Выбрать главу

Cień wstydu przemknął przez jej twarz, ale trzymała się jeszcze.

– Cóż – powiedziała – przynajmniej nie robiłam ich za darmo.

Adrian wydał z siebie jakieś kocie dźwięki.

– Skończyłaś? – spytałam – Nadeszła twoja pora spania i dorośli chcieliby porozmawiać. – Młody wygląd Mii stanowił jej czuły punkt, ten, który często uwielbiałam wykorzystywać.

– Oczywiście. – powiedziała ostro. Jej policzki zaróżowiły się, wzmagając jej wizerunek porcelanowej lalki. – I tak mam lepsze rzeczy do roboty. – odwróciła się przodem do drzwi i zatrzymała się opierając o nie dłoń. Spojrzała na Adriana. – Matka podbiła jej to oko, wiesz?

Weszła do środka. Ozdobne drzwi zatrzasnęły się za nią.

Adrian i ja staliśmy w milczeniu. W końcu wyjął kolejnego papierosa i go podpalił.

– Twoja mama?

– Zamknij się.

– Jesteś typem człowieka, który albo ma przyjaciół od serca, albo śmiertelnych wrogów, nieprawdaż? Nikogo pomiędzy. Ty i Wazylisa jesteście jak siostry, huh?

– Tak myślę.

– Co u niej?

– Huh? Co masz na myśli?

Wstrząsnął ramionami i jeśli nie wiedziałabym, że tak należy robić, powiedziałabym, że przesadzał z tą swobodą.

– Nie wiem. To znaczy, wiem, że uciekłyście… i była ta sprawa z jej rodziną i Wiktorem Daszkowem…

Zesztywniałam na wzmiankę o Wiktorze.

– Więc?

– Nie wiem. Pomyślałem tylko, że może być jej ciężko to wszystko znieść.

Badałam go ostrożnie, zastanawiając się do czego dążył. Był mały wyciek na temat zdrowia psychicznego Lissy, ale został dobrze zatamowany. Większość ludzi zapomniała lub uznała plotki za kłamstwo.

– Muszę już iść. – zdecydowałam, że uniki będą teraz najlepszą taktyką.

– Jesteś pewna? – w jego głosie brzmiał tylko lekki zawód. W większości wydawał się być tak samo zarozumiały i rozbawiony jak wcześniej. Coś w jego osobie nadal mnie intrygowało, ale cokolwiek to było, nie wystarczyło, by zwalczyć moje uczucia albo ryzykować rozmowę o Lissie. – Myślałem, że to pora na rozmowę dorosłych. Jest wiele dorosłych spraw, które chciałbym z tobą omówić.

– Jest późno, padam ze zmęczenia i twoje papierosy przyprawiły mnie o ból głowy. – warknęłam.

– Przypuszczam, że to znośne – zaciągnął się papierosem i wypuścił dym. – Niektóre kobiety myślą, że dzięki temu wyglądam sexy.

– Myślę, że palisz je i w ten sposób zyskujesz czas na wymyślanie kolejnych dowcipnych tekstów.

Zakrztusił się dymem, gdzieś pomiędzy śmiechem, a oddechem.

– Rose Hathaway, nie mogę się doczekać kolejnego spotkania. Jeśli jesteś tak czarująca, gdy jesteś wkurzona i zmęczona oraz tak wspaniała kiedy masz podbite oko i ciuchy narciarskie, musisz być niszcząca w szczytowej formie.

– Jeśli przez „niszczycielskość” rozumiesz strach o swoje życie, to tak. Masz rację. – Otworzyłam szarpnięciem drzwi. – Dobranoc, Adrian.

– Wkrótce się zobaczymy.

– Mało prawdopodobne. Mówiłam ci już, nie jestem zainteresowana starszymi facetami.

Wkroczyłam do środka. Kiedy drzwi się zamknęły, ledwie dosłyszałam jego zawołanie.

– Oczywiście, że nie jesteś.

Rozdział jedenasty

Lissa wstała i wyszła zanim zdążyłam się ruszyć z łóżka, co oznaczało, że gdy szykowałam się następnego dnia, miałam łazienkę tylko dla siebie. Kochałam tę łazienkę. Była ogromna. Moje wielkie łóżko mogłoby się w niej zmieścić. Bardzo gorący prysznic z trzema różnymi dyszami pobudził mnie, choć od wczoraj bolały mnie mięśnie.

Stojąc przed długim lustrem i rozczesując włosy, z niezadowoleniem zauważyłam, że siniak ciągle był na swoim miejscu. Był znacznie bledszy, jednakże stawał się żółtawy. Jakiś korektor i puder całkowicie go ukryły.

Skierowałam się na dół w poszukiwaniu jedzenia. Pokój stołowy był w trakcie kończenia wydawania śniadań, ale jedna z kelnerek dała mi na odchodne kilka bułeczek z mąki pszennej, nadziewanych brzoskwiniowym marcepanem.

Przeżuwając jedną podczas spaceru, rozluźniłam i rozszerzyłam swoje zmysły, aby poczuć gdzie jest Lissa. Po kilku chwilach wyczułam ją na drugiej stronie kampusu, z dala od studenckich kwater. Poszłam tym szlakiem do czasu, gdy znalazłam się przy pokoju na trzeci piętrze. Zapukałam.

Drzwi otworzył Christian.

– Przybyła śpiąca królewna. Witamy – wprowadził mnie do środka.

Lissa siedziała po turecku na łóżku. Uśmiechnęła się na mój widok. Pokój był urządzony z przepychem zupełnie jak mój, ale większość mebli została zepchnięta na bok by stworzyć wolną przestrzeń, w której stała Tasza.

– Dzień dobry – przywitała się.

– Cześć – powiedziałam. To by było na tyle, co do unikania jej.

Lissa poklepała miejsce obok siebie.

– Musisz to zobaczyć.

– Co się dzieje? – Usiadłam na łóżku i skończyłam jeść ostatnia bułeczkę.

– Coś złego. – odparła psotnie. – Spodoba ci się.

Christian wyszedł na środek pustej przestrzeni i stanął naprzeciwko Taszy. Przyjrzeli się sobie, zapominając o mnie i Lissie. Najwyraźniej moje wejście coś przerwało.

– Dlaczego nie mogę po prostu utrzymać pochłaniającego zaklęcia? – spytał Christian.

– Ponieważ zużywa zbyt dużo energii – odpowiedziała.

Nawet w dżinsach kucyku – i z blizną – udało jej się wyglądać absurdalnie słodko.

– Dodatkowo możesz zabić swojego przeciwnika.

Christian zakpił:

– Dlaczego miałbym nie chcieć zabić strzygi?

– Nie zawsze będziesz walczył z jedną. Albo możesz potrzebować od niej informacji. Niezależnie od tego, powinieneś być przygotowany na obie sytuacje.

Zdałam sobie sprawę, że ćwiczą magię ofensywną. Na widok Taszy radosne podniecenie i zainteresowanie zastąpiła posępność. Lissa nie żartowała mówiąc, że robią "złe rzeczy".

Zawsze podejrzewałam, że praktykują magię ofensywna, ale… łał. Myślenie o tym a widzenie tego na własne oczy było dwiema różnymi sprawami. Używanie czarów jako broni było zakazane. Karalne. Uczniowi eksperymentujący z magią ofensywną mogło to zostać wybaczone i szybko wyegzekwowane w postaci kary, ale dorosły aktywnie uczący nieletniego… tak. Tasza mogła się znaleźć w niezłych tarapatach.

Przez pół sekundy rozważałam pomysł wydania jej, ale natychmiast z tego zrezygnowałam. Mogę jej nienawidzić za to, że zabiera Dymitra, ale jakaś część mnie wierzyła w to, co ona i Christian robią. Dodatkowo, to było po prostu świetne.

– Zaklęcie rozpraszające jest również użyteczne – ciągnęła.

Jej niebieskie oczy stały się intensywnie skupione, jak zawsze gdy moroje skupiali się na używaniu magii. Jej nadgarstek śmignął do przodu i smuga ognia buchnęła przed twarzą Christiana. Nie dosięgła go, ale po tym jak się wzdrygnął, podejrzewałam, że był wystarczająco blisko by poczuć jego ciepło.

– Spróbuj – zaproponowała.

Christian wahał się przez chwilę, po czym zrobił ten sam ruch ręką co Tasza. Promień ognia wystrzelił, ale Christian nie miał nad nim tak dobrej kontroli jak ona. Nie osiągnął swojego celu.

Promień przesunął się w stronę Taszy, ale zanim dotknął jej twarzy rozdzielił się dookoła niej, jakby uderzył w niewidoczną tarczę. Odchyliła kurs rozszczepionych płomieni swoją magią.

– Nieźle – poza faktem, że mogłeś spalić mi twarz.

Nawet ja nie chciałam żeby tak się stało. Ale jej włosy… ah, tak. Zobaczylibyśmy jakby pięknie by wyglądała bez tej kruczoczarnej grzywy. Ona i Christian ćwiczyli jeszcze chwilę. Z biegiem czasu stawał się coraz lepszy, ale oczywiście nie mógł posuwać się w nauce dalej, nie posiadając umiejętności Taszy.