Выбрать главу

– Więc jest głupi – rozzłościła się Heather.

– Wszyscy głupiejemy przez kobiety, które kochamy.

– Skąd wiesz? – spytała złośliwie. – Żadna kobieta aż tyle dla ciebie nie znaczyła.

– Racja, i cieszę się z tego, gdy patrzę na moich nieszczęsnych braci.

– Bronisz się, by ktoś cię nie skrzywdził. – Westchnęła. -Cóż, to niegłupie. Muszę się tego od ciebie nauczyć.

– Nie rób tego – zaprotestował gorąco. – Nie wolno ci! I tak sobie poradzisz. W ostatnich dniach byłaś silniejsza od nas wszystkich.

– Bo przestałam cokolwiek czuć. – Wzruszyła ramionami. – Dzięki temu było mi dużo łatwiej. Sam zresztą wiesz, jak to ułatwia życie. Mamy szczęście, Renato, bo nie cierpimy jak Angie i Bernardo. Inni tak, ale nas to nie dotyczy.

Wziął ją za rękę i odwrócił twarzą do siebie.

– Rób, co chcesz, ale nie bądź taka jak ja.

Kiedy jego palce zetknęły się z jej skórą, poczuła dziwny wstrząs. Jak na ironię przypomniała sobie pożądanie, które w niej budził, co męczyło ją przed ślubem. Teraz wszystko minęło. Ruiny i zgliszcza. Zupełnie jak jej serce.

– Tobie to nie przeszkadza. Zazdroszczę ci.

– Braku uczuć? – Mocniej ujął jej dłoń. – Mylisz się. Czasem chciałbym…

Poczuła, jak drży. Puścił jej rękę.

– Mniejsza z tym – rzucił. – Pogadam z Bernardem, ale nic z tego nie wyniknie.

Następnego dnia po powrocie ze szpitala Baptista, niczym królowa wzywająca na audiencję, poleciła, by Renato i Heather stawili się u niej.

Heather poszła niechętnie. Była w dziwnym nastroju. Po kilku źle przespanych nocach otaczający ją pancerz spokoju zaczął się kruszyć. Przez pęknięcia wdzierały się gniew i żal, uczucia, które łatwo mogły nią zawładnąć.

Co gorsza, chwilami wszystko widziała w tragikomicznych barwach. Gdyby to z kolei wzięło górę, wybuchłaby histerycznym śmiechem. Do tego nie mogła jednak dopuścić, więc zacięła się jeszcze bardziej i miała nadzieję, że wszystko się ułoży.

Baptista wstała z łóżka i ulokowała się na sofie w wielkim salonie. Obserwowała, jak Heather i Renato zajmują miejsca z dala od siebie.

– Nie można tego tak zostawić – oznajmiła. – Wszystko zostało załatwione bardzo nieudolnie.

– Może poprosić tu Lorenza – podsunął Renato.

– Lorenzo to już przeszłość, a mnie interesuje przyszłość.

– Wiem, co powinnam zrobić – powiedziała Heather. -Zwrócę pani Bella Rosaria.

– Wstrzymaj się. Jeśli oddasz mi ją w tym samym roku podatkowym, w którym ci ją podarowałam, narobisz poważnych komplikacji. Jeszcze nie omówiliśmy tego, co stało się w katedrze.

Heather gwałtownie wciągnęła powietrze.

– Co tu jest jeszcze do omawiania? To koniec.

– Koniec? Kiedy spotkała cię taka zniewaga z naszej strony?

– Zniewaga to staroświeckie pojęcie – zaprotestowała.

– Sycylia jest staroświecka. Gdyby mnie spotkało coś podobnego, mój ojciec zastrzeliłby delikwenta i nawet nie byłoby procesu.

– Nie zamierzam do nikogo strzelać – oznajmiła Heather. Usiłowała rozładować napiętą atmosferę, lecz nie mogła powstrzymać się, by nie dodać: – Nawet do Lorenza.

– Współczuję ci, moja córko.

Mówiąc to, Baptista obrzuciła Renata spojrzeniem, które zmroziłoby mniej odważnego mężczyznę, on zaś zrobił minę wyrażającą miłość i szacunek. Heather z rozbawieniem stwierdziła, że Renato, tak bezceremonialnie traktujący innych, wobec matki jest niezwykle uległy.

– Lorenzo widział się ze mną i zawarliśmy rozejm – powiedziała.

– Cieszę się, ale na tym sprawa się nie kończy. Zostałaś skrzywdzona przez moją rodzinę i nie pozwolę, byś cierpiała.

– Jeśli Renato użyje swych wpływów w „Gossways", bym mogła wrócić na szkolenie, zbytnio nie ucierpię.

– O taką rekompensatę ci chodzi? – nastroszył się Renato.

– Jeśli pomożesz mi wrócić tam, gdzie byłam, zanim bez pytania o zgodę wkroczyłeś w moje życie – rzekła stanowczo – będę mogła udawać, że wcale cię nie było. I jest to idealne rozwiązanie.

– Dziękuję! – parsknął.

– Nie ma za co.

– To nie wystarczy – zaprotestowała Baptista. – Pozostała kwestia zniewagi.

– Przecież mówiłam, że Lorenzo nie był w stanie mnie znieważyć.

– Za to obraził całą rodzinę – odparła z furią Baptista. -Wszyscy będziemy okryci hańbą, dopóki nie otrzymasz zadośćuczynienia.

– Nie wyjdę za niego.

– Oczywiście, że nie. Ale mam drugiego syna. Przyznaję, że się niezbyt popisał, ale Renato jest za wszystko odpowiedzialny i musi to naprawić. – Baptista mówiła wręcz królewskim tonem.

– Wasz ślub odbędzie się bezzwłocznie.

Zapadła martwa cisza. Heather chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. Opanowanie wymknęło się jej spod kontroli i wyzwoliło szalony śmiech, który z trudem tłumiła. Zakrztusiła się i szybko odwróciła, zasłaniając usta. Nadaremnie. Narastał wewnątrz niej, napierał coraz mocniej, aż wreszcie rozległ się w całym domu. Co za szalony pomysł! Mógł zrodzić się jedynie w tej dziwnej społeczności, która rządziła się własnymi prawami.

– Przepraszam – wysapała wreszcie – ale to najśmieszniejsza rzecz, jaką słyszałam. Ja miałabym wyjść za Renata? Za człowieka, którego wprost nie cierpię? O Boże! – Chwycił ją kolejny paroksyzm śmiechu.

Renato zmierzył ją kamiennym wzrokiem, a potem powiedział coś niskim, wściekłym głosem. Heather niewiele zrozumiała z sycylijskiego dialektu, lecz wyłowiła słówka: „wariactwo", „niewiarygodne" i „nigdy w życiu".

– W pełni się z tym zgadzam – oznajmiła. – O, rany! Przestańcie mnie rozśmieszać.

– Za moich czasów młode kobiety nie śmiały się z dobrych partii – rzekła karcącym tonem Baptista.

– Ale Renato nie jest dobrą partią – zauważyła Heather, uspokoiwszy się nieco. – Po pierwsze wcale nie chce się żenić. Po drugie na pewno nie ze mną. A po trzecie, prędzej mi kaktus wyrośnie, niż za niego wyjdę. To bez sensu.

– To ma sens. Przyjechałaś tu połączyć się z mężczyzną z tej rodziny i zrobisz to. Znowu wszystko będzie, jak należy.

– Raczej wręcz przeciwnie – sprzeciwiła się Heather. – Nie wiem, skąd ten pomysł, żebym poślubiła takiego…

– To wzajemne uczucie – chłodno wtrącił Renato. – Mamma, z całym szacunkiem, musisz zarzucić ten pomysł.

– Twoje uczucia nie mają nic do rzeczy – oznajmiła Baptista. – Ty skrzywdziłeś tę przyzwoitą młodą damę i musisz to jak najszybciej naprawić.

– Załatwi to jeden telefon do „Gossways" – upierała się Heather.

– Zaraz zadzwonię – zaoferował się Renato. – Oprócz tego zwrócę wszystkie poniesione przez ciebie koszty i…

– Renato, jeśli ośmielisz się wręczyć mi pieniądze, gorzko tego pożałujesz.

– Już żałuję: tego, że cię poznałem, że mój brat cię spotkał, że zaprosiłem cię do tego domu…

– Szkoda, że zadałeś sobie tyle trudu, by mnie tu ściągnąć. Trzeba było pozwolić mi wyjść z restauracji w Londynie.

– Ale wtedy wpadłabyś pod samochód.

– Gdybym nie musiała przed tobą uciekać, nic takiego by mi nie groziło.

– Gdybyś miała więcej rozsądku, nie musiałabyś uciekać.

– Gdybym co? Masz bardzo wybiórczą pamięć. Taksowałeś mnie jak towar na sprzedaż, aż w końcu doszedłeś do wniosku, że się nadaję i udzieliłeś swej aprobaty. Co więcej, w swej bezgranicznej bezczelności oczekiwałeś, że będę ci wdzięczna. A biedny Lorenzo? Pan młody? Biedak nawet nie wiedział, o co chodzi.