Выбрать главу

— Proszę zakładać rękawiczki do cięższych prac — ostrzegł lekarz. — I chciałbym to obejrzeć w przyszłym tygodniu.

Podziękowałem i poszedłem szukać Mary, która prawdopodobnie odwiedziła Sekcję Kosmetyczną.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY

— Jak ręce? — zapytał Starzec, kiedy wszedłem do niego.

— W porządku. Na razie mam sztuczną skórę. Jutro zrekonstruują mi ucho.

Wiedziałem, że jest zdenerwowany.

— Nie wiem, czy będziesz miał czas na robienie przeszczepu. Będą musieli ci zrobić sztuczne.

— Nie ma sprawy. Ucho jest nieważne. Czyżbyś miał dla mnie jakąś robotę?

— Zobaczymy, na razie powiedz, jakie są twoje wnioski po tym, co zobaczyłeś.

— Jest niedobrze — przyznałem. — Wszyscy szpiegują się nawzajem. Trochę to przypomina Rosję. Komunistę zazwyczaj można przekupić, ale jaką łapówkę można zaproponować tym stworom?

— Hmm… — mruknął — to interesująca myśl. Ale wracając do Rosji. Jak myślisz, łatwiej byłoby nadzorować Rosję czy czerwoną strefę? Gdybyś musiał wybierać, co byś zrobił?

— Ty coś knujesz. Od kiedy to pozwalasz swoim ludziom wybierać robotę.

— Pytam ciebie tylko o opinię, jako zawodowca.

— Nie wiem — odrzekłem po namyśle, zastanawiając się jednocześnie o co mu chodzi. — Przecież nie mamy wystarczających danych. Powiedz mi, czy pasożyty są w Rosji?

— To właśnie to, czego musimy się dowiedzieć — odpowiedział.

W tym momencie przypomniałem sobie słowa Mary. Miała rację — agenci nie powinni się żenić. Jeśli to się kiedyś skończy, zajmę się czymś zdecydowanie spokojniejszym.

— O tej porze roku, mógłbym się tam dostać tylko przez Kanton — powiedziałem. — Chyba, że myślałeś o zrzucie.

— Dlaczego myślisz, że chcę abyś tam pojechał? — zapytał. — Myślę, że szybciej i łatwiej można się tego dowiedzieć w czerwonej strefie.

— Jak? — Byłem zaskoczony.

— Bardzo prosto. Jeśli Rosja jest opanowana, to pasożyty żerujące tutaj muszą o tym wiedzieć. Po co mamy jechać przez pół globu?

Szybko zapomniałem o planach które już snułem. Na przykład: Hindus z żoną, podróżujący w sprawach handlowych. To był niezły sposób dostania się za kurtynę.

— Jak do diabła chcesz się teraz tam dostać? — zapytałem. — Mam założyć plastykową imitację pasożyta? Złapią mnie przy pierwszej próbie bezpośredniego kontaktu.

— Nie bądź defetystą. Już wysłałem czterech agentów.

— I co? Wrócili?

— No niezupełnie…

— A ty chcesz, żebym był piątym? Może przyszło ci do głowy, że płacisz mi za obijanie się?

— Myślę, że tamci zastosowali złą taktykę…

— No pewnie! — zgodziłem się. — Dać się tam wysłać, to nie jest najlepsza taktyka.

— Musiałbyś przekonać pasożyty, że jesteś renegatem. Co ty na to?

Zaskoczył mnie ten pomysł. Nie odpowiedziałem od razu.

— Słuchaj, a może po prostu będę udawał burdel-mamę z Panamy? — wybuchnąłem — albo mordercę poszukiwanego listem gończym? To by im chyba odpowiadało, jak myślisz?

— Spokojnie — powiedział. — To mogłoby nie wyjść w praktyce…

— Słuchaj… — Już miałem mu wyjaśnić, co o tym wszystkim myślę, ale przerwał mi.

— Chociaż tobie to mogłoby się udać. Masz dużo doświadczenia w walce z pasożytami. Jesteś już wypoczęty. Tylko te twoje niewielkie poparzenia na dłoniach… A może jednak zrzucimy cię gdzieś pod Moskwą, przyjrzysz się wszystkiemu osobiście. Przemyśl to. Ale jeszcze przez jeden dzień możesz być spokojny.

Po chwili uspokoiłem się.

— Dzięki. Co zaplanowałeś dla Mary? — zmieniłem temat.

— Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.

— Jestem jej mężem.

— No i co?

— Na miłość boską, mógłbyś chociaż życzyć nam szczęścia!

— Jasne, życzę wam wszyskiego, co najlepsze. A swoją drogą, zadziwiasz mnie, masz wszystko czego potrzebuje człowiek, żeby być szczęśliwym. Czy ty przynajmniej o tym wiesz?

— Wiem i dziękuję.

Zamyśliłem się. Przyszło mi do głowy, że Starzec mógł mieć coś wspólnego z naszymi urlopami, które tak szczęśliwie nałożyły się na siebie.

— Tato…

— Tak?

Już drugi raz w ciągu tego miesiąca tak go nazwałem, nie odbiera tego najlepiej.

— Już dawno zaplanowałeś sobie, że ja i Mary pobierzemy się?

— Nie bądź śmieszny! Wierzę w wolny wybór i ludzką wolę, synu.

— Wiem. Nie przejmuj się, nie narzekam. Ale nie lubię czuć, że ktoś decyduje za mnie, szczególnie w tak ważnych dla mnie sprawach.

— Nic takiego nie zrobiłem. Przyrzekam. Wiem tylko, że nawet w takich warunkach jak te, ludzie muszą się kochać i rodzić. Wszystko inne to dodatek.

— Tak? Więc wysłałeś dwoje agentów na urlop podczas rozgrywającej się bitwy, po to, by sobie zapewnić wnuka? — stwierdziłem.

Zmieszał się.

— Nie wiem, o czym mówisz. Należał się urlop. Reszta to przypadek.

— Takie przypadki się nie zdarzają. Ale chcę, żebyś wiedział, że jestem zadowolony z wyniku. A co do tej misji, to jeżeli rzeczywiście chcesz, żebym ją spełnił, muszę się nad tym dobrze zastanowić. Powinienem też wyleczyć to piekielne ucho.

Wracając z gabinetu zabiegowego spotkałem Mary.

— Kochanie, już po wszystkim? — krzyknąłem na jej widok uradowany.

Obróciła się powoli dookoła, bym mógł się jej przyjrzeć.

— Dobra robota, czyż nie?

Rzeczywiście, to była bardzo dobra robota. Nigdy bym nie powiedział, że jej włosy były spalone. Oczywiście na ramionach i plecach nie było śladu po oparzeniach, ale tego się spodziewałem. Najbardziej zadziwiły mnie te włosy. Dotknąłem ich z lewej strony, tam gdzie były spalone.

— Teraz twój ulubiony pistolet znalazł się znów na miejscu — powiedziałem i uśmiechnąłem się.

— Ten? — uśmiechnęła się także i w jej dłoni błysnął pistolet. Chwilę potem miała już dwa. Zupełnie nie wiem, skąd wziął się ten drugi.

— Dobre dziecko, schowaj to. Jeśli kiedykolwiek będziesz w kłopotach finansowych, zawsze możesz założyć nocny klub ze sztuczkami magicznymi, jako główną atrakcją. Ale nie próbuj tych numerów ze strzelcami straży.

— Jeden na pewno mnie nie dostanie — zapewniła mnie. Poszliśmy do klubu i zaszyliśmy się w cichym miejscu, żeby porozmawiać. Nie zamawialiśmy żadnych drinków. Nie potrzebowaliśmy tego. Zastanawialiśmy się wspólnie nad sytuacją. Nie opowiedziałem Mary o moim nowym zadaniu. Ona, jeśli także jakieś dostała, też niczego nie zdradziła. W końcu znaleźliśmy się z powrotem w pracy. Trudno zmienić stare przyzwyczajenia.

— Mary? — zapytałem nagle. — Czy jesteś w ciąży?

— Chyba jeszcze za wcześnie, żeby to stwierdzić, kochanie — odpowiedziała. Patrzyła mi uważnie w oczy. — A chciałbyś tego?

— Tak.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY

Ostatecznie zdecydowano przedostać się do czerwonej strefy i zasięgnąć informacji. Teraz jedynym naszym problemem było zagranie roli renegata. Chłopcy od analiz stwierdzili, że nie ma takiej możliwości. Ale to nie mogło powstrzymać Starca. Zastanawialiśmy się, dlaczego pasożyty ufają niektórym ludziom na tyle, że pozwalają im żyć wśród nich, bez władców. Odpowiedź nasunęła się sama. Jeśli pasożyt, władający mózgiem człowieka przekonuje się, że jest on na tyle przekupny czy niegodziwy, że zgodziłby się na współpracę bez kierowania nim przez pasożyta wtedy uwalniają go. Renegat mógł być bardziej przydatny niż żywiciel — mógł być szpiegiem wśród wolnych ludzi. Jednak njpierw pasożyty musiałyby spenetrować świadomość renegata, żeby całkowicie się upewnić, co do jego zamiarów.