Nie da za wygraną, dopóki nie pozna prawdy. Takiej czy innej.
A potem wydobędzie ją na światło dzienne.
Nie z podpisem zhańbionego bajkopisarza – jak był uprzejmy mnie nazwać. Patologicznego kłamcy. Nie. Tekst ukaże się z podpisem szanowanego redaktora, którego jedyną zbrodnią było to, że ja dla niego pracowałem.
Dźwięk silników staje się coraz głośniejszy.
Jeszcze się nie obejrzałem.
Poczekam, aż mnie dogonią.
Dotykam schowanego w kieszeni rewolweru. Pojedynek na pustyni. Twarzą w twarz. Jak wszystkie strzelaniny, które widziałem w telewizji w naszym salonie w Queens.
Może mi się uda. Nigdy nic nie wiadomo.
Tak czy inaczej Tom Valle będzie martwy. Odejdzie w zapomnienie.
Jeśli nie w blasku chwały, to w bladym świetle odkupienia. Wreszcie nauczyłem kłamcę rozumu.
Chwytam za broń. Odwracam się.
Jakieś słowa przelatują mi przez głowę. Coś, co czytano na pogrzebie Jimmy'ego. Nigdy nie zapomniałem o tym tekście, a wiele lat później odszukałem go i zapamiętałem każde słowo. Odpowiednie pożegnanie dla Jimmy'ego, Benjy'ego, Eddiego Bronsona, dla wszystkich dzieci na świecie – tych, które dorosły, i tych, które dorosnąć nie zdążyły. Dla wszystkich, których opłakujemy.
Nawet dla mnie.
„Stoję na brzegu. Okręt obok mnie rozwija białe żagle i niesiony poranną bryzą odpływa w kierunku błękitnego oceanu. Niebawem przypominać będzie białą chmurkę w miejscu, gdzie niebo spotyka się z wodą. I kiedy ktoś u mojego boku mówi:»odpłynął«, ja już wiem, że są jakieś inne oczy, które wypatrują statku, i inne głosy, gotowe z radością zawołać»już płynie!«.
I to właśnie jest umieranie”.
Mam nadzieję, że to prawda.
Mam nadzieję.
PODZIĘKOWANIA
Chciałbym podziękować Kristen Weber i Davidowi Shelleyowi za mądrą redakcję tekstu oraz wszystkim dziennikarzom, z którymi rozmawiałem podczas pisania tej książki.
James Siegel