Zatrzymałam się ostrożnie i skrzyżowałam ręce na ramionach. Był nieco niższy od Dymitra, ale nie był tak wychudzony jak to Moroje zwykli wyglądać. Długi, ciemnoszary płaszcz – prawdopodobnie zrobiony z niewiarygodnie drogiej kaszmirowo- wełnianej mieszanki – przylegał do jego ciała wyjątkowo dobrze; skórzane, eleganckie buty, które nosił, wskazywały na jeszcze większy wydatek. Miał brązowe włosy, wyglądające jakby celowo stylizowano je na nieco rozczochrane, a jego oczy były niebieskie albo zielone. – światło było zbyt słabe, żeby się upewnić. Stwierdziłam, że miał ładną twarz i oceniłam, że jest kilka lat starszy ode mnie. Wyglądał, jakby dopiero co wyszedł z uroczystej kolacji.
– Tak? – spytałam.
Jego oczy prześliznęły się po moim ciele. Przyzwyczaiłam się do uwagi, jaką zwracali na mnie chłopcy Moroje. To nie było po prostu zazwyczaj takie bezpośrednie. I zwykle nie byłam zawinięta w zimowe ciuchy, nosząc szlachetną śliwę pod okiem.
Potrząsnął ramionami.
– Po prostu mówiłem hej, to tyle.
Czekałam na więcej, ale jedyne co zrobił, to wcisnął dłonie w kieszenie płaszcza. Również wzruszając ramionami, zrobiłam parę kroków w przód.
– Dobrze pachniesz, wiesz o tym? – spytał niespodziewanie.
Znów się zatrzymałam i spojrzałam na niego zmieszana, co tylko lekko powiększyło jego chytry uśmiech.
– Ja… um, co?
– Dobrze pachniesz – powtórzył.
– Żartujesz sobie? Przez cały dzień się pociłam. Jestem obrzydliwa. – chciałam odejść, ale było coś fascynującego w tym facecie. Nie uważałam go jako takiego za atrakcyjnego; byłam niespodziewanie zainteresowana rozmową z nim.
– Pot to nic takiego. – powiedział, opierając głowę o ścianę i spojrzał zamyślony w górę. – Pot towarzyszy niektórym najwspanialszym chwilom w życiu. Tak, jeśli jest go za dużo, jest stary i nieprzyjemny, robi się całkiem obrzydliwie. Ale na pięknej kobiecie? Upajająco. Jeśli mogłabyś czuć jak wampir, wiedziałabyś o czym mówię. Większość ludzi to psuje i tonie w perfumach. Perfumy mogą być dobre… zwłaszcza, gdy idą w parze z naturalną chemią ciała. Ale ty potrzebujesz tylko nutki. Zmieszaj 20 procent tego i 80 procent własnego potu…mmm. – Przechylił głowę na bok i spojrzał na mnie – zabójczo sexy.
Nagle przypomniałam sobie Dymitra i jego wodę po goleniu. Tak. Tamto było zabójczo sexy, ale nie miałam zamiaru mówić temu gościowi o tym.
– No cóż, dzięki za lekcję higieny. – powiedziałam. – ale nie posiadam żadnych perfum oraz wybieram się właśnie pod prysznic, by zmyć z siebie te potne mechanizmy. Wybacz.
Wyciągnął paczkę papierosów, oferując mi poczęstunek. Poruszył się tylko o krok bliżej, ale to wystarczyło, bym wyczuła u niego coś więcej. Alkohol. Potrząsnęłam głową na jego propozycję, a on wyjął jednego dla siebie.
– Zły nałóg. – powiedziałam, obserwując jak go podpalał.
– Jeden z wielu. – odpowiedział, wolno się zaciągając. – Jesteś tu z Akademią św. Władimira?
– Jop.
– Więc będziesz strażnikiem, gdy dorośniesz?
– Oczywiście.
Wypuścił z płuc dym i patrzyłam jak szybuje w ciemną noc. Nadzwyczajne zmysły wampira, czy nie, cudem było, że mógł wyczuć coś poza zapachem tych papierosów.
– Jak długo potrwa, nim będziesz dorosła? – spytał – mógłbym potrzebować strażnika.
– Kończę szkołę na wiosnę. Ale już dałam komuś słowo. Wybacz.
W jego oczach zabłysło zaskoczenie.
– Tak? Komu?
– Wazylisie Dragomir.
– Ah – wyszczerzył się w ogromnym uśmiechu. – Wiedziałem, że byłaś kłopotliwa tak szybko, jak cię tylko zobaczyłem. Jesteś córką Janine Hathaway.
– Jestem Rose Hathaway. – poprawiłam go, nie chcąc być definiowana przy użyciu mojej matki.
– Miło cię poznać, Rose Hathaway. – wyciągnął do mnie odzianą w rękawiczkę dłoń, którą uścisnęłam z lekkim wahaniem. – Adrian Iwaszkow.
– I ty myślisz, że ja jestem kłopotliwa? – wymamrotałam. Iwaszkowie byli rodziną królewską, jedną z najbogatszych i najpotężniejszych. Stanowili typ ludzi, którzy byli przekonani, że zdobędą wszystko co zechcą i tym samym mogą wchodzić innym w drogę. Nie zdziwiła mnie więc jego arogancja.
Zaśmiał się. Jego śmiech był przyjemny, głęboki i prawie melodyjny. Przywiódł mi na myśl kapiący z łyżki ciepły karmel.
– Wygodne, co? Nasza reputacja nas wyprzedza.
Potrząsnęłam głową.
– Nic o mnie nie wiesz. I znam jedynie tę twojej rodziny. O tobie nie wiem nic.
– A chcesz? – spytał kpiąco.
– Wybacz. Nie interesują mnie starsi faceci.
– Mam dwadzieścia jeden lat. Nie tak wiele więcej od ciebie.
– Mam chłopaka. – to było małe kłamstewko. Mason nie był właściwie moim chłopakiem, ale myślałam, że Adrian da mi spokój jeśli pomyśli, że jestem zajęta.
– Śmieszne, że nie wspomniałaś o tym od razu. – wydumał Adrian. – To nie on podbił ci to oko, czy nie?
Poczułam, że się czerwienię, pomimo panującego zimna. Łudziłam się, że może nie zauważy tego oka, co było zwyczajnie głupie. Z jego wampirzym wzrokiem, prawdopodobnie dostrzegł to w momencie, gdy weszłam na ganek.
– To byłaby ostatnia rzecz, jaką by w życiu zrobił. Nabawiłam się tego podczas… treningu. Mam na myśli, trenuję, by zostać strażnikiem. Nasze zajęcia są zawsze brutalne.
– To całkiem seksowne. – Upuścił drugiego papierosa na ziemię i zgasił go stopą.
– Walenie mnie w oko?
– No cóż, nie. Oczywiście, że nie. Mam na myśli, że pomysł walki z tobą jest seksowny. Jestem wielkim fanem sportów kontaktowych.
– Wierzę, że jesteś. – powiedziałam sucho. Był arogancki i nachalny, ale jeszcze nie mogłam zmusić siebie do odejścia.
Odwróciłam się na dźwięk kroków. Mia przeszła przez ścieżkę i wkroczyła po schodach na górę. Kiedy nas ujrzała, gwałtownie przystanęła.
– Hej, Mia.
Przerzucała wzrok między naszą dwójką.
– Kolejny facet? – spytała. Po tonie jej głosu, można było wywnioskować, że byłam w posiadaniu własnego męskiego haremu.
Adrian obdarzył mnie pytającym, rozbawionym spojrzeniem. Zacisnęłam zęby i zdecydowałam nie uczcić tego odpowiedzią. Wolałam nietypową grzeczność.
– Mia, to jest Adrian Iwaszkow.
Adrian użył tego samego czaru, jakim posłużył się wobec mnie. Potrząsnęła ręką. – Zawsze miło poznać przyjaciółkę Rose, zwłaszcza tak śliczną. – powiedział to tak, jakbyśmy znali się od dzieciństwa.
– Nie jesteśmy przyjaciółkami – wyprostowałam. Tak wiele dla uprzejmości.
– Rose spotyka się tylko z facetami i psychopatami – powiedziała Mia. Jej głos nosił typową pogardę, którą do mnie żywiła, ale coś w jej spojrzeniu mówiło mi, że Adrian złapał jej zainteresowanie.
– Cóż – stwierdził pogodnie – Ponieważ jestem jednocześnie psychopatą i facetem, to by wyjaśniało dlaczego jesteśmy takimi dobrymi kumplami.
– Ty i ja też się nie przyjaźnimy. – powiedziałam mu.
Zaśmiał się.
– Zawsze grasz trudną do zdobycia?
– Ona nie jest trudna do zdobycia. – wtrąciła Mia, wyraźnie zmartwiona skupieniem uwagi Adriana na mnie. – Wystarczy, że spytasz o to połowy kolesi w naszej szkole.
– O tak – odcięłam się – i możesz spytać pozostałą połowę o Mię. Jeśli możesz zrobić jej przysługę, ona zrobi wiele przysług tobie.
Kiedy wypowiedziała mi i Lissie wojnę, zdołała zwerbować kilku chłopaków, by rozpowiadali w szkole, że zrobiłam z nimi kilka całkiem niezłych świństw. O ironio, przekonała ich do tego sypiając z nimi osobiście.