

— Harrington — powtórzył z rozmarzeniem. — Cholera, Harrington!

— Właśnie, sir! To jest, chciałem powiedzieć, towarzyszu kontradmirale — poprawił się czym prędzej Bogdanovich i także uśmiechnął szeroko.

Tourville odchylił fotel, założył nogę na nogę i wyciągnął z kieszeni na piersiach cygaro. Udawany nałóg czy nie, teraz była najwłaściwsza okazja do zapalenia. Prawdę mówiąc, wątpił, by kiedykolwiek trafiła mu się lepsza — najpierw odbił Adler, a teraz wziął do niewoli Honor Harrington.

Rozpakował cygaro, odgryzł koniuszek i zapalił je starannie, zastanawiając się, co też propaganda zrobi z tą nowiną. Co prawda zwykły komodor nie był specjalnie ważną zdobyczą, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Królewska Marynarka miała w niewoli admirałów różnej maści Ludowej Marynarki na pęczki. Tyle że w tym konkretnym komodorze nie było nic zwykłego. Honor Harrington była jednym z upiorów prześladujących całą Ludową Marynarkę i każdego z jej oficerów z osobna. Stała się uosobieniem przepaści dzielącej możliwości Royal Manticoran Navy i Ludowej Marynarki. Między innymi dlatego wzięcie jej do niewoli sprawiło mu taką satysfakcję — miał bowiem powody sądzić, że zrobił właśnie drugi poważny krok, by zmniejszyć tę przepaść. Na małą skalę, ale jednak odbicie systemu Adler było pierwszą poważniejszą klęską, jaką RMN poniosła w ciągu ostatnich pięciuset lat standardowych. Ujęcie żywej legendy Royal Manticoran Navy stanowiło niejako ukoronowanie tego wyczynu.

Tourville uśmiechnął się nieco złośliwie — czego jak czego, ale takich efektów Theisman na pewno się nie spodziewał, wysyłając go na ten rajd.

Napawał się własnym sukcesem przez następne kilkanaście sekund, a potem przyszły mu na myśl konsekwencje. I sprowadziły natychmiast na ziemię. No bo tak: najprawdopodobniej w nagrodę go, cholera, awansują, co samo w sobie już było złe. Dotąd udawało mu się tego unikać, raz — bo nie chciał tracić samodzielnego dowództwa, dwa — bo w ten sposób nie był narażony na to, że zrobią z niego kozła ofiarnego kolejnego idiotycznego rozkazu, którego po prostu nie można było wykonać. Jeżeli jednak, tak jak podejrzewał władze, nagłośnią całą sprawę, to dowództwo nie będzie miało wyjścia i go awansuje. A on będzie musiał przyjąć ten awans, bo odmowa była jeszcze pewniejszym samobójstwem.

W każdej bowiem flocie, nie tylko opętanej rewolucyjną manią, obowiązywała prosta zasada: oficer, który odmówił przyjęcia awansu, udowodnił tym samym nieprzygotowanie do zaakceptowania zwiększonej odpowiedzialności. Taki oficer nigdy więcej nie miał okazji do podobnego zachowania, a to z tej prostej przyczyny, że nigdy już nikt nie zamierzał go awansować. A co gorsza, nigdy też nie otrzymywał odpowiedzialnych przydziałów czy zadań, a jedynie w naprawdę nadzwyczajnych okolicznościach otrzymać mógł jakiekolwiek dowództwo. W jego przypadku było jeszcze gorzej, bo choć nie tylko on wpadł na pomysł, jak uniknąć zostania kozłem ofiarnym ubecji, to jeśli odmówi przyjęcia awansu, tym bardziej zwróci na siebie uwagę Urzędu Bezpieczeństwa. Skutki mogą być nawet bardziej opłakane — ponieważ Ludowa Republika walczyła o życie, współtowarzysze broni mogą nabrać ochoty na pozbycie się z szeregów oficerskich kogoś takiego jak on i aktywnie pomóc bezpiece.