— Wyszłabyś na chwilę? — szepnąłem.
— Jeśli sobie tego życzysz — odrzekła.
Trzeba otworzyć paczuszkę, tak, otworzyć i przekonać się wreszcie, co jest w środku. A jednak w tej chwili równie ważne było dla mnie rozejrzeć się po pustym pokoju i wyobrazić sobie, że oto jestem w wiejskiej gospodzie w Owernii.
— Przyśniłeś mi się — powiedziałem głośno, zerkając na paczuszkę. — Śniło mi się, że wędrowaliśmy razem przez świat, ty i ja, i obaj byliśmy pogodni; śniło mi się, że karmiliśmy się złoczyńcami, tak jak czynił to Mariusz, a gdy rozglądaliśmy się dookoła, widzieliśmy tylko strach i przerażenie, i smutek tajemnicy, którą dostrzegaliśmy. My jednak byliśmy silni. Mogliśmy tak żyć już zawsze. Rozmawialiśmy wreszcie. „Nasza rozmowa” trwała bez końca.
Rozdarłem papier pakunkowy i ujrzałem futerał skrzypiec Stradivariusa.
Chciałem jeszcze coś powiedzieć, już tylko do siebie, ale słowa uwięzły mi w gardle. Ze ściśniętym gardłem sięgnąłem po list, który wysunął się z boku polerowanego drewna.
„Stało się najgorsze, jak się tego obawiałem. Nasz Najstarszy Przyjaciel, doprowadzony do szału wybrykami Naszego Wiolinisty, uwięził go w twojej dawnej siedzibie. I choć do jego celi wrzucono jego skrzypce, odebrano mu obie dłonie”.
„Spróbuj to zrozumieć razem z nami. Jego dłonie mogły mu zostać jeszcze zwrócone. Rzeczone części ciała zostały zamknięte w bezpiecznym miejscu przez Naszego Najstarszego Przyjaciela, który nie zezwolił Naszemu Rannemu na żadne pożywienie przez pięć kolejnych nocy”.
„Wreszcie cała nasza trupa ujęła się u Naszego Najstarszego Przyjaciela za Nickim, prosząc, aby go wypuścił i oddał mu to wszystko, co należało do niego. Stało się tak. Jednak Nicolas, oszalały z bólu i głodu — odmieniony całkowicie — wpadł w nie dające się przerwać milczenie i pozostał taki przez dłuższy czas”.
„Na koniec przyszedł do nas i przemówił, ale tylko po to, żeby poinformować nas, że wzorem ludzi śmiertelnych uporządkował swoje sprawy. Przekazał nam całą półkę świeżo napisanych dla naszego teatru sztuk. Zażądał jednocześnie, byśmy zwołali gdzieś poza miastem Sabat dla niego i rozpalili, jak zawsze w takich przypadkach, wielki ogień. Zagroził jednocześnie, że jeśli tego nie uczynimy, to on uczyni z naszego teatru swój stos pogrzebowy. Nasz Najstarszy Przyjaciel uroczyście potwierdził obietnicę spełnienia jego życzenia i muszę ci powiedzieć, że chyba nigdy w życiu nie widziałeś takiego sabatu jak ten. Wydaje mi się bowiem, że wyglądaliśmy w naszych perukach i teatralnych kostiumach jeszcze bardziej piekielnie niż kiedykolwiek. Upiorne były nasze korowody i śpiewy wykonywane z aktorską brawurą”.
,, — Powinniśmy byli zorganizować to na bulwarze w mieście — powiedział. — Teraz wyślijcie to mojemu stwórcy — dodał, po czym włożył w moje ręce skrzypce. Zaczęliśmy tańczyć wszyscy, wywołując w sobie zwyczajny w takich razach szał. Sądzę, że nigdy nie byliśmy bardziej poruszeni, bardziej przerażeni i smutni, jak właśnie wtedy. On sam zaś wszedł między płomienie”.
„Wiem, jak ta wiadomość podziała na ciebie. Zrozum jednak, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, aby zapobiec temu, co wreszcie się i tak wydarzyło. Nasz Najstarszy Przyjaciel był zmartwiony i zasmucony. Myślę też, że powinieneś wiedzieć, iż kiedy wróciliśmy do Paryża, odkryliśmy, że Nicki załatwił oficjalnie formalności, dzięki którym teatr teraz miał się nazywać Teatrem Wampirów, i że odpowiedni szyld znajdował się już nawet na frontonie budynku. Ponieważ jego najlepsze sztuki zawsze pełne były wampirów i wilkołaków czy też podobnych nieziemskich stworów, a publika przyjęła tę nazwę z rozbawieniem, nikt z nas nie chciał jej więc zmieniać. Było to jak dobry chwyt reklamowy i pasowało do atmosfery ówczesnego Paryża”.
Wiele godzin później, gdy wreszcie zszedłem po schodach na ulicę, ujrzałem bladego, lecz prześlicznej urody ducha kobiety, ukrywającego się w cieniu — obraz młodego francuskiego badacza tego kraju, w zabrudzonym lnianym ubraniu, brązowych skórzanych butach, słomkowym kapeluszu nasuniętym mocno na oczy.
Oczywiście wiedziałem, kim była, wiedziałem, że kiedyś kochaliśmy się, ona i ja, przez chwilę jednak wydawało się to czymś, o czym ledwie pamiętam, albo czymś, w co sam nie bardzo wierzę. Myślę, że chciałem jej powiedzieć coś przykrego, złego, coś, co by ją zraziło i odtrąciło ode mnie. Kiedy jednak podeszła blisko i stanęła obok mnie, nic nie powiedziałem. Podałem jej tylko list, nie musieliśmy więc rozmawiać. Przeczytała go i odłożyła, a potem objęła mnie w ten sam sposób, jak czyniła to kiedyś dawno. Jakiś czas szliśmy razem przez mroczne ulice miasta.
Zapach śmierci i palenisk, zapach piasku i nawozu wielbłądziego. Zapach Egiptu. Zapach miejsca, które pozostało takie same od sześciu tysięcy lat.
— Czy mogę coś dla ciebie zrobić, kochanie? — szepnęła.
— Nic — odrzekłem.
To w końcu ja byłem przyczyną wszystkiego. To ja uwiodłem go, stworzyłem go tym, kim był, by wreszcie pozostawić samego. To ja przecież odwróciłem bieg wydarzeń w jego życiu i w ślepej nieznajomości odebrałem mu jego ludzki szlak.
Gabriela stała obok mnie bez słowa, gdy wypisywałem wiadomość do Mariusza na ścianie jakiejś starożytnej świątyni. Napisałem o końcu, jaki los spotkał Nicolasa, skrzypka z Teatru Wampirów. Wyryłem słowa głęboko, jak zrobiłby to jakiś egipski rzemieślnik. Epitafium dla Nicolasa, kamień milowy w zapomnieniu, którego być może nikt nawet nie przeczyta, a tym bardziej zrozumie.
To było dziwne. Mieć ją przy sobie w tej chwili, gdy pozostawała ze mną godzina po godzinie.
— Nie wrócisz do Francji, prawda? — zapytała mnie wreszcie. — Nie wrócisz z tego powodu?
— Dłonie? — zapytałem ją. — Obcięcie dłoni?
Spojrzała na mnie, a jej twarz wygładziła się, jakby jakiś wstrząs pozbawił ją wyrazu. Ona jednak wiedziała. Przeczytała list. Co ją zaszokowało? Może sposób, w jaki to powiedziałem.
— Pomyślałaś, że wrócę, aby się zemścić?
Przytaknęła głową niepewnie. Nie chciała, abym w ogóle zastanawiał się nad taką ewentualnością.
— Jakżeż mógłbym to zrobić? — zapytałem. — To byłaby hipokryzja, prawda; zostawiłem tam Nicolasa, licząc na nich wszystkich, aby robili to, co miało być zrobione?
Zmiany w jej twarzy były zbyt subtelne, aby je opisać. Nie podobało mi się to, że widzę, jak wiele sama czuje. To zupełnie do niej nie pasowało.
— Faktem jest, że ten mały potwór próbował pomóc, robiąc to, co zrobił, odcinając dłonie. Musiało mu to sprawić niemało kłopotu, naprawdę; mógł przecież spalić Nickiego z łatwością, nawet nie oglądając się za siebie.
Przytaknęła. Wyglądała nieszczęśliwie, choć na swój sposób również pięknie.
— Tak myślałam — powiedziała. — Nie sądziłam jednak, że zgodzisz się ze mną.
— Och, dostatecznie jestem sam potworem, aby to zrozumieć — odparłem. — Czy pamiętasz, co mi powiedziałaś wiele lat temu, zanim jeszcze wyjechaliśmy z domu? Powiedziałaś to tego samego dnia, kiedy Nicolas wraz z kupcami przybył do naszego zamku, aby mi podarować czerwony płaszcz. Opowiedziałaś wtedy o jego ojcu, który był tak zły na niego za to, że grał na skrzypcach, iż zagroził mu nawet połamaniem rąk. Czy nie sądzisz, że nasze przeznaczenie zawsze jakoś nas dosięgnie bez względu na to, co może się wydarzyć? Chcę powiedzieć, że poddani jesteśmy takim samym procesom co śmiertelni, jakby nasze wcześniejsze naznaczenie czymś w życiu śmiertelnym nadal obowiązywało. Wyobraź sobie — mistrz klanu odciął jego dłonie.