– Wkrótce przybędzie nowych zdjęć – powiedziała Baptista – gdy tylko przyjmiemy cię do rodziny.
Starsza pani chorowała na serce i musiała dużo odpoczywać. Pewnego ranka pojawiła się na śniadaniu w wyjątkowo dobrej formie. Zaprosiła Heather na małą wycieczkę, choć nie chciała zdradzić celu eskapady.
– Zaprosiłabym też Angie – powiedziała, gdy jechały w głąb wyspy – ale ona i Bernardo mieli inne plany. – Uśmiechnęła się tajemniczo.
– Nigdy przedtem nie widziałam, żeby Angie zachowywała się w ten sposób – przyznała Heather.
– Kochaj albo rzuć – stwierdziła filozoficznie Baptista.
– Tak, jednak wygląda na to, że zakochała się w Bernardo nie na żarty. Ciekawe, czy ze wzajemnością.
– Jest bardzo trudny, lecz odkąd zjawiła się Angie, wydaje się szczęśliwszy niż zwykle.
Sycylia poza wybrzeżem nie jest zbyt gęsto zaludniona. Minęły ruiny greckich świątyń, wśród których pasły się kozy. W pewnej chwili drogę zagrodziło im stado owiec, pędzone przez starego, szczerbatego pasterza. Odpędził zwierzęta na bok i ukłonił się, a Baptista odwzajemniła pozdrowienie.
– Jesteśmy na mojej ziemi – wyjaśniła. – Mam niewielką posiadłość: wioska, trochę gajów oliwnych i skromny domek. To było moje wiano.
Wreszcie dostrzegły wioskę o nazwie Ellona, przytuloną do zbocza góry. Była to średniowieczna osada wzniesiona z kamienia. Wśród małych domków wyróżniały się dwa budynki: kościół oraz rezydencja z różowego kamienia o podwójnych, kręconych schodach na zewnątrz.
Południowy upał sięgnął zenitu, gdy usiadły wewnątrz domu, a lekki wiaterek poruszał zasłoną drzwi balkonowych.
– Specjalnie dla ciebie zamówiłam angielską herbatę – rzekła z dumą Baptista.
– Jest doskonała – powiedziała Heather. – Deliziusu - dodała w dialekcie sycylijskim, zamiast użyć włoskiego określenia delicioso. Baptista uśmiechnęła się.
– Stajesz się Sycylijką.
– Włoski był mi potrzebny do pracy w sklepie, a sycylijski nie jest taki trudny, jeśli zapamięta się, że często „u" zastępuje włoskie „o".
– Co oznacza, że już wówczas przeczuwałaś, że zostaniesz jedną z nas.
– Muszę coś wyznać – odparła Heather. – Jestem na Sycylii dopiero od kilku dni, a wszystko wokół mówi mi, że to jest właśnie moje miejsce. Nigdy przedtem nie doświadczyłam niczego podobnego.
– To znaczy, że dobrze trafiłaś. – Baptista wyciągnęła rękę, pokazując na zalaną słońcem dolinę, odległe Palermo i połyskujący skrawek morza. – Spójrz, cały kraj cię wita.
– Jak tu pięknie. Mieszkałaś tutaj w dzieciństwie?
– Nie, tylko przez letnie miesiące, gdy w mieście było za gorąco. Dbano o moją własność, bo wiano musiało być w dobrym stanie, zanim wybrano mi męża.
– Wybrano? – powtórzyła ze zdumieniem Heather.
– Oczywiście – zaśmiała się Baptista. – Takie małżeństwa były na porządku dziennym, zdarzają się nawet dzisiaj. – Wzruszyła ramionami – Często sprawdzały się lepiej, niż przypuszczasz. Naprawdę.
– A co z miłością?
Baptista zadumała się, patrząc w przestrzeń.
– Kiedyś byłam zakochana – szepnęła. – Na imię miał Federico. Nazywałam go Fede. Był przystojnym, wysokim, silnym chłopcem o wymownym spojrzeniu i delikatnych dłoniach. – Uśmiechnęła się na to wspomnienie. – Oczywiście panience z dobrego domu nie wypadało zwracać na to uwagi, lecz był najprzystojniejszym młodzieńcem na Sycylii. Wszystkie dziewczyny szalały za nim, ale kochał tylko mnie.
– I co się stało? – spytała Heather.
– Nie mieliśmy szans. Był ogrodnikiem, a w tamtych czasach bogate dziewczęta nie wychodziły za chłopców parających się takim zajęciem. Dziś zresztą też nie. Pracował tu i hodował dla mnie najpiękniejsze róże. Mówił, że widząc je, będę o nim pamiętać.
– Co dalej?
– Rodzice nas rozdzielili. Wysłano go daleko i nigdy już nie spotkaliśmy się. Próbowałam się dowiedzieć, czy jest zdrowy, jak mu się powodzi, ale nie udało się. Jakby zniknął. To było najtrudniejsze do zniesienia.
– Zniknął? – spytała przerażona Heather. – Czy to znaczy…
– Nie wiem – odparła szybko Baptista. – Znikł i tyle. Dziś i tak się niczego nie dowiem.
– Nadal myślisz o nim po tylu latach?
– Był moją jedyną miłością, a żadna kobieta tego nie zapomina – zauważyła z rozrzewnieniem Baptista. – Płakałam tygodniami, świat się dla mnie skończył. Rodzice wynajdywali mi różnych kandydatów, ale wszystkich odrzucałam. Po jakimś czasie wpadli w panikę, bo miałam już dwadzieścia pięć lat, a to dużo jak na pannę na wydaniu. Wreszcie zaproponowali Vincentego. Dobry człowiek, choć nudny. Chciałam mieć dzieci, więc wyszłam za niego i nie żałuję.
– Pokochaliście się?
– Ani ja jego, ani on mnie, jednak zostaliśmy przyjaciółmi. – Uśmiechnęła się do Heather. – Zastanawiasz się pewnie, czy wiedziałam o matce Bernarda. Oczywiście, ale to wcale nie był koniec świata. Miałam już swoją miłość i swoje szczęście, które musiało mi wystarczyć na resztę życia. Cieszyłam się, że również Vincente jest szczęśliwy.
– Przecież mówiłaś, że miłość nie ma znaczenia w małżeństwie. Czy tak?
– Są różne rodzaje miłości. Vincente był mi drogim przyjacielem, co bardzo wzmacniało nasz związek. Gdy zmarła nasza córeczka, pocieszaliśmy się nawzajem.
– Miałaś córkę?
– Nasze pierwsze dziecko. Zmarła w wieku sześciu miesięcy. Doretta… – Baptista wzięła Heather za rękę. – Tak sobie marzę, że gdyby żyła, byłaby taka jak ty: miła, kochana i silna.
Heather położyła dłoń na ręce Baptisty, której oczy dziwnie zwilgotniały.
– Znamy się krótko – powiedziała starsza pani – ale czasem wystarczy kilka dni, jak to się stało między tobą i Lorenzem. A ja od początku uznałam cię za swoją córeczkę, choć oczywiście nie jestem twoją matką. Bella Rosaria stanowiłaby wiano Doretty. Teraz będzie twoim.
– Chcesz podarować ją Lorenzowi?
– Nie. Zamierzam dać ją tobie.
– Przecież nie mogłabym…
– Odmawiając, złamiesz mi serce – oświadczyła Baptista.
– Tego bym za nic nie chciała. Dziękuję.
I tak, pomyślała z rozrzewnieniem, posiadłość wróci po ślubie do rodziny, a ponieważ miało się to stać za kilka dni, co szkodziło przyjąć dar już teraz?
Lecz Baptista przygotowała niespodziankę. Zastukała laską w podłogę, a gdy zjawiła się pokojówka, powiedziała do niej kilka słów po sycylijsku. Po chwili do pokoju weszło dwóch ubranych na czarno i poważnie wyglądających panów, którzy przynieśli ze sobą jakieś papiery.
– To mój prawnik i jego asystent – wyjaśniła Baptista. – Dokumenty są gotowe, wystarczy, że je podpiszesz. Oni będą świadkami.
– Teraz? – zająknęła się przerażona Heather.
– Doskonały moment – odparła Baptista i podała jej pióro.
– Signora… - zaczęła Heather.
– Za kilka dni i tak będziesz do mnie mówić mamma - zauważyła Baptista. – Zacznij od dziś, będzie mi miło.
– Mnie też, mamma.
– Benel Bądź posłuszną córką i nie sprzeciwiaj mi się.
W kilka chwil potem Heather została właścicielką ziemską.
Uczczono to kieliszkiem marsali i prawnicy wyszli.
– Poczułam się nieco znużona – oznajmiła Baptista. – Położę się na chwilkę, a ty obejrzyj swoją własność.
Chodząc po pokojach eleganckiej rezydencji, Heather z radością pomyślała, że znalazła wymarzony dom dla dwojga zakochanych, który na dodatek znajdował się na tyle blisko Palermo, by mogli tu zamieszkać z Lorenzem.