Выбрать главу

Jak długo wędrowałem w ten sposób po Europie i Azji — nie wiem. Pomimo bowiem wszystkich narzekań na samotność, przywykłem do niej. Przede mną wciąż były nowe miasta, nowe ofiary, nowe języki i nowa muzyka, którą mogłem usłyszeć. Bez względu na to, jak silnie odczuwałem swój ból, po prostu nastawiałem się całkowicie na nowe miejsce naszego przeznaczenia. W końcu chciałem poznać wszystkie miasta na ziemi, nawet odległe stolice Indii i Chin, gdzie już najprostsze przedmioty zdawałyby się czymś zupełnie obcym, a umysły, w które wdzierałbym się, równie odmienne jak u ludzi z jakiegoś innego świata.

Gdy tak podążaliśmy coraz bardziej na południe, w kierunku Azji Mniejszej, Gabriela poczuła się tak zafascynowana nowym i obcym krajem, że już zupełnie rzadko widywałem ją przy moim boku.

Tymczasem we Francji wszystko zbliżało się nieuchronnie do straszliwego punktu kulminacyjnego nie tylko dla świata ludzi żywych, na którym nadal beznadziejnie się zamartwiałem, ale również dla świata wampirów z teatru.

3

Nim jeszcze opuściłem Grecję, doszły do moich uszu niepokojące wiadomości o kłopotach w domu. Usłyszałem je od francuskich i angielskich podróżników, a kiedy dotarłem do europejskiego zajazdu w Ankarze, zostałem tam czekającą na mnie dużą paczkę listów.

Roget wyprowadził wszystkie moje pieniądze z Francji i ulokował je bezpiecznie w obcych bankach. „Nie wolno Panu nawet rozważać w obecnej chwili powrotu do Paryża” — pisał. — „Poradziłem Pańskiemu ojcu i braciom, aby trzymali się z dala od wszelkich sprzeczek. Idzie teraz czas, który nie będzie sprzyjał monarchistom w naszym kraju”.

Eleni o tym samym pisała na swój szczególny sposób:

„Publiczność chce oglądać na scenie arystokrację wystrychniętą na dudka. W jednej z naszych małych sztuk przedstawiamy kukłę niezgrabnej królowej, bezlitośnie zatratowanej przez nieostrożny oddział żołnierzy, którymi wcześniej chciała dowodzić. Wywołuje to gromkie śmiechy i okrzyki”.

„Duchowieństwo również dojrzało do tego, by stać się pośmiewiskiem. W innej sztuce mamy nadętego księdza — marionetkę, który przychodzi ukarać i wychłostać grupę tańczących dziewczyn — marionetek za ich nieprzystojne prowadzenie się. Niestety! Ich nauczycielem tańca okazuje się diabeł o czerwonych rogach, który zamienia nieszczęsnego księdza w wilkołaka, który od tej pory trzymany jest przez śmiejące się z niego dziewczyny w złotej klatce”.

„Wszystkie te pomysły są dziełem geniuszu Naszego Boskiego Skrzypka. Musimy jednak towarzyszyć mu nieprzerwanie cały czas. Aby zmusić do pisania, przywiązujemy go do fotela. Kładziemy przed nim papier i atrament. Jeśli to nie skutkuje, każemy mu dyktować, a sami spisujemy treść na papierze”.

„Na ulicy zaczepiał przechodniów i opowiadał im żarliwie, że są na tym świecie tak przerażające rzeczy, o których im się nawet nie śniło. I zapewniam cię, że gdyby Paryż nie był teraz tak bardzo zajęty czytaniem paszkwili na królową Marię Antoninę, mógłby doprowadzić do naszego ujawnienia. Nasz Najstarszy Przyjaciel staje się z każdą nocą coraz bardziej rozzłoszczony”.

Natychmiast jej odpisałem, błagając, by zachowała jeszcze trochę cierpliwości dla Nickiego, aby pomogła mu w tych jego pierwszych latach. Z całą pewnością można na niego wpływać — pisałem. Po raz pierwszy też zapytałem ją: „Czy gdybym wrócił, miałbym dość siły, by zmienić bieg wydarzeń”? Długo patrzyłem na list, nim go podpisałem. Ręce mi drżały. Wreszcie zapieczętowałem list i wysłałem natychmiast.

Jakżeż mogłem wrócić? Pomimo samotności nie mogłem nawet znieść myśli o powrocie do Paryża, o ponownym zobaczeniu mojego teatrzyku. Co mógłbym zrobić dla Nicolasa, gdybym tam był? Dawne ostrzeżenia Armanda zabrzmiały mi znowu w uszach. Bez względu na to, gdzie się znajdowałem, Armand i Nicki byli tam obaj razem ze mną. Armand, pełen ponurych ostrzeżeń i przepowiedni, i Nicolas, naigrawający się i urągający mi swoją historią, co zmieniła się w nienawiść.

Nigdy dotąd tak nie potrzebowałem Gabrieli jak teraz. Ona jednak wysforowała się w naszej podróży mocno do przodu. Od czasu do czasu przypominałem sobie, jak to było, zanim opuściłem Paryż. Teraz jednak nie oczekiwałem już od niej niczego.

W Damaszku oczekiwała na mnie odpowiedź Eleni:

„Pogardza tobą i nienawidzi równie silnie jak poprzednio. Kiedy podpowiadamy mu, że, być może, powinien połączyć się z tobą, odpowiada nie kończącym się śmiechem. Piszę o tym wszystkim nie dlatego, aby Ci urągać, ale żebyś wiedział, że robimy absolutnie wszystko, aby chronić to dziecko, które nigdy nie powinno było urodzić się dla Ciemności. Moc, jaką otrzymał, przytłacza go, ogłusza, otumania, i wreszcie doprowadza do obłędu. Już przedtem mieliśmy sposobność widzieć podobne rzeczy i ich smutny koniec”.

„A jednak to on właśnie napisał w ostatnim miesiącu najwspanialsze sztuki dla naszego teatrzyku. Tancerze — marionetki w kwiecie wieku powalone zostają zarazą i ułożone pod płytami nagrobnymi i wieńcami na wieczny spoczynek. Opłakuje ich ksiądz. Któregoś dnia na cmentarzu zjawia się młody skrzypek. Za sprawą muzyki zmarli powstają z grobów jako wampiry. Ubrani są wszyscy w czarne jedwabne peleryny przewiązane czarnymi atłasowymi wstążkami. Wychodzą ze swych grobów, tańcząc radośnie i udają się za skrzypkiem w kierunku Paryża, pięknie oddanym na obrazie wymalowanym na płótnie w głębi sceny. Tłum po prostu wpada w szał. Mówię ci, mogliby ucztować nad śmiertelną żywą ofiarą, wprost na scenie, a paryżanie, myśląc, że to jakaś nowa iluzja, radośnie przypatrywaliby się temu, nie podejrzewając niczego”.

Otrzymałem także przerażający list od Rogeta.

Paryż był w szponach rewolucyjnego szaleństwa. Króla Ludwika zmuszono do uznania Zgromadzenia Narodowego. Ludzie wszelkich stanów jednoczyli się przeciw niemu na nie spotykaną dotąd skalę. Roget wysłał na południe posłańca, aby ten zobaczył, co dzieje się z moją rodziną i sam poznał nastroje rewolucyjne na wsi.

Odpowiedziałem na oba listy z oczywistym zaniepokojeniem i poczuciem beznadziejności.

Gdy wysłałem moje rzeczy osobiste do Kairu, miałem nieodparte przeczucie, że wszystko to, od czego byłem uzależniony, znajdowało się teraz w niebezpieczeństwie. Na zewnątrz pozostałem nie zmieniony i kontynuowałem zwyczajną maskaradę podróżującego dżentelmena. W środku nadal pozostawałem demonem polującym w ciemnych uliczkach.

Mówiłem sobie, że najważniejsze teraz to pojechać na południe, do Egiptu, bo Egipt jest krajem starożytnych wspaniałości i nie przemijających cudów; kraj ten oczaruje mnie i sprawi, że zapomnę o wydarzeniach w Paryżu, wobec których i tak byłem przecież zupełnie bezsilny. Egipt, bardziej niż jakikolwiek kraj na świecie, był miejscem, gdzie śmierć była uwielbiana i kochana.

Wreszcie, gdzieś na pustyni Arabii, znów pojawiła się, jak duch, Gabriela i razem wyruszyliśmy w dalszą podróż.

Na jakiś miesiąc przed dotarciem do Kairu, podczas postoju w zajeździe dla Europejczyków, natknąłem się na dziwną przesyłkę do mnie. Była to paczuszka. Natychmiast rozpoznałem pismo Eleni, ale nie miałem pojęcia, dlaczego miałaby wysyłać mi jakieś paczki. Gapiłem się więc na nią przez dobry kwadrans i żadna sensowna myśl nie przychodziła mi do głowy.

Nie było żadnej wiadomości od Rogeta.

Dlaczego nie napisał do mnie? — pomyślałem. Co to za paczuszka? Dlaczego tutaj?

Wreszcie zdałem sobie sprawę, że siedzę tak już w pokoju od dobrej godziny, otoczony kuframi podróżnymi i pakami, gapiąc się na tę paczuszkę i że Gabriela, która widocznie jeszcze nie była gotowa do następnej samotnej wyprawy, stanęła obok i przyglądała mi się uważnie.