Выбрать главу

Kiedy byłam gotowa na czwarty drink, kelnerki nie było w zasięgu mojego wzroku. Nagle Mason wydał mi się naprawdę, naprawdę słodki. Chciałabym, by był teraz nieco romantyczny wobec mnie, ale on ciągle nadawał o strzygach i logice prowadzenia na nie ataków w ciągu dnia.

Mia i Eddie z zapałem przytakiwali mu głowami, i miałam dziwne uczucie, że gdyby zdecydował się zapolować na strzygi właśnie teraz, oni by z nim poszli. Christian właściwie dołączył do tej rozmowy, ale występował bardziej w roli adwokata diabła. Typowe.

Myślał, że cos w rodzaju ataku prewencyjnego wymaga udziału zarówno strażników jak i morojów – tak jak powiedziała Tasza. Mason, Mia i Eddie uważali, że jeżeli moroje do tego nie dorośli, to strażnicy powinni wziąć sprawy w swoje ręce.

Przyznaję; ich entuzjazm był nawet zaraźliwy. Bardzo podobał mi się pomysł zdobycia przewagi nad strzygami. Ale w atakach na Badiców i Drozdovów, wszyscy strażnicy zostali zabici. Wprawdzie strzygi zorganizowały się w duża grupę i miały pomoc z zewnątrz, ale wszystko to mówiło mi, że teraz to nasza strona musi naprawdę uważać. Odkładając na bok powab Masona, nie chciałam dłużej słuchać o jego bojowych umiejętnościach. Chciałam kolejnego drinka. Wstałam i wspięłam się na krawędź basenu. Ku mojemu wielkiemu zdumieniu, świat zaczął się kręcić. Zdarzało mi się to już wcześniej, gdy wychodziłam z wanny lub jacuzzi zbyt szybko; ale kiedy rzeczy nie wyglądały tak jak powinny, zdałam sobie sprawę, że drinki były mocniejsze niż przypuszczałam.

Pomyślałam, że czwarty drink nie jest dobrym pomysłem, ale nie chciałam wracać, żeby inni zobaczyli że się upiłam. Skierowałam się stronę pokoju, w którym zniknęła kelnerka. Miałam nadzieję, że może są tam jakieś ukryte zapasy deserów z musu czekoladowego a nie z gęsiej wątróbki.

Podczas gdy szłam, zwracałam szczególna uwagę na śliską podłogę, uważając, by nie wpaść do jednego z basenów kąpielowych i nie rozbić sobie głowy, bo to z pewnością mogło mnie kosztować colness point (nie wiem jak to przełożyć). Poświęciłam tak dużo uwagi swoim stopom, próbując się nie zachwiać, że wpadłam na kogoś. W moim mniemaniu, to była jego wina; uderzył o mnie plecami.

– Hej, uważaj. – powiedziałam odzyskując równowagę.

Ale on nie zwracał na mnie uwagi. Jego oczy były zwrócone na innego faceta; faceta z krwawiącym nosem.

Weszłam prosto w sam środek walki.

Rozdział czternasty

Dwóch facetów, których wcześniej nigdy nie spotkałam, kłóciło się ze sobą. Wyglądali na dwadzieścia lat; nie zauważyli mnie. Ten, który na mnie wpadł, popchnął drugiego tak mocno, że ten się zatoczył.

– Boisz się! – krzyczał koleś obok mnie. Miał na sobie zielone kąpielówki, a jego czarne włosy były wygładzone do tyłu przez wodę.

– Wszyscy się boicie. Chcecie po prostu zaszyć się w swoich rezydencjach i pozwolić strażnikom odwalić całą brudną robotę. Co zamierzacie zrobić, kiedy oni wszyscy zginą? Kto wtedy was będzie ochraniał?

Ten drugi wytarł krew ze swojej twarzy wierzchem dłoni. Nagle go rozpoznałam – przez jego blond pasemka. Był z rodziny królewskiej, tym który darł się na Taszę jakoby chciała przewodzić morojom w bitwie. Nazywała go Andrew. Próbował oddać uderzenie, ale mu się nie udało; miał kompletnie złą technikę.

– To jest najbezpieczniejsze wyjście. Słuchajcie tej miłośniczki Strzyg a wszyscy będziemy martwi. Ona próbuje wybić całą naszą rasę!

– Ona próbuje nas ocalić!

– Ona próbuje przekonać nas do używania czarnej magii!

Miłośniczką strzyg – musiała być Tasza. Koleś nie-arystokrata był pierwszą osobą spoza mojego otoczenia, która ją popierała.

Zastanawiałam się jak wiele osób podzielało jego zdanie. Znowu popchnął Andrew, a mój instynkt – albo poncz – kazał mi włączyć się do akcji.

Wyskoczyłam przed siebie i wcisnęłam się pomiędzy nich. Ciągle byłam zdezorientowana i trochę niepewna. Jeśli nie staliby tak blisko, prawdopodobnie przewróciłabym się. Obydwaj zawahali się, wyraźnie zaskoczeni.

– Zjeżdżaj stąd. – warknął Andrew.

Będąc mężczyznami i morojami, mieli więcej wzrostu i byli ciężsi ode mnie, ale ja byłam prawdopodobnie również silniejsza od każdego z nich.

Mając nadzieję, że mogę dać sobie radę z większością, chwyciłam każdego za ramię, pociągając ich do siebie, a potem popchnęłam ich tak mocno, jak mogłam. Zachwiali się, nie spodziewając się mojej siły. Ja też trochę się zachwiałam.

Nie-arystokrata rzucił mi piorunujące spojrzenie i zrobił krok w moją stronę Liczyłam na to, że był staroświecki i nie uderzy dziewczyny.

– Co ty wyrabiasz? – zawołał. Zgromadziło się paru ludzi i oglądali pobudzeni. Oddałam jego spojrzenie.

– Próbuję powstrzymać was przed byciem jeszcze większymi idiotami niż już jesteście! Chcecie pomóc? Przestańcie walczyć ze sobą! Odrywając sobie nawzajem głowy nie uratujecie morojów, jeśli nie spróbujecie ograniczyć tej głupoty z pulą genów. – Skierowałam się do Andrew.

– Tasza Ozera nie próbuje nikogo wybić. Stara się nakłonić was, żebyście przestali być ofiarami. – Odwróciłam się do drugiego.

– A co do ciebie, masz jeszcze daleką drogę do przejścia jeśli myślisz, że to jest sposób na zrozumienie siebie. Magia – zwłaszcza ofensywna magia – wymaga dużo samokontroli, a jak na razie nie zaimponowałeś mi swoją. Ja mam jej więcej niż ty, a jeśli byś mnie właściwie poznał, wiedziałbyś, jakie to chore.

Dwóch gości gapiło się na mnie w zaskoczeniu. Byłam widocznie bardziej efektywna niż paralizator. Cóż, przynajmniej przez kilka sekund. Bo kiedy minął im szok wywołany moimi słowami, zaczęli kontynuować.

Zostałam złapana w środku ognia i wypchnięta, prawie przewracając się w trakcie. Nagle, zza mnie, Mason stanął w mojej obronie. Uderzył pięścią pierwszego, którego mógł – nie-arystokratę.

Poleciał do tyłu, z pluskiem wpadając do jednego z basenów. Wydałam okrzyk, przypominając sobie moje wcześniejsze obawy związane z pęknięciem czaszki, ale chwilę później ogarnął się i wytarł wodę z oczu.

Chwyciłam ramię Masona, próbując go powstrzymać, ale zignorował mnie i ruszył na Andrew. Mocno go popchnął na kilku morojów – przyjaciół Andrew, jak podejrzewałam – którzy wydawali się próbować przerwać walkę.

Gość w basenie wyszedł z niego, z wyrazem szału wypisanym na twarzy i zaczął kierować się na Andrew. Tym razem, oboje, ja i Mason, zablokowaliśmy mu drogę. Rzucił nam wszystkim wściekłe spojrzenie.

– Nie rób tego. – ostrzegłam go.

Zacisnął pięści, wyglądając jakby chciał próbować wyzwać nas wszystkich do walki. Ale byliśmy straszni, a nie wyglądał na takiego, co miał otoczkę przyjaciół jak Andrew – który obscenicznie wrzeszczał i ostatecznie został wyprowadzony. Mamrocząc parę pogróżek, nie-arystokrata wycofał się. Jak tylko wyszedł, odwróciłam się do Masona.

– Straciłeś rozum?

– Huh? – zapytał.

– Wskakiwać w środek tego!

– Ty też wskoczyłaś. – powiedział.

Miałam zacząć się kłócić, kiedy zauważyłam, że miał rację.

– To co innego. – burknęłam.

Pochylił się w moim kierunku.

– Jesteś pijana?

– Nie. Oczywiście że nie. Po prostu próbuję trzymać cię z daleka od robienia czegoś głupiego. Tylko dlatego, że masz urojenia, że możesz pokonać strzygi, nie znaczy że musisz znęcać się nad wszystkimi innymi.

– Urojenia? – zapytał ostro.

Zaczęłam czuć coś jakby mdłości. Zawróciło mi się w głowie, ale szłam dalej w stronę bocznego pokoju, mając nadzieję, że się nie potknę.