Выбрать главу

Richelle Mead

W szponach mrozu

Akademia Wampirów 2

Tytuł oryginalny: Frostbite

Tłumacz: Gajdzińska Monika

Prolog

Rzeczy martwe nie zawsze takie pozostają. Wierzcie mi. Wiem to.

Na ziemi trwa wyścig wampirów, dosłownie martwy wyścig.

Mówią na nich Strigoni i jeśli nie masz jeszcze o nich koszmarów to uwierz powinieneś je mieć. Są szybcy, silni i zabijają bez zawahania i litości. Są również nieśmiertelni. Jeśli ktoś chce ich zniszczyć to gówno im z tego wychodzi.

Można to zrobić tylko na trzy sposoby: ściąć im głowy, wbić srebrny pal w serce lub podpalić.

Żaden sposób nie jest łatwy ale lepsze to niż nic.

Oczywiście są też dobre wampiry chodzące na tej ziemi. Nazywają je Moroi. Oni są żywi i posiadają niesamowita moc aby władać magią w każdym z czterech żywiołów: ogniu, ziemi, wodzie i powietrzu (No dobra większość Moroi może to robić – ale o tym później).

To byłaby potężna broń, jednak Moroi wierzą silnie, że ich magia ma służyć pokojowi.

To jedna z ich najważniejszych zasad. Moroi są też silni i szczupli oraz są w stanie przetrzymać nie duża dawkę promieni słonecznych. Maja jednak tez nadludzkie cechy, które tyczą się wzroku, słuchu i zapachu.

Oba rodzaje potrzebują krwi. To właśnie robią wampiry, domyślam się. Moroi nie zabijają ludzi tylko trzymają ich obok siebie. Wśród tych ludzi są tylko ci którzy chcą oddawać małe ilości krwi dla nich. Ofiary te są dobrowolne gdyż ukąszenie wampira ma w sobie endorphin. W większych dawkach ci ludzie uzależniają się od tego. Wampirzy ćpuni.

Lepsze jest jednak to co robią Moroi niż Strigoni. Oni zabijają i jeszcze na dodatek to im sprawia przyjemność.

Jeżeli Moroi zabiją jakiegoś człowieka w trakcie posilania się to staję się on Strigoni automatycznie. Strigoni mogą też być utworzeni siłą. Jeśli Strigoni napije się krwi ofiary a potem sam ofiaruje jej swoja krew… mamy nowego Strigoniego. To może spotkać każdego. Człowieka, Moroiego czy dhamipr.

Dhampir.

Właśnie tym jestem. Dhampirem – pół człowiekiem, pół Moroiem. Lubię myśleć że dostaliśmy najlepsze cechy obu ras. Jestem silna i wytrzymała jak człowiek. Mogę wychodzić na słońce kiedy tylko chce. Ale jak Moroi mam dobre zmysły i jestem szybka. Skutek jest taki że dhampir robi za ochraniacza. Jesteśmy nawet nazywani jako stróże.

Przeżyłam szkolenia które pozwalały nam chronić Moroi od Strigonich. Mam cały komplet specjalnych kursów i praktyk, które biorę w St. Akademia Vladimir, prywatnej szkole dla Moroi i dhampiów. Wiem jak używać wszystkich rodzai broni i mogłabym nawet ładnie wysadzić jakiś ląd. Przebiłam w tym naprawdę wielu kolesi z mojego i nie mojego kursu.

Ponieważ kiedy dhampir dziedziczy wszystkie rodzaje wielkich cech, jest jedna rzecz, którą nie dostaliśmy. Dhampiry nie mogą miej dzieci z innym dhampirami. Nie pytaj mnie dlaczego. Nie jestem genetykiem albo czymkolwiek. W grę wchodzi tylko Moroi i dhampir. Wiem, wiem – to jest zwariowane.

Myślisz sobie „ będę miała dziecko z wampirem. Może będzie w trzech czwartych wampirem? „. Nie koleżanko. Pół Moroi i pół człowiek.

Większość dhampirów powstaje z pary: ojciec Moroi i matka dhampir. Moroi kobiety mogą mieć tylko dzieci z Moroi mężczyznami. To znaczy że dużo Moroi ma małe romanse z dhampirowskimi kobietami. Kiedy takie zachodzą w ciążę zostają wtedy same bo piękna bajka się kończy. Dlatego tak mało jest „straży”. Matki wolałyby raczej żeby to ich dzieci strzeżono.

Skutkiem tego jest że jedynie garstka chłopaków no może czasami jakaś dziewczyna zostają stróżami. Wybierają ich inni stróże którzy traktują swoją pracę bardzo poważnie. Dhampir jest potrzebny Moroi żeby pilnować jego dziecka. Mamy ich chronić. Była to wręcz rzecz honorowa gdyż nie okłamujmy się Strigoni byli źli. Ale jest Moroi, którego chcę ochronić więcej niż ktoś w świecie: moja najlepsza przyjaciółka, Lissa. Ona jest Księżniczka Moroi. Moroi ma dwanaście królewskich rodzin i ona jest jednym w nich – Dragomirs.

Ale jest jeszcze coś, co mówi że ona jest specjalna i to nie jest tylko przyjaźń.

Pamiętacie jak mówiłam że Moroi władają jednym z czterech żywiołów? Lissa włada jeszcze innym: mianowicie duchami.

Powiedziałam wcześniej, że martwe rzeczy zawsze nie pozostają całkowicie martwe. Dobrze, jestem jednym z ich. Nie bój się – nie jestem jak

Strigoni. Ale umarłam raz. (Nie polecam tego.) To zdarzyło się kiedy samochód, w którym jechałam zboczył z drogi. Wypadek zabił mnie, rodziców Lissy i jej brata. Lissa użyła ducha żeby mnie sprowadzić z powrotem.

Z tego jej daru wyszło wiele niebezpiecznych wypadków. W życiu mam jeszcze jeden problem – Dimitri. Zakochałam się w złym palancie. Cóż taka prawda.

Tak w ogóle nazywam się Róża Hathaway mam 17 lat i chodzę do szkoły średniej. Ale hej kto powiedział że ona jest łatwa?

Rozdział pierwszy

Nie sądziłam, że mój dzień może być jeszcze gorszy dopóki moja najlepsza przyjaciółka nie powiedziała mi, że może wariuje. Znowu.

– Ja… Co powiedziałaś?

Stałam w holu jej dormitorium, pochylając się nad jednym z moich butów i go sznurując. Podniosłam głowę w górę, zerkając na nią przez gąszcz ciemnych włosów zasłaniających pół mojej twarzy. Zasnęłam po szkole i musiałam pominąć użycie szczotki do włosów, aby dotrzeć tu punktualnie. Platynowo blond włosy Lissy były gładkie i doskonałe, układając się na jej ramionach jak welon ślubny, gdy patrzyła na mnie z rozbawieniem.

– Powiedziałam, że myślę, że moje pigułki mogą już nie działać.

Wyprostowałam się i strząsnęłam włosy ze swojej twarzy. – Co to znaczy? – spytałam. Wokół nas, moroje śpieszyły się w drodze na spotkanie z przyjaciółmi lub na kolację.

– Czy zaczęłaś… – ściszyłam głos. – Czy zaczęłaś znów używać swoich mocy?

Potrząsnęła głową, a ja zobaczyłam w jej oczach mały przebłysk żalu. – Nie… Czuję się bliższa magii, ale wciąż nie mogę jej użyć. Głównie co ostatnio dostrzegam, to inne rzeczy, wiesz… Jestem teraz coraz bardziej przygnębiona. Nic jeszcze bliskiego do tego, co kiedyś. – dodała szybko, widząc moją twarz. Przed tym jak uciekła się do pigułek, nastrój Lissy był tak kiepski, że się cięła. – To po prostu niewiele więcej, niż było.

– Co to są te inne rzeczy, które dostrzegasz? Lęk? Urojenia myślowe?

Lissa zaśmiała się, nie biorąc tego tak poważnie, jak ja. – Mówisz tak jakbyś czytała podręczniki psychiatryczne.

Rzeczywiście je czytałam. – Po prostu martwię się o ciebie. Jeśli uważasz, że pigułki już nie działają, trzeba to komuś powiedzieć.

– Nie, nie. – rzekła prędko. – Czuję się dobrze, naprawdę. One dalej działają… po prostu nie tak mocno. Nie sądzę, że musimy już panikować. Zwłaszcza ty – przynajmniej nie dzisiaj.

Jej zmiana tematu się udała. Godzinę temu dowiedziałam się, że spotkam się dzisiaj z moim kwalifikatorem. To będzie egzamin – czy raczej wywiad – przez który będą musieli przejść wszyscy początkujący opiekunowie w Akademii Świętego Władimira. Dzisiaj będę pod uwagą opiekuna gdzieś z poza miasteczka, który będzie zarządzał test dla mnie. Dzięki za informację, chłopaki.

– Nie martw się o mnie. – powtórzyła, uśmiechając się, Lissa. – Dam ci znać, jeśli będzie jeszcze gorzej.

– Dobrze. – powiedziałam niechętnie.

Wystarczyło mi że jest bezpieczna, choć, otworzyłam moje zmysły i pozwoliłam sobie naprawdę ją poczuć za pośrednictwem naszej psychicznej więzi. Mówiła prawdę. Tego ranka była spokojna i szczęśliwa, niczym się nie martwiła. Ale, daleko w jej umyśle, czułam ciemny węzeł uczucia niepokoju. To nie zużywało jej, ani nic, ale tak samo czuła się kiedyś, gdy dostawała napadów gniewu i przygnębienia. To tylko się sączyło, ale mnie się to nie podobało. Nie chciałam go tam w ogóle. Próbowałam pchnąć w jej głąb lepsze uczucie dla jej emocji i nagle miałam dziwne doznanie dotknięcia. Obrzydliwego rodzaju uczucie chwyciło mnie, a ja wyszarpnęłam się z jej głowy. Mały dreszcz przebiegł przez moje ciało.