Выбрать главу

— Satysfakcjonujące rozwiązanie — pochwalił ją. Tymczasem Cummings ciągle nie mógł uporać się z marynarką. Był purpurowy na twarzy. W tym momencie wstał senator Gottlieb. Wyglądał nie najlepiej, chyba powinien leżeć w łóżku. Jego twarz była szara, miał zapadnięte policzki i sine usta. Ale trzymał się prosto, z godnością za przykładem Prezydenta. Bez wahania obnażył ramiona, ukazując szkarłatny ślad po pasożycie.

— Ostatniej nocy stałem tu i mówiłem rzeczy, których teraz nie powtórzyłbym nawet, gdyby obdzierano mnie ze skóry. Ale wtedy nie byłem panem siebie. Dzisiaj jestem. Czy nie widzicie, co dzieje się dookoła?! — Nagle zobaczyłem w jego ręce pistolet. Wstańcie, tchórze i próżniaki. Daję dwie minuty, by ściągnąć rzeczy i pokazać nagie plecy, inaczej strzelam.

Siedzący obok niego zerwali się i próbowali złapać senatora za ramię, ale ten przerzucił sprawnie pistolet do drugiej ręki i uderzył jednego z nich w twarz. Przygotowałem broń, by go osłonić, lecz okazało się to niepotrzebne. Zrozumieli, że nie dadzą mu rady. Był jak rozwścieczony byk, więc szybko cofnęli się. W ten sposób sytuacja została rozstrzygnięta. Wszyscy zaczęli ściągać ubrania w przyspieszonym tempie. Jakiś człowiek rzucił się do drzwi. Schwytaliśmy go, na szczęście nie miał pasożyta.

— Niemniej złapaliśmy aż trzy. Po dziesięciu minutach rozpoczęła się transmisja, z pierwszego w historii, posiedzania Kongresu z „nagimi plecami”.

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Chcieliśmy odnaleźć i zabić wszystkie pasożyty w ciągu tygodnia. Poza silną propagandą, kraj był podzielony na sektory, w których wciąż trwały poszukiwania latających talerzy. Radar był nieustannie gotowy do przyjęcia informacji o niezidentyfikowanych obiektach, a jednostki wojskowe gotowe do walki, jeśli jakikolwiek by wylądował. Ale nic się nie działo. Cała akcja przypominała odpalenie zepsutego fajerwerku. Na nieopanowanych terenach ludzie bez sprzeciwu poddawali się zarządzeniom. Chodzili z obnażonymi plecami, sprawdzali się nawzajem, ale nic nie znajdowali. Oglądali wiadomości, czekając aż rząd wreszcie ogłosi, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane.

Z czasem zaczynali wątpić w konieczność biegania po ulicach w strojach kąpielowych. Nie przemawiało do nich zagrożenie ze strony pasożytów, których nikt nie widział.

A zarażone tereny? Raporty stamtąd, właściwie niczym się nie różniły od raportów z innych części kraju.

Centralna telewizja, a więc i wiadomości nie docierały wszędzie. Pełną kontrolę nad stacją nadawczą mieliśmy tylko w stolicy. Nie wiadomo było, co nadają stacje lokalne.

Podejrzewaliśmy, że na niektórych terenach władcy kontrolują stacje telewizyjne. I o ile, ludzie tam pewnie nie słyszeli ostrzeżeń, mieliśmy wszelkie dane, by przypuszczać, że przybysze z Tytana je słyszeli. Nadchodziły raporty z Iowa. Gubernator stanu Iowa był jednym z pierwszych, którzy przesłali wiadomość Prezydentowi. Obiecywał w niej pełną współpracę. Zawiadamiał, iż policja stanu krąży po drogach, zatrzymując i sprawdzając wszystkich. Połączenia lotnicze nad Iowa zostały wstrzymane na czas zagrożenia, tak jak zarządził Prezydent. Gubernator przekazał nam nawet relację z wystąpienia nakłaniającego mieszkańców do chodzenia z obnażonymi plecami. Podczas transmisji eksponowano jego twarz. Chciałem, by się odwrócił. Ale nagie plecy zostały pokazane z innej kamery.

Jeśli jakieś miejsce w Stanach było największym skupiskiem przybyszów z Tytana, to właśnie Iowa. Zastanawiałem się nad tym wszystkim siedząc w sali konferencyjnej. Zgromadziła się znowu spora grupa ekspertów. Obok Prezydenta stał Starzec i oczywiście Mary. Był też minister bezpieczeństwa — Martinez i główny szef sztabu — marszałek Rexton. Dostrzegłem również grube ryby z gabinetu Prezydenta, ale oni właściwie się nie liczyli.

— I co, Andrew? Iowa jest nasza — Prezydent zwrócił się do Starca po obejrzeniu przekazu z Iowa.

— Wydaje mi się — powiedział Rexton — że nie mieliśmy dość czasu, by ocenić sytuację. Oni chyba zeszli do podziemia. Musimy sprawdzić każdy skrawek podejrzanego obszaru.

— Przetrząsnąć Iowa?! Może snopek po snopku, co? Nie, to do mnie nie przemawia — odezwał się Starzec.

— A jak inaczej, by się pan do tego zabrał?

— Niech pan wyobrazi sobie przeciwnika! Oni nie mogli zejść do podziemia. Nie mogą funkcjonować bez żywicieli.

— No dobrze, załóżmy, że to prawda. Ile pasożytów może być według pana w Iowa?

— Do cholery, skąd mam wiedzieć? Nie zwierzają mi się!

— Możemy założyć w przybliżeniu, że…

— Nie ma pan żadnych podstaw do jakichkolwiek założeń — krzyknął Starzec. — Czy nie widzicie, oni wygrali następną rundę?

— Co?

— Słyszeliście gubernatora. Pozwolili nam zobaczyć jego plecy, choć nie mamy żadnej pewności, że to były jego plecy. Przecież potem nie obrócił się ponownie do kamery?

— Odwrócił się — ktoś wtrącił. — Sam widziałem.

— Ja też odniosłem podobne wrażenie — powiedział Prezydent wolno, jakby z namysłem. — Czy sugerujesz, że gubernator Pocher ma pasożyta?

— Oczywiście! Widziałeś to, co chciałeś zobaczyć. Było cięcie zanim się odwrócił. Ludzie zazwyczaj tego nie zauważają, są przyzwyczajeni. W ten sposób każda informacja z Iowa może być fałszywa.

Prezydent zamyślił się. Minister Martinez stanowczo pokręcił głową.

— Niemożliwe — powiedział. — Przyznaję, że wiadomość od gubernatora mogła być sfałszowana. Każdy zręczny aktor umiałby to zrobić. Pamiętacie przemowę inauguracyjną w czasie kryzysu w roku dziewięćdziesiątym szóstym, kiedy Prezydent zachorował na zapalenie płuc? Takie rzeczy można sfałszować. Ale co ze sceną z ulicy w Des Moines? Niech mi pan nie mówi, że podstawiono setki półnagich ludzi biegających po ulicy. A może te pasożyty potrafią stosować zbiorową hipnozę?

— O ile wiem, nie potrafią — przyznał Starzec. — Gdyby potrafiły, moglibyśmy równie dobrze złożyć broń i stwierdzić, że rasa ludzka przestała istnieć. Ale co upewniło pana, że ta wiadomość była przekazem z Iowa?

— Co?! Do cholery, sir, przecież była na kanale z Iowa!

— To niczego nie dowodzi. Przeczytał pan jakąś nazwę ulicy? Wyglądała jak typowa ulica śródmieścia, jaką można znaleźć w każdym stanie. Czy spiker coś powiedział?

Minister otworzył usta. Przypomniałem sobie również cały przekaz. I nie tylko nie potrafiłem powiedzieć, jakie to miasto, ale nawet w jakiej części kraju. Może Memfis, Seattie albo Boston, lub żadne z nich. Wyłączając charakterystyczne miejsca jak Canal Street w Nowym Orleanie, czy Civic Center w Denver, śródmieścia wszędzie są takie same, podobne do siebie jak salony fryzjerskie.

— Niech pan się nie przejmuje — westchnął Starzec. Ja też nie potrafiłbym powiedzieć, choć szukałem jakichkolwiek punktów orientacyjnych. Wytłumaczenie jest proste. Stacja DesMoines wybrała scenę uliczną w mieście nieopanowanym przez pasożyty i puściła to na swoim kanale, z własnym komentarzem. Pocięli taśmę tak, że nie można było zlokalizować miejsca…i daliśmy się oszukać.

Zaplanowali wszystko w najmniejszych szczegółach i są gotowi wywieźć nas w pole, bez względu na to, co postanowimy zrobić by ich zniszczyć.

— Nie przesadzasz, Andrew? — zapytał Prezydent. — Jest jeszcze jedna możliwość. Może przenieśli się w inne miejsce.

— Są ciągle w Iowa — powiedział stanowczo Starzec. — Ale nie można tego sprawdzić za pomocą tego sprzętu. — Wskazałna nadajnik wideofoniczny.

— To absurdalne! — krzyknął Martinez. — Twierdzi pan, iż nie otrzymamy żadnego prawdziwego raportu z Iowa, dopóki będzie opanowane przez pasożyty.