Выбрать главу

– Właściwie, to mogę.

To była prawda. Wraz z możliwością odbierania jej uczuć, mogłam czasami "wślizgnąć się w nią". To było trudne do wytłumaczenia i coraz trudniejsze do zniesienia. Gdy to się zdarzało, mogłam dosłownie widzieć jej oczami i czuć to co ona czuła. Przez ten czas, byłam nią. Wiele razy. Byłam w jej głowie gdy tęskniła za czarami i czułam tę palącą potrzebę o której mówiła. W nocy często budziła się, pragnąc mocy, której nie mogła dosięgnąć.

– O, tak – powiedziała z żalem – Zapominam o tym czasami.

Zalało ją uczucie goryczy. To nie było skierowane do mnie, ale do jej nie ‘mogącego wygrać’ charakteru. Gniew wrzał w niej. Nie lubiła czuć się bardziej bezradna niż ja. Jej gniew i frustracja były intensywniejsze niż coś ciemnego i ohydnego; czegoś, czego nie lubiłam.

– Hej – powiedziałam dotykając jej ramienia – Wszystko w porządku?

Zamknęła swoje oczy na chwilę, po czym je otworzyła.

– Nienawidzę tego.

Intensywność jej uczuć przypomniała mi o naszej rozmowie, którą odbyłyśmy zanim znalazłam się w domu Badiców.

– Wciąż masz uczucie, że tabletki przestają działać?

– Nie wiem. Może trochę.

– To pogarsza się?

Potrzasnęła głową.

– Nie. Wciąż nie mogę używać czarów. Czuję się temu bliższa… ale ciągle zblokowana.

– Ale ty ciągle… twoje nastroje…

– Tak… są gorsze. Ale nie martw się – powiedziała patrząc mi w twarz – Nie myślę o tym żeby się ranić.

– Dobrze.

Byłam zadowolona słysząc to, ale ciągle się o nią martwiłam. Nawet, jeśli nie mogła dotknąć magii, nie podobała mi się możliwość, że jej stan psychiczny mógł się pogorszyć. Miałam desperacką nadzieję, że ta sytuacja sama się ustabilizuje.

– Jestem tutaj – powiedziałam delikatnie, utrzymując jej spojrzenie – Jeśli zdarzy się cokolwiek dziwnego… powiesz mi, dobrze?

Opuściły ją ponure uczucia. Kiedy je miała, czułam przez naszą więź dziwne poruszenie. Nie umiałam wytłumaczyć co to właściwie było, ale zadrżałam pod wpływem tej siły. Lissa niczego nie zauważyła. Jej nastrój ponownie się poprawił i nawet posłała mi uśmiech.

– Dziękuję – odparła – Powiem.

Uśmiechnęłam się, szczęśliwa, że jej wewnętrzny spokój powraca do normy.

Zamilkłyśmy i w jednym krótkim momencie chciałam otworzyć przed nią serce. Ostatnio miałam tyle na głowie: moja matkę, Dymitriego i masakrę Badiców. Trzymałam te uczucia w zamknięciu a one mnie rozdzierały.

Teraz, czując się z Lissą tak dobrze, jak nie czułam się od dłuższego czasu, postanowiłam, że tak dla odmiany mogę pozwolić jej poznać swoje uczucia. Zanim otworzyłam usta, poczułam jak jej myśli uległy nagłej zmianie. Stały się ożywione i nerwowe. Chciała mi coś powiedzieć; coś o czym już wcześniej intensywnie myślała.

To tyle, jeśli chodzi o dawaniu upustu mojemu sercu. Jeśli chciała mi cos oznajmić nie mogłam obarczać jej swoimi problemami, więc odepchnęłam je na bok i czekałam na to co powie.

– Znalazłam coś dziwnego w swoich badaniach z panią Caramack…

– Tak? – zaciekawiłam się.

Moroje zwykle rozwijali swoje umiejętności w panowaniu nad żywiołami podczas okresu dorastania. Po tym czasie, byli przydzielani do klas specjalizujących się w danym żywiole. Ale jako jedyny 'użytkownik' ducha, Lissa nie mogła zostać przypisana do żadnej z klas. Większość ludzi uważała, że Lissa po prostu nie ma żadnej specjalizacji, ale ona i pani Caramack – nauczycielka magii w Św. Wladimirze – spotykały się, aby dowiedzieć się wszystkiego, co tylko mogły o żywiole Lissy.

Badały zarówno obecne jak i stare zapiski, spawdzając poszlaki, które mogłyby prowadzić do innych posiadaczy ducha. Wiedziały trochę o niektórych przejawach jego istnienia: brak specjalizacji, umysłowa niestabilność itp.

– Nie znalazłam żadnego potwierdzenia o innych osobach używających tego żywiołu, choć znalazłam… raporty o, hm, niewyjaśnionych zjawiskach.

Mrugnęłam za zdziwienia.

– Jakiego rodzaju? – spytałam rozważając co można uznać za "niewyjaśnione zjawiska" dla wampirów. Kiedy mieszkałyśmy wśród ludzi, mogłyśmy być uważane za takie zjawisko.

– Są niespójne raporty… takie jak ten w którym czytałam o facecie, który sprawiał, że inni mogli zobaczyć rzeczy, których w rzeczywistości nie było. Mógł im wmówić, że widzą potwory, innych ludzi albo cokolwiek innego.

– To mogła być presja.

– Naprawdę silna presja. Ja nie potrafię tego zrobić a jestem silniejsza – albo byłam – niż ktokolwiek inny kogo znamy. I ta siła pochodzi z używania ducha…

– Więc sądzisz, że ten iluzjonista też może posiadać żywioł ducha. – podsumowałam.

Skinęła głową.

– Dlaczego nie skontaktujesz się z nim i tego nie dowiesz?

– Ponieważ nie ma żadnych spisanych danych! To jest tajemnicą. I tam są inni, jeszcze dziwniejsi. Jak ktoś, kto psychicznie może wyczerpać innych tak, że mogą zemdleć. I było tam coś jeszcze o kimś, kto mógł zatrzymać rzeczy w powietrzu, gdyby zostały w niego rzucone.

Podniecające byłoby wykorzystanie tej umiejętności.

– Mógł władać żywiołem powietrza – zauważyłam.

– Może – odparła.

Mogłam poczuć jak zawirowało w niej radosne podniecenie i ciekawość. Desperacko chciała wierzyć, że gdzieś tam są tacy jak ona. Uśmiechnęłam się.

– Kto wie? Moroje mają Roswell – Area 51 i tego typu rzeczy. To zastanawiające, że nie musiałam nigdzie studiować żeby pojąć sens więzi.

Spekulacyjny nastrój Lissy zamienił się w przekomarzanie.

– Chciałabym móc czasem zajrzeć do twojego umysłu. Chciałabym wiedzieć, co czujesz do Masona.

– Jest moim przyjacielem – powiedziałam stanowczo, zaskoczona nagłą zmiana tematu. -To wszystko.

– Kiedyś flirtowałaś – i robiłaś inne rzeczy – z każdym facetem trzymałaś się za rękę. (tłum. dosł.)

– Hej! – odpowiedziałam urażona – Nie byłam taka zła.

– Ok… może nie. Ale nie wydajesz się już zainteresowana chłopakami.

Byłam zainteresowana chłopakami – właściwie to jednym.

– Mason jest bardzo miły – kontynuowała – I szaleje za tobą.

– Tak, jest. – zgodziłam się.

Myślałam o Masonie odkąd zauważyłam, że poza klasą Stana jest bardzo sexy. Dodatkowo, Mason był bardzo zabawny i świetnie się dogadywaliśmy. Nie był takim złym kandydatem, jak inni chłopcy.

– Jesteście do siebie bardzo podobni. Oboje robicie rzeczy, których nie powinniście.

Zaśmiałam się. To również było prawdą. Przypomniałam sobie zapał Masona żeby pozbyć się wszystkich strzyg na świecie. Mogłam nie być na to gotowa – pomimo mojego wybuchu w samochodzie – ale dzieliłam jego lekkomyślność.

Pomyślałam, że to może być czas aby dać mu szansę. Przekomarzanie się z nim było fajne i upłynęło dużo czasu odkąd całkowałam się z kimkolwiek. Dymitri zadał ból mojemu sercu…ale w sumie to nie było tak że nic innego się tam nie działo. Lisa oceniała mnie wzrokiem, jakby wiedziała o czym myślałam – poza Dymitrim.

– Słyszałam jak Meredith powiedziała, że jesteś idiotką skoro z nim nie chodzisz. Powiedziała też, że to dlatego, że uważasz się za lepszą od niego.

– Co? To nie prawda.

– Hej, to nie ja to powiedziałam. W każdym razie Meredith ma nadzieję, że go zdobędzie.

– Mason i Meredith? – zakpiłam – To katastrofa w trakcie tworzenia. Oni nie mają ze sobą nic wspólnego.

To było małostkowe, ale prawie zapomniałam że Mason zawsze mnie doceniał. Nagła myśl, że ktoś mógłby go mieć, rozdrażniła mnie.