– A potwory? – pyta Tytania, spoglądając na ciała. – Co za bajzel. Czy Pająk nie mógł zachować kilku na następny raz?
– Daj spokój, kochanie – mówię. – To była wspaniała bi twa. Zresztą na uniwerku zwerbujemy kolejnych ochotników.
Nawiasem mówiąc, ostatnio powstał tam klub miłośników fantasy; będą w sam raz. W tydzień nadrobię straty. Spójrz na mnie, Tytanio. – Czule wycieram z jej policzka smugę krwi. – Czy kiedykolwiek cię zawiodłem? No, powiedz.
Waha się.
– Naturalnie, że nie, Smithy – odpowiada. – Chodzi o to…
– Ponownie przenosi wzrok na martwe potwory i marszczy brwi. – Chodzi o to, że czasami obawiam się, co pomyślą in ni. No wiesz, zwykli ludzie. Pospólstwo.
Patrzę na nią ze zdziwieniem.
– Pospólstwo? Kogo obchodzi, co oni myślą?
Uśmiecha się z przymusem.
– Pewnie robię się stara i przeczulona – kwituje.
– Gdzież tam, Tytanio – mówię nieśmiało. – Jesteś piękna.
Jej uśmiech nabiera pewności siebie. Delikatnie całuje mnie w kącik ust.
– To miłe z twojej strony, Smithy.
Cesarzowi, co cesarskie. Gdy była w pubie, jej włosy nasiąkły zapachem dymu; usta mają słonawy posmak. Całuję ją na oczach Veldarrona i pozostałych, którzy spoglądają na nas z zawiścią i zdumieniem.
– I co teraz? – Snorri patrzy markotnie na ciała powalonych potworów.
– Posprzątam. – To moje zadanie, jestem sędzią.
Snorri nie wygląda na przekonanego.
– Cholerny Pająk chyba trochę przesadził, co? Wiadomo, że nowicjusze są na odstrzał, ale ze świecą dziś szukać stałych graczy.
– Pozostaw to mnie – odpowiadam. – Zasięgnę języka.
Następuje chwila krępującej ciszy.
– Pewnie teraz będziesz chciał walczyć w nowej roli – mówi wreszcie Tytania. – Przyda nam się wojownik, skoro zabrakło Philberta. Dużo ćwiczyłeś, prawda? Nieźle władasz mieczem.
To wzruszająca (i kusząca) propozycja. Kiedy rozważam wszystkie za i przeciw, wśród moich przyjaciół narasta napięcie. Nagle ogarnia mnie tkliwość na widok ich znajomych twarzy, własnoręcznie uszytych kostiumów, zbroi z podkładek hydraulicznych, zmarszczek oraz niezłomnej wiary. Co by zrobili, gdyby Smithy nie trzymał ręki na pulsie? Bycie potworem to wątpliwa gratka, lecz wymaga zaangażowania, zaangażowania i rozwagi. Pająka nie byłoby na to stać, podobnie jak pozostałych. Tytania czeka na moją decyzję z pobladłą, zaciętą twarzą. Wiem, ile kosztowała ją ta propozycja, ale znam swoje miejsce.
– Raczej nie – odpowiadam, potrząsając głową. – Zostanę przy tym, w czym jestem najlepszy.
Napięcie ustępuje.
– Dobry stary Smithy – mówi Veldarron, poklepując mnie po plecach.
– Tak. Dobry stary Smithy.
Spoglądam na zebranych.
– Spotykamy się w przyszłą sobotę?
Kiwają głowami.
– Jasne.
– W tym samym miejscu, o tej samej porze?
– Czemu nie.
Jak wspomniałem, bywa fantastycznie. Kiedy odprowadzam wzrokiem przyjaciół kierujących się w stronę drzew, ogarnia mnie niezmącony, niemal magiczny spokój. Wróg został pokonany, przynajmniej tym razem. Kto wie, co przyniesie kolejny tydzień? Bez względu na moje skrupulatne metody usuwania ciał, są nikłe szanse, że zaginięcie dziewięciu studentów długo pozostanie bez echa. Możliwe, że za tydzień (lub dwa) trzeba będzie poszukać nowych terenów łowieckich. Cóż, przyjemność, płynąca z tego zajęcia, bierze się po części z niepewności. Wiem jednak, że cokolwiek zdarzy się w bliżej nieokreślonej przyszłości, wspólnie stawimy temu czoło – Veldarron, Pająk, Tytania i ja. Zwykli ludzie, którzy wiodą nudne, pospolite, urojone życie, nigdy tego nie zrozumieją, uświadamiam sobie w nagłym przypływie współczucia. I kiedy wyciągam łopatę i kopię, ku własnemu zdumieniu zaczynam pogwizdywać.
I ty możesz być dziewczyną CandyKiss!
Pomysł na tę przekorną opowiastkę zrodził się podczas zakupów z córką. W sklepie odzieżowym natknęłyśmy się na dziewczynkę w kusej bluzeczce z napisem CANDYKISS
[Candy kiss (ang.) – słodki całus. (Przyp. tłum.).DLA MAŁEJ MISS – SEKSOWNEJ, ALE NIEŚMIAŁEJ. Miała nie więcej niż pięć lat.
Jej pełne nazwisko brzmi Dolores CandyKiss. W skrócie Dolly, Lolly lub Lo. Nadanie imienia typowej przedstawicielce grupy docelowej ma wiele plusów: daje poczucie, że projektujesz dla prawdziwej osoby, a nie anonimowego konsumenta bez marzeń i osobowości. Założenie CandyKiss (naszego domu mody) opiera się właśnie na osobowości. Tej idei zawdzięczam popularność mojej serii (projektuję dla Dolly, najmłodszej spośród sióstr CandyKiss); ona też sprawia, że klientki utożsamiają się z Dolly, kochają ją, a nawet jej odrobinę zazdroszczą. Oczywiście, jestem tylko jednym z projektantów, współtwórcą linii Letnie Skandale Dolly, lecz doskonale znam tę dziewczynkę i darzę ją głębokim uczuciem.
Jej wygląd nie jest jasno określony. Może być blondynką, ale równie dobrze brunetką lub rudowłosą. Staramy się nie narzucać określonej wizji, podkreślając, że każda dziewczyna, bez względu na wzrost, tuszę i karnację, znajdzie u nas coś dla siebie. Skupiamy się raczej na trybie życia i osobowości: te dwa elementy sprawiły, że CandyKiss stała się wiodącą marką w modzie młodzieżowej tego dziesięciolecia.
Dolly to niezależna, energiczna i nowoczesna panienka. Wie, czego chce, i nie boi się o to prosić, co odzwierciedlają nasze najnowsze letnie modele. Kuse topy, seksowne hasła i śmiałe kontrasty (koronka i skóra, guma i szyfon) w połączeniu ze spódniczkami z kilku rzędów falban oraz szortami składają się na obraz kuszącego urban retro.
Dolly nie boi się własnych uczuć – w tej chwili syrena, a w następnej niegrzeczna dziewczynka; strojem wyraża swoje wewnętrzne ja. Głębokie dekolty nadają nowoczesny charakter bordowej skórze lub złotej kolczudze, a srebrne kozaki żartobliwie nawiązują do estetyki science fiction. Dolly ma poczucie humoru, a jakże. Lubi oryginalne zestawienia (krótka biała sukienka z futrzanym obszyciem, do tego zielone botki z aplikacją w kształcie ust) oraz ironiczne hasła postfeministyczne (z dumą informuję, że koszulki ze sloganem mojego własnego pomysłu, PRZELEĆ MNIE, PARSZYWY SUKINSYNU, rozeszły się w ciągu jednego dnia). Na przyjęciach preferuje odważny szyk wyzwolonej królowej dyskotek, czyli ściągniętą talię, haftowany dżins i obcisłe gumowe wdzianka, bladoróżowe, czarne bądź pomarańczowe.
Oczywiście usłyszeliśmy liczne głosy krytyki. Jednakże świat mody zawsze był buntowniczy: dzisiejsza awangarda to przecież klasyka jutra. Popularność ubrań Dolly mówi sama za siebie – zeszłoroczne minisukienki z różowej gumy (wspomnę, że to jeden z moich projektów) już zyskały wartość kolekcjonerską, a pomysłowe dodatki: torebki, buty, apaszki oraz majtki z logo CandyKiss (różowe usta zaciśnięte na czerwonym lizaku), miały entuzjastyczne recenzje w prasie dla dziewcząt.
Mimo to odbieram krytykę naszego etosu jako osobistą zniewagę. „Groteskowa karykatura Doiły, maskotki Candy – Kiss (jak podaje wrześniowy „Guardian”) to prawdziwa zgroza. Plastikowa, cyniczna mała damulka w markowych ciuszkach i zdefasonowanych butach uosabia to, co najgorsze, w kondycji współczesnej młodzieży: utratę niewinności, piękna, a przede wszystkim godności”.
To boli. Naprawdę boli. Kocham moją Dolly. Kocham wszystkie dziewczęta CandyKiss i dokładam wszelkich starań, aby za pomocą moich projektów mogły wyrazić siebie. Świat dorosłych zawsze pogardza gustami młodszego pokolenia; czuje się zagrożony, seksualnie i emocjonalnie. Napastliwe docinki pod adresem mojej biednej Dolly i jej sióstr uświadamiają skalę zjawiska. Jasne, ich zdaniem jest za młoda. Na widok jej niezwykłych ubrań oburzony głos dorosłości krzyczy: „Masz natychmiast się przebrać!”. Głos zawiści, powracający z pokolenia na pokolenie.