Выбрать главу

— Jestem pewien, że Komitet podejmie właściwą decyzję, towarzyszko sekretarz — oświadczył Theisman, mając nadzieję, że Pierre i Saint-Just okażą więcej zdrowego rozsądku. — W takim razie, czy można zasugerować, jak należałoby postępować w międzyczasie, czyli do pojawienia się tego oficjalnego stanowiska?

— Naturalnie — zgodziła się Ransom prawie uprzejmie.

— Dziękuję, towarzyszko sekretarz. — Theismanowi udało się zapanować nad odruchem otarcia czoła i ciągnął dalej, starając się, by brzmiało to rozsądnie i nieprowokująco równocześnie. — Z czysto pragmatycznego powodu sądzę, że opłaci nam się przestrzeganie zasad konwencji denebskiej w stosunku do większości jeńców i niewymaganie czy też niezezwalanie, by lokalni dowódcy mogli podejmować inne decyzje bez poleceń płynących z góry. Moment, towarzyszko sekretarz: nie sugeruję, by w indywidualnych, określonych przypadkach decyzje polityczne nie były podejmowane. Chodzi mi o większość jeńców i uważam, że przestrzeganie konwencji daje trzy korzyści. Po pierwsze, wojsko wymaga określonych, generalnych zasad, na których może oprzeć swoje działania. Komisarze są naturalnie pomocni w interpretacji poszczególnych kwestii, ale bez ogólnych, powszechnie obowiązujących zasad postępowania grozi nam, że każdy dowódca floty, grupy wydzielonej czy nawet eskadry może znaleźć się w sytuacji, gdy będzie musiał podjąć decyzję dotyczącą tego, co zrobić z jeńcami, i obawiam się, że doprowadzi to do chaosu. Jeżeli natomiast utrzymamy zasady zawarte w konwencji, wszyscy lokalni dowódcy będą postępowali tak samo. Jeżeli zaistnieją indywidualne przypadki wymagające zmiany takich zasad, stosowne polecenia czy wytyczne zawsze mogą zostać przesłane odpowiedniemu dowódcy w późniejszym czasie.

Przerwał, a Ransom przytaknęła z pewną niechęcią i spytała:

— A inne zalety, o których pan wspomniał, panie admirale?

— Drugą są korzyści propagandowe oraz eliminacja zagrożenia mogącego wyniknąć z oficjalnego odstąpienia od przestrzegania zasad konwencji. Konwencja denebska jest istotna dla władz zarówno Sojuszu, jak i Ligi Solarnej. Nie chodzi o to, czy władze te są legalnymi reprezentacjami ludu czy nie — w tej chwili i w najbliższej przyszłości to one będą decydować. A chwilowo dzięki przychylnym decyzjom władz Ligi otrzymujemy rozwiązania techniczne istotne dla dalszego prowadzenia wojny. Jeżeli odrzucimy konwencję, nasi przeciwnicy w Lidze przedstawią nas w najgorszym możliwym świetle, co może położyć kres tej pomocy. Poza tym może także spowodować znaczny wzrost woli walki Królewskiej Marynarki. Zrobimy z załóg fanatyków wolących śmierć od kapitulacji, bo nie wiadomo, co ich spotka, kiedy się poddadzą. Jeżeli natomiast będziemy przestrzegać zasad konwencji, możemy w dalszym ciągu przedstawiać samych siebie jako naturalnych sojuszników społeczeństwa Gwiezdnego Królestwa. Proszę pamiętać, że jedynie około dwudziestu procent jeńców stanowią oficerowie, a i tak nie wszyscy pochodzą z arystokracji czy plutokracji. Oznacza to, że ponad osiemdziesiąt procent jeńców, którzy skorzystają na naszym przestrzeganiu zasad konwencji, pochodzi z innych klas społecznych niż ta, z którą walczymy. Podkreślając przestrzeganie konwencji, wzmacniamy poczucie solidarności wśród naszych naturalnych sprzymierzeńców klasowych i mówimy im, że będą bezpieczni, gdy się poddadzą… lub gdy przejdą na naszą stronę.

— Hmm… — Ransom podrapała się z namysłem po nosie i powoli kiwnęła głową. — W tym coś jest, towarzyszu admirale… Naturalnie jeśli zdecydowalibyśmy się przestrzegać oficjalnie tej konwencji, będziemy musieli starannie wybierać przypadki, w których się z tą bzdurą nie zgadzamy. Inaczej propaganda wroga uczepi się takiego indywidualnego przypadku, twierdząc na tej podstawie, że generalnie je łamiemy.

— Takie niebezpieczeństwo istnieje, towarzyszko sekretarz — zgodził się Theisman, naturalnie nie dodając, że to właśnie był główny powód jego propozycji. — Nie twierdzę zresztą, że znam wszystkie odpowiedzi czy problemy z tym związane. Po prostu mówię pani, jak to wygląda z mojej perspektywy.

— Rozumiem, towarzyszu admirale. A trzecia zaleta?

— Mówiąc prosto, jest to kwestia wzajemności. Traktując jeńców zgodnie z konwencją, możemy domagać się, by nasi ludzie wzięci do niewoli byli w ten sam sposób traktowani przez przeciwnika, który będzie musiał traktować ich przynajmniej tak dobrze jak my albo straci w wojnie propagandowej. A to da nam dwie rzeczy. Po pierwsze uważam, że mamy moralny obowiązek dopilnować, by nasi ludzie walczący w tej ludowej wojnie byli dobrze traktowani w każdych okolicznościach, także po złapaniu przez wroga. Po drugie wzmocni to morale Ludowej Marynarki: ludzie zawsze lepiej walczą, jeśli są pewni swej przyszłości i nie jest to perspektywa samych nieprzyjemności, jeśli już znajdą się w rękach wroga.

W ostatniej chwili ugryzł się w język, by nie powiedzieć, że jak dotąd Królewska Marynarka wzięła do niewoli dziesięć czy piętnaście razy więcej jeńców, więc ma się na kim mścić jakby co. Komuś, kto widział świat tak, jak chciał go widzieć, lepiej było nie przypominać, że w rzeczywistości nie wygląda on w ten sposób.

— Rozumiem… — powtórzyła Ransom.

Złączyła wsparte na poręczach fotela dłonie i przyglądała się Theismanowi długo i z namysłem. Odpowiedział jej podobnym spojrzeniem, ignorując rozwijającą się szybko rewoltę żołądka.

— Muszę przyznać, towarzyszu admirale — odezwała się wreszcie Ransom — że jestem pod wrażeniem pańskiej argumentacji. Szkoda, że dotąd był pan tak, hm… apolityczny. Przydałby się nam oficer flagowy potrafiący tak logicznie analizować sytuację z wojskowego punktu widzenia.

— Apolityczność wynika z przekonania o braku talentów i umiejętności predystynujących do politycznej kariery — odparł Theisman, podając wspaniałomyślnie jakieś dziesięć procent prawdy.

— Nie jestem tego taka pewna. Propagandowy aspekt problemu uchwycił pan doskonale.

— Usłyszeć to od pani to prawdziwy komplement, towarzyszko sekretarz, ale nie jestem pewien, czy mogę się zgodzić z tą oceną — odparł ostrożnie, uważając, by niczym nie zasugerować, że to „doskonałe uchwycenie” wynikało prawie wyłącznie z jej ślepoty w tej sprawie. — Sądzę, że po spokojnym przeanalizowaniu moich obserwacji dojdzie pani do wniosku, że wszystkie wynikają z rozważenia wyłącznie militarnych skutków podejścia do konwencji. Obawiam się, że poza te ramy nie jestem w stanie wyjść. Zdaję sobie na przykład sprawę, że moje zrozumienie naszej sytuacji gospodarczej czy politycznej jest bardziej niż ograniczone. Pamięta pani naszą rozmowę w dniu pani przybycia? Całe dorosłe życie spędziłem w wojsku i wśród wojskowych i uważam, że powinienem pozostać przy zajęciu, które znam najlepiej, tym bardziej że toczymy naprawdę ważną dla nas wszystkich wojnę.

— Może ma pan rację… szczerze mówiąc, biorąc pod uwagę pańskie osiągnięcia bojowe, przeniesienie pana do stolicy może nie być rozsądnym posunięciem. Wygranie wojny wymaga politycznego kierownictwa, ale także oficerów zdolnych przełożyć dyrektywy na udane akcje bojowe.

Theisman skinął potwierdzająco głową, ale nie odezwał się. Ransom tymczasem przesunęła dłońmi po poręczach fotela i przyznała:

— Dał mi pan do myślenia, towarzyszu admirale. Nie jest wykluczone, że zbyt pospiesznie odrzuciłam konwencję, uznając ją za bezużyteczną. Nadal co prawda nie widzę żadnego powodu, dla którego mielibyśmy uznać, że obowiązuje nas przeżytek wymyślony i podpisany przez wrogów klasowych, jeżeli wygodniej nam będzie tak zdecydować. Ale przekonał mnie pan, że nie byłoby rozsądne zrobienie tego bez starannego rozważenia konsekwencji.