— Czuje się pan dobrze? — spytał Cavendish, idąc w jego stronę przez salon.
Stoner skinął głową, nie ufając jeszcze swemu głosowi. Wziął szklankę z wyciągniętej dłoni Cavendisha.
— Na zdrowie! — wzniósł toast Anglik, podnosząc swą szklankę i uśmiechając się blado.
— Na zdrowie — powtórzył Stoner i upił nieco brandy.
Trunek rozlał mu się po wnętrznościach niby roztopiony metal.
Cavendish przyciągnął tymczasem do kominka fotel na biegunach i usiadł z głębokim ziewnięciem przy trzaskającym ogniu.
— Co za noc! — powiedział. — Słyszy pan, jak wiatr wyje w kominku?
— Mhm — mruknął Stoner. Podszedł do kominka i usiadł w fotelu naprzeciwko Anglika. — Dlaczego pan nie może sypiać? — zapytał.
— Przepraszam… Co takiego?
— Powiedział pan, że nie sypia pan dobrze.
To był bezpieczny temat do rozmowy. Stoner czuł, że gniew mu przechodzi, czy może wycofuje się do jakiegoś ukrytego kącika, gdzie będzie mógł pozostać, nie zdradzając przed nikim swej obecności.
— Miewam złe sny — odparł Anglik, wpatrując się w ogień. — Byłem przez cztery lata jeńcem Cesarskiej Armii Japonii. To mniej więcej tyle, ile potrzebuje światło, żeby dotrzeć do Ziemi z Alfy Centauri.
— Pewnie było panu niełatwo — rzekł Stoner.
— Och, to był dopiero początek. — Silny podmuch wiatru zagrzechotał konarami drzew o dach domu i Cavendish spojrzał na sufit z wyrazem zamyślenia na twarzy. — Potem Japończycy przewieźli nas do Mandżurii, tylko po to, żebyśmy się dostali w ręce Rosjan, którzy akurat wtedy przystąpili do wojny z Japonią.
— A więc byli po naszej stronie.
— Byli po stronie Stalina. A Stalin zdecydował, że każdy naukowiec, jaki wpadnie im w ręce, nawet młody, zagłodzony fizyk matematyczny, będzie musiał zostać w Związku Radzieckim i pracować dla niego. Czy tego chce, czy nie.
— Trzymali pana w Rosji.
— Dokładnie na Syberii. Wasi chłopcy eksplodowali wtedy akurat pierwszą przeklętą bombę atomową i Stalin z desperacją próbował was dogonić.
— Sądziłem, że Rosjanie uzyskali atomowe sekrety od szpiegów.
— Bzdura! Jedynym prawdziwym sekretem, jeśli chodziło o bombę, był fakt, że można ją zbudować i doprowadzić do wybuchu. Zdradziliście ten sekret w Hiroszimie. Podobnie, jak teraz największym sekretem, jaki zdradził nam ten przybysz z gwiazd, jest fakt jego istnienia. Jego przybycia z globu innego niż Ziemia.
— Jak długo trzymali pana w Rosji?
— Długie lata. Dopóki nie umarł Stalin i jego następcy nie spróbowali nieco złagodzić napięcia. Ale nawet wtedy nie było łatwo. Przeszedłem prawdziwe piekło, zanim mnie wypuścili.
— Jak to było? Cavendish skrzywił się.
— KGB ubzdurało sobie, że będzie ze mnie doskonały szpieg, gdy wrócę do Anglii. Przeszedłem wszystkie fazy i techniki prania mózgu. Wszystkie. Dlatego boję się zasnąć. — Jego ręce zaczęły się trząść.
— Ale nie złamali pana — rzekł Stoner.
— A jakże, złamali! Musiałem im przysiąc, że będę dla nich szpiegował. Musiałem nieźle nakłamać, bo oni byli bardzo dokładni.
Stoner patrzył nań zaintrygowany, czekając na dalszy ciąg opowieści.
— Po powrocie do domu — ciągnął Cavendish — gdy już trochę przyszedłem do siebie, poszedłem do Brytyjskiego Wywiadu Wojskowego i opowiedziałem tam całą historię. Byli zachwyceni. Powiedzieli mi, że mógłbym być podwójnym agentem, to znaczy udawać, że pracuję dla Rosjan, a w rzeczywistości pracować dla Korony Brytyjskiej.
— Boże Święty!
— Ano właśnie. Nie chciałem pracować ani dla jednych, ani dla drugich, ale musiałem to robić. Jestem tu jedynie dlatego, że zarówno KGB, jak wywiad brytyjski chcą, żebym tu był.
— Pan chyba żartuje.
— Chciałbym, żeby tak było. Sowieci mają ludzi, którzy głowią się już nad zagadką tych radio sygnałów, ale nie mają na orbicie teleskopu, który dostarczyłby im danych na temat statku. Moim zadaniem jest przekazać im zdjęcia Wielkiego Oka, które są w pana posiadaniu.
— Czy Marynarka wie o tym?
— Wasza Marynarka? Nie. I NATO też nie wie, jak sądzę. Wywiad Brytyjski jest bardzo ciekaw, co wy tu robicie, bo wasza Marynarka nie poinformowała jeszcze dokładnie o wszystkim swych kolegów z NATO.
— Płaszcz i sztylet — mruknął Stoner.
— Istotnie — zgodził się Anglik. — W tym zawodzie nie ma się przyjaciół, proszę pana. Absolutnie nikogo. Każdy może się okazać pańskim wrogiem. Każdy może się okazać mordercą.
— Mordercą? — powtórzył jak echo Stoner. — Myśli pan, że ktoś chciałby pana zabić?
Po raz pierwszy tej nocy Cavendish zaśmiał się. Był to cienki, chrypliwy, niewesoły śmiech.
— Nie mnie, drogi chłopcze… pana. Ja jestem tylko trybikiem w maszynie, z której korzystają obie strony. Jeśli więc gdzieś w krzakach przycupnął morderca, chce nie mojej, lecz pańskiej głowy.
Stoner spojrzał nań szeroko otwartymi oczami.
— Czy pan… próbuje mnie ostrzec, czy…?
W tej samej chwili drukarka komputera nagle ożyła i zaczęła głośno stukać. Stoner z Cavendishem wyskoczyli jak z procy i pobiegli do jadalni, gdzie komputer wypluwał z siebie, jak szalony, długie kolumny liczb. Zadrukowany symbolami i cyframi papier układał się na podłodze miękkimi zwojami, niby miech akordeonu.
— Co to jest? — spytał Cavendish.
— Ostatnia pozycja tego statku… — Stoner silnie pociągnął za papier, by móc przyjrzeć się ostatnim wierszom wydruku bez potrzeby nachylania się nad terkocącą drukarką.
Aż gwizdnął z wrażenia.
— Nie bez powodu komputer rozgryzał ten problem przez całą noc — rzekł. — Ten cholerny statek zmienił kurs!
— Co takiego?
— Przyśpiesza.
— Nie może być.
— Niech pan tu spojrzy. — Stoner wskazał palcem liczby. — Tu. A potem jeszcze tu.
— Dla mnie to jest jak sanskryt — powiedział Cavendish potrząsając głową. — Nie znam waszego języka.
— Ten obcy statek dwukrotnie przyśpieszył biegu — wyjaśnił Stoner.
— Wykonuje jakieś manewry? Zmienia kurs?
— Tak.
— W takim razie na pokładzie musi być załoga.
— Albo jakiś cholernie sprytny komputer.
— Ale dokąd oni lecą? Jaki jest ich nowy kurs?
Stoner, czując ucisk w żołądku, pochylił się nad drukarką, która zatrzymała się tak nagle, jak nagle obudziła się do życia.
— No i co? — ponaglał go Anglik.
Stoner jął się wpatrywać w ostatni rząd liczb. Nie musiał korzystać z tablic. Zapamiętał ten zestaw liczb całe tygodnie wcześniej, gdyż obawiał się, miał nadzieję, a może marzył, że pojawią się kiedyś na wydruku.
— Dokąd to diabelstwo teraz leci? — niecierpliwił się Cavendish.
— Tutaj — odparł Stoner.
Anglik otworzył szeroko usta. Wyglądał jak oniemiały.
— Tutaj? — zapytał w końcu. — Ma pan na myśli Ziemię?
Stoner skinął głową.
— Zakończyli, obserwację Jowisza. Teraz lecą ku Ziemi.
KSIĘGA DRUGA
ROZDZIAŁ XVIII