Выбрать главу

ROZDZIAŁ DRUGI

– Moje gratulacje – powiedział Renato, gdy zostali sami. – Jest urocza.

– Naprawdę tak uważasz? – zdziwił się Lorenzo.

– Tak. Myślę, że jest godna podziwu. Przyznam, że spodziewałem się jakiejś zdziry, tymczasem spotkałem damę, której zalety powinieneś docenić. Pora się ustatkować.

– Chwileczkę – zaniepokoił się Lorenzo. – Poganiasz mnie. Czemu powiedziałeś, że wspomniałem o małżeństwie?

– Bo wspomniałeś.

– Tylko tyle, że gdybym myślał o małżeństwie, szukałbym kogoś takiego jak ona. To poważna decyzja.

– I najlepszy moment, bo jesteś dość młody, by ulec wpływom odpowiedniej kobiety.

– Ty jakoś nie uległeś.

Renato uśmiechnął się drapieżnie.

– Oprócz naszej matki jak do tej pory żadna kobieta nie ma na mnie wpływu.

– Nie o tym mówiłem. Zdaje się, że miała na imię Magdalena, co? Dobrze, już dobrze – zakończył pospiesznie, widząc minę brata.

– Magdalena Conti – oznajmił chłodno Renato – uświadomiła mi, że nie jestem stworzony do trwałych związków, ale z tobą jest inaczej. Pomimo swych nieodpowiedzialnych wybryków, idealnie nadajesz się na męża.

– Co to, to nie! Przejrzałem twoją grę. Jeden z nas musi się ożenić, by zapewnić ciągłość rodu Martellich. Wyznaczyłeś mi rolę kozła ofiarnego. Idź do diabła. Jesteś starszy, więc poświęć się sam.

– Nic z tego. Nie wytrzymałbym.

– A ode mnie wymagasz, żebym zrezygnował z miłego życia w ramionach tych wszystkich kobiet – obruszył się Lorenzo.

– Wierność mnie nie pociąga – przyznał Renato.

– A dlaczego Bernardo nie może spełnić rodzinnego obowiązku? Jest przecież naszym bratem.

– Tylko przyrodnim. Ma w sobie krew naszego ojca, ale z powodu okoliczności w jakich został poczęty, nie może nosić jego nazwiska. No i nie jest synem mammy, więc nie dałby jej tak wyczekiwanego wnuka.

– Tak, ale…

– Cicho, ona wraca. Nie bądź głupi, tylko żeń się z nią, skoro cię chce.

Gdy się przybliżyła, wstali, a Lorenzo pocałował ją w rękę. Przyjęła to z uśmiechem, lecz zachowała czujność.

Kiedy jedli danie główne, do ich stolika przysiadało się wielu gości, którzy ku zaniepokojeniu Heather przyglądali się jej ciekawie. Czuła się jak człowiek, którego podczas przechadzki brzegiem morza porywa nagłe przypływ. Działo się coś dziwnego, czego nie rozumiała.

Wreszcie ostatni goście poszli już sobie, dzięki czemu mogła w spokoju delektować się czekoladowym deserem.

– Lorenzo – odezwał się nieoczekiwanie Renato – tam jest Felipe di Stefano. Powinieneś z nim porozmawiać.

– Myślę, że skorzystasz z okazji, by powiedzieć, co o mnie myślisz – rzekł Renato, gdy Lorenzo się oddalił.

– Zajęłoby mi to resztę wieczoru.

– No, to do dzieła! – roześmiał się.

– Od czego by tu zacząć? Najpierw bezczelnie o mnie wypytywałeś u moich pracodawców, a później ten popołudniowy występ. Charles Smith pewnie nigdy nie istniał, co?

– Raczej nie.

– Przesłuchiwałeś mnie, badając, czy jestem odpowiednia.

– Byłem ciekaw kobiety, która wywarła takie wrażenie na moim bracie. Gdybym ci powiedział, kim jestem, nie zachowywałabyś się naturalnie, tylko starałabyś się mi zaimponować. Mam rację?

– A niby dlaczego miałabym to robić?

– Jesteś wystarczająco inteligenta, by wiedzieć, że bez tego nie miałabyś szans zostać żoną mojego brata.

– Zakładając, że pragnę nią zostać, co jest wątpliwe, bo nie chciałabym wejść do twojej rodziny.

– Przyznaję, że pograłem dosyć paskudnie, być może jednak wybaczysz mi, gdy posłuchasz, co mam do powiedzenia. Zachowałaś się wspaniale, zwłaszcza gdy zrezygnowałem z kupna, a ty straciłaś pokaźną prowizję.

– Zrobiłeś to celowo? – wydyszała.

– Oczywiście. A ty przyjęłaś to bez mrugnięcia okiem. Lorenzo jest uczuciowy i impulsywny, więc twoje opanowanie bardzo mu się przyda. Moje gratulacje. Zasłużyłaś na moje uznanie.

– A ty na oblanie czekoladowym musem – odparła ze złością. – Co ty sobie wyobrażasz?

– Pani już skończyła – odezwał się do kelnera Renato, pospiesznie zabierając jej talerz. – Może pan podać kawę… tylko jeszcze nie teraz – dodał, widząc błysk w oku Heather. – Nie gniewaj się, opinia, którą wyrobiłem sobie na twój temat, jest pochlebna.

– Nie mogę się zrewanżować podobnym komplementem. Po tym, co usłyszałam…

– Chciałem przekonać się, czy zależy ci na pieniądzach…

– Raczej czy poluję na bogatego męża – warknęła.

– Nie chodzi o słowa, lecz o ogólny sens.

Heather szczyciła się swym zdrowym rozsądkiem, lecz ten człowiek rozjuszył ją tak bardzo, że zapomniała o ostrożności.

– Głupio by ci było, gdybym potwierdziła twoje podejrzenia, co? A może cynicznie gram, by zdobyć Lorenza? – spytała chłodnym tonem.

– Nie, to niemożliwe. Jesteś osobą uczciwą, niezdolną do kłamstwa, przy tym na pewno bardzo słowną. Na przykład gdybyś mi obiecała, że się ze mną prześpisz, nie uciekłabyś sprzed łóżka. Dałoby to nam niezapomniane doświadczenia, jestem pewien.

– Doprawdy?

– Przysięgam, że byłoby wspaniale.

– Chciałabym przedtem zobaczyć pisemne referencje wystawione przez Elenę i pozostałe fikcyjne kochanki.

– Są jak najbardziej rzeczywiste, lecz jeśli chodzi o referencje, to w tym szczególnym przypadku…

– Nie martw się, na pewno ci je wystawią, bo wezmą pod uwagę materialne korzyści. Z pewnością chyba hojnie je wynagradzasz, co?

Z przyjemnością stwierdziła, że go ubodła. Oczy mu pociemniały.

– Być może zasłużyłem sobie na to, co usłyszałem – rzekł po chwili. – Zresztą mniejsza z tym. Mam dla pani uczciwą propozycję…

– Bez pytania Lorenza o opinię?

– Jeśli się pani zgodzi, wyjdzie mu to tylko na dobre.

– Czy zawsze potrafi pan wszystkich przekonać do swojego zdania?

– Cierpliwością i perswazją. Spojrzała na niego z wyrzutem.

– Czy tylko tyle trzeba, by w końcu mnie uwieść? Nagle się zaniepokoił.

– Nie wiem – odparł powoli. – Po prostu jeszcze nie wiem.

Sytuacja przypominała grę w szachy i robiła się coraz bardziej interesująca. Heather ruszyła królową do ataku.

– Być może oferta była zbyt niska – mruknęła.

– Co chce pani przez to powiedzieć?

– Czyżby nie wiedział pan, że cnotliwa kobieta jest dwa razy droższa niż jej rozwiązła siostra?

– Owszem, wiem. I co teraz?

– Proszę bliżej, powiem to panu na ucho.

Powoli pochylił się w jej stronę. Heather wyciągnęła się w przód, aż jej oddech musnął jego policzek.

– Nie chciałabym pana, nawet gdyby był pan jedynym mężczyzną na świecie. Niech się pan wypcha swoimi pieniędzmi! Zrozumiano?

Odsunął się i spojrzał jej prosto w oczy. W jego wzroku widać było niedowierzanie.

– Jest pani nieprzewidywalna i bardzo odważna.

– Odwaga nie jest tu potrzebna, po prostu nie ma mi pan nic do zaoferowania.

– Z wyjątkiem tego, że decyduję o małżeństwie Lorenza, a już zwłaszcza o tym, kogo przyjmiemy do rodziny…

– Zatem odetchnie pan z ulgą, wiedząc, że to nie ja. – Wyprostowała się w krześle i zmierzyła go wściekłym wzrokiem. – Postawmy sprawę jasno. Mam nadzieję, że Lorenzo nie zamierza mi się oświadczyć, bo przez wzgląd na pana powiem mu „nie".

– Heather! – usłyszała za sobą oburzony głos Lorenza, który właśnie wrócił.

Zerwała się na nogi.

– Przykro mi, Lorenzo, to już koniec. Nasz uroczy romans należy włożyć między bajki, bo nadciągnęła rzeczywistość w postaci twojego brata.