Выбрать главу

— Jesteś ekspertem o międzynarodowym uznaniu w sprawie języków pozaziemskich…

— A więc, praktycznie biorąc, niczym — powiedział.

— I wejdziesz w skład zespołu naszych naukowców, którzy jadą na Kwajalein, aby razem z Amerykanami badać ten pozaziemski statek.

Markow smutno potrząsnął głową.

— Najbardziej pragnę, Mario, pozostać tu, w Moskwie. W domu. Z tobą.

Zerknęła nań podejrzliwie.

— Z tego powodu nie musisz się przejmować — powiedziała. — Jedziemy razem na Kwajalein.

— Ty też jedziesz? — zawołał zaskoczony.

— Oczywiście. Jesteś osobą zbyt ważną, aby ci pozwolić na przebywanie poza Związkiem Radzieckim bez ochrony.

— Och, daj spokój, Mario — rzekł niecierpliwie. — Czy twoi przełożeni tak bardzo się niepokoją, że mógłbym zostać na Zachodzie? Jak ci tancerze baletowi? To nie w moim stylu.

— To jest potrzebne dla twojego własnego bezpieczeństwa.

— Oczywiście.

— A co, może nie? — spytała gniewnie. — Czy nie wiesz, że czuwam nad twoim bezpieczeństwem?

Pomacał się po kieszonkach koszuli, szukając papierosów.

— Przypuszczam, że bardziej martwisz się o siebie. Miałabyś sporo kłopotów, gdybym tam został.

— A ty się martwisz tylko tym, żeby sobie znaleźć jakąś dziwkę do adoracji.

Wyprostował się i popatrzył na nią.

— Powiedziałem ci już, że byłem wczoraj wieczorem sam w biurze.

— Tak. Powiedziałeś.

Minął ją i przeszedł z powrotem do salonu. Papierosy leżały na stole, obok jego ulubionego fotela.

— Ale zapomniałeś dodać — ciągnęła Maria, idąc za nim jak groźny buldog — że przyjechała tu za tobą ta krowiooka, pulchna cizia z Ośrodka Landaua.

— Co takiego? O czym ty mówisz?

— Ta bladź, Własowa… z którą sypiałeś w Ośrodku.

— Ach, Sonia! — Markowa ogarnęła jednocześnie radość i obawa. — Ona jest w Moskwie?

— Popatrz na siebie — warknęła Maria. — Bo już masz erekcję!

Potrząsnął głową.

— Ach, Mario, niczego nie rozumiesz — rzekł. — Ona nic dla mnie nie znaczy. To jeszcze dziecko. Nadpobudliwe dziecko.

— Które zawsze ściągnie majtki, gdy je o to poprosisz?

Markow westchnął głęboko.

— Znasz mnie dobrze, Mario — powiedział. — Wiesz, że nie potrafię się oprzeć. Ona rzucała się wprost na mnie. Jest żywa i raczej niebrzydka.

„I młoda” — dodała od siebie w duchu Maria. Przeniosła wzrok na wiszące na ścianie po drugiej stronie pokoju lustro i przyjrzała się sobie. Spoglądała na nią zza szkła niska, przysadzista kobieta o cerze koloru ciasta i twarzy podobnej do ziemniaka. Potem oczyma wyobraźni zobaczyła swego męża z piersiastą młodą pięknością, którą zastała w jego łóżku w Ośrodku.

— Nie będziesz się już musiał jej opierać — rzekła niskim, jadowitym głosem. — Już nigdy nie wróci na uniwersytet. Jest teraz w drodze do jednej z fabryk na Ukrainie. Będzie się tam uczyła naprawiać traktory.

Markow otworzył z wrażenia usta.

— Co ty…? — wybąkał.

— A ty jedziesz ze mną na Kwajalein — dokończyła.

Poczuł, że krew napływa mu do twarzy.

— Kobieto, posunęłaś się zbyt daleko! — ryknął i podbiegł do niej z wyciągniętą do uderzenia ręką.

Udała, że nic nie widzi.

— Jest już za późno, żebyś mógł coś zrobić w tej sprawie — powiedziała. — Już wszystko jest zrobione. A od tej chwili nie znikniesz już nawet na moment z mego pola widzenia.

Markow stał obok niej z poczerwieniałą od gniewu twarzą, czując, jak pot spływa mu po szyi i zwilża kołnierzyk koszuli.

— Ty… ją tam wysłałaś? — odezwał się wreszcie. — Odebrałaś jej szansę zostania naukowcem. Ot, tak sobie.

Maria nic nie odpowiedziała. Odwróciła się od niego i skierowała w stronę kuchni. A on stał jeszcze długo w środku salonu. Zdał sobie po raz pierwszy sprawę, że jest bezsilny wobec swojej żony.

ROZDZIAŁ XIX

Wyspy Marshalla są najbardziej wysuniętą na wschód grupą wysp w Mikronezji i wschodnią częścią amerykańskiego terytorium powierniczego na Pacyfiku. Dwa wchodzące w ich skład atole — Kwajalein i Eniwetok — były podczas II wojny światowej sceną krwawych walk. Potem Bikini i Eniwetok stały się poligonami, gdzie przeprowadzano próby z bronią jądrową… Wyspy rozciągają się na północ od równika, z grubsza biorąc między szerokością geograficzną 3° i 15° oraz długością 161° i 172° na wschód od południka zerowego.

Powierzchnia samych wysp wynosi 61 mil kwadratowych, a powierzchnia lagun 4500 mil kwadratowych. Jeśli chodzi o Kwajalein, rafa koralowa o długości 70 mil otacza lagunę o powierzchni 840 mil kwadratowych, co sprawia, że jest to największy atol na świecie.

Encyklopedia Britannica
Wydanie z 1965 roku

Keith Stoner siedział w gorących promieniach zawieszonego w zenicie słońca i obserwował białą piaszczystą plażę. Atol wyglądał stąd jak klasyczny, podzwrotnikowy raj: wdzięczne palmy, kołyszące się pod wpływem morskiej bryzy, białe grzebienie fal na tle odległej rafy, niewiarygodnie niebieskozielona laguna — spokojna i zapraszająca do kąpieli, krystalicznie czyste niebo, upstrzone pękatymi obłokami, pędzonymi przez wiejący stale od północnego wschodu wiatr.

„Brak tylko wahine w przepasce z trawy” — pomyślał.

Z tyłu za nim, od strony lądu, widać było jednak wyraźnie, że cywilizacja wycisnęła swe piętno również na Kwajalein. W odległości niewielu metrów od plaży, w przecince zrobionej wśród palm, śliw, a nawet tutejszych sosen, będących odmianą zwykłej sosny, przycupnęły niskie szare budynki z pustaków. Nieco dalej, wzdłuż długiej, płaskiej wyspy, ciągnął się pas startowy lotniska, garaże, budynki konserwatorów, warsztaty rozbrzmiewające stukotem narzędzi. Jedyną na wyspie drogą — traktem ze zmielonej skały koralowej, prowadzącym z doków na północnym skraju wyspy do osiedla na południu — co chwila przemykały ciężarówki i łaziki. A nad tym wszystkim górowały wielkie czasze raditeleskopów. Było ich sześć, a wszystkie patrzyły swymi srebrnymi oczyma w jeden punkt na niebie — zbliżający się statek pozaziemski.

— Poszukiwania muszli?

Stoner odwrócił głowę i ujrzał zbliżającą się doń Jo Cameratę. Szła boso po piasku, ubrana w dżinsy, które dzięki uciętym nogawkom ukazywały smukłość jej nóg. Skąpy stanik ledwie przykrywał jej pełne piersi. Była już opalona na oliwkowy kolor.

W ciągu kilku dni, jakie minęły od ich przyjazdu na wyspę, Stonerowi udało się uniknąć z nią spotkania. Wiedział jednak, że prędzej czy później musi do niego dojść.

— Coś w tym rodzaju — odparł wymijająco.

— Jesteś w sam raz ubrany na taką okazję — powiedziała z uśmiechem.

Stoner miał na sobie stare szorty do biegania i cienką koszulę z rękawami podwiniętymi wyżej łokci. Była cała rozpięta i zwisała mu luźno na biodrach. Pomny na ostrzeżenia Marynarki, aby strzec się infekcji, nie rozstawał się z butami i skarpetkami.

— Co słychać? — spytał po chwili.

Przez moment nie odpowiadała. Wreszcie rzekła:

— Naprawdę chcesz wiedzieć, Keith?

W jej przepaścistych oczach czaiło się coś, czego nie mógł odgadnąć.

— Wielki Mac traktuje cię dobrze? — zapytał.