Выбрать главу

— Jeśli świat dowie się nagle, że są we wszechświecie inne inteligentne istoty, i że przewyższają nas w różnych fizycznych aspektach… — Von Friederich przymknął oczy, by ukryć atak bólu. — Wiara wielu katolików zostanie wystawiona na ciężką próbę.

Benedetto skinął niechętnie głową.

— Cały fundament, na którym opiera się wiara, może się zatrząść — rzekł. — To będzie największy cios dla wiary od czasów Lutra.

Von Friederich potrząsnął przecząco głową.

— Nie Lutra, lecz Galileusza i innych uczonych. To oni zniszczyli autorytet Kościoła Powszechnego. Luter byłby bez nich niczym. Rzym dawał sobie radę ze schizmami i herezjami, dopóki uczeni nie doprowadzili do ruchu protestanckiego.

— Ostry pogląd na naukę — rzekł papież z uśmiechem.

— Heretyków zawsze możemy nawrócić, jeśli jest dość czasu — mówił von Friederich trzęsącym się głosem. — To naukowcy wstrząsnęli posadami Kościoła.

Papież wzniósł rękę do góry.

— Nie zebraliśmy się tu, aby wznawiać dawne spory — rzekł. — Nauka odkryła ten pozaziemski obiekt. Jak nasz Kościół ma się ustosunkować do tego faktu?

— Modlić się, żeby odleciał — rzekł von Friederich.

— Wygląda na to — odezwał się Benedetto — że zarówno Amerykanie, jak Rosjanie starają się utrzymać tę sprawę w tajemnicy; przynajmniej dotąd tak postępowali.

— Doskonale!

— Wzmiankują na temat możliwości współpracy w badaniach nad tym zagadnieniem — mówił Benedetto — ale zarówno jedni, jak drudzy chcą wykorzystać technikę przybyszów tylko dla siebie, dla swych wojskowych celów.

Twarz papieża przybrała wyraz smutku.

— Oczywiście — rzekł. — O czym innym mogliby myśleć? Ale jak długo będą w stanie trzymać to w tajemnicy przed opinią publiczną?

— Prędzej czy później ktoś się wygada — zgodził się Benedetto.

— Musimy zdecydować, jak odnieść się do tej sprawy, gdy przestanie ona być tajemnicą — powiedział papież.

— Moglibyśmy ją podać sami do publicznej wiadomości — zaproponował Benedetto.

— O nie! — zaprotestował von Friederich.

Przydałoby to Ojcu Świętemu prestiżu — upierał się Benedetto. — I przekonałoby wiernych, że nasz papież niczego się nie obawia.

Von Friederich przez chwilę nad czymś medytował, po czym rzekł:

— Jeśli Amerykanie i Rosjanie trzymają sprawę w tajemnicy, mogliby wszystkiemu zaprzeczyć, gdybyśmy się wychylili z jakąś oficjalną informacją. Przecież ani jedni, ani drudzy formalnie nie donieśli o swym odkryciu. My dowiedzieliśmy się o nim najbardziej delikatnymi kanałami. A Rosjanie…

Na twarzy Benedetta pojawiło się zniecierpliwienie.

— Przywódcy amerykańscy i sowieccy mogą chcieć utrzymać wszystko w tajemnicy, ale nie ich naukowcy. Jestem tego pewny. A przecież jest wielu naukowców w różnych krajach, którzy potwierdziliby naszą informację o odkryciu, gdyby Jego Świątobliwość podał ją do publicznej wiadomości.

— Czy to jest pewne? — spytał papież.

— W zasadzie tak, Wasza Świątobliwość.

— W zasadzie — powtórzył kpiąco von Friederich.

— Ale czy zdecydowaliśmy już — pytał papież — że chwila dojrzała do publicznego podania przez nas tej wiadomości?

— Musimy się nad tym poważnie zastanowić, zanim nadamy sprawie lawinowy bieg — rzekł von Friederich.

Papież podniósł jedną brew i zerknął na niego.

— Propaganda Fide chciałaby mieć kilka tygodni na przemyślenie tej sprawy? — zapytał.

— Tak, Wasza Świątobliwość.

— Czy może kilka miesięcy?

Von Friederich próbował wzruszyć ramionami, lecz nie był w stanie tego zrobić z powodu bólu.

— Nie mamy już miesięcy — ponaglał Benedetto. — Może nie mamy też tygodni na rozważania. Musimy się zdecydować zaraz. Szybko!

Papież zwrócił głowę w jego stronę.

— Zdążyłem się już nauczyć — rzekł — że tu, w Watykanie, nic nie robi się szybko.

— Ale jedną rzecz musimy zrobić zaraz — upierał się Benedetto — oczywiście, za aprobatą Jego Świątobliwości.

— Cóż takiego?

— Amerykanie zapraszają Rosjan i naukowców z innych krajów do współpracy przy badaniu tych sygnałów i próbie kontaktu z odkrytym obiektem. Tworzą jakiś wspólny program.

— I co dalej?

— Tak mi powiedzieli nasi ludzie w Waszyngtonie — rzekł Benedetto i w jego głosie zabrzmiała nuta zadowolenia z siebie. Takie było w każdym razie wrażenie von Friedericha.

— Co to wszystko ma wspólnego z nami? — pytał papież.

— Powinniśmy włączyć do tego programu naszego naukowca. O ile oczywiście Amerykanie są szczerzy w tym, co mówią.

— Naukowca z łona Kościoła? Ależ kto…?

— Mamy odpowiedniego człowieka — powiedział Benedetto z taką miną, jakby wyciągnął królika ze swego kapelusza. — Brata dominikanina z klasztoru w Langwedocji. Kiedyś był światowej sławy kosmologiem. Otrzymał nagrodę Nobla za swe teorie…

— Kosmologa, który dostał Nobla i potem wybrał życie mnicha? — przerwał mu von Friederich.

Benedetto rozłożył bezradnie ręce.

— Chciał uciec od świata. Miał problemy z alkoholem. Kursowały też plotki… na temat jego cielesnych ekscesów.

— I ten człowiek miałby reprezentować Watykan?

— Jest już dziś znacznie starszy — rzekł Benedetto. — Życie klasztorne oczyściło go.

— Czy będzie w stanie oprzeć się pokusom, gdy opuści klasztorne mury? — pomyślał głośno papież.

Benedetto uśmiechnął się.

— W jakiejś naukowej placówce badawczej, myślę, że tak — rzekł.

— Jak się nazywa?

— Reynaud. Edouard Reynaud.

— Nigdy o nim nie słyszałem — mruknął von Friederich.

— To bardzo sławny naukowiec.

— Dobrze — zgodził się papież. — Proszę się zwrócić do jego zakonu i poprosić o jego usługi. Najpierw powinien jednak pojawić się tutaj i omówić sprawę szczegółowo z księdzem kardynałem.

— Tak jest, Wasza Świątobliwość. — Benedetto skłonił lekko głowę.

Von Friederich zebrał wszystkie swoje siły i powiedział:

— Ale nie będziemy tego podawać do publicznej wiadomości. Nie możemy niepokoić wiernych.

Papież skinął głową.

— Zgadzam się, księże kardynale. Skoro Amerykanie i Rosjanie, trzymają język za zębami, my musimy również.

Ból kardynała był trudny do wytrzymania, ale towarzyszyło mu teraz uczucie ulgi, niemal wdzięczności. „Choć tyle dokonałem — myślał. — Jeszcze raz odparłem włoską inwazję. Uchroniłem Namiestnika Chrystusa przed popełnieniem grubego błędu.”

Von Friederich, chociaż ból przesłaniał mu oczy czerwoną mgłą, z satysfakcją dostrzegał wyraz rozczarowania na śniadej twarzy Benedetta.

ROZDZIAŁ XVII

STARCIE ZWOLENNIKÓW UFO I ORĘDOWNIKÓW ODRODZENIA RELIGIJNEGO

/San Diego/ O mało nie doszło do rozruchów podczas wczorajszego zgromadzenia wiernych w parku Marineland, gdzie zwolennicy Miejskiego Ewangelisty, Williego Wilsona, starli się ze zwolennikami UFO, którzy przybyli na spotkanie.

Policja ocenia, że ponad sześć tysięcy osób zgromadziło się na terenie parku, aby wysłuchać kazania pastora Wilsona, który doradza, by „obserwować niebo”. Wkrótce po tym, jak zaczął przemawiać, zorganizowana grupa zwolenników UFO jęła krzyczeć, gwizdać i machać rękami na znak protestu. Doszło do bójek, ale policja uzbrojona w pałki i gaz łzawiący szybko położyła kres szamotaninie.