– Idealnie – zgodził się Lorenzo. – Też lubisz ten zakątek? Wiem, że to ukochane miejsce mammy.
Może nie zna historii Fede, hodowcy róż. Heather zastanawiała się, czy Baptista miałaby coś przeciwko opowiedzeniu o tym jej synowi, lecz Lorenzo zbił ją z tropu.
– Nie sądzisz, że ten dom jest dość ponury? Zawsze tak uważałem.
– Ponury? Wcale nie. Jest przytulny i miły. Kocham go.
– Latem zawsze spędzaliśmy tu parę tygodni. Wprost nie mogłem doczekać się wyjazdu.
A ona marzyła, że zamieszkają tu po ślubie… Potem pili wino na tarasie wychodzącym na ogród. Lorenzo spoglądał na nią z szelmowską miną.
– Słyszałem o awanturze – rzekł wreszcie.
– O jakiej awanturze? – spytała ostrożnie.
– Przecież wszyscy wiedzą, co się stało. Mamma próbowała wyswatać cię z Renatem, a ty ryknęłaś śmiechem. Szkoda, że tego nie widziałem. Mój brat, który unikał pułapek zastawianych przez kobiety, w końcu dostał kosza.
– To niezupełnie tak było – sprzeciwiła się Heather. – Renato i ja wspólnie orzekliśmy, że to zły pomysł.
Jej słowa zabrzmiały wyjątkowo bezbarwnie w zestawieniu z tym, co się wtedy działo, lecz, niezależnie od swych uprzedzeń w stosunku do Renata, nie zamierzała wystawiać go bratu na pośmiewisko.
– Wierzę, że ci się to nie spodobało. A jemu? To co innego. Choćby dlatego, że masz tę posiadłość.
– Którą oczywiście zwrócę, gdy tylko pozwolą na to przepisy podatkowe.
– No i odmówiłaś mu. Jak myślisz, która kobieta już mu to zrobiła?
Ja, pomyślała Heather, przypominając sobie, jak przy swoim stoisku kazała wypchać się aroganckiemu klientowi.
– Odmówiłaś mu, zanim cię poprosił. – Lorenzo nie mógł się nadziwić. – Założę się, że go to mocno ubodło. Wściekłość nie wywietrzała mu nawet po powrocie z Ameryki. Ostrożnie! Omal się nie zakrztusiłaś winem.
Wrócił, pomyślała. I nie zadzwonił do niej. A niby po co miał dzwonić?
Bo nie powinien pozostawiać jej w niepewności. Prędzej umrze, niż spyta, kiedy wrócił.
– Lepiej zmieńmy temat – powiedziała stanowczo. – Nie wyjdę za Renata.
– Mógłbym się założyć. Wyśmiałaś go, a tego na pewno ci nie daruje.
– Co proszę? Chcesz powiedzieć, że uwiódłby mnie z powodu urażonej dumy?
– Wszystko jest możliwe, bo nie przywykł do kobiet, które sprzeciwiają się jego woli. Wszystkie były aż nazbyt chętne. – A gdy Heather milczała, dodał z nieśmiałym uśmiechem: – Gdyby się nie wtrącił, moglibyśmy…
– Nigdy się nie dowiemy. To już zamknięty rozdział.
Odstawił kieliszek na kamienną balustradę i przyciągnął ją do siebie. Heather spodziewała się tego i nie wzbraniała się, bo chciała coś sprawdzić. Nawet odwzajemniła pocałunek. Nie z miłości czy pożądania. Z ciekawości.
Kiedyś bardzo go kochała, a słodycz pocałunków wznosiła ją do nieba, lecz teraz niebieskie przestworza zmieniły się w ciasny zaułek. Pocałunek, nawet delikatny, powinien nieść w sobie nieskończone pokłady uczucia, namiętności i radości, a tymczasem…
Westchnęła i oswobodziła się. To było bardzo pożyteczne doświadczenie. Lorenzo był niezwykle miłym młodym człowiekiem, lecz musiał najpierw dorosnąć. Miała wrażenie, jakby całowała się z manekinem.
Obejrzała się i zobaczyła, że Renato przygląda się im ironicznie. No tak…
– Wybaczcie – rzekł. – Nie sądziłem, że będziecie zajęci.
– To trzeba było pomyśleć – rzekł zapalczywie Lorenzo. Renato zrobił krok naprzód i złapał go za rękę.
– Właśnie wychodzisz.
– Naprawdę?
– Nie – wtrąciła się Heather, wściekła na obu. – Zaprosiłam go na obiad.
Lorenzo podchwycił przelotne spojrzenie Renata i to przesądziło sprawę.
– Może innym razem – wyjąkał.
Mimo iż było to daremne, Heather spróbowała swoich praw jako pani domu.
– Nie innym razem – oznajmiła – tylko teraz. Gino przygotował posiłek dla dwóch osób…
– To świetnie, bo jestem głodny – rzekł Renato i spojrzał ze zdumieniem na Lorenza. – Jeszcze tu jesteś?
– Już znikam – odparł młodszy braciszek, lecz zanim wyszedł, ostentacyjnie cmoknął Heather w policzek.
Kiedy zostali sami, dostrzegła chłodny, nawet pogardliwy wzrok Renata. Rozwścieczył ją tym.
– Jesteś niesłychanie bezczelny – powiedziała.
– Przepraszam – odparł wyzywająco. – Po prostu chciałem się go jak najszybciej pozbyć.
– Nie licząc się z tym, czego ja chcę?
– To było aż nazbyt oczywiste. Mój Boże, myślałem, że masz więcej godności.
– Jak śmiesz!
– Nie udawaj. To był pierwszy krok, by zaciągnąć cię do łóżka.
Uderzyłaby go, lecz złapał ją za nadgarstek.
– Nie atakuj mnie za prawdę. Jeśli zamierzałaś zaciągnąć
Lorenza z powrotem przed ołtarz, to nie tędy droga.
Była tak zła, że nie zastanawiała się nad odpowiedzią.
– Gdybym chciała usidlić Lorenza przez łóżko, mogłam to zrobić już dawno.
Uścisk Renata nasilił się, w oczach pojawiły się dziwne błyski.
– Chcesz powiedzieć, że tego nie zrobiłaś?
– Puszczaj! – syknęła. – Natychmiast.
– Zastawiałem się, czy z nim spałaś. Zaprzeczyłaś temu, ale myślę, że jednak tak. Mów prawdę! – Wściekłość błysnęła w jego oczach.
– Nic ci nie powiem. To nie twoja sprawa.
– Lorenzo dobrze zrobił, że uciekł sprzed ołtarza. Było ci to na rękę, prawda?
Bicie serca odparło, że tak, ale nie zamierzała się do tego oczywiście przyznawać.
– Skoro tak uważasz, po co pchnąłeś mnie w jego ramiona?
– Bo wtedy o tym nie wiedziałem, ty też. Teraz jednak wiemy, że nawet gdyby cię poślubił…
Nie musiał kończyć czegoś, co było aż nazbyt oczywiste. Spojrzała mu w oczy.
– Nigdy – szepnęła. – Przenigdy. Gdybym została żoną Lorenza, byłabym mu wierna aż do końca.
– Do gorzkiego końca – poprawił ją.
– Jeśli byłoby trzeba…
– Bez względu, jak gorzki byłby to koniec dla nas wszystkich? – powiedział ze smutkiem. – Musielibyśmy spłonąć w piekle, które sama stworzyłaś.
– Ty akurat nie. Masz inne rozrywki.
– Czasem to nie są… – Umilkł, uświadomiwszy sobie, co chce powiedzieć. – Wiesz, jak wygląda piekło? – spytał po chwili.
– Jestem pewna, że znasz je dobrze.
– To miłość bez pożądania i pożądanie bez miłości.
Wzięła głęboki wdech.
– Puść mnie. Natychmiast! Wyswobodziła nadgarstek, lecz nie spuszczała oka z Renata, jakby był dziką bestią, która w każdej chwili mogła się na nią rzucić. Tego człowieka bezpieczniej uważać za wroga. Nadal powściągał wściekłość, był nienaturalnie blady i czuła, że lada moment może stracić nad sobą panowanie.
Kroki Jocasty za drzwiami przerwały tę scenę.
Renato przywitał gospodynię jak starą przyjaciółkę, a ona ucieszyła się na jego widok. Kiedy wymieniali jakieś ploteczki po sycylijsku, Heather wciąż trzęsła się ze zdenerwowania. Wystarczyło kilka minut, a znów się pożarli. Musiała jednak przyznać, że walka z Renatem była bardzo podniecająca.
Podobnie jak Lorenzo, Renato był ubrany w rozpiętą na piersi koszulkę z krótkim rękawem, lecz efekt był diametralnie różny. Lorenzo wtapiał się w otoczenie, Renato dominował nad nim. Heather stwierdziła, że złość jej mija. Nie widziała go od dawna, a codziennie tliła się w niej tęsknota, do której za nic nie chciała się przed sobą przyznać.
– Pańskie ulubione wino, signore – powiedziała Jocasta, napełniając kieliszek.