– Nie! – zawołał Mason. – Użyj mnie.
Isaiah przewrócił oczami.
– Dobry Boże. Jaka szlachetna zgraja. Wszyscy jesteście Spartakusami, prawda?
Odszedł od Eddiego i wsunął palec pod brodę Masona, przechylając mu głowę do góry.
– Ale ty – powiedział Isaiah. – Nie masz tego naprawdę na myśli. Oferujesz się tylko z jej powodu. – Wypuścił Masona i podszedł przede mnie, wpatrując się w dół tymi czarnymi, czarnymi oczami. – A ty… Na początku ci naprawdę nie wierzyłem. Ale teraz? – uklęknął tak, że był na mojej wysokości. Odrzuciłam pomysł unikania jego oczu, nawet jeśli wiedziałam, że kładło to na mnie niebezpieczeństwo, że użyje wpływu. – Myślę, że naprawdę masz to na myśli. I to jednak nie jest szlachetność. Ty chcesz tego. Naprawdę byłaś ugryziona wcześniej.
Jego głos był magiczny. Hipnotyzujący. Nie używał właściwie wpływu, ale zdecydowanie miał otaczającą go nienaturalną charyzmę. Jak Lissa i Adrian. Wyczekiwałam każdego jego słowa.
– Sądzę, że wiele razy. – dodał.
Pochylił się nade mną, czułam na szyi ciepło jego oddechu. Gdzieś za nim, mogłam słyszeć Masona, który coś krzyczał, ale całe moje skupienie było teraz na tym, jak blisko mojej skóry były zęby Isaiaha. W ciągu kilku ostatnich miesięcy, byłam ugryziona tylko raz – a to było wtedy, kiedy Lissa była w zagrożeniu. Przed tym, gryzła mnie przynajmniej dwa razy w tygodniu przez dwa lata, i dopiero ostatnio zdałam sobie sprawę, jak bardzo byłam od tego uzależniona. Nie było niczego – niczego -na świecie, jak ugryzienie moroja, jak powódź rozkoszy wysyłana do ciebie. Oczywiście, we wszystkich zestawieniach, ugryzienia strzyg były nawet mocniejsze…
Zachłysnęłam się, nagle świadoma swojego ciężkiego oddechu i walącego serca. Isaiah wydał niski chichot.
– Tak. Jesteś dziwką sprzedającą krew w toku rozwoju. Niefortunnie dla ciebie-ponieważ nie zamierzam dać ci tego, czego chcesz.
Wycofał się dalej, a ja zapadłam się w swoje krzesło. Bez dalszego opóźniania, wrócił do Eddiego i pił. Nie mogłam na to patrzeć, ale tym razem z zazdrości, nie zniesmaczenia. Tęsknota zapaliła się wewnątrz mnie. Pożądałam tego ugryzienia, pożądałam tego każdym nerwem mojego ciała.
Kiedy Isaiah skończył, zaczął opuszczać pokój, ale zatrzymał się. Skierował swoje słowa do Mii i Christiana.
– Nie odwlekajcie tego. – ostrzegł. – Złapcie szansę, żeby się ocalić. – Kiwnął głową w moją stronę. – Możecie mieć nawet chętną ofiarę.
Wyszedł. Wzrok Christiana napotkał mój przez pokój. Jego twarz w jakiś sposób wyglądała nawet mizerniej, niż kilka godzin wcześniej. Głód palił w jego spojrzeniu, i wiedziałam, że miałam podobnie: żądza zaspokojenia tego głodu. Boże. Zostaliśmy tak nabrani. Myślę, że Christian zauważył to w tym samym momencie. Jego usta wykrzywiły się w gorzkim uśmiechu.
– Rose, nigdy nie wyglądałaś tak dobrze. – stwierdził, zanim strażnicy kazali mu się zamknąć.
Trochę się zdrzemnęłam przez cały dzień, ale Adrian nie wrócił w moich snach. Zamiast tego, kiedy wisiałam na krańcu świadomości, przyłapałam się na zakradaniu się w znajome tereny: głowę Lissy. Po tych wszystkich dziwnych wydarzeniach z ostatnich dwóch dni, przebywając w jej umyśle, czułam się jakbym wróciła do domu.
Była w jednej z sal bankietowych hotelu, tylko że była pusta. Siedziała na podłodze z daleka od tego, próbując zostać niezauważoną. Wypełniło ją zdenerwowanie. Czekała na coś-albo raczej, na kogoś. Kilka minut później, do środka wślizgnął się Adrian.
– Kuzynko. – powiedział na powitanie. Usiadł przy niej i wyciągnął kolana, nie przejmując się o swoje drogie, eleganckie spodnie. – Przepraszam za spóźnienie.
– W porządku. – powiedziała.
– Nie widziałaś, że tu byłem, dopóki mnie nie zobaczyłaś, prawda?
Rozczarowana pokręciła głową. Czułam się bardziej zdezorientowana niż kiedykolwiek.
– A siedząc ze mną… nie możesz naprawdę niczego dostrzec?
– Nie.
Wzruszył ramionami.
– Cóż. Mam nadzieję, że to wkrótce przyjdzie.
– Jak to wygląda dla ciebie? – zapytała, umierając z ciekawości.
– Wiesz co to są aury?
– Są jak… obręcz światła wokół ludzi, prawda? Coś z New Age?
– Coś w tym stylu. Każdy ma rodzaj duchowej energii, która promieniuje z niego. Cóż, prawie każdy. – jego zawahanie sprawiło, że zaczęłam zastanawiać się nad tym, że rzekomo byłam w ciemności. – Na podstawie koloru i wyglądu, możesz wiele powiedzieć o osobie… cóż, jeśli ktoś właściwie potrafi widzieć aury, to tak jest.
– A ty potrafisz. – powiedziała. – I możesz powiedzieć, że używam ducha z mojej aury?
– Twoja jest w zazwyczaj złota. Jak moja. Zmienia się z innymi kolorami, w zależności od sytuacji, ale złoty zawsze zostaje.
– Ilu jeszcze znasz ludzi, takich jak my?
– Niewielu. Widuję ich po prostu od czasu do czasu. Oni tak jakby trzymają się razem. Jesteś pierwszą, z którą właściwie rozmawiałem. Nie wiedziałem nawet, że to jest nazywane 'duchem'. Chciałbym, żebym wiedział o tym, kiedy nie miałem specjalizacji. Po prostu byłem czymś w rodzaju dziwaka.
Lissa podniosła rękę i wpatrywała się, życząc sobie, żeby zobaczyła świecące światło naokoło. Nic. Westchnęła i opuściła rękę.
I wtedy na to wpadłam.
Adrian też był użytkownikiem ducha. To dlatego był taki ciekaw Lissy, dlatego chciał porozmawiać z nią i pytał o połączenie i jej specjalizację. To także wyjaśniało wiele innych rzeczy – jak jego charyzma. Wydawało się, że nie mogłam uciec, kiedy byłam blisko niego. Użył wpływu tego dnia, kiedy byłyśmy z Lissą w jego pokoju – i w ten sposób zmusił Dymitra, żeby dał mu spokój.
– Więc, w końcu cię wypuścili? – zapytał ją Adrian.
– Tak. W końcu doszli do wniosku, że naprawdę niczego nie wiem.
– Dobrze, – powiedział. Zmarszczył brwi, i wtedy zdałam sobie sprawę, że był trzeźwy dla odmiany. – I jesteś pewna, że nic nie wiesz?
– Właśnie ci to powiedziałam. Nie mogę sprawić, aby połączenie działało w ten sposób.
– Hmmm. Cóż. Musimy to zrobić.
Popatrzyła gniewnie.
– Co, twoim zdaniem, ukrywam? Jeślibym mogła ją znaleźć, zrobiłabym to!
– Wiem, ale żeby zrobić to wszystko, musisz mieć silne połączenie. Użyj go, żeby porozmawiać z nią w jej snach. Próbowałem, ale nie mogę wytrzymać wystarczająco długo, żeby-
– Co powiedziałeś? – zawołała Lissa. – Rozmawiać z nią w jej snach?
Teraz on wyglądał na zdezorientowanego.
– Oczywiście. Nie wiesz jak to zrobić?
– Nie! Żartujesz sobie? Jak to jest w ogóle możliwe?
Moje sny…
Przypomniałam sobie, jak Lissa mówiła o niewyjaśnionym zjawisku wśród morojów, jak mogą wykraczać moce ducha poza uzdrawianie, rzeczy, o których jeszcze nikt nawet nie wiedział. Wyglądało na to, że Adrian był w moich snach nie przez przypadek. Zdołał dostać się do mojej głowy, może w podobny sposób jak ja widziałam umysł Lissy. Zaniepokoiły mnie te myśli. Nawet Lissa ledwo to mogła pojąć.
Wsadził rękę we włosy i przechylił głowę do tyłu, wpatrując się w kryształowy żyrandol nad nim, zastanawiając się.
– Okej. Więc. Nie widzisz aur, nie rozmawiasz z ludźmi w snach. Co ty robisz?
– Ja… Ja potrafię uzdrawiać ludzi. Zwierzęta. Rośliny też. Mogę przywrócić do życia martwe rzeczy.
– Poważnie? – wydawał się być pod wrażeniem. – Okay. Masz za to uznanie. Co jeszcze?