Выбрать главу

Obserwując moją twarz, zauważył zmianę od razu. – Co się stało? To jest super.

– Jest – przyznałam. – I wiem, dlaczego wszyscy są podekscytowani, ale jedziemy do tego fantastycznego miejsca, ponieważ, cóż, ponieważ ludzie nie żyją. To znaczy, to nie wydaje się dziwne?

Wesoły wyraz twarzy Masona otrzeźwiał nieco. – Tak, ale my żyjemy, Rose. Nie możemy przestać żyć, ponieważ inni nie żyją. I musimy się upewnić, że więcej osób nie umiera. Dlatego to miejsce jest takim wspaniałym pomysłem. Jest bezpieczne. – Jego oczy stały się niepogodne. – Boże, nie mogę się doczekać aż się stąd wydostaniemy. Po wysłuchaniu tego, co się stało, chcę tylko rozerwać kilka strzyg. Chciałbym to zrobić teraz, wiesz? Bez powodu. Mogą one korzystać z dodatkowej pomocy, a my wiemy prawie wszystko, co wiedzieć musimy.

Gwałtowność w jego głosie przypomniała mi mój wczorajszy wybuch, choć nie był taki jak mój. Jego zapał do działania był porywczy i naiwny, mój narodził się z czegoś dziwnego, ciemnego i irracjonalnego, czegoś, czego wciąż w pełni nie rozumiałam.

Gdy nie odpowiedziałam, Mason posłał mi zakłopotane spojrzenie. – A ty nie chcesz?

– Nie wiem, Mase. – Spojrzałam na podłogę, unikając jego oczu, kiedy przypatrywałam się nosowi buta. – To znaczy, nie chcę żeby strzygi atakowały ludzi. Chcę je zatrzymać w teorii… ale cóż, nie jesteśmy nawet trochę gotowi. Widziałam, co one mogą zrobić. Pośpiech nie jest dobry. – Potrząsnęłam głową i spojrzałam do góry. Boże drogi. To brzmiało logicznie i ostrożnie. To brzmiało jak Dymitr. – To nie jest ważne, ponieważ to się nie stanie. Przypuszczam, że powinniśmy być po prostu podekscytowani wyjazdem, co?

Nastroje Masona dość szybko się zmieniały, i stał się jeszcze raz beztroski. – Taa. A ty lepiej postaraj się sobie przypomnieć, jak się jeździ na nartach, ponieważ wyzwę cię tam na przybicie mojego ego. To się nie stanie.

Znowu się uśmiechnęłam. – Chłopczyku, na pewno będzie mi smutno, kiedy doprowadzę cię do płaczu. Już mam poczucie winy.

Otworzył usta, zapewne żeby przekazać kilka przemądrzałych uwag, a następnie ujrzał coś – a raczej kogoś – za mną. Obejrzałam się i zobaczyłam wysoką postać Dymitra, który zbliżał się do drugiej strony sali gimnastycznej.

Mason ukłonił się przede mną szarmancko. – Twój pan i mistrz. Złapię cię później, Hathaway. Rozpocznij planowanie swoich strategii narciarskich. – Otworzył drzwi i zniknął w mroźnej ciemności. Odwróciłam się i dołączyłam do Dymitra.

Podobnie jak inni nowicjusze dampiry, spędziłam pół mojego szkolnego dnia na takiej czy innej formie treningu strażnika, czy na realnej fizycznej walce bądź nauce o strzygach i jak się przed nimi bronić. Nowicjusze czasami trenują także po szkole. Ja byłam jednak w wyjątkowej sytuacji.

Nadal trwałam przy swojej decyzji ucieczki z Świętego Władimira. Wiktor Daszkow był zbyt dużym zagrożeniem dla Lissy. Ale nasz przedłużony urlop przyszedł z konsekwencjami. Będąc z dala od dwóch lat, nie wiedziałam dużo o zajęciach strażnika, więc szkoła uznała, że muszę to nadrobić, przychodząc na dodatkowe treningi przed i po szkole.

Z Dymitrem.

Niewiele wiedziało, że daje mi lekcje unikając pokusy. Ale odsunął moją atrakcyjność na bok, uczyłam się szybko i przy jego pomocy prawie dogoniłam starszych.

Ponieważ nie miał na sobie płaszcza, wiedziałam, że dziś będziemy ćwiczyć, wewnątrz, co było dobrymi wieściami. Tam było lodowato. Ale szczęście, które czułam, było niczym w porównaniu z tym, co poczułam, gdy zobaczyłam, co dokładne umieścił w jednej z sal treningowych.

Były tam manekiny treningowe rozmieszczone wzdłuż ściany, manekiny, które wyglądały niezwykle realistycznie. Nie torby wypchane słomą. Byli mężczyźni i kobiety, ubrani w zwykłe ubrania, z gumowatą skórą i różnymi kolorami włosów i oczu. Ich wyraz twarzy wahał się od szczęścia, strachu do złości. Pracowałam z tymi manekinami już wcześniej na innych treningach, wykorzystując je do ćwiczeń kopnięć i ciosów. Ale nigdy nie ćwiczyłam z nimi trzymając to, co Dymitr: srebrnego kołka.

– Słodko – odetchnęłam.

Był identyczny do tego, który znalazłam w domu, Badiców. Miał prawie jak rękojeść uchwyt w dole. Zakończenie podobne do sztyletu. Zamiast płaskiego ostrza, kołek miał grube, zaokrąglone ciało, które zmniejszało się do punktu, tak jakby lodowego szpicu. Cała rzecz była nieco krótsza niż moje przedramię.

Dymitr oparł się niedbale o ścianę. Jedną ręką rzucił kołek w powietrze. Ten zrobił kilka razy kółko i potem opadł w dół. Złapał go za rękojeść.

– Proszę powiedz mi, że mogę się dzisiaj dowiedzieć jak to zrobić – powiedziałam.

Rozbawienie błysnęło w ciemnej głębi jego oczu. Myślę, że czasami z trudem utrzymywał przy mnie powagę.

– Będziesz szczęśliwa, jeśli dziś pozwolę ci go trzymać – powiedział. Znowu rzucił kołek w powietrze. Moje oczy podążyły za nim tęsknie. Chciałam podkreślić, że miałam już okazję trzymać jeden, ale wiedziałam, że zgodnie z logiką mnie nie zrozumiecie.

Rzuciłam plecak na podłogę, zrzuciłam płaszcz i skrzyżowałam ręce wyczekująco. Miałam na sobie luźne spodnie wiązane w pasie i bluzkę z kapturem. Moje ciemne włosy wciągnęłam z powrotem brutalnie do kucyka. Byłam gotowa na wszystko.

– Chcesz mi powiedzieć, jak one działają i dlaczego warto być zawsze ostrożnym w ich pobliżu – oznajmiłam.

Dymitr przestał rzucać kołkiem i spojrzał na mnie zdumiony.

– Daj spokój – zaśmiałam się. – Nie sądziłeś, że wiem jak teraz pracujesz? Robimy to prawie trzy miesiące. Zawsze mówisz mi o bezpieczeństwie i odpowiedzialności przed tym jak zrobię cokolwiek zabawnego.

– Widzę – powiedział. – Cóż, chyba wszystkiego się już zorientowałaś. Wszelkimi sposobami, idź dalej z lekcją. Ja będę tu tylko czekać, aż będziesz mnie znowu potrzebować.

Schował kołek do skórzanego pokrowca wiszącego u jego pasa, a następnie oparł się wygodnie o ścianę z rękami w kieszeniach. Czekałam, myśląc, że żartuje, ale gdy nie powiedział nic więcej, uświadomiłam sobie znaczenie jego słów. Wzruszając ramionami, zaczęłam mówić to co wiedziałam.

– Srebro zawsze ma potężny wpływ na każde magiczne stworzenie – może pomóc lub ich skrzywdzić, jeśli masz w nim wystarczającą moc. Te kołki są naprawdę mocne, ponieważ mają moc czterech różnych moroi i korzystają z każdego z tych elementów podczas kłucia. – Zmarszczyłam brwi nagle coś rozważając. – No, może poza duchem. Tak, więc te rzeczy są doładowywane i tylko te bronie mogą skrzywdzić strzygę – ale aby je zabić, trzeba trafić w serce.

– Czy one zranią ciebie?

Potrząsnęłam głową. – Nie. To znaczy, no tak, jeśli wbijesz mi go w serce to tak, ale nie będzie mnie to bolało tak jak moroja. Drasnąć tym jednego z nich lub uderzyć jest naprawdę trudno – ale nie tak trudno jak uderzyć strzygę. I nie zranią one człowieka.

Zatrzymałam się na chwilę i przez roztargnienie spojrzałam w okno za Dymitrem. Mróz pokrywał szkło roziskrzonymi, krystalicznymi wzorami, ale ledwo je widziałam. Wspomnienia ludzi i kołków przywiozły mnie z powrotem do domu Badiców. Krew i śmierć przemknęła przez moje myśli.

Widząc, że Dymitr mnie obserwuje, otrząsnęłam się ze wspomnień i kontynuowałam lekcję. Dymitr od czasu do czasu kiwał głową lub zadawał pytania. Wciąż oczekiwałam aż powie mi, że jestem gotowa i mogę zacząć ciąć manekinów. Zamiast tego, czekał niemal do minuty do końca naszej sesji przed poprowadzeniem mnie do jednego z nich – człowieka o blond włosach z kozią bródką. Dymitr wyjął kołek z pochwy, ale nie podał mi go.