Выбрать главу

Myśląc o tym przypomniało mi się nagle ostrzeżenie wypisane na lustrze. Przejęły mnie nudności. To mieszał się ciemny gniew i rozpacz, ale wepchnęłam go na bok z żartem.

– Ci faceci powinni próbować rozwiązać swoje problemy jak my. Walka na pięści tu i ówdzie może zrobić arystokratom dobrze.

Zarówno Lissa i Christian zaczęli się z tego śmiać. Spojrzał na nią z chytrym uśmiechem, ukazując kły, gdy to robił. – Co o tym myślisz? Założę się, że wygrałbym z tobą, jeśli wybralibyśmy jeden na jednego.

– Chciałbyś – droczyła się z nim. Jej niespokojne uczucia się zmniejszyły.

– Rzeczywiście – powiedział, trzymając ją wzrokiem.

Była tak intensywnie zmysłowa nuta w jego głosie, że jej serce załomotało. Strzała zazdrości przeszła przeze mnie. Ona i ja byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami całe życie. Mogłam przeczytać jej umysł. Ale fakt pozostaje; Christian był teraz ogromną częścią jej świata i grał rolę, której ja nigdy mieć nie mogłam – tak jak on nigdy nie będzie częścią połączenia, które istniało między mną a nią. Oboje to akceptowaliśmy, ale nie podobał nam się fakt, że musimy dzielić się jej uwagą, a chwilami wydawało mi się, że rozejm, który zorganizowaliśmy ze względu na nią jest cienki jak papier.

Lissa przesunęła ręką po jego policzku. – Zachowuj się.

– Zachowuję się – powiedział jej, wciąż ochrypłym głosem. – Czasem. Ale czasem mnie nie chcesz…

Jęcząc, wstałam. – Boże. Zostawiam was teraz samych.

Lissa zamrugała i odciągnęła wzrok od Christiana, nagle zakłopotana.

– Przepraszam – szepnęła. Delikatny różowy kolor rozprzestrzenił się na jej policzkach. Ponieważ była blada jak wszystkie moroje, to dawało jej ładniejszy wygląd. Nie, żeby potrzebowała w tym dużo pomocy. – Nie musisz iść…

– Nie, w porządku. Jestem wyczerpana – zapewniłam ją. – Złapię cię jutro.

Zaczęłam się odwracać, ale zawołała mnie Lissa. – Rose? Czy… Czy na pewno dobrze się czujesz? Po tym wszystkim, co się stało?

Spojrzałam w jej jadeitowo-zielone oczy. Jej obawy były tak silne i głębokie, że poczułam ból w klatce piersiowej. Mogę być bliżej niej niż ktokolwiek inny na świecie, ale nie chcę ją martwić mną. Moją pracą było utrzymanie ją w bezpieczeństwie. Ona nie powinna być niespokojna o mnie – szczególnie, jeśli strzyga nagle zdecydowała się zaatakować rodziny królewskie.

Błysnęłam jej łobuzerskim uśmiechem. – Czuję się dobrze. Nic się nie martw, że twój facet rozerwie na sobie ubranie przed tym jak dostanę okazję do wyjścia.

– Zatem lepiej już idź – powiedział sucho Christian.

Uderzyła go z łokcia, a ja przewróciłam oczami. – Dobranoc – powiedziałam im.

Gdy tylko się od nich oddaliłam, mój uśmiech zniknął. Wróciłam do dormitorium z ciężkim sercem, mając nadzieję, że dzisiejszej nocy nie będę śnić o Badicach.

Rozdział trzeci

Hol mojego akademika był pełny, kiedy zbiegłam na dół na mój przed szkolny trening. Nie zdziwiło mnie zamieszanie. Dobry sen na długo odpędził obrazy z poprzedniej nocy, ale wiedziałam, że ani ja ani moi koledzy nie łatwo ich zapomnimy.

A jednak, gdy przypatrywałam się twarzom grupy nowicjuszy, zauważyłam coś dziwnego. Oczywiście wokół panował jeszcze strach i napięcie, ale było też coś nowego: podekscytowanie. Kilka pierwszorocznych nowicjuszy prawie piszczało z radości mówiąc przyciszonym szeptem. Najbliższa grupa facetów w moim wieku gestykulowała dziko i entuzjastycznie z uśmiechami na twarzy.

Czegoś mi tu brakowało – chyba tego, że wszystko, co się wczoraj stało było snem. Całą siłą samokontroli nie podeszłam do kogoś i nie spytałam, co się dzieje. Jeśli tu zostanę, spóźnię się na trening. Chociaż zabijała mnie ciekawość. Czyżby znaleziono i zabito tamtych ludzi i strzygi? To byłaby z pewnością dobra wiadomość, ale coś mi mówiło, że to nie było to. Naciskając na klamkę drzwi wejściowych, ubolewałam nad tym, że będę musiała czekać aż do śniadania, aby się czegoś dowiedzieć.

– Hathaway, nie uciekaj – zawołał śpiewny głos.

Spojrzałam za siebie i uśmiechnęłam się szeroko. Mason Ashford, jeszcze jeden nowicjusz i mój dobry przyjaciel, biegł truchtem wyrównując swój krok z moim. Skierowałam się do sali gimnastycznej.

– Tęskniłem wczoraj za twoją uśmiechniętą twarzą. Gdzie byłaś?

Widocznie moja obecność w domu Badiców, nie była jeszcze znana. To nie było tajne czy coś, ale nie chciałam omawiać krwawych szczegółów. – Miałam trening z Dymitrem.

– Boże – mruknął Mason. – Ten facet cały czas z tobą pracuje. Czy on nie jest świadomy tego, że pozbawia nas twojego uroku i piękna?

– Uśmiechniętej twarzy? Uroku i piękna? Zbytnio nie przesadzasz? – zaśmiałam się.

– Hej, ja tylko mówię tak jak jest. Naprawdę, masz szczęście, że jest ktoś tak uprzejmy i błyskotliwy jak ja, kto poświęca ci tak wiele uwagi.

Ciągle się uśmiechałam. Mason był ogromnym flirciarzem i w szczególności lubił flirtować ze mną. Częściowo tylko dlatego, że byłam w tym dobra i także z nim flirtowałam. Ale wiedziałam, że jego uczucia do mnie były większe niż przyjazne, a ja wciąż nie zdecydowałam się, co czuję w tej sprawie. On i ja mieliśmy to samo głupkowate poczucie humoru i często zwracaliśmy na siebie uwagę w klasie i wśród przyjaciół. Miał wspaniałe niebieskie oczy i nieuporządkowane rude włosy, które wydawały się nigdy nie leżeć porządnie. To było słodkie.

Ale randkowanie z kimś nowym miało być swego rodzaju trudne, kiedy ciągle myślałam o czasie, kiedy byłam półnaga z Dymitrem w łóżku.

– Uprzejmy i błyskotliwy, co? – potrząsnęłam głową. – Nie sądzę, że poświęcasz tyle uwagi mnie, co swojemu ego.

– Czyżby? – spytał. – Cóż, możesz przekonać się na najlepszych stokach.

Zatrzymałam się. – Na czym?

– Na stokach. – Pochylił głowę. – Wiesz, wyjazd narciarski.

– Jaki wyjazd narciarski? – Najwyraźniej naprawdę mi tu czegoś brakuje.

– Gdzie byłaś dziś rano? – zapytał, patrząc na mnie jakbym była szaloną kobietą.

– W łóżku! Wstałam, dopiero, jakieś pięć minut temu. Teraz zacznij od początku i powiedz mi, o czym mówisz. – Drgnęłam z braku ruchu. – I chodźmy dalej. – Zrobiliśmy to.

– Więc, wiesz jak każdy boi się tego że ich dzieci wracają do domu na Boże Narodzenie? Cóż, są ogromne kluby narciarskie w Idaho, które są wyłącznie używane przez rodziny królewskie i bogatych moroi. Ludzie, którzy są ich właścicielami, otwierają je dla studentów Akademii i ich rodzin – i obecnie dla innych moroi, którzy chcą jechać. Będzie tam mnóstwo strażników, więc to miejsce będzie całkowicie bezpiecznie.

– Nie mówisz serio – powiedziałam. Dotarliśmy do sali gimnastycznej i weszliśmy do środka.

Mason przytaknął skwapliwie. – To prawda. To miejsce ma być niesamowite. – Posłał mi uśmiech, który zawsze odwzajemniam. – Będziemy żyć jak członkowie rodzin królewskich, Rose. Przynajmniej przez tydzień. Startujemy dzień po Bożym Narodzeniu.

Stałam tam, podekscytowana i oszołomiona. To był naprawdę wspaniały pomysł na bezpieczne zjednoczenie rodzin. I co za miejsce! Królewski klub narciarski. Spodziewałam się spędzić większość swoich świąt tkwiąc tu i oglądając telewizję z Lissą i Christianem. Teraz będę żyć w pięciogwiazdkowym zakwaterowaniu. Homar na obiady. Masaże. Ładni instruktorzy narciarscy…

Entuzjazm Masona był zaraźliwy. Czułam jak tryska we mnie, a potem nagle się zatrzymał.