Выбрать главу

– Um, mogę używać wpływu.

– Wszyscy możemy to robić.

– Nie, ja mogę naprawdę to robić. To nie jest trudne. Mogę kazać ludziom zrobić wszystko, czego chcę – nawet złe rzeczy.

– Ja też to potrafię. – jego oczy rozjaśniły się. – Zastanawiam się, co by się stało, gdybyś próbowała użyć tego na mnie…

Zawahała się i w roztargnieniu skierowała swoje palce na powierzchnię czerwonego dywanu.

– Cóż… nie mogę.

– Właśnie powiedziałaś, że możesz.

– Mogę – po prostu nie teraz. Wzięłam tą receptę… na depresję i inne rzeczy… i to odcięło mnie od magii.

Wyrzucił rękę do góry.

– Zatem jak mam nauczyć cię chodzić w snach? Jak inaczej zamierzamy znaleźć Rose?

– Zrozum. – powiedziała ze złością. – Nie chcę brać lekarstw. Ale kiedy ich nie mam… Robię naprawdę szalone rzeczy. Niebezpieczne rzeczy. To właśnie robi z tobą duch.

– Ja nie biorę niczego. Mam się dobrze. – powiedział.

Zrozumiałam, że nie, nie miał. Lissa również to zrozumiała.

– Byłeś naprawdę dziwny tego dnia, kiedy Dymitr był w twoim pokoju. – zauważyła. – Zacząłeś mówić chaotycznie i bez sensu.

– Oh, to? Tak… to się zdarza od czasu do czasu. Ale poważnie, nie za często. Raz w miesiącu, jakoś tak. – brzmiał szczerze.

Lissa wpatrywała się w niego, nagle przewartościowując wszystko. Co jeśli Adrian mógł to robić? Co jeśli mógł używać ducha bez tabletek i bez żadnych szkodliwych efektów ubocznych? To byłoby wszystkim, na co miała nadzieję. Poza tym, nie była nawet pewna, czy pigułki jeszcze działały…

Uśmiechnął się, zgadując, o czym myślała.

– Co byś powiedziała, kuzynko? – zapytał. Nie musiał używać wpływu. Jego propozycja była bardzo kusząca sama w sobie. – Mogę nauczyć cię wszystkiego, co wiem, jeśli będziesz w stanie dojść do magii. To chwilę zajmie, zanim pigułki wydostaną się z twojego systemu, ale kiedy to zrobią…

Rozdział dwudziesty pierwszy

To nie było to, czego w tej chwili potrzebowałam. Mogłabym poradzić sobie z czymkolwiek co Adrian robił: podwalał się do niej, namawiał ją do palenia tych swoich śmiesznych papierosów, cokolwiek. Ale nie to. Rzucenie tabletek przez Lissę było dokładnie tym, czego chciałam uniknąć.

Niechętnie, wycofałam się z jej głowy i wróciłam do swojej własnej ponurej sytuacji. Miałam ochotę zobaczyć co dalej rozwinie się w przypadku Adrian i Lissy, ale obserwowanie ich nie było dobre. Okej. Naprawdę potrzebowałam teraz planu. Musiałam działać. Musiałam nas stąd wydostać. Ale, rozglądając się wokoło siebie, nie znalazłam się bliżej ucieczki niż byłam wcześniej i spędziłam następne kilka godzin rozmyślając i spekulując.

Pilnowało nas dzisiaj trzech strażników. Wyglądali na nieco znudzonych, ale nie wystarczająco, żeby się rozproszyć. Obok, Eddie wydawał się nieprzytomny, a Mason wpatrywał się tępo w podłogę. Po przeciwnej stronie pokoju, Christian praktycznie utkwił wzrok w niczym, a Mia spała. Boleśnie świadoma tego, jak bardzo miałam wysuszone gardło, prawie roześmiałam się, przypominając sobie, jak powiedziałam jej, że magia wody jest bezużyteczna. Nie można nią za wiele zrobić w walce, ale oddałabym jej wszystko za przywołanie odrobiny…

Magii.

Dlaczego o tym wcześniej nie pomyślałam? Nie byliśmy bezsilni. Niezupełnie.

Powoli w moim umyśle powstał plan – plan, który był prawdopodobnie szalony, ale był najlepszym jaki mieliśmy. Moje serce łomotało w oczekiwaniu i natychmiast doprowadziłam się do porządku, zanim strażnicy zobaczyli moje nagłe olśnienie. Christian przyglądał mi się z przeciwnej strony pokoju. Zobaczył mój krótki błysk podniecenia i uświadomił sobie, że coś wymyśliłam. Obserwował mnie z zaciekawieniem, gotowy do działania tak jak ja.

Dobrze. Jak moglibyśmy to zacząć? Potrzebowałam jego pomocy, ale praktycznie nie miałam sposobu by przekazać mu to, co miałam na myśli. Tak naprawdę, to nie byłam nawet pewna, czy w ogóle by mi pomógł – był bardzo słaby.

Podtrzymałam jego wzrok, dając mu do zrozumienia, że zaraz coś się stanie. Na jego twarzy widać było zmieszanie, ale i również determinację. Po upewnieniu sie, że żaden ze strażników nie patrzy wprost na mnie, przesunęłam się nieznacznie, szarpiąc swoje nadgarstki. Spojrzałam za siebie na tyle, na ile mogłam, i ponownie napotkałam spojrzenie Christiana. Zmarszczył brwi, a ja powtórzyłam gest.

– Hej. – powiedziałam głośno.

Mia i Mason drgnęli zaskoczeni.

– Zamierzacie, chłopaki, kontynuować głodzenie nas? Nie możemy przynajmniej dostać wody czy czegoś?

– Zamknij się. – powiedział jeden ze strażników.

To była zupełnie typowa odpowiedź, ilekroć ktokolwiek z nas się odezwał.

– Daj spokój. – użyłam swojego najbardziej zjadliwego głosu. – Nawet łyku czegokolwiek? Moje gardło płonie. Praktycznie stoi w ogniu.

Podczas gdy wypowiedziałam te kilka ostatnich słów, moje spojrzenie powędrowało do Christiana, a potem powróciło do strażnika, który mnie uciszał.

Zgodnie z przewidywaniami, podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do mnie chwiejnym krokiem

– Nie każ mi się powtarzać – warknął.

Nie wiedziałam, czy naprawdę zrobiłby cokolwiek agresywnego, ale nie byłam zainteresowana zachęcaniem go do tego właśnie teraz. Poza tym, chciałam osiągnąć swój cel. Jeśli Christian nie załapał aluzji, nie było nic więcej, co mogłabym zrobić. Mając nadzieję, że wyglądam na przestraszoną, zamknęłam się.

Strażnik wrócił na swoje miejsce, i po chwili przestał mnie obserwować. Ponownie spojrzałam na Christiana i szarpnęłam nadgarstki. No dalej, no dalej, myślałam. Połącz to razem, Christian.

Nagle jego brwi wystrzeliły i wpatrywał się we mnie w zdumieniu. Cóż. Najwyraźniej na coś wpadł. Miałam tylko nadzieję, że to było to, co chciałam. Jego spojrzenie stało się pytające; jakby pytał czy naprawdę jestem poważna. Stanowczo kiwnęłam głową. Zmarszczył brwi pogrążając się w myślach na kilka chwil, a następnie wziął głęboki, miarowy oddech.

– W porządku. – powiedział.

Wszyscy ponownie podskoczyli.

– Zamknij się. – powiedział automatycznie jeden z naszych strażników. Brzmiał jakby był wyczerpany.

– Nie. – powiedział Christian – Jestem gotowy. Gotowy do picia…

Każdy w pokoju zamarł na czas kilku uderzeń serca, włącznie ze mną. To nie było dokładnie to, co miałam na myśli. Przywódca strażników wstał.

– Nie pogrywaj sobie z nami.

(„screw around” – oznacza również uprawiać z kimś ostry seks xD, więc – według szazi – równie dobrze może chodzić o to, że Christian chce przypadkiem uprawiać seks ze strażnikami J – przyp. Ginger)

– Nie zamierzam. – powiedział Christian. Miał rozpalony, zdesperowany wygląd twarzy, i nie sądziłam, że był kompletnie sfałszowany.

– Jestem tym zmęczony. Chcę się stąd wydostać, i nie chcę umrzeć. Będę pił… i chcę ją.

Skinął głową na mnie. Mia pisnęła ze strachu. Mason nazwał Christiana w sposób, za który w szkole zarobiłby areszt.

To zdecydowanie nie było to, co miałam na myśli. Dwóch pozostałych strażników przyglądało się swojemu przywódcy pytająco.

– Powinniśmy iść po Isaiaha? – spytał jeden z nich.

– Nie sądzę, żeby tu był. – powiedział lider. Studiował Christiana przez kilka sekund a następnie podjął decyzję. – W każdym razie, nie chcę go niepokoić jeśli to jest żart. Puśćcie go i wtedy zobaczymy.